Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
-Właśnie, czego chcesz od naszej ukochanej Silvii, panie Powinienem Być Martwy?
Rozległ się nagle kobiecy, roztrzęsiony z radości głos za Xavierem Change. Do waszego trójkąta dołączyła chyba nowa osoba, na której widok Silvia zbladła niczym zjawa. Wyciągnęła rękę ku Alanowi, tak, jakby chciała go nią osłonić przed atakiem, który jeszcze nie nadszedł. Change obrócił głowę ku podwórzu, a potem... szybko zeskoczył z parapetu, wskakując do środka budynku. Silvia rzuciła się na Alana, go też obalając na podłogę. Następną rzeczą, którą poczuliście, było niesamowite gorąco nad waszymi głowami, a potem odgłos pękania. W powietrzu przemknęło coś, co wyglądało niczym ognisty bicz, dosłownie rozrywając część ściany, gdzie przed chwilą kucał Xavier Change. Silvia uniosła nieco głowę, przyciskając Alana wciąż do podłogi, po czym się podniosła mrucząc:
-Szlag. To najgorsza z możliwych opcji.
Kurz ze zniszczonej ściany zaczął opadać. Na podwórzu zauważyliście samotną postać w stroju strażackim. Miała dosyć długie, zniszczone, przypalone, siwe włosy, a jej twarz zasłonięta była przez maskę oraz gogle. Co zabawne (lub nie, w waszej sytuacji) miała dwa różne buty. Jeden biały, drugi czarny. Ha ha. Choć nie widzieliście jej twarzy, a i piersi były niewidoczne, to po głosie poznaliście, że to kobieta. Postać zaśmiała się w głos, a wy poczuliście, że biją od niej fale ciepła.
-HA! Ależ piękne uniki jak na dwójkę dziadków! Stanowilibyście piękną parę!
Silvia zerknęła w bok. Xavier Change leżał na podłodze i też wpatrywał się w tajemniczą kobietę. Alanowi także nic nie było. Uniknęliście całkowicie tego ataku, ale widząc co zrobił ze ścianą, wiedzieliście, że macie do czynienia ze skrajnie niebezpieczną osobą. Anihilatorka powiedziała do Alana:
-Uciekaj stąd jak najszyb...
-Nigdzie nie ucieknie, Touma! - najwyraźniej zamaskowana kobieta usłyszała jej słowa. - Tak samo jak ty! Ani ten chodzący trup! Po całej waszej trójce zostanie zaraz popiół i dym...
Silvia zagryzła wargę i powoli wstała. To samo zrobił Change. Napięcie między tą dwójką najwyraźniej się ulotniło.
-Mamy jakieś szanse?
Spytał Change chrapliwym głosem, świdrując oczami spod kaptura kobietę.
-Żadne. Ale i tak musimy walczyć. Wybacz, młodziku, ale ty również musisz nam pomóc.
Nie pozostawiła złudzeń Silvia. Dwójka staruszków przyjęła bojową gardę, a postać w stroju strażackim się tylko roześmiała:
-Ha! Co to, pojedynek geriatryczny? Takie dziadki jak wy mogą się jeszcze ruszać?
-Ty też nie jesteś już młoda, Crimson Kimblee.
Sparowała Silvia. Mogliście poczuć jak z twarzy kobiety spełza uśmiech, choć oczywiście maska zasłaniała wam widok na nią. Crimson wysyczała tylko:
-Nigdy nie jest za późno na zemstę, dzieciobójczyni.
A wokół niej, zaczęły się nagle kręcić karmazynowe płomienie. Walka miała właśnie się rozpocząć na dobre. A Alan poczuł, że niestety, ale będzie musiał wziąć udział w pojedynku z prawdziwym potworem.
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Baluga nawet nie zwrócił uwagi na obuwie przybyszki. Ale wyglądało na to, że pojawił się kolejny rywal. I TO ZNOWU Z SUPER MOCAMI. A on? Poza siłą, celnością, jazdą na wrotkach i wytrzymałością nie cechował się niczym nadzwyczajnym. No i potrafił poruszać uszami.
- Zrobię co potrafię... - mruknął do Silvii. Uważając na ewentualne płomienie zaczął rozglądać się ostrożnie za czymś, co mogło mu się przydać w walce. Za bronią, za meblami (jakby tak rzucić w nią komodą...), za jakimiś osłonami przed ogniem. Nie był chyba głównym celem tej Crimson, więc miał niejako ułatwione zadanie.
[czy ona kurde lata, skoro Dziadek stał w oknie, a ona pojawiła się za nim?]
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
[Nie, po prostu wszystko dzieje się na parterze]
Xavier zauważył, że Alan poszukuje jakiejś broni. Szybko wyciągnął do niego rękę w której trzymał swój rewolwer i obrócił go uchwytem do niego. Jednak jeżeli Baluga chce wziąć broń, musi dotknąć palców Change'a, bo ten trzymał je częściowo na uchwycie.
-Trzymaj. Musimy obronić Toumę. Uznaj to za dowód zaufania, że nam pomożesz.
Wychrypiał. Tymczasem Silvia, ruszyła ku Crimson, a pod jej obcasami słychać było pękanie szkła z rozbitego okna. Tajemnicza kobieta w strażackim stroju kontynuowała swój monolog, od niechcenia posyłając ku ramieniu Anihilatorki kulę ognia.
-I oto stoi przede mną trójka psów na usługach swoich gangów. Zdrajca z Barrier Breakers, który poświęcił własne wnuczki w imię nauki. Zdrajca z Virgo, które rządzi miastem. I zdrajczyni z obydwu gangów, która uciekła sprawiedliwości tylko dlatego, że pomogła Anarky podbić Nano City. Misha może zapomniała o tym co robiłaś wcześniej, ale ja pamiętam Touma. Pamiętam i wymierzę ci sprawiedliwość.
