Co zaszkodziło to nauczyło

Sesje fantasy Dlanora.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Ygrek »

Myr stał gdzieś pod ścianą, oparłwszy się o nią plecami i szlifując paznokcie małym sztyletem. Rin zdawała się wszędzie wszystko słyszać i w związku z tym jego plany trochę spaliły na panewce.
Można było osłabić go głodówką i niewygodą do tego stopnia, by podanie odpowiedniej trucizny wprowadziło go w paraliż - zastanawiał się - byłby zupełnie jak martwy i jak sam mówi, wtedy mógłby opuścić to miejsce. Ale w tej cholernej norze nie można nawet pogadać na osobności z resztą.

Musiał jak najszybciej przekazać swój plan reszcie, zanim Mamlak spróbuje faktycznie spać na podłodze i bez kolacji. Może faktycznie zahartowałoby to pulpeta, ale w przestrzeni tygodnia Myr wątpił, czy dzieciak dałby radę się przyzwyczaić.
- Z tym chlebem i wodą chodzi tylko o tutejsze żarcie - mruknął wreszcie, próbując przynajmniej uspokoić chłopaka - Ślepowida jak zechce to nakarmi cię swoimi cudami z kociołka, racja?
Łotrzyk niby mówił to ot tak, ale popatrzył przy tym na towarzyszy wyraźniej sugerując, że ma tu inny plan - ale nie może bezpiecznie go wyjawić.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Obrazek
Mamlak wydawał się nie być zbytnio zadowolony z tego, że pierwszą rzeczą, jaką się z nim robi, jest zmienianie mu imienia. Nie skomentował w żaden sposób wyboru, jednak mogliście być pewni, że ma wobec niego sporo obiekcji. Chyba nie poczuł się też uspokojony słowami Myra. Poszedł wykonać zadanie jakie powierzyła mu Ślepowida. Tymczasem, gdy wyszedł, w sali pojawiła się Rin, która położyła przed waszą trójką kubki z ziołowymi naparami, mocno doprawianą kaszę z serem i suche, dziwne mięso, którego nie mieliście okazję wcześniej widzieć lub smakować. Nie było porcji dla Mamlaka, najwyraźniej doszła do wniosku, że sami się zajmiecie jego wyżywieniem. Skrzyżowała ręce na piersi, kręcąc głową i cmokając. Nagle spoważniała.
-Nie żartowałam z tym ostatecznym testem. Za tydzień, licząc od dziś, poddam go trzem próbom: Próbie Zębów, Próbie Kolców i Próbie Pięści. - pokazała trzy palce, po czym zacisnęła dłoń w pięść - Jeżeli chłopak się nie przełamie to prawdopodobnie zginie. Dlatego radziłabym wam zabrać się za trening od razu, a nie próbować go zmienić słowami. Zmieni się, gdy będzie musiał. Podzielcie swój czas i niech każdy z was go czegoś nauczy przez tych parę dni na swój sposób. Nic mu nie będzie po nowym imieniu, jeśli zostanie rozszarpany.
Łatwo mówić kobiecie z nazwiskiem Terrore. Kobieta mrugnęła do was, po czym wyszła z baraku, chowając ręce do kieszeni. W przejściu minęła się z niosącym materiały Mamlakiem, który na widok swojej trenerki wzdrygnął się lekko. Dał Ślepowidzie materiały, dalej milcząc.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

- Na czym będą polegały te próby? - zadała pytanie Ślepowida nim jeszcze trenerka zdążyła opuścić pomieszczenie.- Tydzień to niewiele by pełny trening przeprowadzić, to przynajmniej do prób go przygotujem. Boć nie o jego śmierć ci przeca chodzi, córuchna, a o wyszkolenie.
....
[Jeśli Rinn powiedziała, na czym polegały próby, staruszka wysłuchała jej bardzo dokładnie, może jeszcze zadała jakieś dodatkowe pytania. Jeśli nie, to nim jeszcze zaczęła uczyć kupczyka, co ma zrobić z przyniesionymi rzeczami, próbowała się tego dowiedzieć od niego.]

Mamlak - Keith położył przed druidką kapustę.
- Nie, nie Keith! Masz się nauczyć dbać o siebie, to i przygotujesz sobie tera lek! Od główki kapusty oderwij liście, które mają kształt miseczki. Po zewnętrznej stronie miseczki odkrój pogrubienie (ogonek, którym liść był przyrośnięty do głąba), by miseczka liścia miała mniej więcej jednakową grubość. Następnie kamieniem stłucz liście od wewnątrz tak, by puściły sok, ale po stłuczeniu liścia zewnętrzna powierzchnia miseczki ma pozostać nienaruszona. Tak przygotowany liść nie przemaka, a więc wszystek sok wnika do miejsca przeznaczenia, czyli chorobowo zmienionej tkanki. Teraz przyłóż liście na rany, stłuczenia i siniaki i okręć płótnem. Masz tak robić co cztery godziny. W nocy nie musisz zmieniać liści, ale rano ma to być pierwszą rzeczą, gdy tylko wstaniesz.
Gdy chłopak uporał się z tym zadaniem, staruszka sprawdziła, czy nie opuścił żadnego stłuczenia.
- No i widzisz, nie było to takie straszne. Teraz masz tako postępować aż do całkowitego wygojenia się wszystkich ran. Skoro nie dostałeś nic innego do jedzenia, to zjedz resztę kapusty. Oczyści twój organizm od środka z wszelkich zakażeń, a cobyś z sił nie opadł, to naści i to - podsunęła mu swoją porcję mięsa.- Muszę ja Rinn przypomnieć, że nie na moje to zęby takowe "przysmaki"- uśmiechnęła się do Keitha i zabrała się za swoją kaszę.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Obrazek
Rin uśmiechnęła się tylko do Ślepowidy, ale nie odpowiedziała na pytanie. Mamlak również nie wiedział (lub nie chciał powiedzieć), co unaocznił zwyczajowym milczeniem. Najwyraźniej te próby były trzymane w sekrecie i tylko trenerka o nich wiedziała. Nie było to zbyt korzystne dla poszukiwaczy przygód, biorąc pod uwagę, że nie wiedzieli czego mogli oczekiwać. Mogli tylko domniemywać po nazwach i charakterze Rin.
Chłopak posłusznie wykonał polecenia Ślepowidy, lecz dalej był milczący. Równie posłusznie, niczym wytresowany pies, zjadł to, co mu poleciła. Tymczasem deszcz przestał padać, a przez okna zaświeciło słoneczko. Było popołudnie. Mieliście jeszcze parę godzin przed zajściem słońca.
Może warto byłoby wpierw zaplanować jak przeprowadzić trening młodzika, jak sprawić by się otworzył na trenerów i za tydzień mógł przejść przez próby Rin i przeżyć?

(Proponuję następujące rozwiązanie: opiszcie jakie każdy z was ma priorytety na dany dzień, jak się dzielicie Mamlakiem, czego go uczycie i jak macie zamiar go do siebie przekonać/nawiązywać z nim interakcje/o co chcecie go przepytywać w danym dniu i ogólnie, co planujecie [także między sobą, może z Rin etc.]. Ja podsumowuję dzień i lecimy z następnym. Proponuję takie rozwiązanie, bo pisanie co codziennie będziecie robić i rozgrywać to dokładnie, akcja w akcję, będzie się kłóciło z założeniami sesji [która powinna być krótka]. Dzięki temu rozwiążemy trening w siedem tur [co i tak daje 21 postów minimum] i przejdziemy do punktu kulminacyjnego. Jeśli nie ma sprzeciwu, to proszę was, by każdy napisał co robi w dniu obecnym. Możecie się podzielić zadaniami/Mamlakiem z pośrednictwem pw lub na czacie)
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Nie wyglądało to za dobrze, ale tydzień to mnóstwo czasu, by uratować tego małego przed śmiercią... i odebrać zapłatę za wykonaną robotę. Wiedział też, że Myr ma jakiś pomysł i z chęcią go wysłucha, jeśli okoliczności na to pozwolą.
Pierwszego dnia z samego rana polecił usiąść chłopakowi na ławie, a sam usiadł naprzeciw i zaczął wpatrywać Mamlakowi w oczy, nic przy tym nie mówiąc. To był pierwszy test. Jak zareaguje? Czy opuści wzrok? Zacznie się niecierpliwić? A może odwzajemni spojrzenie? Po tym Fabien będzie mógł nieco ocenić charakter chłopaka.
Następnie prosi go, by opowiedział historię swojego życia, podając mu kubek mleka. Jak był traktowany w domu, czym się zajmował, dlaczego ojciec go tu wysłał, co jest dla niego ważne, kim chce być w przyszłości. Jeżeli chłopak odmawiał, Fabien argumentował, że jest tu po to, by mu pomóc wyjść z tego bagna i współpraca tylko w tym pomoże.
Potem padną pytania o to, jak do tej pory wyglądał trening u Rin, jak jest tu traktowany i czy wie coś o tym, co go czeka. Następnie polecił mu wstać i zdjąć górę. Jaki był jego stan? Jeżeli chłopak opierał się, Fabien zapewnił go, że to dla jego dobra i naprawdę nie jest jednym z kapłanów Morocza, o których chodzą haniebne pogłoski, jakby lubowali się w dotykaniu małych dzieci.
Następnie poprosił go, żeby pokazał mu w jakich warunkach żyje i czym się tu zajmuje, kiedy nie trenuje. Czy jada dobrze i na czym śpi?
W tej chwili Fabien nie planował żadnych fizycznych działań, a za chłopaka mógł wziąć się Myr (którego wskazał chłopakowi jako ktoś, z kogo mógłby czerpać przykład) lub Ślepowidy.
Ponieważ siły czy zwinności Mamlaka nie da się już poprawić w ciągu tygodnia, najemnik zajmie się jego treningiem mentalnym, wytrzymałością psychiczną i zaradnością w trudnych sytuacjach. Jako mężczyzna nie może też wykonywać wszelkich poleceń Rin, zwłaszcza tych, które uwłaczają jego godności. Ale tym się jeszcze zajmiemy...
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Ygrek »

- Rin mówiła, że opuści to miejsce tylko martwy - podrzucił Myr w którejś chwili Fabienowi, upewniając się, że trenerki dawno już nie ma w okolicy - Przy jego wyczerpaniu... mógłby "niestety" zapaść w "śpiączkę".
Mówił to tak, aby brzmiało to na faktyczne zmartwienie, ale potrząśnięcie kieszeniami i jego wzrok wyraźnie przekazywał, że "niestety" oznacza "z naszą pomocą", a "śpiączka" udawałaby zgon.

***

Bez zbędnych ceregieli Myr zabierał się za swoją "partię" na zewnątrz. Pierwszego dnia wyprowadził Mamlaka i zaczął mówić; jego głos miał brzmieć stanowczo i nieść w sobie pewność siebie, ale fakt, że Myr był w przedziale wiekowym dzieciaka sprawiał też, że być może był mu bliższy.
- Posłuchaj, Shervenheld - być może po raz pierwszy chłopak usłyszał swoje nazwisko w tym miejscu; a nóż to jakoś podziała na jego dumę? - Ta cała Rin zapewne przez cały ten czas próbowała cię utłuc na swoje marne podobieństwo, siłą zrobić z ciebie "prawdziwego mężczyznę". Prawda jest taka: nie możesz nim być. Ale ja też nie mogę nim być. Jesteś jeszcze dzieckiem tak samo jak i ja. Terrore chciałaby siłą wykuć w tobie siłę, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Dorośli zawsze próbują robić z dzieci miniaturki siebie nie zastanawiając się, czy młode ciało jest do tego zdolne. Nie próbuj stać się silnym na wzór byka. Musisz stać się jak wąż, jak mała, malutka żmija, która niepostrzeżenie przetrwa wszystko. Śmieją się z ciebie i lekceważą cię, bo jesteś mały, pulpetowaty i przestraszony? Bardzo dobrze. Niech cię lekceważą, a tym bardziej będziesz mógł zaskoczyć ich jak ta żmija w trawie. Nie pokonasz dorosłych próbując być na równi z nimi - masz być podstępny, skryty i walczyć nieczysto. Masz myśleć i być kreatywny. Nawet wielka i potężna Rin skonałaby, gdyby ukąsił ją trujący, mały pajączek.
"Skrytobójca" rzadko kiedy mówił tak długo, zrobił więc pauzę, by zaczerpnąć oddech i zmierzyć nieustępliwym wzrokiem Mamlaka. Który pewnie był wyższy od niego.
- Tak, widzę że "wielka i potężna Rin" wytresowała cię tak, byś nie był w stanie się jej sprzeciwić. Wymusiła na tobie szacunek do siebie... tylko niegodni szacunku ludzie wymuszają go na innych siłą, by zbudować sobie iluzję bycia potrzebnym. To twoje pierwsze zadanie: musisz przestać się jej bać. Rób co mówi, zwieś głowę, ale w milczeniu i bez zobowiązania; niech twój umysł przestanie ją uwielbiać. Może jej nawet nienawidzić, z pewnością na to zasłużyła. Przetrwaj próby na jej złość, zemścij się za zniewagi wytrawłością, spluń jej w twarz swoim przeżyciem! Niech udławi się swoimi próbami wykuwania młodych ludzi na swoje podobieństwo tak, jakby myślała, że świat dzieli się na Rin i słabeuszy. Nie bój się tak myśleć, skoro ja nie boję się tak mówić. Nawet ona może umrzeć i być słabą!

Oby w to uwierzył, pomyślał Myr, obserwując reakcję Mamlaka. Jeśli Rin to słyszała, to tym lepiej. On jej się nie bał, a podkopanie jej autorytetu w tym miejscu mogło zaważyć na tym, czy syn bogacza podoła psychicznie próbom. A to wydawało się najważniejsze...

