Co zaszkodziło to nauczyło

Sesje fantasy Dlanora.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Rin kiwnęła głową, słysząc rady staruszków. Sama również doradziła Mamlakowi:
-Na twoim miejscu wzięłabym latarnię.
Krótko, zwięźle. Chłopak nie zastanawiał się długo, sięgnął po wskazany mu Lampion Kapłanów Ramahaty. Miał poważną minę. Kobieta machnęła ręką, zapraszając was wszystkich znowu do środka baraku. Następnie, poprowadziła was... do swojego pokoju. Był on już w nieco lepszym stanie niż wcześniej, różne mechaniczne i półmagiczne graty, mikstury i przedmioty leżały przy ścianach uprzątnięte jako tako. Było to chyba coś w rodzaju składziku. Rin podeszła do następnych drzwi. Kłódka wydawała się magiczna, trenerka palcem wskazującym wypisała na niej jakiś wzór, a ta - otworzyła się. Pomieszczenie, które stanęło przed wami otworem zdecydowanie różniło się od poprzedniego. Było tu duże, wygodne łóżko, lustro, nieco szaf, biurko, ogólnie miało ono charakter prywatny. W podłodze znajdowała się klapa. Rin otworzyła ją i zaprosiła was do podziemi (Ślepowidzie pomogła zejść po drabinie).
Znaleźliście się w piwnicy. Znowu, było tutaj sporo dziwnych rzeczy, których przeznaczenia nie znaliście, ale też zwyczajne zapasy i skrzynie. Rin prowadziła was dalej. W grocie (ładnie zresztą wykutej) było sporo miejsca, a widząc różne korytarze, mieliście wrażenie, że kompleks tuneli rozciąga się pod całym terenem posiadłości, a może i jeszcze dalej. W końcu dotarliście do czegoś, co wyglądało jak... arena. Dosłownie. "Trybuny", a raczej coś w rodzaju kamiennego balkonu z oparciem, znajdowało się jakieś dwa metry nad samym polem walki. Było ono obsypane piachem i ograniczone kamiennymi ścianami. Wysoko płonęły pochodnie. Najwyraźniej wszystko już było przygotowane. A w samym centrum areny leżał krokodyl. Zgodnie z tym co powiedział Myr. Stworzenie było duże i wyglądało raczej na niemrawe. Gdy zobaczyło ludzi na balkonie, obróciło ku wam swój łeb. Rin klepnęła Mamlaka po plecach:
-Pierwsze zadanie. Masz zabić to zwierzę. Latarnia raczej ci się nie przyda, więc możesz ją zostawić tutaj. Wskakuj tam i zrób z nim porządek. Mateczko, ojcaszku, możecie mu dać jakieś ostatnie rady, chociaż z tego co słyszałam, już go w tej materii przygotowywaliście. Nie możecie oczywiście w jakikolwiek sposób ingerować w walkę. Mam was na wyciągnięcie ręki...
Zagroziła. Krokodyl nie wyglądał jakoś przerażająco, ale to nie wy mieliście się z nim zmierzyć bez żadnej broni. Mamlak przełknął ślinę i spojrzał niepewnie na waszą dwójkę.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

- Krokodyla pokonać trudno, ale starać się trzeba! No, niewiele masz na tą gadzinę - odezwała się Ślepowida.- Może, kiejbyś z odzienia pętlę zrobił a pysk mu związał, coby go rozewrzeć nie mógł... Wtedy jeno na ogon uważać musiał będziesz, a reszta, to już od twej siły zależeć będzie. I latarnię ostaw, kiej tak ci Rin radzi, jeno zapal ją pierwej, a na balustradzie ustaw i ku niej spojrzenie kieruj, gdy wątpić zaczniesz. A ja k'Pradawnym się zwrócę, coby cię w pieczy swej mieli.
I zaczęła mamrotać coś pod nosem niezrozumiale, a czy to modlitwy były, czy zaklęcia jakowe tylko ona sama wiedziała. Dość, że typowej magii w jej słowach wyczuć się nie dało.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien kiwnął głową, uznając rady Ślepowidy za pożyteczne. Swoją drogą, ciekawe na co teraz chłopakowi nauka gotowania rosołu... potem zwrócił spojrzenie na gadzinę, chcąc przyjrzeć się, czy bestia jest głodna, ospała, skora do walki...
