A jednak. Zwiadowca obudził się w ciepłym, czystym, pachnącym łóżku, okryty białą kołdrą. Znajdował się chyba w jakimś budynku. Było tu chłodno, co było przyjemną odmianą, biorąc pod uwagę, że byliście na pustyni. Znajdowały się tu nawet okna, chociaż zakratowane. Na stoliku obok stała karafka z zimną wodą oraz kanapka, chyba z serem. Miałbyś niestety problem z jej dosięgnięciem. Czemu? Bo twoje ręce i nogi były skrępowane skórzanymi więzami, łączącymi się z nogami łóżka. Nie miałeś przy sobie żadnej broni. W sumie nie miałeś przy sobie niczego poza slipkami. Poza łóżkiem i stolikiem, w pokoju była jeszcze palma w donicy, światło na suficie i jakaś szafa. Oraz oczywiście drzwi. Które teraz się otworzyły, a do środka zajrzał mężczyzna.
![Obrazek](http://i.imgur.com/rjCKYkO.png)
Był cały ubrany na biało. Białe spodnie, biały płaszcz lekarski, pod nim biała marynarka z białą koszulą. Nawet włosy miał białe. Tylko jego okulary i buty były czarne, a oczy błękitne. Spojrzał na zwiadowcę jakby tylko przelotem i chciał już iść dalej, ale się zatrzymał. Spojrzał jeszcze raz. Po czym wszedł do środka:
-Och, obudziłeś się. Miło mi cię gościć w moich skromnych progach.