Po "przemowie" i obserwacji dzieciaka przyszła pora jakoś zacząć fizyczną część treningu. Myr, wbrew swojej podejrzanej ogólnej aparycji, nie musztrował go za mocno i nie zmuszał do niczego. Urządził mu czołganie się po ziemi i przewroty, pokonywanie przeszkód i wykonywanie innych czynności wytrzymałościowych, co ważniejsze - w dziwnych pozycjach. Później przyszedł czas nawet na łapanie w powietrzu deseczek, które mu rzucał.
- Nie rób niczego na siłę! - zawołał do niego, zaczynając ćwiczenia - Rób wszystko jak najbardziej przemyślnie. Idź po linii najmniejszego oporu. Jesteś dzieckiem, nie będziesz bykiem! Masz być żmiją. Masz zmieszać się z ziemią i błotem, masz zakopać się w nędzy i biedzie, stać się jednością z włąsną marnością. Znowu się przewróciłeś? Przyzwyczaj się. Ziemia to twój jedyny przyjaciel. Wstawaj i idź dalej, nie przeskakuj nad płotkiem na siłę, zastanów się jak pokonać go z najmniejszym wkładem siły. Nie masz jej dużo, więc musisz używać jej oszczędnie. Jeśli nie dasz rady wstać, to czołgaj się, choćby jednym palcem. Zawsze do przodu, niech dorosły nie myśli, że może cię zniszczyć mieszając cię z błotem. Błoto ma być twoim pancerzem. Nawet zbity wąż może ukąsić byka.

Wbrew pozorom, był to trening głównie psychiczny. Myr angażował się najbardziej w mowy, które miały nie tyle zmuszać czy zachęcać do pracy nad sobą, co nawoływać do dumy i pracy dla własnego przetrwania. Osobiście rzucał mu deski aby je łapał w czas czy nawet pokazywał noże do rzucania, aby Mamlak trafiał nimi w cel. Wierzył, że trzymanie takiego narzędzia i ciskanie nim doda dzieciakowi poczucia siły i władzy nad życiem i śmiercią. Każdy zawsze czuł się pewniej z rękojęścią w dłoni.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Fabien i Myr nie kwapili się, by w jakiś szczególny sposób wykorzystać popołudnie. Pozostawili chłopca w spokoju, widocznie dopracowując swoje własne plany. Skoro tak i Ślepowida nie naciskała tego dnia na niego w jakiś szczególny sposób.
- Staram, to i zmęczonam - westchnęła.- Pewnie nie znajdzie się tu dla mnie jakowaś izdebka z łóżkiem. No cóż, trza zadowolić się tym, co tu mamy. Weźmij no, Keith - zwróciła się Do Mamlaka imieniem, które mu nadała - cep a wymłóć no mi kilka snopów owsa na posłanie, a ja tymczasem z córuchną se pogadam.
Jak powiedziała, tak i zrobiła. Z westchnieniem podniosła się z ławy i zapukała do drzwi pokoju Rinn:
- A otwórz no mnie córuchna, pogadać z tobą chciałam!- zawołała.
[Jeśli trenerka ją wpuściła/wyszła, żeby porozmawiać:]
- Nie chciałam ja cię o to przy nich pytać, ale zdaje mi się, żeś się przeziębiła, boś na murze kichała. Tak, wiem, żeś twarda i byle katarowi się nie dasz, ale potrafi on umęczyć, że i żyć się odechciewa. Jeśli coś ci dolega, to i powiedz. Mam ja w swoim koszu kilka ziół, bom sama jeszcze dobrze z choroby nie wyszła, której to się nabawiłam, kiej to jedna dziołcha ze zbyt dużą siłą do karczmy wchodząc drzwi popsowała. No, ale o tym opowiedzieć ci mogę po kolacji, kiej ciemno będzie, boć to dobra pora na opowieści. Ale tera powiedz starej, coć dolega, to i ziół ci odpowiednich naparzę.
....
- Wspomniałaś coś o masażu stóp. Czyżbyś miała z nimi jakoweś problemy? A pokaż mi je, to może i na to coś mi się zaradzić uda.
...
- No właśnie, kolacja! Widziałam, że nie lubisz, coby ci się po kuchni kręcić, kiej szykowaniem posiłku żeś zajęta. Jeno ja tegom niezwyczajna, coby ktoś mnie gotował. A i to ci powiem, że mięso, któreś nam dała całkiem nie dla starej było. Twarde i dziwacznie jakoś zrobione, żem nawet nie poznała z jakiego ono zwierzęcia pochodziło. Tak i zaspokój ciekawość starej a powiedz, co to za mięso nam dałaś.
....
- Chciałabym ja też, coby Keith kuchnią się zajął. Nie protestuj, bo to istotny element treningu, jaki dla niego przewidziałam. No, samego go tam nie ostawię, tego się nie obawiaj. Dyć wszystkim nam na porządnym jadle zależy.
...
- Toć chyba byłoby wszystko, com od cię teraz chciała. Ale kolację z nami zjedz, jakiejś gawędy posłuchasz, a może też sama o jakiejś swojej przygodzie nam opowiesz.
Staruszka już się odwracała, by odejść, ale jeszcze zatrzymała się w pół kroku:
- Coś mówiłaś córuchna, coby do piwnicy nie łazić. A cóże ty tam takiego trzymasz? Czyżbyś zwierza jakiego dzikiego tam zamkła? To może chcesz, by pomóc ci go ułagodzić? Jam jest druidką, to i zwierzęta mi braćmi, a nikto nie lubi w zamknięciu a ciemnościach siedzieć.
...
Przez cały czas rozmowy druidka skupiała się na swojej rozmówczyni. Nie tylko uważnie słuchała jej słów, ale też przyglądała się jej i próbowała wychwycić otaczającą ją aurę, co powinno pomóc jej zorientować się, z jakiej rasy wywodzi się trenerka.
Po skończonej rozmowie wróciła do przydzielonego "nowym trenerom" pomieszczenia i poprosiła Keitha, by wysprzątał dla niej część pomieszczenia (wybrała sobie jakiś zaciszny kątek), a następnie przygotował jej tam posłanie oraz zorganizował jakieś parawany/w odpowiedni sposób przesunął szafki, a w ostateczności ustawił puste skrzynie, by powstał dla niej odosobniony "pokoik". Wreszcie wymościła tam słomą miejsce dla swojej kury, przygotowała jej trochę ziarna i wody i wyjęła ptaka z kosza. Delikatnie ułożyła Czarnopiórkę na słomie, pogłaskała ją i znowu zwróciła się do Mamlaka:
- Dziękuję, ci chłopcze, żeś starej pomógł, niechaj ci za to Pradawni nagrodzą. No, idź teraz, zaznajom się z Ferdynandem i Myrem, a odpocznij nieco. Tylko o zmianie okładów z kapusty pamiętaj, a rób wszystko jakem cię uczyła. A przyjdź do mnie godzinę przed zachodem słońca, to mi kolację przygotować pomożesz, boć starej ciężko już pewne prace wykonywać. No, idź już, idź, a ja tymczasem zdrzemnę się nieco, bom już i strudzona bardzo.
To powiedziawszy staruszka położyła się na przygotowanym dla niej posłaniu, zamknęła oczy i wyglądało na to, że zapadła w drzemkę. Jeśli jednak w czasie rozmowy (lub gdy Rinn nie chciała z nią rozmawiać) nie udało jej się odkryć tożsamości trenerki, to właśnie teraz zajęła się analizowaniem jej aury oraz własnych obserwacji i powinna odkryć, kim jest Terrore. Później zaczęła (mentalnie) poszukiwać innych istot żywych na terenie posiadłości, rozpoznawać, do jakiego gatunku należą i gdzie się znajdują w danej chwili.
Dwie godziny później wstała i wyszła przejść się nieco i poznać otoczenie. Wzięła Czarnopiórkę i wypuściła ją na polu treningowym, żeby kura mogła sobie trawkę poskubać czy jakiegoś robaka wygrzebać. A sama przechadzała się obserwując przy okazji, jakie rośliny tam rosną i czy można któreś z nich wykorzystać w zielarstwie. Widziała też trening, jaki przeprowadzał Myr, ale nic nie mówiła.
Wreszcie przywołała kupczyka do siebie. Zgodnie z zapowiedzią kobiecina chciała, by pomógł jej w przygotowaniach do posiłku. Kazała mu więc przynieść drewna (a gdyby nie było porąbanego, to go porąbać) i wody, zemleć zboże na żarnach, a później zagnieść ciasto, z którego następnie upiekła małe chlebki na kolację.
- Słuchaj Myra, bo dobrze ci radzi - powiedziała w pewnej chwili.- Kiej poznasz swoją słabość może się ona okazać twoją bronią. A Myr to wie najlepiej, bo właśnie dzięki temu przetrwał w świecie, gdzie tylko nielicznym się to udaje. Tylko w jednym się pomylił, a to mówiąc, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Jest nim, niezależnie od swojego młodego wieku, bo być mężczyzną, to znaczy nie poddawać się, za wszelką cenę przetrwać, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna - WALCZYĆ. I nie zwycięstwo lub porażka są miarą męskości, a właśnie ta walka podejmowana ciągle od nowa, walka o każdy dzień, o każdą godzinę. Ty też podjąłeś taką walkę i podejmujesz ją ciągle od nowa. Może o tym nie wiesz, ale cel swój osiągnąłeś i stałeś się mężczyzną. Teraz tylko musisz to jeszcze udowodnić Rinn, by móc stąd odejść.
Wreszcie kolacja była gotowa. Staruszka wysłała Myra, by zawołał Rinn na posiłek. Jeśli trenerka się nie pojawiła, to poprosiła, by Myr opowiedział o swoim życiu. Liczyła na to, że to po pierwsze ośmieli Keitha, a zarazem będzie dla niego lekcją przetrwania w trudnych warunkach. Natomiast jeśli Rinn się pojawiła, poprosiła Fabiena, by opowiedział, jak w karczmie poradził sobie z "wiesz Ferdynandzie, tą półelfką co to jej nikt przepić nie mógł".
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ŚLEPOWIDA - I DZIEŃ
Mamlak posłuchał Ślepowidy i poszedł młócić owies, a tymczasem, Rin wyszła porozmawiać ze Ślepowidą. Wydawała się być rozbawiona sugestią jakoby miała katar i po prostu zaprzeczyła stanowczo, dziękując za niepotrzebną troskę. W jej oczach jednak ujrzałaś błysk uznania, jakby trenerka doceniła twoją spostrzegawczość i przywiązanie do szczegółów. Masaż stóp był po prostu dla przyjemności. Zapytana o mięso nieco się wahała z odpowiedzią, ale ostatecznie, najwyraźniej mając dobry humor, odparła, że to mięso z krokodyla. Ciężko powiedzieć, czy mówiła prawdę czy żartowała, jednak rzeczywiście, Ślepowida nie miała do czynienia z takowym i mogło ono być właśnie krokodyle biorąc pod uwagę jego strukturę.
Kobieta udostępniła kuchnię bez większych problemów, ale ostrzegła, że trucizny wszelakie wyczuje i da po nosie w razie jakowych problemów z nimi. Na pytanie o to co trzyma w piwnicy nie udzieliła odpowiedzi. Ostrzegła tylko jeszcze raz, żeby tam nie wchodzić i że będzie jeszcze na to czas, więc nie ma się co spieszyć. A ze wszystkim daje sobie radę. Sama.
Druidka przeanalizowała aurę i ogólnie, całość Rin jako takiej. Nie potrafiła wyczuć niczego konkretnego, ani pradawni bogowie nie byli przy tym przychylni, jednak przypomniała sobie, że słyszała kiedyś legendy o bojowych mnichach, którzy przekraczali granicę tego co ludzkie i osiągali "światłość", stając się czymś więcej niż ludzie. Tyle o nich wiedziała, a Rin wydawała się pasować jako tako, z tym całym strojem, walką wręcz i aurą potęgi. Staruszka nie mogła sobie jednak przypomnieć niczego więcej ciekawego o nich, a i to co wiedziała, bliższe było legendom i bajom.
Wyczuwanie obecności istot żywych było ciężkie. Ślepowida mogła dostrzec obecność jakichś istot w piwnicy, raczej małych, których aury nie znała (nie były to więc jakieś bardzo powszechne zwierzęta, które można było spotkać w lesie), jednak coś w dużym stopniu blokowało jej możliwości wyczuwania. Mogła odnieść wrażenie, że coś rozprasza jej magię, tak, jakby było w pobliżu dużo jej źródeł niepozwalających się skupić na jej używaniu.
Roślin ciekawych nie było poza liśćmi, które można było wykorzystać przy gojeniu ran. Część z nich była wyrwana. Czyżby Mamlak z nich korzystał już wcześniej i trik z kapustą nie był dla niego nowością? Siniaki jakie miał teraz były tym co zostało po leczeniu? Jak mógł wyglądać wcześniej, zaraz po tym jak został tak otłuczony?
Podczas kolacji okazało się, że Rin słyszała o waszych wyczynach w karczmie i podejrzewała, że to wy jesteście tą dwójką staruszków, która przepędziła Hieny z Rodyarman. Dlatego była tak nastawiona na walkę z wami. Słyszała jednak też, że nie wygraliście z Garudą w pojedynku, a po prostu pokonaliście Szkarłatną Czarodziejkę i przywódczyni wyszła by ukarać ją za słabość. Podzieliła się z wami informacją o której słyszała - podobno miało dojść do walki między magiczką a gigantyczną kobietą, w której magiczka została poważnie okaleczona, w ramach nauki, że przegrana ze starymi babami nie wypada członkini Hien z Rodyarman. Rin wydawała się być tym rozbawiona, tak, jakby kompletnie nie szanowała elfki. Tak czy siak, Ślepowida chyba zdobyła sobie po tym nową nemezis. Trenerka podziękowała za jedzenie i wróciła do swojego pokoju.
Mamlak wykonywał posłusznie rozkazy i prośby Ślepowidy, jednak czynił to milcząc, nieco mechanicznie, bez zbędnych emocji. Nie czuł się związany z druidką, a ta nie mogła przebić bariery nieufności, mimo swoich starań.
FABIEN - I DZIEŃ
Wcześniej jednak, Fabien zabrał rano chłopaka na rozmowę. Ten był wyraźnie zaniepokojony gdy starzec zaczął się w niego wpatrywać i niemal z miejsca odwrócił wzrok. Mamlak nie był też zbyt skory do zwierzeń. Powiedział, że jest synem kupca handlującego instrumentami muzycznymi - to już w sumie wiedzieliście. Widać było, że przy pytaniu o to, dlaczego ojciec go tu wysłał, kupczyk przez chwilę się zaciął, jakby nie wiedząc co odpowiedzieć, w końcu zbył pytanie zwyczajowym: "abym stał się silniejszy". Ten powód podał też jako to co jest dla niego ważne. I jako to, kim chce być w przyszłości. W domu podobno traktowano go dobrze. Fabien mógł zauważyć, że młodzik wydaje się dość... zdeterminowany. Był wyraźnie w kiepskim stanie, poobijany i złamany psychicznie, ale widać było po nim, że rzeczywiście chce być silniejszy. Coś się musiało za tym kryć.
Ogólnie, starzec chyba przypadł do gustu Mamlakowi, bo, chociaż dalej unikał odpowiedzi i odpowiadał wymijająco, to jednak ODPOWIADAŁ, a nie milczał. Trening u Rin był nastawiony na trenowanie odporności. Zarówno fizycznej jak i psychicznej. Walczył z nią nie mając najmniejszych szans, trenował spokój przez stanie na jednej nodze przez parę godzin, urządzano mu pozorowany pogrzeb po którym nie miał wpaść w panikę, poznawał wiedzę na temat funkcjonowania organizmu i zasad rządzących magią. Ogólnie, nie można było powiedzieć, że Rin tylko go tłukła. Pokazywała mu konkretne techniki, sztuki walki, uczyła w walce bronią, bez zbędnej delikatności, nie wahając się połamać mu kości lub skręcić to i owo, jeżeli powtarzał coś źle. Najwyraźniej też starała złamać psychicznie, by nic go już nie tknęło. To nie był zły trening, ale bardzo wymagający i nie dziwiłeś się po tym co usłyszałeś, że dzieciaki umierały. Chłopak też wyglądał jakby był na skraju wyczerpania.
Jeszcze bardziej w tym, że trening byłej członkini Hien z Rodyarman przynosi jakieś skutki, utwierdziło cię zobaczenie nagiego Mamlaka (XDDD), który niechętnie zdjął koszulę. Chociaż przy pierwszym spotkaniu wydawać się mogło, że jest gruby, to było to mylne spojrzenie. Kiedyś - może. Miał ciało osoby pulchnej. Jednak było ono zbite, pod warstwą tłuszczu na pewno czaiły się mięśnie. Był niczym niedźwiedź jeżeli chodzi o masę. Chłopak miał potencjał jeżeli chodzi o czystą siłę fizyczną, chociaż z tego co zauważyłeś po sposobie chodzenia i jako tako, kiedy wykonywał zadania Ślepowidy, zwinność i zręczność nie były jego mocną stroną. Jego ciało było też oczywiście poobijane, na skórze znajdowały się blizny, a większą część boku pokrywały wielkie, fioletowe siniaki. Ał.
Chłopak jadał bardzo dobrze. Rin dbała chyba o to by miał stały dostęp do jedzenia, aby mógł "wyrabiać sobie masę, którą przekuje w mięśnie", jak to powiedział Mamlak. Nie mógł więc narzekać na posiłki, chociaż sam je sobie ograniczał czasami, bo trenerka robiła mu czasami ćwiczenia praktyczne z przyzwyczajania się do trucizn. Spał tam gdzie teraz wy, w dużej, stołówkopodobnej sali. Nie mógł używać żadnych koców, aby się przyzwyczaić do mrozu.
Ogólnie, mogło się wydawać, że chłopak bardziej pozytywnie traktował Fabiena niż Ślepowidę i Myra. Rozmawiał z nim niemal normalnie, chociaż dalej odpowiadał wymijająco, a momentami milczał.
MYR - I DZIEŃ
Myr mógł odnieść wrażenie, już od momentu gdy spotkał się z Mamlakiem na zewnątrz, że ten go... nie lubi. Zabójca raczej potrafił wyczuć, kiedy ktoś jest do niego nastawiony antagonistycznie i obity syn kupca zdecydowanie miał do niego jakiś problem. Wydawało się w sumie oczywiste, że denerwuje go, iż jest zmuszony do bycia trenowanym przez dzieciaka. Myr mógł zauważyć, że chłopak jest o jakiś rok, może dwa lata starszy, a także zwyczajnie większy. Chyba tylko rozkaz Rin i perspektywa kary wymierzonej przez nią jeżeli nie wykona zadań, trzymała go w miejscu, gdy ten zaczął od "posłuchaj, Shervenheld".
Reszta przemowy też wyraźnie nie trafiła do kupczyka. Mamlak nie wyglądał ani trochę na osobę, która uwierzyła Myrowi i widać było, że z jakiegoś powodu jego słowa go irytują, a to co powiedziała Ślepowida, nie bardzo złagodziło jego niechęć. Ciężko nawet było określić, które słowa wyjątkowo go denerwowały, bo wydawał się mieć na twarzy grymas irytacji przez cały czas, tak jakby każde nowe zdanie go jeszcze bardziej rozdrażniało.
Ćwiczenia wytrzymałościowe poszły mu... żenująco. Nie chodziło nawet o to, że szybko się męczył, a był po prostu bardzo niezwinny, żeby nie powiedzieć nawet - fajtłapowaty. Więcej niż połowa ćwiczeń, takich jak przewroty czy pokonywanie przeszkód, szczególnie w dziwnych pozycjach, po prostu mu nie wychodziła. Chłopak nie myślał jak w inny sposób pokonać przeszkodę, robił to w sposób prymitywny, niczym dzikie krasnoludy-berserkerzy, których dewizą było "GŁOWĄ WPRZÓD!". Jakby chciał wszystko rozwiązać siłą. A słowa Myra mu chyba nie pomagały, a wręcz jeszcze bardziej rozjuszały, bo po każdej jego uwadze, robił ćwiczenie jeszcze gorzej.
Łapanie desek szło mu już nieco lepiej, chociaż gdy trzeba się było po nią wyciągnąć lub doskoczyć do niej... mizernie. Rzucanie nożami musiało zostać przerwane, gdy jeden z nich prawie trafił przechadzającą się nieopodal Czarnopiórkę. Jeżeli chodzi o zręczność, zwinność i koordynację oko-ciało - kompletne zero. Wydawało wam się to dziwne, bo sama Rin, która w końcu trenowała przez prawie pół roku Mamlaka, była pod tym względem perfekcyjna, biorąc pod uwagę to skakanie na mur i tak dalej. Dziwnym by było gdyby zaniedbała element tego kształcenia. W czym więc leżał problem?
Ogólnie, atmosfera między Mamlakiem a Myrem wydawała się napięta. Chłopakowi zdecydowanie nie podobało się to, co ten do niego mówił i sposób w jaki go motywował, ani to, że młodszy i mniejszy "dzieciak" go trenuje. Przez cały czas nie odezwał się do niego ani słowem.