- Trzymaj się z dala od jego paszczy i nie atakuj od frontu. Jesteś silny, a gad na lądzie mniej niebezpieczny. Spróbuj zajść go od tyłu, jeżeli dasz radę i zaatakowałbyś go znienacka, twoje szanse by wzrosły. Najważniejsze to właśnie unieruchomić paszczę. Pamiętaj, że krokodyl mocniej ją zaciska niż rozwiera.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Obrazek
Chłopak niepewnie zeskoczył z kamiennej balustrady i zdjął koszulę, zgodnie z zaleceniami Ślepowidy skręcając ją, tak, by tworzyła coś w rodzaju pętli. Ostrożnie zaczął okrążać potwora. Ten nie wydawał się zbyt ruchliwy, łypnął tylko za kupczykiem i trzasnął o piach ogonem. Mamlak podszedł od tyłu... powoli... powoli... i w momencie, gdy miał się rzucić na gada, ten szarpnął nagle gwałtownie swoim ciężkim cielskiem i ruszył na chłopaka. Ten, zaskoczony kompletnie zrywem zwierzęcia, przez chwilę nie wiedział co robić. Otrzeźwiło go dopiero głośne trzaśnięcie zębisk przy jego nodze.
Rozpoczęła się zażarta walka w parterze. Mamlak przewrócił się na samym początku i krokodyl niemal wlazł na niego. Przez dłuższą chwilę siłowali się - zwierzę i człowiek, drapieżnik i ofiara. Rin patrzyła na to obojętnym, nieco znudzonym wzrokiem, tak, jakby to starcie było dla niej poniżej poziomu. I jakby znała wynik.
W końcu, chłopak zajął dogodną pozycję na grzbiecie potwora i wsadził mu szmatę w paszczę, a następnie przygniótł ją łokciem. Gad nie mógł otworzyć pyska. O ile siła zaciskania szczęk przez krokodyla jest miażdżąca i może wyginać metalowe płyty, to z rozwieraniem ich ma już większy problem. Mamlak próbował zmęczyć potwora, zasłonił mu też oczy przedramieniem, a gdy miał dogodną okazję, zaplótł koszulę na jego paszczy. Zwierzę jakby się nieco uspokoiło. Błąd. Kupczyk złapał gada za gardziel i z całą siłą pociągnął jego głowę do góry, łamiąc kark zwierzęcia. To podrygiwało jeszcze przez chwilę w agonii, aż w końcu zdechło. Chłopak wydawał się przerażony. Najwyraźniej była to jego pierwsza zabita istota. Ostrożnie odsunął się od ciała krokodyla.
Rin leniwie klasnęła dłonią w dłoń. Chłopak był poobijany, podrapany i poszarpany, ale nie było mu nic poważnego. W każdym bądź razie ciągle stał. Trenerka machnęła ręką, by wspiął się ponownie na balustradę.
-No, nie było źle. Wykazałeś się siłą większą od normalnych ludzi, bo wątpię, by mateczka albo ojcaszek zdołali gołymi rękoma pokonać takiego gada. I część strażników miejskich. W sumie, to całkiem nieźle poszło, klopsie. No dobra, idziemy dalej. Pozostały nam jeszcze dwie próby.
I ruszyliście dalej, bo cóż mogliście zrobić. Możecie oczywiście pogadać jeszcze z Mamlakiem zaraz po wygranej, a Ślepowida, jeśli ma takie życzenie, może w drodze opatrzyć mu drobne rany. Doszliście do następnego pokoju. Rin oświetliła, zapalając pochodnie. W przeciwieństwie do poprzedniego, pomieszczenie było raczej skromne. W jego centrum znajdowało się ciemne akwarium (z tego co widzieliście, z dobrego szkła, a to było bardzo drogie i raczej rzadko spotykane). W nim pływały dziwne, małe stworzenia. Przypominały nieco meduzy z długimi, kolczastymi ogonami. Spokojnie falowały w wodzie, nie robiąc sobie niczego z przybycia gości. Rin uśmiechnęła się.
-Próba Kolców. Mamlak, ściągaj galoty. Majty sobie możesz zostawić. Masz wejść do środka tego akwarium i się zanurzyć. Wytrzymać tak przez dwie minuty. Raczej dasz sobie radę, umiesz wstrzymywać oddech. Chociaż te małe istotki raczej nie zechcą ci pomóc, czyż nie?
Dziwne meduzy wiły się i machały groźnie kolcami. Mamlak chwycił za latarnię, spoglądając pytająco na Ślepowidę (najwyraźniej uznał właśnie ją za specjalistkę od magii w tym gronie). Rin nie wyglądała, jakby miała zaraz przerwać staruszce, gdyby ta chciała dać chłopcu jakieś informacje. Najwyraźniej wiedziała, że wiedza od innych jest cennym elementem podejmowania się wyzwań. A choć sama nie miała ochoty dawać wskazówek, to pozwalała parze staruszków się wypowiadać.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

- Świetnie się spisałeś! Mało kto pokonałby krokodajla gołymi rękami wychodząc z takiego spotkania właściwie bez szwanku. NA teraz daj no opatrzyć te zadrapania, boć to większość zwierzów staje się bardziej agresywne kiej krew wyczuje, a nie wiada coć dalej czeka…- to powiedziawszy Ślepowida posmarowała wszelkie rany i otarcia jakąś dziwaczną paciają, z której rozszedł się silny ziołowy zapach, a następnie owinęła je płótnem.