Anihilatorka wyglądała przez chwilę jakby chciała kopnąć kulę ognia nogą, ale w połowie ruchu wycofała się z tego i po prostu odskoczyła. Płomienie omiotły jej ramię, podpalając strój i parząc ją. Nie były to poważne obrażenia, ale pewnie przeszkodzą w walce. Silvia wycofała się do Xaviera i Alana, trzymając za rękę.
-Czuje się zbyt pewnie i pewnie chce nas przez chwilę potorturować oraz pokazać swoją wyższość. Musimy to skończyć szybko, inaczej się znudzi i najzwyczajniej w świecie doprowadzi do zapłonu gazów w naszym ciele lub spali nas od środka. Jeżeli macie pomysły, to szybko je wprowadźcie w życie.
Wyszeptała. Wokół Crimson zaczęły krążyć kręgi płomieni, a ta zaśmiała się szaleńczo w głos.
Xavier zauważył, że Alan poszukuje jakiejś broni. Szybko wyciągnął do niego rękę w której trzymał swój rewolwer i obrócił go uchwytem do niego. Jednak jeżeli Baluga chce wziąć broń, musi dotknąć palców Change'a, bo ten trzymał je częściowo na uchwycie.
-Trzymaj. Musimy obronić Toumę. Uznaj to za dowód zaufania, że nam pomożesz.
Wychrypiał. Tymczasem Silvia, ruszyła ku Crimson, a pod jej obcasami słychać było pękanie szkła z rozbitego okna. Tajemnicza kobieta w strażackim stroju kontynuowała swój monolog, od niechcenia posyłając ku ramieniu Anihilatorki kulę ognia.
-I oto stoi przede mną trójka psów na usługach swoich gangów. Zdrajca z Barrier Breakers, który poświęcił własne wnuczki w imię nauki. Zdrajca z Virgo, które rządzi miastem. I zdrajczyni z obydwu gangów, która uciekła sprawiedliwości tylko dlatego, że pomogła Anarky podbić Nano City. Misha może zapomniała o tym co robiłaś wcześniej, ale ja pamiętam Touma. Pamiętam i wymierzę ci sprawiedliwość.
Anihilatorka wyglądała przez chwilę jakby chciała kopnąć kulę ognia nogą, ale w połowie ruchu wycofała się z tego i po prostu odskoczyła. Płomienie omiotły jej ramię, podpalając strój i parząc ją. Nie były to poważne obrażenia, ale pewnie przeszkodzą w walce. Silvia wycofała się do Xaviera i Alana, trzymając za rękę.
-Czuje się zbyt pewnie i pewnie chce nas przez chwilę potorturować oraz pokazać swoją wyższość. Musimy to skończyć szybko, inaczej się znudzi i najzwyczajniej w świecie doprowadzi do zapłonu gazów w naszym ciele lub spali nas od środka. Jeżeli macie pomysły, to szybko je wprowadźcie w życie.
Wyszeptała. Wokół Crimson zaczęły krążyć kręgi płomieni, a ta zaśmiała się szaleńczo w głos.
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan nie wahał się w tej sytuacji i choć miał niezbyt dobre mniemanie o "Dziadku", to przyjął jego pomoc i sięgnął po rewolwer. Szukał sobie czegokolwiek, za czym mógłby się prowizorycznie ochronić. Nie zmieniało to faktu, że zwyczajnie czegoś tu nie rozumiał.
- Słyszeliśmy, że walczysz dla Anarky - powiedział Baluga do Xaviera. - Jeśli tak jest, to dlaczego walczysz z jej popleczniczką?
Poza tym, nie miał kurewskiego pomysłu, jak zatrzymać to coś. Oblać wodą? Pozbawić zapasów tlenu? Zamrozić? A może jakoś mogłaby się sama zapalić?
Czy te płomienie wokół niej dotykały jej ciała czy kręciły się obok?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Dobrze, że Alan miał rękawiczki (OPŁACA SIĘ ZROBIĆ AVATARA W DREAMAVATARZE CO!?), bo kto wie, czy gdyby podczas przekazywania broni Xavier nie dotknął jego skóry, to czy by nie został oznaczony jakąś tajemniczą, wrogą mocą. Choć nie było na to czasu, to Change zastanowił się nad odpowiedzią, a jego oczy, przez chwilę zaszły mgłą. W końcu, koncentrując spojrzenie na Crimson, wychrypiał enigmatycznie:
-Bo jestem z Anarky, tak jak moje wnuczki. Ale trzeba mieć priorytety.
-Będziecie mieć potem czas na gadanie. Jeżeli chcecie przeżyć, to lepiej się czymś zajmijmy. Spróbuję zanihilować jej moc, zaatakujcie od boków.
Warknęła Silvia. Płomienie wokół Kimblee nie dotykały jej ciała, krążyły jakichś parę centymetrów od niej. Bez dłuższego wahania, stara anihilatorka wybiegła z ruin swojego domu i pomknęła ku ognistej abiliterce. Ta, dalej monologując (jak przystało na nikczemny zły charakter), wystrzeliła ognistymi biczami ku Silvii.
-Nie odpowiadasz, Touma! Czy tak samo milczałaś, gdy dzieci na których eksperymentowałaś wyły z bólu!? Tak samo milczałaś stojąc codziennie twarzą w twarz z ich rodzicami i karmiąc ich kłamstwami, że z ich pociechami wszystko jest w porządku!? Takie potwory jak ty, nie zasługują by żyć!
Silvia widząc lecącą w jej stronę ognistą smugę próbowała kopnąć ją swoją "anihilujacą" nogą. Płomienny bicz jednak zafalował i uderzył ją w biodro, dotkliwie je parząc. Kimblee zaśmiała się:
-Będę cię rozrywała kawałek po kawałku ty stara kurwo! A potem spalę to pieprzone miasto!