Nadszedł drugi dzień...
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Dzień drugi

Rano Ślepowida sprawdziła, jak działa zalecona przez nią kuracja. Jeśli chłopak przestrzegał jej zaleceń, efekty powinny być już widoczne. Kazała mu nadal robić okłady z kapusty, a że jeszcze nikt nie jadł śniadania, odesłała go, by przyniósł drewno i wodę oraz zmielił trochę zboża na żarnach. Sama zaś siadła koło ognia, przywołała do siebie Fabiena i Myra i opowiedziała im, czego zdołała się dowiedzieć od trenerki i co sama zaobserwowała. Podzieliła się z nimi również swoimi domysłami. Następnie poprosiła ich, by również oni opowiedzieli jej, czego udało im się dowiedzieć.
- Ten trening to był twój pomysł, Ferdynandzie, a i chłopak zdaje się najbardziej tobie ufać. Powiedz, co masz zamiar teraz robić. Bo z tego, cośta tu powiedziały i com sama widziała, to trening zawierał to, co zawierać powinien Chociaż co do metod się nie zgadzam. Chłopak jest silny i siłą wszelkie przeszkody chce pokonać. Ale tak nie przetrwa, bo brak mu zwinności i o myśleniu zda się całkiem zapomniał.
....
Słuchając Fabiena staruszka bawiła się przypalając w ogniu patyk i drapiąc nim po kawałku kory. Wreszcie znudzona tą zabawą wrzuciła patyk do ognia i sięgnęła po kubek. Kora upadła na kolana najemnika ukazując mu pośród jakiś rysunków nagryzmolony napis:
Przeczytaj i spal!
Wywiedz się od chłopaka, co powoduje, że Rinn kicha
I czy zaobserwował u niej podczas masażu
jakoweś problemy z nogami.
Druidka wrzuciła do kubka jakieś zioła, zalała wrzątkiem i odstawiła, by napar naciągnął. Sięgnęła po następny patyk i kawałek kory, na którym znowu kreśliła coś zawzięcie i kontynuowała.
- Niepokoją mnie te próby. Pierwej myślałam, że Keithowi przyjdzie się zmierzyć z jakowymś dużym a niebezpiecznym zwierzem. Ale teraz już pewna tego nie jestem. Nie wiem ja dokładnie, bo piwnica zdaje się być chroniona przed magiczną penetracją, więc to mój osąd zaburza. Zdaje mnie się jednak, jakoby siedziało tam wiele zwierząt, których jednakoż rozpoznać nie potrafię. A że i stado szczurów niebezpiecznym okazać się może... Tym bardziej dla takiej niezdary.
Drugi kawałek kory upadł na kolana Myra, gdy staruszka sięgała po miód, by posłodzić sobie napar.
Przeczytaj i spal!
Czy dasz radę dyskretnie i bez narażania się
sprawdzić co jest w piwnicy?
Ziół odpowiednich dla cię nie mam.
Upiła łyk i mówiła dalej:
- Skoro dzieciak był uodparniany na trucizny, to druga próba może mieć coś z tym wspólnego. Teraz jest za mało czasu, by jeszcze zdążyć uodpornić go na inne trucizny, niż te, które uwzględniła Rinn i jedynym, co mogę tu zrobić jest oczyszczenie jego organizmu, by nie musiał walczyć z zakażeniami pochodzącymi od jątrzących się ran, a wszystkie siły mógł skierować na walkę z ewentualną trucizną. Może uda mi się też przygotować dla niego antidotum. Trzecią próbą będzie zapewne walka z Rinn. A wy co o tym myślita? - zakończyła swój wywód.
Ślepowida wysłuchała propozycji mężczyzny i chłopca, może coś skomentowała, może podpowiedziała. Sama kontynuuje swój trening polegający na zlecaniu Mamlakowi prac domowych. Rego dnia kazała mu poćwiartować mięso, ucząc go przy tym anatomii. Poinstruowała go też, jak wykonać okłady z mięsa na świeże stłuczenia, by nie dopuścić do powstania obrzęków i siniaków. Resztę dnia spędziła a to drzemiąc, to wygrzewając się na słońcu, to spacerując. narzekała, że nie wzięła ze sobą wełny i drutów, bo nie ma się czym w wolnym czasie zając, a nowa chusta by się jej przydała.
Wieczorem kazała opowiadać Fabienowi o swoich przygodach.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Ygrek »

O co mu chodzi? Myr najchętniej zdzieliłby Mamlaka własnoręcznie, ale trzymał nerwy na wodzy i na niechęć kupczyka odpowiadał tylko obojętnością. Niech sobie myśli co chce.
- Możesz się z jakiegoś powodu na mnie obrażać, ale nie miej do mnie pretensji, jeśli umrzesz przy próbach Rin - oznajmił mu przy którejś okazji - więc lepiej naprawdę zacznij używać głowy, skoro języka już zapomniałeś.
Nie było już chyba wiele sensu w kontynuowaniu "treningu", skoro dzieciak nie dość że się naburmuszył, to jeszcze w ogóle nie słuchał instrukcji i porad. Jego sprawa, ale daleko na siłę nie zajdzie.

***

Z ulgą przeczytał wiadomość na korze od Ślepowidy. Nareszcie jakieś zajęcie dla mnie. Pokiwał staruszce głową, dając znak, że się zgadza, po czym spalił liścik. Pozostawało czekać na zapadnięcie zmroku któregoś dogodnego wieczoru. Rin może i była najsilniejsza, najzwinniejsza i najszybsza w okolicy, ale nie we wszystkim była najlepsza. I nie wszystko może przed nami ukryć.