Rin zaprowadziła ich do kolejnego pomieszczenia:
- A więc to spotkanie z wami, paskudy, ma być kolejną próbą dla tego chłopca!- zwróciła się do pływających w akwarium meduz druidka. A teraz będzieta grzeczne i nie zrobita mi tu żadnych niespodzianków.
- Słyszałeś no o mątwiarzach cokolwiek? – spytała Mamlaka staruszka.- Bo to musisz wiedzieć, że u nich ten ogon z kolcem (pokazała o co jej chodzi na jakimś ciekawskim stworzeniu, które podpłynęło do szyby i przez szkło próbowało wbić kolec w dłoń staruszki, którą ta oparła na szybie) jest najbardziej niebezpieczny, a jad ich rozpuszcza ofiarę od wewnątrz. Jeno, że w ciemności żyją, to i od światła uciekają, bo to go niezwyczajne, chociaż krzywdy nijakiej im nie czyni. A teraz nie ma co zwlekać, bo im dłużej tu mitrężymy, tym bardziej się one do światła przyzwyczaić zdołają. Rób, coć trenerka gada, bo ma rację. Ubranie w wodzie wiele przy nich nie pomoże, a w suchym chodzić przyjemniej. Jeno se latarnię zapal i z nią do wody właź i tako ją trzymaj, coby cię całego oświetlała, to i mątwiarze wielkiej krzywdy ci nie zrobią, a skoroś na trucizny uodporniony, to pojedyncze zadrapania przetrzymasz.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien pogratulował młodziakowi zwycięstwa nad krokodylem, miał jednak zamiar później przypomnieć Mamlakowi, że jego celem nie jest zabijanie istot dla samego zabijania, a więc poleci mu wrócić później po zwłoki i wykorzystać ich mięso, by je chociażby sprzedać.
Później życzył mu powodzenia przy drugiej próbie i dodawał wiary w siebie oraz otuchy.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Obrazek
Chłopak, rozebrany niemal do naga, wziął latarnię, zapalił ją i... wszedł do akwarium. Ogoniaste meduzy, czując ciepło oraz widząc (?) światło, natychmiast rozpierzchły się na boki, przywierając do szklanych ścian. Mamlak stał w centrum zbiornika, a na poziomie jego piersi pulsował błękitny blask. Wyglądał niczym jakiś oświecony lub awatar starego bóstwa. Dość poobijany, posiniaczony awatar. Dwie minuty minęły w napięciu i oczekiwaniu. Po jakimś czasie, kupczyk miał wyraźnie już jakieś problemy z oddychaniem. Wytrzymał jednak do samego końca. W końcu, gdy Rin dała znak, wynurzył się, głośno i łapczywie zaczerpując powietrza. Trenerka pomogła mu wyjść z akwarium i poklepała go po plecach.
-No, świetnie. Druga próba - zdana. Masz teraz pół godziny, idź do tej sali, po lewej. Znajdziesz tam ładne ubrania i posiłek. Mateczko, ojcaszku, możecie iść z nim. Po minięciu dwóch kwadransów, wróćcie na arenę, gdzie pulpet walczył z krokodylem. Ostatnia próba to wytrzymanie ze mną w walce... dwóch minut. Życzę powodzenia.
Po czym oddaliła się na arenę, zapewne posprzątać truchło gada. Mamlak wydawał się stracić pewność. O ile jeszcze przed chwilą był zadowolony, że udało mu się przejść dwie próby, to najwyraźniej perspektywa walki z Rin go całkowicie zdeprymowała. Nie oszukujmy się, wasz trening nie wniósł niczego, co mogłoby uratować chłopaka od starcia z tak potężnym przeciwnikiem. Chyba, że trenerka tylko wydawała się taka silna - ale wątpiliście w to. Dzieciak zostanie rozniesiony na kawałki. Macie pół godziny by coś wymyślić. Albo Mamlak, o ile Terrore się nad nim nie zlituje i nie da mu forów, pójdzie po prostu na rzeź.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Tak jak i po poprzedniej walce Ślepiwida sprawdziła, czy Mamlak nie ma jakiś nowych ran, jeśli miał jakoweś, opatrzyła je. Sprawdziła również stan wcześniejszych opatrunków i jeśli tego wymagały, wymieniła je na nowe.