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan postanowił skorzystać z sytuacji, w której Crimson była zaaferowana przede wszystkim Silvią. Drugi w kolejce był zapewne Dziadek, a dopiero na samym końcu on sam, zwykły przecież pionek. Również wybiegł z ruin i rozejrzał się po okolicy. Potrzebował benzynę albo inną łatwopalną ciesz. Jeśli obleje ją tym, to powinna sama zająć się ogniem. Nie wiedział czy od tego zginie, ale może tak? Do tej pory płomienie nie miały z nią styczności.
Jeżeli sytuacja wymaga szybkie interwencji to czai się gdzieś po boku i rzuca w Crimson kredensem czy czymś takim.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan wybiegł ze zniszczonego domu i to samo uczynił Xavier, tyle, że z przeciwnej strony budynku. W sumie okrążaliście teraz Crimson z trzech stron. Po szybkim rozpoznaniu terenu żołnierz z Virgo niestety stwierdził, że nie ma tutaj kompletnie niczego co jest łatwopalne. Nie miał w sumie zbyt wiele czasu na poszukiwania.
Płomienie nagle zakotłowały się wokół szalonej popleczniczki Anarky i wystrzeliły niczym dwa szpikulce ku Alanowi i Xavierowi, który próbował najwyraźniej obejść Crimson by zaatakować ją od tyłu. Uderzyły was w barki, nieco przysmalając i ogólnie nie czyniąc dużej krzywdy, ale dając jasne ostrzeżenie - jeżeli będziecie się pakowali w tę walkę to zginiecie. W sumie, jak dotąd nie zrobiła wam krzywdy, a przecież według słów Silvii mogła. Czyżby za jej zachowaniem kryło się coś jeszcze? Abiliterka spojrzała na was z góry i wydarła się, najwyraźniej wściekła jak diabli:
-WY! JAK ŚMIECIE JEJ POMAGAĆ! Ten potwór zabijał dzieci w Nano City i zabił mojego męża, który chciał się poprawić! To MI i Anarky powinniście pomagać, a nie tej szmacie! To...
Jej słowa nagle przerwało dynamiczne wejście Silvii, która mimo rany na nodze (oraz starszego wieku) wyskoczyła ku zajętej monologami Crimson i potężnie kopnęła ją w głowę. Uderzenie było naprawdę godne podziwu, potężne. Najwyraźniej trening tej nogi był priorytetem dla Anihilatorki. I nie ma się co dziwić. Bo kopnęła ją nogą, która niszczyła umiejętności innych. Kimblee upadła na ziemię, najwyraźniej mocno zdezorientowana. Z jej twarzy spadła maska, która osłaniała jej twarz.
Miała całe zakrwawione lico, a oczy mocno przekrwione. Leżała teraz na ziemi, właściwie na waszej łasce. Silvia po ciosie zawahała się i upadła na ziemię, najwyraźniej nie mogła ustać na poparzonej nodze. Kimblee zaczęła powoli dochodzić do siebie. Co robicie?
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan szybko dotarł do miejsca wydarzenia, a widząc, że Silvia utyka, jakoś wzięło go na litość i pomógł kobiecie, służąc jako "podpórka". W drugiej ręce miał jedna broń gotową do strzału i wyglądał na wściekłego.
- Powinniśmy ją chyba związać, najlepiej jakimś grubym kablem - mruknął, ale na tym skończyły się spokojne wypowiedzi. - WYOBRAŹ SOBIE, ŻE MI TA TWOJA ANARKY Z ZIMNĄ KRWIĄ ZAMORDOWAŁA ŻONĘ! I MAM JEJ JESZCZE POMAGAĆ?!
Trzeba przyznać, że ton jego głosu i wściekłość w nim zawarta były bardzo podobne do wypowiedzi Crimson.
- Zrobiliście sobie z tego miasta pole bitwy i miejsce rozliczania własnych porachunków! - ryknął zdenerwowany. - Chcę wiedzieć w końcu o co tu chodzi! Dlaczego ten tutaj - wskazał na Dziadka - pomaga Anarky, a teraz walczy z tobą?! Kim jest ta Anarky, skoro tak bardzo nienawidzi gangów, a jest od nich jeszcze gorsza?! Posyła dzieci do walki, zabija niewinnych ludzi, podpala ich dobytki! NO WYTŁUMACZCIE MI TO, A POTEM ODWALCIE SIĘ OD NAS! Dopóki nie zaczęliście toczyć sobie tu waszej prywatnej wojenki dobrze się tu wszystkim żyło!
No, Baluga w końcu nie wytrzymał i wyłożył co mu na sercu leżało.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
-Chcesz się dowiedzieć, co? - zaśmiała się Crimson, powoli podnosząc się z ziemi i posyłając Baludze krwawy uśmiech. Z ust wypadł jej ząb. Po chwili spoważniała. - Jesteś taki jak ja. Nie obchodzi mnie Anarky. Szukam tu tylko swojej zemsty. Skoro ktoś ci zabił żonę, to wiesz jak to jest.
Spojrzała z odrazą na Silvię, a ta odwzajemniła spojrzenie. Crimson kontynuowała:
-Ta kobieta, której teraz pomagasz stać, eksperymentowała na moich dzieciach i ostatecznie je zabiła. Zabiła też mojego męża, który cierpiał na depresję i przez to, nie potrafił do końca poradzić sobie ze swoimi umiejętnościami. A ramię w ramię walczy z nią kolejny potwór, który wykorzystywał własne wnuczki dla tylko sobie znanych celów. Nie obchodzi mnie jak to zrobię, czy będę musiała pomóc Anarky czy zniszczyć całe miasto. Ale zemszczę się na was wszystkich... potwory.
Change podszedł nieco bliżej, trzymając się za poparzone ramię. Spojrzał najpierw na Crimson a potem na Alana i w końcu wychrypiał:
-Na co czekasz? Zabij ją.
Silvia przytaknęła, zwisając z ramienia Alana. Spojrzała krzywo na Xaviera:
-Tak, mamy jeszcze jeden problem do rozwiązania, chłopcze.
Xavier się nieco cofnął...