//Tak, mam zamiar zrobić to trzeciego dnia
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien odparł tylko Ślepowidzie, że należy czynić cały czas to co do tej pory. Trenować chłopaka tak jak do tej pory, zbliżać go i Rin do siebie. Rozwiązanie może przyjść samo w ciągu kilku dni.
Następnego dnia odbył z chłopakiem lekcję szermierki oraz technik samoobrony (część z nich Mamlak mógł poznać od Rin), ale też włączył do treningu parę prostych ćwiczeń zręcznościowych, jak skakanie na jednej nodze, uniki przez wymachiwanym kijem i tym podobne. Zagadywał też chłopaka i przede wszystkim zadał pytanie o to, co według niego mu jeszcze brakuje. Przy okazji spytał też, czemu masuje nogi Rin i czy trenerka choruje na coś. Na koniec ćwiczeń narąbowano drwa lub zreperowano budynek lub mury (jeśli wymagały remontu i Rin wydała zgodę).
Fabien poszedł później do trenerki i spytał, czy może zabrać jutro Mamlaka poza "ośrodek" w celu długiego marszu.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ŚLEPOWIDA - II DZIEŃ
Chłopak przestrzegał zaleceń, ale siniaki ciągle nie schodziły. Najwyraźniej były to o wiele cięższe obrażenia niż myśleliście, chociaż młodzik nie wydawał się ani zbytnio jęczeć, ani ograniczać ruchów. Była poprawa, ale naprawdę mikra. Wykonywał posłusznie polecenia Ślepowidy, ale praktycznie nic nie mówił
MYR - II DZIEŃ
Przez cały dzień bimbałeś sobie, ale zauważyłeś jedną, niepokojącą rzecz. Rin bardzo rzadko oddalała się od swoich pokojów. Ogólnie, od kiedy przejęliście pieczę nad chłopakiem, przez jakiś czas albo jej w ogóle nie widzieliście (znikała za drzwiami pokoju, zamykała je na kłódkę i nie wychodziła), albo siedziała na ławce przed wejściem, obserwując ze znudzeniem treningi Mamlaka. Dom (a raczej barak) był duży, ale było w nim bardzo dużo przestrzeni a niewiele kryjówek, także miała was przez cały czas na oku. Problem stanowiły oczywiście również jej wyczulone zmysły, ale to ograniczenie miejsca oraz przywiązanie Rin do niego było najbardziej uciążliwe. Trzeba ją będzie najpierw odciągnąć od pokoju...
FABIEN - II DZIEŃ
Chłopak szermierzem był... mizernym. Tak jak w poprzednich ćwiczeniach, brakowało mu koordynacji wzrokowo-ruchowej i szybkości. Widać było, że Rin uczyła go konkretnych technik walki bronią, ale nie potrafił ich poprawnie wykorzystać. Techniki samoobrony z użyciem ciała szły mu za to perfekcyjnie i nawet brak zwinności mu nie przeszkadzał. Był po prostu na tyle masywny, że mógł łatwo sprowadzać przeciwnika do parteru a potem zakładać odpowiednie chwyty, gdy tylko ten się zbliżył i w jakiś sposób wszedł w bliższą interakcję.
Skakanie, uniki i tym podobne wyszły mu... szkoda gadać. Szkoda po prostu gadać.
O ile postępy na polu fizycznym szły mu topornie (chociaż widziałeś, że załapał parę nowych technik szermierczych), to coraz łatwiej szło wam się dogadywać. Chłopak spytany o to, czego mu brakuje odpowiedział pewnym głosem:
-Wszystkiego.
Nie była to zwyczajowa odpowiedź "na odwal się". Mamlak najwyraźniej dokładnie tak myślał. W sumie nie było to dziwne, biorąc pod uwagę, że przy Rin każdy mógłby się poczuć jak ktoś, komu brakuje "wszystkich" umiejętności. Na pytanie czemu masuje nogi trenerce odparł, że ta po prostu mu kazała, więc to robił. A spytany o to, czy trenerka choruje też pokręcił głową... ale nagle zamarł, jakby sobie coś przypomniał.
-Pamiętam coś... mówiła mi kiedyś, że należała do grupy poszukiwaczy przygód... Sępy z... a nie wiem.
Fabien na swoje nieszczęście wiedział.
-I mówiła, że walczyła z jej przywódczynią o dowództwo. I coś właśnie powiedziała, że przegrała bo tamta wykorzystała coś. Ale nie pamiętam, czy to było, że chorobę, czy że słabość, czy coś... ale coś było, że przegrała bo nie używała w pełni swoich możliwości, o.
Muru nie trzeba było reperować, dlatego lepiej było rąbać drwo. Mieliście wrażenie, że drewna wystarczy na całą zimę, chociaż zbliżało się już lato.
Rin kategorycznie odmówiła zabrania Mamlaka. Jeśli Fabien chciał ją spytać o powody, ta nawet nie siliłaby się na odpowiedzi, tylko uniosła brew. Powody były oczywiste i nie trzeba było tłumaczyć.

Drugi dzień minął. Poza treningiem i dalszym omawianiem co właściwie zrobić, nie ruszyliście się do przodu. Mieliście jeszcze pięć dni, aby przygotować Mamlaka lub obrócić jakoś sytuację na jego korzyść...
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien powinien teraz dać do zrozumienia Rin, że wcale nie ma zamiaru uciekać stąd z chłopakiem, po prostu dobry trening wymaga też marszów i zajęć w polu. Wiedząc jednak, że ta i tak się w obawie nie zgodzi, nie podejmował już żadnych kroków.
Następnego dnia z samego rana spotkał się z Mamlakiem, aby odbyć z nim rozmowę na temat tego, co już potrafi. W kuchni, przy stole i mleku.
- Zahartowałeś się, jesteś dość silny i wytrzymały. Prawda jest taka, że na tym polu przebijasz już niektórych żołnierzy, których widywałem. Wykonuj proste ćwiczenia codziennie, aby nie spaść poniżej tego poziomu, a będzie dobrze. Następnym razem, gdy zapytam ci, czego ci brakuje, nie odpowiadaj więc "wszystkiego". Twój ogląd sytuacji musi być zawsze neutralny, inaczej w życiu możesz się przeliczyć - tłumaczył. - Martwię się jednak o twoją zwinność i zręczność. Mówiąc całkiem szczerze, na tym polu idzie ci słabo. Czy Rin nie pokazywała ci, jak doskonalić swoje ruchy? Mamy mało czasu, aby się za to zabrać, dlatego zaczniemy niezwłocznie. Chyba, że próby nie zakładają nic, co miałoby się opierać na zwinności? Na pewno nic ci o nich nie wiadomo? Dalej, nawet jeśli Rin kazała ci masować jej nogi, to dlaczego wykonałeś to polecenie tylko dlatego, że takie polecenie dostałeś? Nie wniosło to nic do treningu, a przyczynić się mogło do tego, że straciłeś w jej oczach. Czasem lepiej oberwać, niż wykonać coś, co uderzy w naszą godność i zyskać tym samym trochę szacunku. Musisz być twardy i choć twojej opiekunce należy się szacunek, to nie jesteś jej służącym. Może mógłbyś powiedzieć mi coś więcej, dlaczego zgodziłeś się na trening u niej? A może nie miałeś nic do powiedzenia i ojciec ci kazał? Co nim kierowało?
Skoro chłopak się nieco otworzył, to może odpowie na te pytania. Potem Fabien polecił mu wykonać parę czynności poprawiających zręczność i zwinność. Ich jedynych tyczył się trening.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Dzień trzeci

Ślepowida kontynuuje swój trening polegający na zlecaniu prac domowych. Tym razem poprosiła Rinn, by dostarczyła jej świeżo upolowane, jeszcze nie oprawione zwierzęta, obojętnie jakiego gatunku, ale najlepiej średniej wielkości. Przy ich oprawianiu udzieliła Keithowi - Mamlakowi kolejnej lekcji anatomii.
Skoro okłady z kapusty działają znacznie słabiej niż powinny, to przyczyną tego, według Ślepowidy może być któraś z toksyn, na jaką trenerka uodporniła jej pacjenta. W związku z tym druidka poprosiła ją, by wymieniła wszystkie substancje, na jakie chłopiec został uodporniony oraz użyte w tym celu składniki.
Wolny czas Ślepowida poświęciła na spacer po terenie posiadłości. Bardzo dokładnie przyjrzała się rosnącym tam roślinom. Sporo uwagi poświęciła tym, które tam rosły, czy to dziko, czy jako rośliny uprawne, ale jeszcze więcej na odkrycie, jakie rośliny powinny w sposób naturalny tam występować, ale ich nie ma. Przypomniała sobie, jakie rośliny rosną w niewielkiej odległości i które z nich mogłyby kwitnąć w tym czasie. [ Prawdopodobnie pojęcie "alergia" nie występuje w tym miejscu i czasie, ale to nie znaczy, że sama choroba nie istnieje, a właśnie o alergię Ślepowida podejrzewa panią Terrore.]
Spróbowała też rozpoznać rodzaj magii, którą wyczuła będąc jeszcze za murem oraz jej źródła.

Po kolacji znowu przyszedł czas na opowieści. Jeśli Fabien podzielił się z nią informacją o przyczynach porażki z Garudą, poprosiła Rinn, by opowiedziała o tym pojedynku. Jeśli ta odmówiła, to niezrażona odmową staruszka chciała posłuchać opowieści o tym, gdzie Rinn trenowała, na jakie sama natrafiła problemy podczas treningu i jak sobie z nimi poradziła. Jeśli, mimo argumentu, że taka opowieść mogłaby podnieść morale Keitha i pozwolić mu się przełamać, trenerka nadal odmówiła, z prośba o opowieść zwróciła się do Myra. Chciała, by złodziejaszek opowiedział o swoim codziennym życiu, niekończącej się walce o przetrwanie, gdyż według niej to właśnie było bohaterstwo. Nie sztuką bowiem jest wykazać się podczas "przygody", krótkotrwałego zagrożenia, gdy organizm sam mobilizuje wszystkie siły na walce o przetrwanie. Znacznie trudniej poradzić sobie z ciągłym napięciem, codzienną walką o tak przyziemne rzeczy jak miska jedzenia czy kąt do spania, gdzie nie zamarznie się podczas snu.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

(Yubcio się wycofał, ale jego postać pozostaje dalej za murami i możecie z nią prowadzić interakcje)
ŚLEPOWIDA - III DZIEŃ
Rin odmówiła dostarczenia świeżo upolowanych zwierząt. Podobnie jak w przypadku Fabiena, zamiast konkretnej odpowiedzi uniosła po prostu brew. Najwyraźniej nie miała ochoty zostawiać was samych chociażby na chwilę. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu coraz rzadziej widzieliście Myra, a nawet jeśli, to tylko przemykającego w cieniu baraku. Najwyraźniej próbował dostać się jakoś do piwnicy. Fabien mógł nawet dojrzeć pewną zależność, że Rin uważnie obserwuje miejsca w których bywa chłopiec i widzi, że ten coś kombinuje.
Wracając do Ślepowidy - trenerka wymieniła jej toksyny na które był uodparniany chłopak. Były to głównie trucizny naturalne, nic, co by spowodowało problemy z gojeniem. Chłopak najwyraźniej tak często dostawał wpiernicz, że po prostu potrzeba więcej czasu żeby rany się zmniejszyły. Staruszka, dochodząc do takiego wniosku, mogla się zdziwić, że Mamlak w ogóle był w stanie chodzić i nawet nie marudzić. Wytrzymałość chłopaka była zaskakująca, biorąc pod uwagę za jaką ciotę go mieliście.
Dziko rosnących roślin nie było dużo - głównie chwasty, trawa, mlecze i babki lekarskie. Miała też ogród warzywny - marchew, buraki, ziemniaki, koperek, szczypiorek, fasola. Przynajmniej o takich rzeczach powiedziała sama Rin, bo poza marchewką, koperkiem i szczypiorkiem jeszcze nie było innych - za wcześnie. Było też nieco za wcześnie na to by rośliny wyjątkowo denerwujące osoby z alergią pyliły.
Wyczuwanie magii też nie poszło najlepiej. Ślepowida mogła określić, że magia ta pochodzi z zamkniętych pokojów... może z piwnicy? Jednak były to jedne z tych "nowych czarów", których pradawni nie znali i które pozostawały również poza wiedzą Ślepowidy, z racji na ich mnogość oraz ciągłą ewolucję.
Wieczorem, gdy zasiedliście do kolacji i spytaliście Rin o jej walkę, ta prawie podskoczyła na krześle. W jej oczach pojawiła się dobrze wam znana iskra, taka sama jak wtedy, gdy zaproponowała wam pojedynek. Wiercąc się nieco na siedzisku zaczęła opowiadać:
-Och, więc słyszeliście o niej? Ha! To była walka! Żebyście widzieli... ach, to nie było jedno z najtrudniejszych starć w moim życiu. Tsk, może by i było, ale niestety, Garuda znała mnie dość dobrze i wiedziała czym mi sprawić przykrość. Wiecie, Hieny z Rodyarman to znana grupa, jesteśm... no dobra, są, a wcześniej byłyśmy, w ścisłej elicie, nie tylko jeżeli chodzi o grupy kobiece, nie jest ich za dużo tak nawiasem, ale ogólnie. Sheeeiah, w sumie nie wiem kto by mógł nas pokonać u szczytu potęgi. Pewnie jakieś grupy magów, oni są zawsze denerwujący. Hmmm, i może drużyna, którą swego czasu mieli Hart i Samantha Siegfienderowie, chociaż sądzę, że Garuda by dała radę walczyć z Hartem na równi...
Nieważne! Tak czy siak, byłyśmy najemniczkami na schwał! W sumie nie wiem czy jest jakiś rodzaj potworów z którymi nie walczyłyśmy, chociaż dla mnie, niektóre pojedynki były wyjątkowo denerwujące. I niestety, Garuda to wyczuła. W sensie, nasza przywódczyni. Taka wielka, zresztą, widzieliście już ją. Diaaaaa-, strasznie silna.
Zmarszczyła nos.
-Wiecie, od zawsze nie byłyśmy zbyt delikatne. Ale Garuda zaczęła przesadzać. Naprawdę, grubo przesadzać. Stajemy się silni, by móc się obronić przed światem. Czasem, by z tego świata skorzystać. Ale niszczenie tego świata i wszystkich dookoła, uzasadniając to "prawem natury" nie bardzo mi się podoba. Siła to też odpowiedzialność. Na przykład trenowanie słabszych to też odpowiedzialność. Jeżeli zginą - trudno. Ale zginą w imię idei, nie przymusu, by czegoś dowieść lub coś ochronić. Garuda, jak może zauważyliście, sama jest bardziej zwierzęciem niż człowiekiem. Ale nie sądzę by była jakąś mieszanką, z gigantem czy tam zwierzołakiem. Jest człowiekiem z urodzenia, ale potworem z całej reszty.
Ach, no ale nic. Sprzeciwiłam się jej sposobowi prowadzenia drużyny i zamierzałam jej skopać tyłek. Sheeeiah, sądzę, że dałabym radę. Ale wykorzystała pewną moją słabość, której, oczywiście wam nie wyjawię. Walka właściwie była przesądzona, bo to tak jakbym straciła rękę. W sumie przy walce z jakimiś tam przeciętnymi żołnierzami nie zrobiłoby mi to aż takiej różnicy. Ale to była walka równej z równą i każde osłabienie było ciosem w tę równowagę sił. Walka była krótka, po niej odeszłam z Hien i nieco podróżowałam. A jakieś dwa lata temu osiadłam tutaj. Taa-daam. Koniec historii.