Właściwie przed tą walką nie mogła już bardziej pomóc . Postanowiła więc zostawić chłopca pod opieką Fabiena, a sama poczłapała do Rin. Jeśli trenerka zgodziła się na rozmowę:
- A powiedz na mnie, córuchna, o co dokładnie chodzi w tej ostatniej próbie. Boć obie dobrze wiemy, że jeśli zechcesz, to chłopak twojego pierwszego ciosu nie przeżyje.
.....
- Rzekłaś pierwej, co próba polega na tym, by wytrzymał z tobą na arenie dwie minuty. Nie wytrzyma tego, jeśli mu nie pomogę lub jeśli nie dasz mu w inny sposób forów. Ja nic bez twej zgody uczynić nie mogę, bo tego zabraniają mi prawa ustanowione przez pradawnych. Przeto proszę cię o zgodę na podarowanie chłopakowi „tarczy” z mojej magii uczynionej. Nie będzie to nic, co na ciebie bezpośrednio w jakikolwiek sposób wpłynie lub w chłopaku coś zmieni. Oboje pozostaniecie tacy sami jak zawsze, z waszymi siłami i umiejętnościami.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Rin akurat wynosiła truchło krokodyla i zbierała zlepione jego krwią grudy piachu. Nie pogoniła Ślepowidy, wręcz przeciwnie, wydawała się być rozbawiona jej słowami.
-Och, czemu by miał nie wytrzymać? No dobra, ma małe szanse. Ale ma! Sheeiah, po to jest ta walka, by wyzwolić w nim wewnętrzne zwierzę. To, które budzi się, gdy jesteśmy na skraju śmierci i musimy walczyć o swoje przeżycie. To dla jego dobra. Albo przeżyje i będzie silny - albo zginie. Bynajmniej nie we wstydzie i cierpieniu, bo zginąć ze mną w walce, to, powiem nieskromnie, nie jest coś haniebnego. Oczywiście, że możesz go wzmocnić magicznie. Po to ciągle wam pozwalam mu doradzać i być przy tych walkach - miarą naszej siły jest też to, jak dogadujemy się z ludźmi i jakie wsparcie od nich otrzymujemy. Tak naprawdę, ten tydzień nie był testem dla was - tylko dla tej kluchy. Musiał się z wami zżyć na tyle, byście byli skorzy mu pomóc. Więc jeżeli masz ochotę ponaginać parę zasad - to jest właśnie ta chwila. Ale lepiej, bym się o tym nie dowiedziała.
Mrugnęła do staruszki i wywaliła zwłoki krokodyla na korytarz, a piach wsypała łopatą do wora.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien po raz kolejny pogratulował chłopcu odwagi i wytrzymałości, nie ukrywając podziwu i dumy. Starał się go też natchnąć przed walką z Rin, dodać mu otuchy. Szkoda, że nie udało się rozszyfrować słabości tej dziwaczki, ale czy i z tym udałoby mu się Mamlakowi ją pokonać?
- Jesteś silny i wytrzymały, a więc walka nie musi się skończyć dla ciebie tragicznie. Trzymaj dystans, dyskutuj z nią, wdawaj się w polemikę, a uda ci się zyskać parę cennych chwil. Być może wiesz o niej coś, co ją uciszy? - proponował. Jeżeli zaatakuje, nie okazuj strachu, krzycz, wyraź wściekłość, okaż wolę walki i przetrwania, niech zadziała adrenalina. Nie rzucaj się do bezładnego ataku, jeżeli ona się na ciebie rzuci, dąż do zwarcia, aby nie mogła uderzyć z całej swojej siły. Sypnij jej piaskiem do oczu, zwalniaj walkę, cofaj się, gdy możesz.
Potem dodał jeszcze parę słów otuchy, a następnie udał się do Rin, mówiąc jej tylko, by nie dążyła do śmierci Mamlaka, nikomu bowiem to nic nie da. Nawet jeśli przegra, to właśnie ta klęska może go przecież w przyszłości czegoś nauczyć, co uczyniłoby go mężczyzną.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

A więc Rin zgadza się na pomoc, ale w takiej formie, by jej nie widziała. Cóż, iluzja ma to do siebie, że właśnie ją widać. A więc to będzie ostateczność. Ślepowoda postanowiła, że swojej magii użyje tylko w ostateczności. A teraz pora na drobny upominek dla podopiecznego.