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan kiwnął głową, jakby uznawał racje Crimson, zerkając dość wrogo na Silvię i Xaviera.
- To prawda, interesuje mnie głównie zemsta. I też jestem zdania, że ci dwaj powinni odpowiedzieć za to, co zrobili. Ale ja nie posuwam się do zabijania i krzywdzenia osób, które nie mają nic wspólnego z moją zemstą, tak jak ty to byłabyś w stanie zrobić, niszcząc całe miasto i krzywdząc niewinnych. W ten sposób staniesz się taka, jak osoby, które nienawidzisz. Taka jak Anarky - powiedział srogo. - I nie mogę pozwolić, byście ją zabili. Mam już zwyczajnie dość tego pierdolonego zabijania, zwłaszcza, że moje miasto i moi przyjaciele teraz cierpią.
To mówiąc wskazał w kierunku płonącej części miasta.
- Znaleźliśmy się na dnie, cała nasza czwórka. Macie jeszcze serca, czy egoizm i własne interesy wszystko wam już przesłoniły? Ja teraz nie mogę myśleć o swojej zemście, kiedy jestem potrzebny moim przyjaciołom. A wy macie jeszcze przyjaciół? A ty, "dziadek"? Dlaczego do jasnej cholery posyłasz własne wnuczki do walki? Dlaczego Anarky każe ci to robić? Szef się kiedyś zastanawiał, jakim cudem kochasz swoje wnuczki, skoro skazujesz je na cierpienie...
ALEŻ PIĘKNA MOWA.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Crimson w milczeniu i z zainteresowaniem słuchała tego co mówisz, a Change bezmyślnie gapił się na leżącą przed wami abiliterkę.
Mniej więcej w połowie przemówienia zauważyłeś, jak ręka Silvii zmierza do pistoletu, który trzymasz w ręce. Najwyraźniej chce ci go odebrać siłą i sama zakończyć sprawę, zamiast słuchać twoich mądrości. Co robisz z tą sytuacją?
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan odsunął rękę od Silvii... w ogóle "cały" odszedł nieco na bok.
- Zabić to najłatwiej. Czy ty w ogóle czujesz winę za to, co kiedyś zrobiłaś? - spojrzał na Silvię zimno, ale też dość desperacko. Widać było, że cała ta sytuacja zwyczajnie Balugę męczy. To był prosty człowiek o tak naprawdę dobrym serduszku. Wskazał ruchem głowy na leżącą Crimson. - Przecież ona się nie może nawet ruszyć. Ja zwyczajnie... nie czuję potrzeby strzelania do niej. Może to błąd, ale... jakoś nie umiem. Gdybym miał wybierać między moją zemstą na Anarky, a ratowaniem tego miasta... wybrałbym to drugie. Kto z was chciałby już zakończyć to błędne koło i móc żyć normalnie, cieszyć się każdym dniem?
Alan chciałby już stamtąd iść i zwyczajnie uciec od tego wszystkiego. Był zagubiony, zdezorientowany i skonfundowany.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Silvia nagle zbladła, rzuciła się na Alana i ryknęła, tracąc najwyraźniej nad sobą panowanie:
-ODDAJ TEN PISTOLET bo wszystkich nas zabije! Nagle, starsza kobieta stanęła w pół kroku od mężczyzny. Znieruchomiała. Niczym posąg. Cała wasza trójka poczuła dziwny żar, który dobiegał jakby z wnętrza Silvii. Z jej ust pociekła krew. Patrzyła na Alana pustymi oczami, z których błyskawicznie umykało życie. W jednej chwili, ciało niepokonanej Anihilatorki, która służyła wam przez tych parę tygodni radą, wtajemniczyła was w to czym w ogóle są abiliterzy i nauczyła paru waszych żołnierzy tej niełatwej sztuki, pochłonęły karmazynowe płomienie...
***
-Silvia?
Mała dziewczynka spojrzała pustymi oczyma na mężczyznę w białym kitlu. Była zmęczona. Tak bardzo zmęczona. Bolała ją nie tylko głowa oraz noga, ale też całe ciało. Czuła się odrętwiała. Wiedziała, że za parę godzin znów będzie musiała wstać i znów kopać. Kopać, kopać, kopać. Nie w ziemi, jak to robili ludzie, których oglądała przez okno, gdy miała tylko siłę się podnieść. Kopać ludzi. Swojego trenera, naukowców, inne dzieci. Była za to chwalona. Codziennie. Parę razy w tygodniu ludzie w kitlach przynosili jej słodycze i maskotki. Miała nimi zastawioną całą półkę nad łóżkiem. Wszyscy mówili, że jest wyjątkowa. Że jest pierwszą dziewczynką z taką umiejętnością. Że powinna się cieszyć, bo czeka ją wielka przyszłość.
-Jak się czujesz?
Spytał lekarz, zerkając do notatek i nawet nie patrząc na leżącą w łóżku małą. Ta zerknęła na swoje maskotki leżące na półce. Jakże chciała kiedyś móc wrócić z treningu i się nimi pobawić. Lecz zazwyczaj nie miała siły. Zawsze po badaniach oraz niekończącej się litanii kopnięć, po których ludzie w białych kitlach robili notatki, padała na łóżko. I nie wstawała z niego już do następnego treningu. Nie chciało jej się bawić. Była zbyt zmęczona. Nie mogła wstać by dosięgnąć Pana Barabasza i Panią Puszouszo, aby ich ze sobą w końcu zeswatać. Dwa misie stały do siebie obrócone plecami. Tak je położyli tam lekarze. Silvia mogła by je obrócić do siebie pyszczkami, by w końcu się poznały. Patrzyła na nie leżąc nieruchomo na łóżku, czasem nawet próbowała siłą woli je przesunąć. Jednak nie mogła. Była "Anihilatorką" a nie "Lewitatorką".
-Źle.
Odparła słabym głosem Silvia. Lekarz spojrzał na nią przez szkła przyciemnianych okularów, po czym obrócił się plecami i ruszył ku wyjściu. Nim jednak odszedł stanął w drzwiach.