Rin wstała od stołu.
-No, na dzisiaj starczy historyjek. Lepiej ćwiczcie dalej pulpeta. Zostało niewiele czasu a mam dla niego bardzo interesujące próby...
FABIEN - III DZIEŃ
Mamlak wydawał się być z dnia na dzień coraz bardziej pozytywnie nastawiony do Fabiena. Gdy ten zabrał go na zwyczajowy kubek mleka, słuchał go uważnie, reagując na jego słowa chociażby przez mimikę, a nie tak jak na początku, odwracając wzrok i tępo patrząc się przed siebie. Chłopak, przyłożył serdelkowatą dłoń do głowy, jakby sam był zażenowany swoją niezgrabnością, gdy Fabien powiedział mu, że jeśli chodzi o zwinność idzie mu słabo:
-Um. Mistrzyni pokazywała, ale ja ogólnie taki jestem... niezgrabny. Ojciec mi to zawsze mówił. I... no jestem. Fajtłapa taka.
Chłopak zmarkotniał.
-O próbach niewiele wiem... ostatnio przychodzili tutaj jacyś ludzie. Pod mur w sensie. W nocy, jak spałem chyba tam coś odbierała Rin, ale nie widziałem co. Coś żywego. Erm. Chyba dużego. Nie wiem, akurat tego dnia nie czułem się za dobrze. Wiem, że było sporo wody w progu, o. Może to coś pływającego? Nie wiem.
Na komentarz odnośnie masowania stóp nie odpowiedział. Za to na kolejne pytania już tak, chociaż tak jak wcześniej, tylko częściowo:
-Uhm, chcę być silniejszy. Ojciec mi kazał, ale... ja sam też chciałem. Aby być lepszym.
I jakby się znowu nieco zamknął. Fabien mógł mieć wrażenie, że coś pomija. Coś oczywistego, co jest na wyciągniecie ręki i coś, o co powinien spytać już na początku - a co mogło znacząco zmienić nastawienie Mamlaka. Chłopak trenował dalej. Bez większych efektów. Nie było się co dziwić, że nawet Rin nie udało się go nastawić - on po prostu był straszliwym niezdarą.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Dzień czwarty

Dzień jak zwykle zaczął się od narady "trenerów". Korzystając tradycyjnie z hałasu powodowanego przez żarna podzielili się oni swoimi wnioskami i spostrzeżeniami (mam nadzieję, że nikt nie ma nic przeciwko temu, co właśnie napisałam). Jak zwykle głos zabrała pierwsza Ślepowida:
-Coś nie bardzo nam idzie wyciąganie stąd chłopaka, a i nasz trening niewiele wnosi. Myr, rozejrzałeś się już tu nieco i widzę, że nie bardzo chcesz tu dłużej pozostawać, a i z Keithem nie bardzo się dogadujesz. Może więc po prostu poprosisz Rinn coby cię wypuściła?
Resztę swojego planu przedstawiła pisząc na korze. Fabienowi zaproponowała, by przekonał Mamlaka do ucieczki w nocy. Gdyby udało się go jakoś przepchnąć przez mur, to powinien bez większych trudności dotrzeć do najbliższego zagajnika, gdzie czekałby na niego Myr, by zaprowadzić go do ojca. W tym czasie Fabien i Ślepowida mieli udawać niczego nieświadomych i pozostać w posiadłości.
- Woda przy progu... no dyć chyba krakena sprowadzić nie zdołała! Ale gadały żeglarze o wielgachnych łośmiornicach, co to je co tchórzliwsze ludzie za krakena brały. Alibo i ta zamorska gadzina krokodylem zwana. Wodę też lubi, a skoro mięso z niej jedliśmy, to może i żywego Rinn sprowadziła, coby Keith na steki go przerobił. Lubo on Keitha - dorzuciła.
Tego dnia więc Keith - Mamlak wysłuchał wykładu Ślepowidy o ośmiornicach i krokodylach. Dowiedział się, że ośmiornice posiadają cztery pary ramion równej długości, których podstawy spięte są specjalną błoną. Kończyny pokryte są jednym lub dwoma rzędami przyssawek, a dzięki specjalnemu ułożeniu mięśni mogą się obracać o 360 stopni. Ośmiornice nie mają właściwego szkieletu, a jedyną twardą częścią ich ciała są przypominające z wyglądu dziób szczęki. W ich ślinie znajduje się jad.Przy tym są niezwykle szybkie, potrafią podobno upolować nawet mniejszego rekina, więc i dla człowieka są też groźne. Natomiast krokodyle to olbrzymie jaszczury pokryte kostnymi tarczami z ogromna paszczą wyposażoną w liczne zęby. W wodzie poruszają się bardzo sprawnie i szybko. Na lądzie są niezgrabne, ale i tu mogą zaskoczyć jakimś błyskawicznym działaniem. Zwykle leżą nieruchomo, by potem błyskawicznie rzucić się na znajdującą się blisko ofiarę, którą starają się wciągnąć do wody. Tam ogłuszają ją uderzeniami ogona i topią. Jeśli zdobycz jest duża , rozrywają ją na kawałki okręcając się wokół własnej osi.
Poza tym chłopak nadal wykonywał prace domowe będące równocześnie treningiem siłowym. Natomiast druidka poświęciła ten dzień na zapoznanie się z rozkładem dnia Terrore oraz uważnie obserwowała jakie jedzenie zanosi do swoich pokoi i w jakiej ilości oraz czy przygotowuje jakieś leki, a jeśli tak, to jakie.
Po kolacji znowu poprosiła o opowieść najpierw Rinn o jej treningu, a jeśli ta odmówiła, to Myra o jego codziennym życiu.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien pokręcił głową, słysząc, że miałby kazać chłopakowi stąd uciekać. Wiedział, że młodziak się nigdy na to nie zgodzi, był zbyt uparty, by go kontynuować. I miał swoje powody, które zresztą najwyższy czas z niego wydobyć.

Następnego dnia mimo wszystko obydwaj panowie ćwiczyli nad zręcznością Mamlaka. Uniki, odskoki, balansowanie i takie tam. Nie zabrakło oczywiście rozmowy.
- Nawet jeżeli ci to nie wychodzi, to pamiętaj, że masz inne mocne strony. Nikt nie jest idealny, wierz mi. Każdy posiada słabości. Brzmi to może być oklepanie, ale taka jest prawda. Zastanawiałeś się czemu poszukiwacze przygód zazwyczaj wędruję w grupie? Bo sami niekoniecznie by wiele zdziałali. Członkowie takiej kompanii uzupełniają się i pomagają sobie nawzajem. Nawet Rin miała kiedyś swoją drużynę, prawda? - Fabien napił się, a potem kontynuował przemowę. Może słowa o ufnej grupie przyjaciół natchną Mamlaka, żeby odpowiedział w końcu na kolejną kwestię... - Wiem też, że nie mówisz mi wszystkiego, jeśli chodzi o twoje powody treningów tutaj. Czy mógłbyś się ze mną nimi podzielić? Nie zostało nam już wiele czasu.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ŚLEPOWIDA - IV DZIEŃ
Myr nie był chętny do ucieczki. Powiedział, że zostanie. Wydawał się być dość tajemniczy, ale po jego twarzy błąkał się uśmiech - dość rzadki na ustach chłopaka. To musiało oznaczać, że coś wykombinował.
Ślepowida zapoznawała się z rozkładem dnia Rin. Nie był on zbyt skomplikowany, przez większość dnia zdawała się siedzieć w swoim pokoju, a będąc poza nim - mieć oko na Myra, jakby wyczuwała, że ten chce się dobrać do jej prywatnych komnat. Nie jadła niczego specjalnego, ot, to co wy. Raczej nie przyjmowała też żadnych leków. Mamlak przyswoił wiedzę o krokodylach i ośmiornicach, chociaż wydawał się być umiarkowanie zainteresowany.
Przed kolacją, na Ślepowidę wpadł Myr. Z obojętną miną, zerkając wcześniej czy nie ma nigdzie Rin, wsadził jej w dłoń duży kawałek kory, po czym zmył się. Na drewienku napisane było: "Ma tam jakieś urządzenia i trofea. Postaram się jutro wejść głębiej".
Trenerka zapytana o swój trening, wyprostowała się w krześle i założyła ręce za głowę, jakby się zastanawiała.
-Mój trening, hm? Mój ojciec był, zmarło się staruszkowi w sumie całkiem niedawno, kowalem. A wiadomo jak to jest z córkami kowala. Albo są piękne, albo silne. Ja byłam tą piękną, moja młodsza siostra silną. Ja zostałam poszukiwaczką przygód, ona potem strażniczką miejską. Tak czy siak, parałam się wtedy raczej magią. Chociaż nie do końca. Sheeeiah, ciężko to określić. To była bardziej teoria magii niż jako taka użytkowa. Mniejsza. Tak przez parę lat podróżowałam. I podczas podróży trafiłam do miasta krasnoludów, dość niemiłe miejsce, głęboko pod powierzchnią, ostatni bastion obrony przed złem i tak dalej, i tak dalej. Tam, nie mając w sumie zbyt dużego wyboru, zgłębiłam tajniki walki krasnoludzkich szałojowników, trochę łyknęłam technologii ich, obroniłam parę razy miasto przed atakiem złego, potem oczywiście musiałam trafić do niewłaściwego portalu, na innym wymiarze planarnym zostałam wtrącona do więzienia, wypuścili mnie bym zabiła.. aa... aaaa.... aapsnieważne.
Kobieta zatchnęła się jakby miała kichnąć znowu, ale się powstrzymała.
-No, tak czy siak, pokonałam tych złych, ci dobrzy dali mi błogosławieństwo. Potem wstąpiłam do klasztoru, tam trenowałam sztuki walki paręnaście lat, potem dołączyłam do Hien z Rodyarman, a teraz jestem tu. Nie wiem, czy słyszeliście o Siegfenderach, ale lubię podejście Harta, rycerz, był kiedyś przywódcą ciężkiej kawalerii - "Najlepszym sposobem by stać się lepszym, jest podjąć każde wyzwanie". Właściwy trening przeszłam będąc pod pieczą krasnoludów i w klasztorze. Był on raczej nudny i opierał się na zdobywaniu wiedzy, o tym co i jak zrobić. Całą resztę zdobyłam podczas przygód. No, tak czy siak, starczy na dziś. Już, spać. Psik. Zostały wam tylko trzy dni.