Nadszedł czas ostatniej próby. Mamlak już miał wejść na arenę, gdy staruszka przywołała go do siebie. Z nieodłącznego kosza wyjęła jakiś mieszek i podała go chłopcu:
- No, trzymaj, boć pewnie ci się przyda. Kiej znajdziesz się na arenie, rzuć je tak, by Rin nie mogła się do ciebie zbliżyć nie następując na one. Jeno sam też uważaj, bo ostre są, pono nawet w końskie kopyto wbić się potrafią ból przy tym zadając.

Kotewka orzech wodny, podobno stosowana jako rodzaj pułapki przeciw jeździe:obrazek


A kiejbyś widział, że zmaganiom nie podołasz, to zwyczajnie uciekaj, by ciosy cię nie dosięgły. I nie poczytuj sobie tego za wstyd, bo nie ucieczka jest wstydem, kiej szansy innej na przetrwanie nie ma, jeno wstydem jest dać się zabić. No, co tak na mnie gały wybałuszasz!? Śmierć często jest łatwiejsza niż życie, śmierć może być zwykłą ucieczką przed problemami, trudem i poniżeniem. Łatwiej jest zginąć niż żyć w pogardzie i właśnie takie życie jest prawdziwym bohaterstwem. I pomnij na ofiarę swej matki - dała ona swe życie, byś ty mógł żyć. Zrobiła to, co zrobiłaby każda kochająca matka, ale przez fałszywą dumę nie czyń jej ofiary bezsensowną. PRZEZ JEJ PAMIĘĆ MUSISZ PRZEŻYĆ! No, idź już! Jeno pomnij, choćby nie wiem co się dziwnego działo, musisz pozostać cały czas w ruchu.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Mamlak ubrał się w ładny, czysty, porządny strój z pasem i mocnymi butami. Miał ciągle przy sobie latarnię z drugiego wyzwania. Nie wyglądał na zbyt natchnionego otuchą, po pogadance Fabiena, jednak podziękował mu za dobre rady. Za to rozmowa ze Ślepowidą, paradoksalnie (bo mniej przecież ją lubił), sprawiła, że w jego oczach zaszkliły się łzy. Przyjął od niej dziwne rośliny, uważając by nie okaleczyć sobie palców, po czym... przytulił staruszkę. Nic nie mówił. Z poważną miną wkroczył na arenę. Jednak już bez strachu, a z postanowieniem, że przeżyje i nie zmarnuje śmierci swojej matki.
W międzyczasie, Fabien zamienił słówko z Rin. Ta, akurat rozprostowywała nogi robiąc półprzysiady z wystawioną daleko stopą. Spojrzała ze zdziwieniem na staruszka, a na jej ustach pojawił się filuterny uśmieszek:
-Sheeiah? Myślałam ojcaszku, że zgadzasz się z moim programem treningowym. Jeśli chłopak nie przetrwa teraz, to nie przetrwa w prawdziwym świecie. Jak mógłby żyć ze świadomością, że są przeciwnicy zdolni powalić go jednym ciosem i zrobić krzywdę jego rodzinie? Jeżeli nie będzie na tyle silny, by móc ochronić swoje dziecko przed pędzącym wozem, to nie będzie gotowy. Zresztą, nigdy nie próbował uciekać. On wie, że musi to zrobić albo zginąć. Klęska nie wchodzi w grę.
Po czym machnęła na niego dłonią by odszedł, bo oto właśnie Mamlak wszedł na arenę. Rin przestała się rozciągać i wyprostowała się. Stanęli przed sobą. Wysoka, muskularna kobieta o spojrzeniu z zafascynowaniem świdrującym przeciwnika. Niemal mogliście ujrzeć, jak jej policzki drgają z podniecenia, że zaraz dojdzie do walki. Naprzeciw niej, masywny, cały posiniaczony chłopak, który, mimo determinacji, nie podnosił wzroku. Rin uśmiechnęła się drapieżnie.
-No, młody. Czas na ostateczną próbę. Możesz robić wszystko by przeżyć. Jeśli wytrzymasz dwie minuty, wyjdziesz stąd żywy i będziesz mógł być z siebie dumny. Jeżeli zginiesz... cóż, nie będzie ci to robiło już różnicy, czyż nie? Jesteś gotowy?
Mamlak kiwnął niepewnie głową. Zobaczyliście, że jego ręce drżą. Sekundy, dzielące go od nieuchronnego losu najwyraźniej odbierały mu pewność siebie.
-No to... zaczynamy. Daję ci pięć wolnych sekund byś mógł się przygotować. Taki prezent.
Mówiła Rin, ale chłopak nie czekał. Już po "zaczynamy", odskoczył ciężko w tył i wysypał kolczaste rośliny w piach. Sam złapał w dłonie proch, by móc zgodnie z zaleceniami Fabiena sypnąć nim w twarz przeciwnika. U jego pasa wisiała lampa w kształcie twarzy kapłana. Mięśnie kupczyka napięły się, był gotowy do walki, niczym drapieżna bestia. Rin skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na poczynania Mamlaka. Uniosła brew.