-Po jutrzejszym treningu przyniosę ci jakiegoś ładnego misia. Albo pluszową fokę?
Uśmiechnął się do niej i wyszedł. Dziewczynka zaklęła w myślach, po czym z trudem się obróciła by ze złości wcisnąć twarz w poduszkę. Miała dość.
***
Silvia uśmiechnęła się kpiąco przyciskając swój ciężki, wojskowy but do gardła wijącego się pod nią mężczyzny. Ten, z przerażoną miną, złapał dłońmi za jej piszczel. Nie mógł się jednak ruszyć. Wychrypiał tylko słowa:
-Anihhhhilatorka... Ty...
Kobieta w fioletowym mundurze docisnęła jego gardło, tak, że ten tylko rzężał, próbując złapać powietrze. Na twarzy Silvii wykwitł jeszcze szerszy uśmiech. Stała teraz w zaułku sama z poszukiwanym mężczyzną, który zabił córkę i jej matkę. Ścierwo. Jej przełożeni mówili, że takich powinno się zamykać. Że to depresja lub zbytnia pewność siebie związana z mocą, którą posiedli. Anihilatorka znała to uczucie nieograniczonej władzy. Jej moce co prawda nie przenosiły garnków, nie zapalały nagle ognia ani nie powodowały wybuchów na zawołanie. Jednak w takiej sytuacji jak teraz, gdy żałośni abiliterzy wili się pod jej nogami czuła, że żyje. Zamykanie? Więzienie? Ten człowiek zabił dwie niewinne kobiety tylko dlatego, że chciał wypróbować jak działa jego umiejętność. I takie ścierwo ludzie z Barrier Breakers mieliby zamykać i karmić przez resztę życia? Bo oni są "chorzy"? To przecież niedorzeczne. Taki człowiek gdy wyjdzie na wolność znowu może zacząć zabijać. Dziewczynka miała osiem lat. Kto by miał litość dla ścierwa, które robi krzywdę dzieciom? Silvia uśmiechnęła się szerzej, gdy twarz mężczyzny posiniała. Jego ciałem powoli zaczęły wstrząsać drgawki. Kobieta, by nie przedłużać wyrecytowała to, co miała w myślach już od jakiegoś czasu:
-Augustusie Kimblee. Za morderstwo ośmioletniego Obiektu 3516 i jego matki, powinieneś zostać zatrzymany i przekazany władzom Barrier Breakers i miasta. Ale wiesz co? Anihilatorka ma inny pomysł.
Po czym bez przedłużania docisnęła nogę z całej siły do gardła mężczyzny, niszcząc jego przełyk, jabłko Adama oraz łamiąc szyjną część kręgosłupa. Silvia splunęła na niego, po czym zaśmiewając się w głos odeszła z miejsca zbrodni.
***
-..ki badań są tragiczne. Jeżeli naprawdę mamy w perspektywie atak Pustynnych Krokodyli możemy im z miejsca oddać całe miasto.
Zakończył wysoki, łysy mężczyzna i usiadł. Reszta zarządu Barrier Breakers spuściła głowy. Nie mieli szans. Nano City było zgubione. Z raportów, które otrzymali od swojego agenta w Vedze, do ataku mogło dojść za parę miesięcy, maksymalnie za rok lub dwa lata. Pustynne Krokodyle już teraz się przygotowały, bo wiedziały, że będą musieli się zmierzyć z abiliterami. Barrier Breakers udało się przemycić zawyżone informacje o ich liczbie, ale i to nie powstrzyma żądnego nowych terenów Pustynnego Magnata. Gdyby tylko wolał się zająć Mehido zamiast właśnie Nano City...
-Czyli musimy po prostu więcej wymagać od tych dzieciaków. Zwiększmy im ilość programów treningowych i poddajmy nowym testom.
Powiedział doktor Change, wstając. Z miejsca zerwała się inna postać, najwyraźniej oburzona decyzją jednego z przywódców Barrier Breakers:
-Xavierze! Przecież twoje trzy wnuczki biorą udział w badaniach! Może im się stać krzywda, tak jak i innym dzieciom.
Change wykrzywił usta, patrząc ze złością na postać.
-Mam dwie wnuczki. I jeżeli czegoś nie zrobimy, to wszystkim tutaj stanie się krzywda.
Po długich kłótniach i dysputach doszło do głosowania. Wśród rady zdania były podzielone. Ilość głosów za zastosowaniem bardziej ryzykownych eksperymentów na dzieciach i przeciw, była równa. Głowy wszystkich zwróciły się ku Silvii "Anihilatorce" Toumie, jedynej, która jak dotąd ani razu się nie odezwała. Starsza już kobieta, która od dawna nie wykonywała swoich obowiązków "milicjantki" obracała w dłoni pluszową, niebieską fokę. Przeciwnicy projektu większego wykorzystywania dzieci uśmiechnęli się widząc zabawkę w rękach Silvii. Ta jednak myślała o swoim dzieciństwie. O tym jakich poświęceń wymagało ukształtowanie jej umiejętności. W końcu, wstała od stołu i ruszyła ku wyjściu. Ze strony stołu odezwały się odgłosy oburzenia. Musiała oddać głos. Stojąc już w drzwiach, kobieta obróciła się. Wszyscy zamilkli. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech:
-Szykujcie sprzęt. Wchodzimy w nową fazę badań na dzieciach. Wykorzystamy procedury eksperymentalne Xaviera.
Wychodząc, wyrzuciła do stojącego nieopodal kubła na śmieci maskotkę.