FABIEN - IV DZIEŃ

Treningi zwinnościowe szły tak jak wcześniej - do dupy. Mamlak uważnie wysłuchał tego co Fabien ma do powiedzenia. Zdawał się nie negować tego, że w drużynie jest siła. Mruknął jednak nieco przekornie:
-Ale by być w drużynie, trzeba być silnym...
Niestety, to nie grupa przyjaciół miała być najwyraźniej punktem zapalnym w psychice Mamlaka, bo odparł to co zawsze. Odparł, że powodem jego treningu jest to, że chce być silniejszy. I nic więcej. Czyli zasadniczo - brak postępów.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Znów ten katar! Ślepowida spędziła bezsennie pół nocy usiłując sobie przypomnieć w jakich okolicznościach trenerka kicha, czy tylko te dwa razy (na murze przy pierwszym spotkaniu i podczas wieczornej opowieści), czy też zdarzyło się jej to również w innych okolicznościach i wychwycić w pamięci wszystkie powtarzające się okoliczności (łącznie ze składem pitego przez nią naparu, ubraniem znajdujących się w pobliżu osób itp.)
Rano uwadze staruszki nie umknęła zmiana, jaka zaszła w chłopcu. Wyglądał, jakby podjął jakąś decyzję i miał plan, jak osiągnąć swój cel. Ciekawe, co ją spowodowało - zastanawiała się.Niestety, sama nie była w stanie tego odkryć, gdyż Keith traktował ją z dużą rezerwą. Może powie coś na ten temat Fabienowi.
Jak co ranka, korzystając z hałasu czynionego przez żarna, podzieliła się uzyskanymi przez Myra informacjami na temat tego, co znajduje się w piwnicy. Jeśli Myr był z nimi, chciała wiedzieć, jak wyglądały te trofea (o ile złodziejaszek rozpoznał gatunki zwierząt, a pozostałe chciała, by jej opisał). O urządzenia zbytnio się nie dopytywała, przyjmując, że to jakieś "krasnoludzkie wynalazki, na których porządny człek i tak się wyrozumieć nie potrafi". Poinformowała go, że Rin chyba domyśla się jego zadania, bo przez większość dnia bacznie go obserwuje oraz zaleciła mu szczególną ostrożność, a nawet poświęcenie dnia na myszkowanie w innych częściach posiadłości, by odwrócić uwagę trenerki od jego głównego celu, a może przy okazji dowie się czegoś ciekawego.
Następnie wypytała Fabiena, co wie o tej krasnoludzkiej technice walki oraz o tych tam, no... Zigofredach, czy jak tam ich zowią. Kazała mu też dowiedzieć się, co w tak pozytywny sposób wpłynęło no postawę Mamlaka.
Resztę dnia spędziła drzemiąc i zajmując się (oczywiście w towarzystwie kupczyka i przy jego pomocy) stałymi pracami domowymi.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Następnego dnia Fabien opowiedział nieco Mamlakowi o sposobach walki krasnoludów, pokazał kilka ciosów, opowiadał o ich mocnych stronach, ważnych elementach treningu oraz kultury (może nie był ekspertem, niemniej trochę widział i słyszał). O maszynach również powiedział parę słów, chociaż nie była to jego mocna strona. Dlatego były to rzeczy w większości bardzo proste. Poinformował młodziaka, że w razie czego najlepiej próbować zatrzymać ich mechanizm.
Następnie opowiedział o Szałojownikach i metodach walki z nimi. Uniki, odskoki, dźgnięcia w szczeliny między płytami. Miał jednak nadzieję, że młokos nie będzie miał z nimi do czynienia, bo z jego zręcznością...
Opowiedział mu też, jak to kiedyś sam zaczynał służbę w armii u boku Siegfenderów. Być może chłopak o nich słyszał, a to mogłoby znów wpłynąć pozytywnie na jego relacje z Fabienem. Opowiedział mu też o jego początkach w armii, ciężkich treningach, wyrzeczeniach i tym podobnych. Wyznał mu też, że za młodu walczył dla pewnej damy, którą chciał poślubić. Co było dalej, już Mamlak nie usłyszał. Ale może to go skłoni, aby wyznać w końcu, dlaczego tu trenuje? Może wyznając swoją tajemnicę, liczyłby na to, że Fabien wyznałby swoją?
Zrobił też chłopakowi wykład jak zachowywać się w przypadku walki ze zwierzętami. Mamlak dowiedział się między innymi, że te boją się ognia oraz że nie powinien nigdy okazywać strachu, bowiem stworzenia to czują. Kontakt wzrokowy jest ważny. Jeśli wyrazi nim siłę i pewność siebie, zwierzę może nie chcieć nawet próbować z nim rywalizować.
Oczywiście nie zabrakło ćwiczeń zręcznościowych.

W wolnej chwili porozmawiał także ze Ślepowidą, że będą musieli zrobić wszystko podczas tych prób, aby chłopak przeżył. Nawet ruszyć mu z pomocą, jeśli zajdzie potrzeba. Jego śmierć nikomu nic nie da i Rin musi to zrozumieć.
Oczywiście opowiedział też jej o wszystkich rzeczach, o których pojęcia nie miała, a co wyłuszczył również Mamlakowi. Siegfendowie i tak dalej.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ŚLEPOWIDA - V DZIEŃ
Ciężko było odnaleźć jakieś konkretne, logiczne wyjaśnienie co wywoływało, że kobieta kichała (a raczej inaczej - to wiedza, która już jest zamieszczona w poprzednich postach, dlatego sama musisz ją znaleźć) i wyszukiwanie nowych powiązań nie przyniosło postępu.
Myra było coraz ciężej znaleźć. Nie widzieliście go przez prawie cały dzień, a dopiero pod wieczór, gdy Rin nie było w pobliżu, a Ślepowida wypoczywała - wyłonił się z cienia, rzucił jej na podołek kawałek kory z wydrapaną wiadomością, po czym znowu czmychnął. Zapisane było co następuje: "Przedmioty do wyboru, jeden: młot, magiczna latarnia, skrzynka". I tyle. W nocy nie pojawił się w miejscu gdzie sypialiście...

FABIEN - V DZIEŃ

Chłopak wydawał się być zainteresowany opowieściami Fabiena. Chyba też wiedział kim byli Siegfenderowie, bo przy tej opowieści wyraźnie się zatchnął i słuchał jej bardzo uważnie. Przyjął też rady odnośnie walki ze zwierzętami. Nie miał jednak nadal zamiaru wyznawać swoich tajemnic.

Zostały już tylko dwa dni.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Przez cały czas coś nie dawało Ślepowidzie spokoju. Coś, co było tuż przed nią, a nie dawało się uchwycić, jakiś element układanki, którego nie zauważała, a który spowodowałby, że obraz stałby sie pełniejszy. A czasu było coraz mniej. Na błąd Rin nie bardzo można było liczyć, gdyż ta mówiła dokładnie tyle ile chciała ujawnić...
Tak analizując wszystko, co wiedziała, przypomniała sobie plotki o śmierci żony jakiegoś bogatego kupca tak jakoś rok temu, a może nieco więcej. W końcu ten czas tak szybko leci, a wydażenia nakładają się na siebie. Sama z chłopaka pewnie nic nie wyciągnie. Trzeba więc będzie nakazać Ferdynandowi, by o matkę go wypytał. Jeno nie tylko czy żyje, ale takoż o jej rodzinę.
Kolejnym kłopotem według staruszki stał się Myr. Tak się przejął jej prośbą o sprawdzenie, co kryje się w tajemniczej piwnicy, że chyba zaczął nadmiernie ryzykować. Co prawda informacje przez niego zdobywane były cenne, choć jeszcze nie potrafiła ich powiązać w sensowną całość, ale nie chciała, by nadmiernie ryzykował. Tym bardziej, że Rin poświęcała mu coraz więcej uwagi. Do tego nie wrócił na noc. Jeszcze nie wzbudziło to większego niepokoju Ślepowidy, gdyż pamiętała czym się zajmował na codzień, ale postanowiła nakać mu większą ostrożność.
Podczas codziennej narady przekazała Fabienowi informacje zdobyte przez Myra. Kazała mu też wypytać Keitha:
1. Kim była jego matka (z jakiej rodziny pochodziła, kim byli jej rodzice, czy miała rodzeństwo, czym się zajmowała przed ślubem itp.)
2. Co się z nią dzieje obecnie (czy żyje, jeśli tak, to czy przebywa w mieście, czy nadal mieszka z mężem...)
3. Kto wybrał mu imię Mamlak i czy ma ono jakieś szczególne znaczenie dla historii jego rodziny.

Tego dnia Keith - Mamlak usłyszał wykład Ślepowidy o niebezpieczeństwach płynących z magii dla osób z nią nieobeznanych. Jego treść można streścić do ostrzeżenia, by unikał wszystkiego, co magiczne, czy to jako broni z której sam ma korzystać, czy też jeko broni przeciwnika. Co prawda Ślepowida na walce nie bardzo się zna, ale to wie, że broń należy wybierać zgodnie ze swoimi predyspozycjami, więc dla Keitha podczas prób jej zdaniem najlepszą bronią byłby topór lub młot, coś, co nie wymaga finezji, a dużej siły.
Poza tym staruszka kontynuuje swój trening siłowy i kondycyjny polegający na wykonywaniu prac domowych.
No i wieczorne opowieści. Tym razem postanowiła opowiedzieć coś sama. Była to jedna z dawnych legend:
Spoiler
Pokaż
Bitwa pod Mag Tured.
Bitwa pod Mag Tured jest tylko epizodem całej legendy przedstawiającej osadnictwo na wyspie Apali w czasach po potopie. Podania mówią o pięciu najazdach na wyspę, ostatnim było pojawienie się Goidelów. Od niepamiętnych czasów wyspę zamieszkiwało plemię Fomoraig. Pierwsze dwa najazdy: króla Partholona oraz króla Nemeda, mimo zwyciężenia Fomoraig spotkała klęska. Pokonani zostali przez zarazę siejącą śmierć. Tych, którzy przetrwali Fomoraig uczynili swoimi poddanymi. Opór uciemiężonych, którzy odnieśli sukces zabijając króla Fomoraigów - Conanna, został zdławiony.
Kolejnym etapem był najazd kilku plemion Fir Bolg z królową Domnu na czele. Lecz panowanie Fir Bolg oraz Fomoraig skończyło się wraz z nadejściem czwartej fali najeźdźców - plemienia Tuatha De Danann. W bitwie pod Mag Tured siły Fir Bolg zostały pokonane. Natomiast Tuatha De Danann i Fomoraig zawarli przymierze. Władzę obiął bóg Beres, pochodzący z plemienia Fomoraig. Pycha Beresa rozgniewała bogów plemienia bogini Danu, którzy postanowili zdetronizować Beresa, a królem obrano przywódcę Tuatha De Danann - Naudę. Fomoraig, pod wodzą boga-cykola Balora, w odwecie powstali i starli się z Tuatha De Danann, prowadzonych przez boga Luga, pod Mag Tured. Zwycięstwo plemienia Danu było zupełne.
Piąty najazd na wyspę był pod wodzą króla imieniem Ith. Ten przybijając do brzegu został wybrany przypadkowo arbitrem w sporze o podział ziemi wśród Tuatha De Danann, lecz nie opacznie ujawnił swój zachwyt pięknem wyspy i podejrzewany o próbę jej zajęcia został zabity. Odwet zorganizował król Mil. Wojska Mila przybiły do brzegów wyspy w dzień Święta Beltaine. Niedaleko góry Miss pokonały siły Tuatha De Danann. Podczas rokowań w Tarze synowie Mila zostali przekonani do opuszczenia wyspy i wypłynięcia w morze na odległość dziewięciu fal. Wtedy zabiegi magiczne bogów plamienia Danu spowodowały, że okręty spychane były bardziej w morze. Jednak będący wraz z synami króla Mila czarodziej Amairgen rozproszył tę magię i statki znów przybiły do brzegu. Ostateczna bitwa rozegrała się pod Tailtiu na Równinie Brega zmuszając bogów Tuatha De Danann do odejścia do siedzib w zaświatach. Jedynymi władcami Apali zostali Goidelowie.
Wieczorem, gdy wszyscy udali się już na spoczynek, Ślepowida odprawiła rytuał, prosząc Pradawnych o wskazówki.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Podczas codziennej pogawędki Fabien zadał chłopakowi pytania, o które prosiła go Ślepowida. To jest o jego matkę - kim była, jakie miała pochodzenie, czym się trudniła, czy miała rodzinę i tak dalej. Następnie zapytał, dlaczego nadano mu imię Mamlak i czy ma ono jakieś znaczenie.
- Chcesz udowodnić ojcu, że jesteś prawdziwym mężczyzną, mylę się? - spytał jeszcze na koniec. - Boisz się tego, co cię czeka? Co odczuwasz? Nad jakimi swoimi słabymi punktami chcesz dziś popracować?
Oddanie pałeczki Mamlakowi miało wzmocnić jego pewność siebie. Czy przyniesie to rezultat? Nie wiadomo. Jeśli podczas tej rozmowy nie wyjaśniło się, dlaczego dzieciak ma zamiar trenować u Rin, Fabien pyta go o to wprost. A potem drugi i trzeci. Dalej nie naciska...
Ale za to udaje się wypytać o to Rin.
- Dlaczego dzieciak zgodził się trenować pod tobą? Twierdzi, że chce być po prostu silniejszy, ale dobrze wiem, że ukrywa inny, istotniejszy powód.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ŚLEPOWIDA - VI DZIEŃ
Co świt, Ślepowida ujrzała przy swojej głowie kawałek kory z krótkim, wyrytym naprędce napisem: "Krokodyl". Tyle, nic więcej. A Myra dalej nie dało się nigdzie przyuważyć.
Poza zwyczajowymi porządkami, poradami żeby trzymać się z dala od magii i historią (która średnio się podobała Mamlakowi - nie zrozumiał z niej za wiele, bo było za dużo nazw)... no, w sumie nic nie robiła. Dała Fabienowi rady o czym pogadać z chłopakiem i tyle.
A wieczorną próbę połączenia się z Pradawnymi przerwał jej... wybuch. Ale o nim później.
FABIEN - VI DZIEŃ
Dzisiejszy dzień obfitował w pytania. Ale też, dzięki radom Ślepowidy, ruszyłeś z kopyta jeżeli chodzi o rozpoznanie powodów, dla których Mamlak prawdopodobnie znalazł się tutaj. Zrozumiałeś z czyjego powodu się tutaj znalazł, kiedy po pierwszym pytaniu o matkę, oczy chłopaka niemal z miejsca zwilgotniały, a serce zaczęło bić tak szybko, że słyszałeś jego łupanie siedząc od niego w pewnej odległości.
-M-moja... matka... - przełknął ślinę - umm, nie wiem z jakiej była rodziny, ani jacy byli dziadkowie, bo z nimi nie miałem kontaktu. Z rodziną w sensie. Od mamy.
Przerwał na chwilę i najwyraźniej czując, że łzy kręcą mu się w oczach, otarł je wierzchem dłoni.
-P-przepraszam. Dawno mnie nikt nie pytał. O mamę. Imię dał mi tata. Mówił, że w jakimś języku to znaczy Dar Matki. Mame - Matka, Lake - Dar. Nie wiem w jakim... I... moja mama... nie żyje. U-umarła rok temu. P-przeze mnie.
Chłopakowi zamarł głos. Nie widziałeś go jeszcze w takim stanie. Wyraźnie był wzruszony. Chyba rzeczywiście po raz pierwszy od dłuższego czasu ktoś mu na głos przypomniał. Widać było, że ciężko mu coś z siebie wykrztusić. W końcu, poprosił o to, by przez resztę dnia mógł posiedzieć samemu. Przeprosił, po czym poszedł do baraku. Przyglądała się temu Rin, która siedziała akurat na murze, popalając z dużej, zdobionej fajki. Gdy Fabien podszedł bliżej i spytał o powody dla których dzieciak chciał trenować, posłała ku niemu chmurę dymu. Ziele było mocne, dziwiłeś się w sumie, że kobieta pali je ot tak, gdy ty po wciągnięciu części chmury poczułeś już zawroty głowy. Rin oparła łokcie na kolanach, a podbródek na dłoniach, niczym strapiony mędrzec.
-Chyba mówiłam wam, że nie znam powodu, czyż nie? Sheeiah... w sumie jeżeli chłopak nie będzie potrafił się przełamać to został mu jeden dzień życia. Jego ojciec ani on sam nigdy mi nie powiedzieli powodów dla których tu trafił. Ale znam pewną informatorkę, Błyskotkę, bardzo cwana bestyja. Informatorka, plotkarka. Rozsiądź się. Staruszka gdzie? Ach, poszła wypoczywać. Słuchajże.