-Czy nie mówiłam, że poza ubraniem, możesz używać tylko...
Ślepowida i Fabien mrugnęli. Gdy otworzyli oczy, mniszka była już obok Mamlaka, za nic mając wbijające się w stopy kolce. Wyprowadziła jedno, szybkie kopnięcie, a chłopak zawył. Mimo jego krzyku, usłyszeliście głos pękających kości. Rin wyprowadziła cios w nogę swojego studenta, pojedynczym uderzeniem dosłownie miażdżąc jego prawą kostkę.
-Jednego z tych trzech przedmiotów, które ci dałam? Ech, niedobry z ciebie chłopak. I jakiś taki mało sprytny.
Mamlak głośno nabrał powietrza po czym... machnął ku twarzy trenerki piachem i sięgnął po latarnię. Chwilę później znowu jęknął. Pękła jego druga kostka pod potężną stopą Rin. Ta cofnęła się nieco, by wyjąć kolce ze stóp.
-Jestem zawiedziona, pulpecie. Mówiłam ci, byś krył nogi, bo inaczej nie będziesz nawet miał jak uciekać.
Mamlak obrócił się w miejscu, chwytając Rin jedną dłonią za nogę, a drugą wymierzając w jej stronę cios latarnią, która rozbłysła błękitnym blaskiem. Została zatrzymana przez pięść kobiety, jednak wraz z uderzeniem, zalśniła jeszcze mocniej. Chwilę później, doszło do małego wybuchu magii, a walczących spowiła chmura. Wyładowanie nie było zbyt silne. Najwyraźniej wypaczyło się jedynie zaklęcie po tym jak artefakt został zniszczony. Rin, która nieco się cofnęła, znowu skrzyżowała ręce na piersi. Po jej cennym przedmiocie został tylko proch.
-Sheeiah, lubiłam tę latarnię. Wiedziałam by nie dawać jej młoko...
Kobieta cofnęła nogę, którą właśnie chciała pochwycić masywna dłoń Mamlaka. Ten czołgał się ku niej ze wściekłym spojrzeniem. Nie widzieliście jeszcze nigdy chłopaka tak złego. Rin odsunęła się w tył z nieco znudzoną miną i jeszcze raz kopnęła chłopaka w resztki kostki. Ten syknął cicho z bólu. W jego oczach pojawiła się panika i strach. Trenerka wyłapała ten wzrok. Znużenie na jej twarzy zamieniło się w poirytowanie.
-Sheeiah, a wystarczyło chronić nogi, twój najsłabszy punkt, zamiast bawić się w rzucanie chwastami i piaskiem jak jakiś dzieciak. Zawiodłeś mnie. Wybacz dzieciaku, ale to koniec. Wytrzymałeś minutę, chociaż tyle dobrego. Będziesz mógł się tym chwalić w zaświatach. Nie jesteś gotowy by stać się silnym.
Rin uniosła nogę. To najwyraźniej miał być koniec chłopaka. W jego oczach ujrzeliście przerażenie, gdy ten zaczął się czołgać w tył ze łzami w oczach, cicho łkając i powtarzając "nie, nie, nie, nie, nie". To jakby jeszcze bardziej poirytowało trenerkę.
Jeżeli chcecie coś zrobić, to to będzie najodpowiedniejsza chwila. Widzieliście po minie Rin, że ten cios miał być zabójczy i nie będzie wymierzony znów w nogi, a pewniej w głowę lub pierś.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Kiedy Mamlak przegrał pojedynek, a Rin zamierzała go z zimną krwią zamordować, Fabien westchnął i wkroczył na arenę.