***
Misha potrząsnęła Silvią, leżącą na łóżku w kałuży własnych wymiocin. Pod jej nogami walały się butelki po alkoholu, a pomieszczenie śmierdziało papierosami. Była w tragicznym stanie, nieumyta, śmierdząca, w dodatku chyba nieco popuściła. Młoda Leroove nie mogła jej dobudzić. Sama zresztą też nie wyglądała dobrze. Miała mocno podkrążone oczy, a jej cera była blada jak nigdy. W końcu udało się dobudzić żałosną pijaczkę. Ta zwróciła resztki obiadu (na który składał się chyba jakiś ser i cebula), po czym zezowatym wzrokiem spojrzała na Mishę:
-Hhhhh Mishhhhhhhhhhka. Ghhhhhhhpooo co pszyszyszyłasz? Chssssssesz mnie wsztawicz na kszyyyyysz i pokazać tłłłłumofi? A moszzze zabycz? Ja bym zabyla szebe jakbym kurfffffa mohła.
Misha zatkała sobie nos i stłumiła nagły wybuch nienawiści, który poczuła do żałosnej, starej kobiety, która teraz nie mogła się pogodzić z własnymi decyzjami. Z drugiej strony było jej żal legendarnej Anihilatorki. Oto znana członkini rady Barrier Breakers, leżała teraz w kałuży własnych wymiocin, opłakując dzieci, które zginęły z jej ręki oraz próbując zapomnieć. W oczach Mishy pojawiły się łzy. Rozumiała ją. Rozumiała i nienawidziła z całego serca. Teraz jednak musiała przemóc własną niechęć.
-Nie, pani Silvio. Chcę cię poprosić o pomoc.
Silvia jakby nagle wytrzeźwiała. Wyprostowała się nieco i spojrzała szeroko otwartymi oczyma na Mishę. Z jej ust kapały jeszcze resztki wymiocin, gdy spytała:
-Szto? Praffde mówiszsz? A kake take pomossss?
-Planujemy rebelię. Obalimy Barrier Breakers i zabijemy wszystkich jej naukowców.
Silvia jakby się nieco uradowała:
-Sszabicjecie! Szyli mje tesz! Nie mooszszsz teras?
-Nie, Silvia. Ty musisz odpłacić za swoje grzechy. Te dzieci ci tak łatwo nie wybaczą. Musisz coś zrobić, bo inaczej to będzie trwało. I te dziesiątki, które zginęły nie będą ostatni...
Starsza kobieta rzuciła się w ramiona Mishy, wyjąc niczym zranione zwierzę. Śmierdząca alkoholem Silvia zaczęła łkać i płakać na samo wspomnienie dzieci, które zginęły niemal z jej ręki. Dziewczyna, która w przyszłości miała zostać poznana jako Rebeliantka Anarky, walczyła przez chwilę z własnymi emocjami, ale w końcu również dołączyła do starszej kobiety w swej rozpaczy. Przytulona ze sobą, młoda Misha i stara Silvia, płakały aż do samego rana, wylewając łzy za rzeczy, które straciły i za własne grzechy, które zostały popełnione lub które dopiero popełnione zostaną.
***
-Więc... chcecie opuścić Nano City?
Silvia leżała okryta płaszczem na skrzynce. Ukrywała się. Abiliterzy z miasta próbowali ją zabić, mimo iż Anarky powiedziała, że Anihilatorka oczyszczona jest ze wszystkich zarzutów i odpłaciła za swoje grzechy. Cóż, takie osoby jak Kimblee czy Rokusho mieli odmienne zdanie. Udało jej się obronić przed ich atakami. Pytanie tylko jak długo? Grupka osób nieposiadających umiejętności stała teraz przed Silvią z zakłopotanymi minami. Przewodził jej mężczyzna w średnim wieku, który przemawiał do Anihilatorki w imieniu reszty:
-Tak. Nie czujemy się tu bezpiecznie. Od czasu gdy zapanowała anarchia, jesteśmy jakby... gorsi. Chcemy się udać gdzieś na północ. I chcemy byś to ty przewodziła nam.
Silvia kiwnęła głową. Choć na jej twarzy od dłuższego czasu gościła chłodna maska, to sama też czuła zakłopotanie. Opuścić Nano City? Miasto w którym mieszkała od urodzenia? I czemu ci ludzie przyszli akurat do niej? W jej głosie słychać było wątpliwość, chociaż starała się ją zamaskować jak najlepiej umiała:
-Czemu sądzisz Connor, że ja byłabym dobrą przywódczynią? Znasz mnie, znasz moją historię. Powinniście się trzymać ode mnie z daleka.
Connor uśmiechnął się lekko:
-Odpłaciłaś za swoje grzechy. Jesteś teraz jak my wszyscy. Każdy z nas sprawiał innym ból. Ty chciałaś naprawić swoje krzywdy. Zrobiłaś to. Teraz chcemy byś nami dowodziła podczas podróży. Ufamy tobie.
Reszta grupki kiwnęła głowami i zaczęła zapewniać, że zgodnie wybrali Silvię na przywódczynię karawany. Anihilatorka poczuła w okolicach brzucha ciepło. Miała ochotę rzucić się Connorowi na szyję i wycałować z osobna każdą osobę, która stała przed nią. Słowa, które usłyszała były dla niej niczym miód na serce. Na zewnątrz jak zawsze chłodna, lecz w środku niemal tryskająca radością, westchnęła, zeskoczyła z beczki i przyłożyła dłoń do czoła.
-Same z wami kłopoty. W porządku, poprowadzę was. Tylko nie liczcie na wiele. Jestem w końcu tylko starą, zmęczoną kobietą...
Ciepło w jej brzuchu jednak nadal pulsowało, przypominając o ciepłych słowach...
***
W brzuchu Silvii doszło do małego wybuchu, który wyrwał w jej trzewiach dziurę. Zapłon gazów we wnętrzu żołądka. Po tym nie miała szans. Została po prostu wypalona od środka. Martwa kobieta upadła na leżącą Kimblee, która teraz uśmiechała się szaleńczo. Krew na twarzy Crimson dodawał jej wyrazu niezrównanego szaleństwa. Może nawet jej mina wyrażała ekstazę? Tak czy siak, nawet piękne przemówienie najwyraźniej nie potrafiło zgasić chęci zemsty, która nią rządziła. I teraz zrobiła to co chciała.