XXXXX

Wysoka, piękna kobieta szła dumnym krokiem przez miasto, trzymając za rękę małego, ale bardzo otyłego chłopczyka o buzi obdarzonej znikomymi śladami rozumu. Ubrana była w prosty, lecz elegancki strój, jej długie, blond włosy unosiły się za nią pod wpływem wiatru. Ludzie, którzy ją widzieli, zatrzymywali się, by spojrzeć na to cudo o urodzie godnej elfiej księżniczki. Jednak nie była ona spiczastouchą. Jej twarz nie nosiła na sobie też znanej wyższości, a ciało miała nieco pulchne, a nie perfekcyjnie szczupłe, jak to mają drzewogryzy.
Kobieta uśmiechała się do przechodniów, co jakiś czas witając się z którymś, gdy rozpoznała znajomą postać. Rzadko jednak jej się to zdarzało, raczej odpowiadała tylko kiedy ktoś ją zaczepił. Mrużyła oczy. Kiedy dotarła na targ, ścisnęła Mamlaka nieco mocniej za dłoń, jakby chcąc się upewnić, że ten ciągle przy niej jest.
-Kram pani Rothberty tam gdzie zawsze, synku? - spytała miłym, melodyjnym głosem.
-Tak, mamo.
Odparł chłopiec. Kobieta puściła jego rękę i poklepała go po głowie.
-Dobrze. Masz tu parę monet, kup sobie coś smacznego. Będę przy tamtym kramie.
-Tak, mamo.

Pulchny dzieciak wziął od swojej rodzicielki trzy złote monety, po czym wyruszył ku stoisku starego Barbiko, na którym znajdowały się różnej maści słodkie wypieki, jeszcze ciepłe, jak zawsze z rana. Gdy zmierzał przez ulicę, nieco szerszą, znajdującą się poza właściwym terenem targu, zauważył na ziemi dwie monety. Leżały spokojnie między brukowaną drogą, a nikt inny po nie nie sięgał. Nie było też żadnych ludzi wkoło. Chłopiec, nie namyślając się zbyt długo, podbiegł do pieniążków i wyciągnął po nie pulchną dłoń. Wtedy ujrzał cień, przesłaniający mu cały świat. Zarżał koń. Wystraszony dzieciak wpakował się niemalże pod same kopyta rumaka na którym jechał strażnik miejski. Grubasek zatchnął się, w oczach pojawiły mu się łzy, jednak wierzchowiec nie szedł dalej. Został zatrzymany przez gwardzistę. Chłopak jednak, skonfudowany, bez ręki kochającej matki za którą mógłby złapać i za którą zawsze łapał, gdy nie wiedział co robić, dostał ataku paniki. W akcie rozpaczy, nie zauważając, że koń już stał i nic mu nie mógł zrobić, rzucił się w bok, upadając na ziemię. Prosto pod ciężki wóz załadowany ekwipunkiem kowala. Dzieciak znieruchomiał, widząc ciężkie, obite koło, które właśnie miało zmiażdżyć jego brzuch. Nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, poczuł jak coś mocno go szarpie, odsuwając nieco, a potem jego ciało coś przygniotło. Coś miękkiego. Usłyszał głośny chrupot i poczuł w nogach niewyobrażalny ból. Łkając i płacząc zaczął wołać imię swojej matki, by ta zakończyła jego cierpienie.
Jego matka leżała na nim, ze zmiażdżonym kręgosłupem, po tym jak próbowała go zasłonić własnym ciałem. Jej wykrzywione, zakrwawione zwłoki z których wylewały się wnętrzności były pierwszym widokiem, jaki chłopak zobaczył, gdy otrząsnął się z pierwszego szoku.
XXXXX
Pan Shervenheld pochylił się nad zwłokami żony, całując je w czoło, podczas ostatniego pożegnania jakie przygotował kapłan. Jej ciało było przykryte kilkoma warstwami płachty, tylko głowa wystawała spośród zwojów tkaniny. Znajomi, przyjaciele i krewni ocierali swoje łzy w ciszy lub cicho łkając, spokojnie czekając w kolejce. Harmonię oraz ponurą atmosferę ostatniego pożegnania psuło jednak przerażające wycie. Mały Shervenheld, siedział w kącie kaplicy, rycząc wniebogłosy i trzymając się za głowę płakał, niczym zranione zwierzę. Ludzie patrzyli na niego z niesmakiem, a coraz częściej, spojrzenia gości odwracały się do ojca Mamlaka, jakby oczekując, że ten jakoś uciszy chłopca, który przeszkadzał w przeżywaniu innym śmierci kuzynki/przyjaciółki/siostry. Rurik Shervenheld wstał od łoża na którym leżały zwłoki jego żony, po czym wolnym krokiem ruszył ku dzieciakowi. Goście odetchnęli z ulgą, kiedy mężczyzna stanął nad Mamlakiem. Zaraz jednak miny im zrzedły, a na ustach zaczęły rozbrzmiewać okrzyki, gdy kupiec najpierw kopnął ciężkim butem chłopca w twarz, a potem dopadł do niego, tłukąc go z całej siły swoimi ciężkimi pięściami, które podczas jego służby w wojsku, zabiły niejednego wroga. Tłukł z zamiarem zabicia, tak jak to robił podczas swoich najcięższych walk. Jego dyszenie przeplatało się z wrzaskami katowanego Mamlaka, a nim reszta gości zdołała odciągnąć starego Shervenhelda, chłopak już się nie ruszał...
XXXXX
Mamlak, cały posiniaczony, ze złamanym nosem i jednym okiem przesłoniętym bandażem siedział na schodach. Służba się do niego nie odzywała. Traktowała go jak powietrze, chociaż od czasu do czasu, dzieciak mógł ujrzeć wrogie spojrzenie lub usłyszeć pogardliwe prychnięcie tudzież życzenie szybkiej śmierci...
XXXXX
Rin opróżniła fajkę i rozłożyła się wygodniej na murze, podpierając dłonią głowę. Spojrzała bystro na Fabiena, jakby chcąc odczytać z jego oczu cóż sądzi o całej historii. Uśmiechnęła się lekko, choć był to raczej jeden z tych ponurych uśmiechów, ilustrujących brutalne prawa świata z którymi muszą się spotykać nieprzygotowani.
-Czy teraz rozu...

BOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOM!

Posiadłość rozdarł głośny huk, a barak zatrząsł się w posadach. Ślepowida, próbująca się właśnie połączyć z prastarymi bóstwami, zachłysnęła się, wyrywając z transu. Coś eksplodowało w pracowni Rin. Ta, słysząc wybuch, niemal błyskawicznie znalazła się w środku. Pomieszczenie (za którym znajdowały się kolejne drzwi – o dziwo nienaruszone) wypełnione było resztkami różnych przedmiotów, mikstur i przypalonych zwojów, których znaczenia nawet nie mogliście teraz rozszyfrować. Większość lewej części pokoju zakrywał czarny dym. Z niego wyszła Rin, niosąc w rękach drobne ciało Myra.
-Sheeeiah. Myślałam, że tego akurat tykał nie będzie.
Burknęła z niezadowoleniem, przeganiając was od pomieszczenia i zanosząc chłopczyka do „stołówki” w której sypialiście. Przyszedł Mamlak, zaalarmowany eksplozją. Ciało Myra nosiło na sobie ślady oparzeń i przez chwilę myśleliście, że dzieciak nie żyje. Rin jednak, jakby nigdy nic, rąbnęła go otwartą dłonią po policzku tak mocno, że niemal z miejsca pojawił się na nim siniak. Skrytobójca odkaszlnął.
-Tia.
Mruknęła Rin, cofając się nieco i kiwając na Ślepowidę, by ta się zajęła dzieciakiem. Poza ciosem trenerki nie reagował na jakiekolwiek bodźce, poparzenia co prawda nie były rozległe, ale wyglądały groźnie.
-Magiczny kryształ, którego raczej nie powinno się tykać. Musiał to zrobić przypadkiem, raczej był ostrożny przy wcześniejszych poszukiwaniach. - czyli wiedziała, że chłopak próbował się włamać do jej pokoi - Zajmijcie się jego oparzeniami i nic więcej. Do samego rana, co godzinę, niech któreś z was uderza go mocno pięścią. Żadnej magii przy nim do wstania słońca. Mateczko, znasz się na magii, prawda? Gdy wstanie słońce musisz mu zaleczyć rany magią, inaczej pozostaną na zawsze. Nie wiem czy po eksplozji zostały mi jeszcze jakieś mikstury lecznicze, dlatego liczę na ciebie. Obstawiam, że po tym zapadnie w trzydniową śpiączkę, a potem obudzi się zdrów jak ryba. Sheeiah, magia. Dobra, czuwajcie przy nim. Mamlak, ty też. A ja idę sprzątnąć pokój, by nie wybuchło coś jeszcze.
I zniknęła za drzwiami do swojego pokoju (które tak nawiasem mówiąc – były częściowo wyrwane z zawiasów). Zostaliście nocą z Myrem, a następnego dnia mieliście zakończyć swój trening... Cóż za nieszczęśliwy wypadek. Jeżeli jednak wszystko pójdzie tak jak mówiła Rin, a Ślepowida użyje jakowejś magii druidycznej by zaleczyć jego rany, to może będziecie mieli jeszcze czas by jakoś przygotować Mamlaka w ostatni dzień. Czyż nie?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Staruszka właśnie przygotowywała się do odprawienia rytuału, by poprosić Pradawnych o wskazówki w sprawie Keitha - Mamlaka. Przygotowała wywar, który miał jej pomóc uzyskać z nimi kontakt, usiadła na posłaniu i zaintonowała ni to pieśń ni to recytację w jakimś dziwnym języku. Już unosiła kubek do ust, gdy:
BOOOM!
Jakiś wybuch po drugiej stronie korytarza przerwał jej skupienie.
Druidka przerwała swą pieśń, a kubek wypadł jej z rąk i rozbił się na podłodze. Rozlany napar w blasku ognia wyglądał niczym kałuża krwi, którą nienawistny tłum rozdeptał niosąc na butach dalej i dalej...
Ktoś właśnie otarł się o śmierć! Domnann, królowo świata podziemnego, zatrzaśnij swe wrota, niechaj Tethra nie zaliczy go w poczet swych poddanych - zawołała i podreptała w kierunku, skąd dobiegł odgłos wybuchu.
W chwili, gdy doczłapała do drzwi, trenerka właśnie wynurzyła się z kłębów dymu niosąc na rękach ciało Myra. Całe zaś pomieszczenie wibrowało nagle uwolnioną, nieukierunkowaną magią. Staruszka w pierwszej chwili nie rozpoznała dokładnie rodzaju magii z jaką ma do czynienia. Jedno było pewne - nie była to magia wywodząca się z sił natury, a magia dana ludziom przez Jedynego. Na dłuższe studia nie było jednak czasu, bo właśnie w tej chwili Rin nakazała wszystkim, by opuścili pomieszczenie.
Ślepowida chciała jeszcze wypytać Rin, jakiego rodzaju magią naładowany był kryształ, ale ta odeszła do swoich pokoi. Zaufała więc wiedzy trenerki i postąpiła zgodnie z jej wskazówkami. Mamlakowi kazała przygotować tradycyjne okłady z liści kapusty. Poleciła mu, by przyniósł od razu kilka główek, gdyż poparzenia od magii będą prawdopodobnie wymagały częstszych zmian opatrunku. Sama w tym czasie rozcięła ubranie Myra i dokładnie go zbadała. Jeśli znalazła jakieś złamania, unieruchomiła je w łubkach (które kazała przygotować Fabienowi), zszyła głębokie rozcięcia, a na oparzenia i stłuczenia położyła okłady przygotowane przez Mamlaka. W końcu kazała położyć swojego pacjenta na posłaniu.
- Ja przy nim posiedzę, a wy spać idźta, bo i nic tu po waju! - nakazała Fabienowi i Mamlakowi.- Pomóc mu nie pomożeta, a i same sił się zbyjecie na nic nie dającym czuwaniu. A czas próby już tak bliski.
...
- Silnyś - odezwała się nagle do kupczyka.- To może dać ci niejaką szansę. Pomnisz, com ci o onych zamorskich krokodajlach gadała, jako to na lądzie są powolne. Ale to już Ferdynand jutro ci powie, jako to z takowym walczyć najlepiej, bo z nim właśnie wedle informacji od Myra mierzyć ci się przyjdzie. Ale dość na dziś gadania. Spać mi tu oba! No, już, poszli!

