Aniki i Cross próbowali oszacować skalę zjawiska. Nakama wykorzystując swoją charyzmę wypytywał wskazanych sprzymierzeńców rodu Castellogni i niektórych ich członków. Żaden z nich nie potrafił niczego powiedzieć. Mutanciątka go starannie unikały. Ogólnie jakoś tak wydawało się być ich mniej na ulicach. Jakby chciały coś przeczekać. Albo... zbierały siły?
Tymczasem Baval został zaproszony do siedziby rodu Castellogni. Był to budynek z metalowymi, futurystycznymi, robotycznymi elementami. Nie ma się co dziwić, Castellogni dbali o prąd w mieście i ogólnie przepadali za nowinkami technicznymi. W skromnej sali konferencyjnej, na przywódcę Koalicji Rozwojowej czekał już przywódca rodu.
![Obrazek](http://img13.imageshack.us/img13/5685/eko6.png)
Battler Castellogni skończył parę dni temu osiemnaście lat i był najmłodszym przywódcą rodu w mieście. Miał czarne włosy, lekki uśmiech błąkający się zawsze po twarzy i nieodłączne słuchawki na uszach. Poza tym nosił stary, brązowy płaszcz, zielone, bufiaste spodnie i buty sięgające niemal do kolan. Bawił się często srebrnym zegarkiem na łańcuchu. Nie przypominał dostojnej głowy rodu, ale, mimo, że Castellogni byli najsłabszym z najsilniejszych familii, można było odnieść wrażenie, że ludzi się... boją młodzika. Był diablo bystry, lubił wyzwania, ciężko go było przegadać. Podobno codziennie, przez parę godzin bawił się z resztą członków rodu w różne wyzwania logiczne i gry wymagające bystrości umysłu. Właśnie dzięki swoim niesamowitym umiejętnościom intelektualnym został przywódcą rodu. Z pozycji zrezygnował jego ojciec, dołączając do doradców swego syna.
Teraz, Battler siedział za stołem. Nie było tu nikogo poza nim, nawet strażników. Za drzwiami byli zwyczajni, nieuzbrojeni członkowie rodu. Chyba nie obawiał się skrytobójczych zabójstw. Chłopak wstał od stołu, uśmiechając się do Bavala:
-Ach! Pan Dorhan z rodu Baval! Cóż pana sprowadza do naszej skromnej siedziby? Proszę się rozgościć.