- Dobrze się spisałeś Mamlaku. Nie masz powodu do płaczu, a jedynie do dumy. Wiedz, że w twoim wieku nikt nie osiągnął więcej od ciebie, a dwóch minut z Rin nie wytrzymałaby i tak większość ludzi żyjących na świecie. A ponieważ podczas szkolenia udało ci się zdobyć moją... naszą sympatię - tu spojrzał na Ślepowidę zastanawiając się, czy zostanie na miejscu czy też postanowi działać - to w tej chwili muszę zainterweniować. Ludzie nie bez powodu gromadzą się w drużyny, sami bowiem nigdy nie pokonają wszystkich przeciwności na swym losie. I ty Rin wstrzymaj się, nim zadasz mu śmiertelny cios. Czy w jego wieku byłabyś w stanie rywalizować z kimś takim jak ty teraz? Nie. On jest dopiero na początku drogi, jeśli chodzi o trening i stawanie się silnym, a to co się stało teraz, nie powinno być ostatecznym egzaminem, a wyłącznie sprawdzianem. Gdyby miał jeszcze rok, wytrzymałby co najmniej pięć razy tyle co dzisiaj. Dlaczego więc miałby dziś ginąć, jeśli jego cel zostałby spełniony nieco później, a i tak o niebo szybciej, niż rozwijają się osoby w jego wieku? Mamlaku, ty też przecież nie chcesz umrzeć. Co powiesz matce, gdy się z nią spotkasz po śmierci? Że dałeś się zabić, bo chciałeś wyprzedzić czas? Stać się przedwcześnie "silnym"? Wstrzymajcie się przed tym szaleństwem i posłuchajcie starca, który już niejedno w życiu widział. Śmierć Mamlaka będzie niepotrzebna i przedwczesna. Absolutnie nie powinniście sądzić, że to powinno się skończyć tu i teraz.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

- Rusz się, bo zginiesz!- krzyknęła Ślepowida do sparaliżowanego strachem chłopca.- Pamiętaj, coś matce winien!
W tym czasie Fabien wskoczył, całkiem żwawo jak na takiego staruszka, na arenę i rozpoczął swój monolog. Co prawda, zdaniem druidki, czas na słowa już się skończył, a teraz przyszedł czas czynów, ale może przynajmniej na chwilę jego wyczyn rozproszył uwagę trenerki, dając tym samym kilka cennych sekund Mamlakowi.
Teraz los chłopca spoczywał już tylko w jego rękach. Jeśli pokonał paraliż spowodowany strachem, to zaklęcie aktywowane przez staruszkę wspomnieniem o matce chłopca zadziałało. Co prawda była to bardzo prosta magia (bądźmy szczerzy, wcale nie taka prosta, ale w porównaniu z tym, co wydarzy się za chwilę można ją uznać za coś dziecinnie prostego), ale może pomóc. Co więcej, zaklęcie spełniało wymóg postawiony przez Rin, to znaczy nie dało się go połączyć z jego autorką nie stosując przy tym zaawansowanej magii śledzącej jego splot. A samo zaklęcie? Była to prosta iluzja połączona bezpośrednio z Mamlakiem i czerpiąca siłę z jego ruchu. W chwili, kiedy chłopak podjął jakieś działanie (próbował się przetoczyć, czy też odpełznąć) obok niego pojawił się... drugi Mamlak. Obaj byli identyczni, obaj mieli te same rany, sińce i zadrapania, te same niezdarne ruchy, tą samą mimikę, nawet spływające po ich twarzach pot i łzy były identyczne. trzeba to przyznać, że iluzje te były wręcz doskonałe, bo nie tylko można je było zobaczyć, ale też uderzyć, poczuć ich ciepło i zapach. Kolejny ruch i następni dwaj już leżeli w pyle areny. Ilość Mamlaków rosła w postępie geometrycznym. Jeśli trenerka zaatakowała któregoś z nich, odnosił on obrażenia zgodne z tym, jakie powinien odnieść prawdziwy człowiek w walce, jeśli miałby zginąć - iluzja rozwiewała się. Jeśli jednak chłopak nie ruszał się to również iluzja zaczynała blednąć i się rozwiewać... Taka magia co prawda wymagała sporo siły, ale tu druidka postawiła na siłę i wytrzymałość podopiecznego. Poza tym zaklęcie nie miało trwać długo, bo maksymalnie trzy minuty.

Nagle:
ŁUUUUUP!!
Coś z wielką siłą uderzyło jakby spod podłogi areny.
I znowu... na ścianie pojawiły się pęknięcia.
I jeszcze raz - część ściany osunęła się, a spod gruzowiska coś zaczęło się gramolić. Coś wielkiego i obrzydliwego. Demon to czy nie demon? W pomieszczeniu powiało grozą, a spod sterty gruzu wyłoniło się jakieś szponiaste łapsko. Nim jeszcze całe... e... stworzenie pojawiło się w pomieszczeniu odezwało się:
- Tu się schowałaś, Rin Terrore. Myślałaś, że cię nie znajdę? Ja cię nawet szukać nie muszę. W każdej chwili jestem z tobą. Walczyłaś ze mną w podziemnym mieście krasnoludów i myślałaś, że udało ci się mnie pokonać. Jakże się myliłaś! Mnie nie da się zabić, mnie nie da się pokonać! Ja jestem wieczne, żyję w każdym, żyję w Tobie! Tak, zabij go, złóż mi daninę, ofiarę na mym ołtarzu, ofiarę na ołtarzu ZŁA... Zabij go! Zabij i wszyscy przegracie. TY NIE MOŻESZ WYGRAĆ W TEJ WALCE! TWOJA WYGRANA JEST TWOJĄ PRZEGRANĄ!
