
Na wschodniej drodze prowadzącej do miasta, omiatanej przez drobny, pustynny piach, pojawił się nagle dziwny pojazd. A raczej coś w stylu robota. Głowa mechanizmu była płaska, a w miejscu oczu znajdowała się szybka, w której błyszczały się czerwone ślepia w kształcie krzyży. „Pysk” miała ostro zakończony, niczym dziób. Ogólnie, sylwetka robota była krępa, a wielkością dorównywał samochodowi osobowemu. Z tyłu znajdowała się metalowa płachta, prawdopodobnie wspomagająca sterowanie, niczym ogon u ptaka.
Najbardziej niepokojące były jednak kończyny istoty. Dwie górne, służyły do walki. Jedna z nich wyglądała niczym lanca, obłożona wieloma warstwami stali. Druga, to na pewno było działko szybkostrzelne. Cztery dolne kończyny, wyposażone były w koła, osłonięte częściowo metalowym „parasolem” na wykończeniach metalicznych nóg.
Robot z zaskakującą prędkością ruszył ku bramie, warcząc szaleńczo, z sekundy na sekundę zyskując na przyspieszeniu i wystawiając przed siebie lancę. Najwyraźniej, ma zamiar staranować wjazd do miasta...
Brama południowa

Na południowej drodze, prowadzącej do miasta, pojawił się nagle gigantyczny (wielkości ciężarówki) robot. Ot tak, nie było go, nagle puff i jest, wśród zapierającej dech w piersiach burzy piaskowej. Wyglądał niczym metaliczny borsuk o czerwonych oczach. Po jego bokach wystawały dwa zbiorniki, podłączone kablami do pyska istoty, który przypominał nieco... konewkę. Miało chyba dość mocny pancerz, bo wyglądało na krępe. Stworzenie znajdowało się bardzo blisko bramy, a z jego ciała buchały kłęby czarnego dymu. Czyżby był uszkodzony?
Tak czy siak, z jego filtrującego pyska nagle poleciała ku murom chmura dymu, podobnego do tego, który wydobywał się z całego ciała robota. Czy to jakaś trucizna?