Przez resztę nocy babina siedziała nad nieprzytomnym, okłady mu zmieniała i, nie bardzo wiedząc, skąd takie zalecenie, bila go co godzinę. Tuż przed świtem obudziła najemnika i kazała mu wynieść nieprzytomnego chłopca na zewnątrz. Tam, łącząc się z naturą, ponownie go zbadała, tym razem przy pomocy magii. Wiedząc już, jakich obrażeń doznał, rozpoczęła jego leczenie. Najpierw naprawiła uszkodzone organy wewnętrzne, później, jeśli starczyło jej sił, skupiła się na rzeczach mniej istotnych, głównie zapoczątkowując procesy regeneracji organizmu i odpowiednio je ukierunkowując. Och ileż by dała, by móc teraz znaleźć się w lesie i zaczerpnąć energii z budzącej się przyrody. Jej siły nie były już takie jak kiedyś, a ogród Rin to nie bujny las. A przecież nie mogła odebrać życia wielu, by ratować jedno. Sięgała więc po moc niezwykle ostrożnie, czerpiąc ją głównie od słońca i z własnego organizmu. Wreszcie jej siły się wyczerpały, a nie miała już jak zaczerpnąć z otaczającej ją przyrody. Zrobiła co mogła, reszta zależała już tylko od chłopca - siły jego organizmu i woli życia.
Wreszcie kazała odnieść rannego na jego posłanie. Oprócz tradycyjnego śniadania, kazała też Mamlakowi przygotować coś w rodzaju rosołu, do którego dodała ziół. Sama wypiła kubek tej mikstury, kazała poić nią Myra, jeśli się obudzi i zmieniać mu okłady. Wreszcie powlokła się na swoje posłanie i zmęczona zapadła w sen.

Wieczorem, jeśli do tego czasu zregenerowała nadwątlone siły, wypytała Fabiena, czego się dowiedział i jakie postępy poczynił przez ostatnie dwa dni.
Sprawdziła postępy w leczeniu Myra i dostosowała do nich swoją kurację.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien oczywiście opowiedział całą tą niezbyt nieprzyjemną historię Ślepowidzie. Chłopak był mały, nie powinno się na niego zwalać całej winy. Jego ojciec odpowiada za aktualną sytuację.
Ostatniego dnia wytłumaczył Mamlakowi, że nie ponosi winy za to, co się stało. Był bowiem zbyt młody, a cała sytuacja to zwyczajny wypadek.
- Możesz się jeszcze wycofać. Te próby niczego nie muszą udowodnić. Prawdziwy mężczyzna nie udowadnia tego kim jest podczas tego typu "konkursów", a poprzez to jak żyje.
Jeżeli się upiera, to opowiada mu to co wie o walce z krokodylami. Że gady głupie, powolne na lądzie, ze mocno zaciskają paszczę i by trzymać się z dala od niej, chyba że Mamlakowi uda mu się ją zamknąć. Wtedy gad jej już nie otworzy. A chłopak był dość silny, może dałby radę?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

DZIEŃ OSTATNI
Myr przez całą noc się raczej nie ruszał. Odkasływał tylko w momencie, gdy Ślepowida dawała mu w dziób. Leżał tak do samego rana, a gdy nastał świt, druidka użyła swoich leczniczych mocy. Rin skończyła akurat sprzątać pokój i wyszła by obejrzeć poczynania staruszki. Gdy tylko magia ogarnęła ciało chłopaka, rany zniknęły niemal natychmiast, jakby Bóg ręką odjął. Ślepowida nawet nie musiała się zbytnio męczyć - mimo małej dawki leczniczych czarów, oparzenia ze skóry Myra zniknęły niemal natychmiast. Trenerka kiwnęła głową jakby się tego spodziewała.
-Kryształ Kar'vaggio. Swego czasu, krasnoludzcy magicy próbowali je wciskać szałojownikom. Sheeiah, to było jak wciskanie wiewiórce noża, żeby ścinała nim orzechy z drzew. Przydatny gdy towarzysz jest ciężko ranny. Dochodzi do magicznej eksplozji, która rani ciało, ale po paru godzinach, zakładając, że potraktowany kryształem przeżyje, magia lecznicza jest wzmocniona i nawet najsłabsze czary mogą leczyć poważne obrażenia. Zaoszczędza energię kapłanów podczas bitew, ale niestety, zapada się po wyleczeniu ran w śpiączkę na parę dni. Coś za coś.
Wyjaśniła, po czym powróciła do swojego pokoju. Resztę dnia zresztą przesiedziała tamże, zapewne przygotowując się do prób.
Mamlak się upierał. Trzeba przyznać, że słowa Fabiena nie były zbyt przekonujące. Chłopak chciał walczyć. Wysłuchiwał uważnie tego, co weteran miał mu do powiedzenia. Resztę dnia spędził wypoczywając i przygotowując się samodzielnie do ostatecznego wyzwania...
W końcu, usłyszeliście jak RIn was woła, byście wszyscy (poza Myrem oczywiście) zebrali się przed domem. Poprosiła o zajęcie miejsc siedzących wokół niej, a sama, położyła przed trójką ludzi, uczniem i dwoma nowymi mentorami, trzy zawiniątka. W jednym, wyraźnie była jakaś broń, topór lub młot. Drugi i trzeci były podobnych rozmiarów, ich kształty nie pomagały w odgadnięciu co znajduje się w środku. Rin skrzyżowała ręce pod piersiami. Była bardzo poważna.
-Dobra, sheeeiah, słuchajcie. Ty słuchaj głównie, Mamlak. To ostateczna próba. Musisz przejść trzy zadania. W każdym z nich możesz zginąć. Nie uciekłeś i nie poddałeś się. Godne docenienia. Jednak dopiero w tym momencie okaże się, ile masz w sobie męstwa. Przed tobą leżą trzy przedmioty. Możesz wybrać tylko jeden.
Pochyliła się i ściągnęła z pierwszego szmaty. Waszym oczom ukazał się duży, potężny, i zapewne bardzo ciężki, młot. Prosty, bez zbędnych ozdób. Cały ze stali.
-Młot szałojowników z Podgóry. Ciężki, potężny, dobry głównie przy rozwiązaniach siłowych. Do walki krótko mówiąc.
Rozwinęła drugie zawiniątko. Było w nim coś na kształt małej, kamiennej rzeźby z ludzką głową. Twarz ozdobiona wysoką, charakterystyczną czapką którą nosili bogaci kapłani. W jej centrum znajdował się duży, niebieski kryształ. Z boku znaleźć można było uchwyt. Rin dotknęła go delikatnie. Kryształ rozbłysł światłem. Poczuliście też przyjemne ciepło, przywodzące wam na myśl promienie letniego słońca, chociaż blask był chłodny, błękitny. Twarz kapłana zdawała się nieprzyjazna, a jego oczy były puste, jednak czuliście, że ten przedmiot miał przynosić ludziom otuchę w mrozie i ciemności. Ślepowida wyczuwała od niego magię.
-Lampion Kapłanów Ramahaty, Boga Blasku Świec. Ten, który ją trzyma, czuje ciepło i brak światła nie będzie dla niego problemem. Świeci nawet przy mocnym wietrze lub w wodzie.
I na koniec, kobieta... wyjęła ze swej koszuli (konkretniej z okolic biustu) dwie, skórzane rękawiczki, i dopiero wtedy rozwiązała ostatnie zawiniątko. Znajdowała się w nim... skrzynka. Z czerwonego drewna, obita czarnym metalem. Zdobiły ją symbole demonicznych twarzy i pazurów. Ślepowida nie wyczuwała od niej magii, jednak wszyscy mogliście stwierdzić, że jest tam coś złego. Po prostu złego z kwintesencji tego słowa, z samej natury. Budziło to raczej niepokój. Rin prychnęła i wytarła nos w koszulę.
-Phfrrr... sheiah, w tej skrzynce jest... niespodzianka. Bierzesz to na własną odpowiedzialność. O ile poprzednie dwa przedmioty mogą być użyte we wszystkich próbach, to ten jeden, jest przeznaczony tylko na ostatnią. Dopiero wtedy będziesz mógł go otworzyć. Jeżeli go wybierzesz, będziesz musiał pierwsze dwie próby przejść z siłą własnych rąk i własnego umysłu.
Rin znowu podniosła się i skrzyżowała ręce pod piersią.
-Mateczko, ojcaszku, jako trenerzy chłopaka, możecie mu doradzić co ma wybrać. Ja również to zrobię, jednak... po was. Proszę bardzo. Który z tych trzech przedmiotów powinien ze sobą wziąć pulpeciak?
Mieliście wrażenie, że to bardzo ważna decyzja, która może zaważyć na próbach chłopaka. W tym momencie, w grę wchodziło nie tylko wasze przeczucie i doświadczenie, ale też więź jaką wyrobiliście sobie z Mamlakiem. Rin może mu specjalnie doradzić coś niepotrzebnego. Jeżeli mieliście autorytet u syna kupczyka, przychyli się on do waszej opinii. Który z elementów ekwipunku doradzacie chłopakowi?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

- A więc to był ten krasnoludzki kryształ leczniczy! Drzewiej było o nim głośno, ale nie miałam okazji go obejrzeć. To jeno mogę powiedzieć, że niedopracowany był on nieco, bo sam też ranił dość silnie, to i nie każdy był w stanie przeżyć z nim kontakt. Ot, chłopczyna zdrów będąc ledwo to przeżył, a kiejby ranny został, toć pewnie kryształ by go zabił. A że sen długi sprowadza? Dyć to dobre! Miast energię trwonić czy ból cierpieć człek śpi i w nieświadomości będąc zdrowieje.
*****
Nadszedł czas próby. Rin położyła trzy przedmioty i kazała wybrać ten najwłaściwszy dla Mamlaka. Jeszcze nim trenerka odsłoniła przyniesione przedmioty, Ślepowida uzmysłowiła sobie, jak wielki błąd popełnili. Założyli, że trening obejmował klasyczne metody walki. A co z magią? Nikt z nich nawet nie spytał o to! A przecież Rin mówiła, że magię studiowała. Czy przekazała jej podstawy swojemu podopiecznemu? Czy ma on jakieś zdolności w tym kierunku? No i przedmioty magiczne! Czy wie, jak się z nimi obchodzić? Dyć istnieją takowe, z których może korzystać niemal każdy, jeśli tylko wie, jak się z nimi obchodzić...
A teraz było już za późno na jakiekolwiek pytania!Chociaż...
- No, ciężko tak doradzać nie znając warunków próby. Zdradzisz nam, córuchna, zali te próby wszystkie będą tu na dziedzińcu, czyli też planujesz którą w ciemności, w piwnicy może? I czy może chłopak przed dokonaniem wyboru przedmioty te wziąć w rękę, a wypróbować? Chłopak jest silny, to młot mógłby się nadać. Ja tam wojownikiem nie jestem, ale tyli wiem, że kiej broń źle w ręce leży, toć i walczyć niesporo.
....
- Sam, chłopcze musisz wyboru dokonać - zwróciła się do Mamlaka.- Nim to jednak nastąpi, wysłuchaj uważnie, coć córuchna i Ferdynand ci powiedzą. Dyć to one są wojownikami. Jeno tej skrzyni nie tykaj, bo tam zło jakoweś się czai, zło potężne, które jeśli uwolnisz, nie wiedzieć przeciw komu się obróci.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

-Wszystkie próby odbędą się w podziemiach pod domem. - odparła Rin - Będą one jednak częściowo oświetlone. Pochodnie i te sprawy. I pewnie, może je wziąć. Dajesz, klucho.
Mamlak niepewnie sięgnął po młot. Uniósł go, z pewnymi problemami - był bardzo ciężki. Jeżeli chłopak wybierze tę broń, to będzie jeszcze bardziej niezgrabny. Ale jeżeli pierwszym zadaniem rzeczywiście będzie walka z krokodylem - będzie miał przewagę. Drzewce młota było długie, może udałoby się nim zmiażdżyć łeb poczwary nim ta w ogóle by zareagowała.
Potem, sięgnął po latarnię. Złapał ją za uchwyt, a głowa kapłana rozbłysła błękitnym, chłodnym światłem, a wy poczuliście ciepło. Ta rzecz zdecydowanie dodawała otuchy.
I na koniec skrzynka. Chłopak obejrzał ją i dotknął. Nie wydarzyło się nic. Poza złowieszczą aurą, wydawało się to być tylko zwykłą szkatułą w której znajdować się musiało coś złego.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien westchnął, spoglądając na Mamlaka. W praktyce nie wiedział niczego o charakterze prób, co więc mógł doradzić? Zerknął też na Ślepowidę. Chyba poza gotowaniem rosołu nauczyła też dzieciaka, jak obchodzić się z magią i przedmiotami magicznymi?
- Na twoim miejscu odpuściłbym tą skrzynkę. Nie wiesz co się w niej znajduje, nie wiesz jaki to będzie miało wpływ na przebieg wydarzeń i twoje życie. Posiadasz umiejętności, by wykorzystać ten młot w walce. Jednakże, jeśli ufasz sile swoich mięśni i swemu wytrenowaniu, to być może za bardziej pożyteczną uznasz tę latarnię? Kto wie co cię czeka, a światła nie wywołasz na zawołanie. W każdym razie, to musi być twoja decyzja.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Zablokowany

Wróć do „Gildia Złota Strzała”