W czasie gdy Silvia umierała, Alan też miał swoje problemy. Poczuł, że jego noga staje w płomieniach. Nie na zewnątrz. Od środka. Ogień wypalał jego kości, ciało, nerwy i żyły. To był potworny, niewyobrażalny ból, który trudno opisać słowami. Więc to dlatego Silvia chciała mu odebrać pistolet. Wiedziała, że jej "anihilacja" nie będzie trwała wiecznie, a długie przemowy Alana przedłużały moment, w którym powrócą moce Crimson. Sama nie mogła się ruszyć, bo jej noga była uszkodzona. Chyba trzeba było jej posłuchać. Kto wie, czy teraz nie było za późno.
Tymczasem profesor Xavier Change również chwycił się za brzuch. Nagle jednak zniknął, a na jego miejscu stanęła...
...ciemnoskóra, zielonowłosa dziewczynka w czerwonym kombinezonie. Rozejrzała się niepewnie, jakby niezorientowana w sytuacji i zakłopotana. Czy ona również zostanie spopielona od środka przez szaloną Kimblee? Żywa pozostała tylko wasza trójka, powstająca właśnie z ziemi Crimson wokół której zaczęły wirować płomienie, mała dziewczynka dopiero ogarniająca co się właściwie dzieje i Alan, którego noga paliła się żywcem od środka, ale który... ciągle miał pistolet. Może jednak czas z niego zrobić użytek?
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Baluga w pierwszej chwili był wyraźnie zdezorientowany, ale kiedy Silvia zaczęła płonąć, wyciągnął broń przed siebie i był natychmiast gotowy do do walki. Prawdopodobnie wcale jednak nie strzelałby do Crimson, gdyby nie został przez nią zaatakowany. Adrenalina zrobiła swoje i z dość dużym spokojem jak na tę sytuację, oddał cztery strzały w kierunku Kimblee, celując głównie w głowę.
Jeżeli to nic nie dało, to kuśtykając z przekleństwami na ustach zaczął poruszać się w kierunku dziewczynki, aby ją osłonić przed tym, co mogło się stać. Przeklęty dziadek, znów zaczynał.
[to rewolwer, pistolet? Ile ma amunicji? Jakiego kalibru? XD]
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
(Rewoler, sześć pocisków, kaliber gówno)
Trzy strzały, mimo tego, że Alanowi z bólu strasznie drżały ręce, trafiły. Jednak nie w głowę, a w nogi i rękę, powodując obfite krwawienie. Crimson zawyła czując jak kule przeszywają jej ciało, a ty poczułeś, delikatne płomienie, opływające twoją nogę. Proces spalania od środka chyba dopiero się zaczynał i jak na razie, twoja druga noga nie odniosła żadnych poważnych obrażeń, ale byłeś pewien, że jeżeli nie podejdziesz do Kimblee i po prostu nie przystawisz jej pistoletu do czoła opanowując drżenie rąk, to nic z tego nie będzie. Zapewne im bliżej tej abiliterki tym bardziej się narażałeś na obrażenia, ale chyba nie było innego wyjścia.
Ale nie byłeś jedyną osobą, która chciała się narażać. Dziewczynka, wymijając ciebie i kompletnie olewając twoje niezdarne starania w celu zatrzymania jej (heloł, noga spopielana od środka), ruszyła ku Kimblee. Jednak zauważyłeś coś niepokojącego. To jak zmieniał się wyraz twarzy małej. Na początku była zdezorientowana, jakby nie wiedziała co tu robi. Potem, jej oczy stały się chłodne i puste, a twarz, częściowo ukryta pod maską, zobojętniała. W końcu, w jednej sekundzie, jej oczy rozbłysły pogardą i złością. Byłeś pewien, że pod maską zęby dziewczynki zaciskają się i zgrzytają z wściekłości. Obdarzyła Crimson spojrzeniem, którego przeraziłby się niejeden odważny mężczyzna, najwyraźniej doprowadzona do furii tym, co zobaczyła. Czyżby chciała zabić niebezpieczną abiliterkę?
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Alan był jednak wolniejszy, dlatego nie mógł dogonić dziewczynki, gdy ta ruszyła zabić Crimson. Nie miał amunicji takiego kalibru, zostały mu więc trzy strzały. Ale szedł dalej, bliżej Crimson. Musiał ją powstrzymać, nim będzie za późno. A może będzie za późno dla Kimblee po starciu z tą małą?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Dziewczynka podeszła do Crimson. Ta, przez chwilę wyglądała jakby chciała ją zaatakować, ale się zawahała. Ta chwila wystarczyła. Zielonowłosa wymierzyła jej siarczysty policzek, a gdy dłoń dziewczynki dotknęła skóry na twarzy starej abiliterki, twarz Kimblee dosłownie eksplodowała, razem z resztą głowy. Nie było nawet zbyt wiele krwi, rana się od razu zasklepiła od gorąca wybuchu. Crimson, na chwilę przed śmiercią wyglądała na zdziwioną, ale nie przestraszoną. Udało jej się. Zemściła się na znienawidzonej Silvii.
Dziewczynka, stojąca nad trupem Kimblee, z nieco poparzoną ręką (zapewne od wybuchu), obejrzała się do tyłu, przekrzywiając nieco głowę, na idącego w jej kierunku Alana. Dalej wyglądała jakby była w amoku, a jej straszne oczy przeszyły mężczyznę. Obróciła się na palcach, po czym ruszyła w jego kierunku poprawiając rękawice. Oj. Chyba nie miała zamiaru mu się rzucić w ramiona i wypłakiwać.
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
- Spokojnie - powiedział Alan, starając się samemu zachować spokój, co nie było zbyt łatwe. Następnie rzucił broń na ziemię, a jeśli dziewczynka dalej się zbliża, sam stawia krok do tyłu. - Nic ci nie zrobię. Sam zostałem ranny przed chwilą.
Mało powiedziane. Kiedy adrenalina przestanie działać to dopiero zacznie boleć...
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Dziewczynka dalej się zbliżała. A ty nie miałeś za bardzo jak uciec, biorąc pod uwagę, ze obydwie nogi były przypalone. Nagle jakby się rozmyśliła, a jej twarz odrobinę znormalniała. Naciągnęła rękawice na dłonie, po czym spojrzała na Alana jak na ścierwo.
-To ja tobie nic nie zrobię. Nie potraficie nawet upilnować jednej, cennej abiliterki. Nie wiem czemu akurat na was polegam.
Jej głos był chłodny, kompletnie niepasujący do małej dziewczynki jeżeli chodzi o ton. Żadne dziecko by tak się nie odezwało do dorosłego. Dziewczynka poprawiła swoje włosy, który opadły jej na oczy.
-Tak czy siak, dostaniesz ode mnie radę i leć z nią do tego waszego przywódcy, póki nie mam ochoty rozerwać cię na strzępy. Nie możecie marnować w taki sposób cennych osób. Powinniście ją byli związać i bronić za cenę własnego życia. Możecie być pewni, że wcześniej czy później będziecie musieli walczyć z Nano City, a obecnie, bez żadnej karty atutowej nie macie szans. Wystarczą dwie abiliterki, jedna z mocą pirokinezy i druga z mocą pól niewidzialności, by całe wasze miasto kotłowało się niczym osy w ulu. Musicie znaleźć sposób na przełamywanie ich umiejętności, bo inaczej zginiecie marnie.
Obróciła się plecami i miała chyba zamiar odejść. Jeszcze na chwilę przekrzywiła głowę, znowu patrząc na was groźnie:
-Jeżeli jeszcze raz zmarnujecie taką szansę, postaram się, by Anarky była ostatnim problemem tego miasta, wy psy.
I odeszła, a ty niestety nie miałeś za bardzo nawet jak jej gonić. Dziwne. Co teraz ma w planach Alan?
- Borys
- Krul
- Posty: 5517
- Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
- Tytuł: Wielki Chan Borysady
- Has thanked: 46 times
- Been thanked: 43 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Co za wulgarna karykaturka dziecka. No nic, Alan próbował teraz doczołgać się do szpitala, ból zaczynał stawać się nie do zniesienia i zwątpił, że po tym wszystkim jeszcze będzie mógł chodzić.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
- Gruby
- Posty: 2593
- Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
- Tytuł: Bóg Losowań
- Has thanked: 53 times
- Been thanked: 64 times
Re: Rebelia Anarky II: Ogniste starcie. Demony przeszłości.
Jakimś cudem Alanowi udało się doczołgać do szpitala polowego. Była konieczna amputacja obydwu nóg. Jego stan będzie stabilny, ale nie może już raczej pomarzyć o chodzeniu.
***
Dziewczyna spojrzała wrogo na stojącego przed nią dziadka. Xavier Change wyglądał na dziwnie małego i kruchego przy tej energicznej, wściekłej dziewczynie, która zastanawiała się teraz czy ukarać niekompetentnego profesora, czy tym razem oszczędzić mu cierpień. Przygryzła palec. Strata była wielka. Zbyt wielka. Silvia była najważniejszym elementem jej planu, a teraz, gdy zginęła, wszystko się straszliwie komplikowało.
-Czy wśród profesorów z Barrier Breakers był jeszcze jakiś od anihilacji?
Xavier milczał, a jego umysł był pusty. Tego się właśnie obawiała. Po chwili wahania kopnęła starca w twarz, rozładowując tym samym złość. Cholerne Virgo. Tyle starań by dotrzeć do tego Geassa, tyle czasu zmarnowanego na przeszpiegi w mieście oraz ugruntowanie pola do ewentualnych działań. I wszystko, w jednej chwili poszło na marne, bo ta banda idiotów puściła staruszkę samą, tuż przed atakiem Anarky. Dziewczyna usiadła na fotelu i złapała się za głowę, wbijając puste spojrzenie w podłogę swojego apartamentu. Nie miała planu zastępczego. Człowiek, którego chciała dostać był zbyt dobrze chroniony. Jeden i drugi. Co teraz?
Dziewczyna w końcu uderzyła pięścią w kolano i zwyczajnie się popłakała, z dziadkiem zwijającym się z bólu u jej stóp.
(Koniec wątku)
***
Dziewczyna spojrzała wrogo na stojącego przed nią dziadka. Xavier Change wyglądał na dziwnie małego i kruchego przy tej energicznej, wściekłej dziewczynie, która zastanawiała się teraz czy ukarać niekompetentnego profesora, czy tym razem oszczędzić mu cierpień. Przygryzła palec. Strata była wielka. Zbyt wielka. Silvia była najważniejszym elementem jej planu, a teraz, gdy zginęła, wszystko się straszliwie komplikowało.
-Czy wśród profesorów z Barrier Breakers był jeszcze jakiś od anihilacji?
Xavier milczał, a jego umysł był pusty. Tego się właśnie obawiała. Po chwili wahania kopnęła starca w twarz, rozładowując tym samym złość. Cholerne Virgo. Tyle starań by dotrzeć do tego Geassa, tyle czasu zmarnowanego na przeszpiegi w mieście oraz ugruntowanie pola do ewentualnych działań. I wszystko, w jednej chwili poszło na marne, bo ta banda idiotów puściła staruszkę samą, tuż przed atakiem Anarky. Dziewczyna usiadła na fotelu i złapała się za głowę, wbijając puste spojrzenie w podłogę swojego apartamentu. Nie miała planu zastępczego. Człowiek, którego chciała dostać był zbyt dobrze chroniony. Jeden i drugi. Co teraz?
Dziewczyna w końcu uderzyła pięścią w kolano i zwyczajnie się popłakała, z dziadkiem zwijającym się z bólu u jej stóp.
(Koniec wątku)