Podczas tej przemowy stwór cały czas powiększał powstały wyłom i wreszcie w całej swej okazałości stanął na arenie...
Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Obrazek
Rin miała już zadać ostateczny cios. Paplającym Fabienem się nie przejmowała ani trochę (c'mon Borys, to bardziej "szybka" akcja, a twoja przemowa ma półtorej minuty xD). Czar Ślepowidy nie wypalił, najwyraźniej Mamlak nie odnalazł w sobie wystarczająco odwagi. Gdy nagle, spod podłogi, wyłonił się gigantyczny, demoniczny bestyj. I... też zaczął coś tam gadać. Jego słowa najwyraźniej jednak nie docierały do Rin. Ta zatrzymała się w połowie ciosu, spojrzała na iluzję, po czym... kichnęła. Głośno, aż pociekło jej z nosa. Chwila wahania z jej strony wystarczyła, by chłopak odzyskał wiarę w siebie. Odepchnął się rękoma, a nagle wokół pojawiły się kolejne Mamlaki, sprowadzone auto-zaklęciem Ślepowidy. Chłopiec wydawał się zaskoczony takim obrotem sytuacji. Tak samo jak jego kopie.
Rin przetarła nos ręką i spojrzała jeszcze raz na demona. Tym razem nie kichnęła. Ślepowida czuła podświadomie, że ta wie, iż to jej ingerencja sprowadziła iluzję. Prawdę mówiąc - kobieta wydawała się być wściekła. Spojrzała na duplikujące się Mamlaki, chyba już wiedząc, że nie starczy jej czasu by załatwić właściwego. Dlatego skrzyżowała ręce na piersi i... stała. Rzucając wrogie spojrzenia Ślepowidzie i nie przejmując się już iluzorycznym potworem ani mnożącymi się dzieciakami u jej stóp.
W końcu, minęła kolejna minuta. Walka była zakończona. Mamlakowi udało się przeżyć! Chyba. Rin nagle podeszła do jednego z chłopaków i podniosła go z ziemi. To był ten właściwy. Od samego początku pewnie wiedziała, który to. Wyjęła zza swojej koszuli coś przypominającego pergamin, wsadziła mu za pas, po czym ze złością na twarzy... rzuciła nim ku Ślepowidzie stojącej na kamiennym balkonie. Poraniony, połamany kupczyk poleciał prosto na nią, niczym worek ziemniaków. A Rin ryknęła:
-Wynocha z mojej posesji! Wszyscy! Nim zabiję co do jednego!
I obejrzała się z bardzo groźną miną na Fabiena, uderzając pięścią w otwartą dłoń, na znak, że zaraz spuści mu wpierdol, jeżeli błyskawicznie się stąd nie ulotni. W jej oczach jednak mógł ujrzeć jakiś wesoły błysk...
Mamlak był bardzo poobijany. Miał połamane obydwie nogi, dużo siniaków i obtarć. Ale był żywy. Chyba... udało się wam.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Rin ze złością cisnęła Mamlakiem w staruszkę. Chłopiec runął na nią bezwładnie przewracając ją na kamienną podłogę i przygniatając.
- Złaź ze mnie!- wystękała na wpół uduszona Ślepowida.- Ciężkiś.
Gdy kupczyk stoczył się z niej, druidka sprawdziła, czy niczego nie złamała sobie przy upadku i ze stękaniem podniosła się z podłogi.
- No i co się tak gapita oboje!?- krzyknęła na Rin i Fabiena.- Powinnaś to wiedzieć, że ludzie do rzucania nie służą, a kiej już rzucać musisz, to patrzaj, gdzie rzucasz!
...
- A ty Ferdynandzie co tak stoisz!? No, ruszże się wreszcie, pomóż starej!
...
Można by pomyśleć, że to już był koniec. Ale ten, kto by tak sądził, byłby w wielkim błędzie. Mimo ostrzeżenia Ślepowida wystąpiła z kolejnymi żądaniami do trenerki:
- Powiedz no mnie, córuchna, jako to mamy opuścić twój dom!? Jako to sobie wyobrażasz? Ten tu (wskazała na leżącego ma podłodze Mamlaka) nogi ma połamane i nikaj sam nie pójdzie. Opatrzyć go trza, łubki założyć. A i drugi w śpiączce jest. Tak, kiej chcesz, cobyśmy se poszli, to i musisz przejście przez mur nam zrobić, wóz jakowyś sprowadzić, coby ich do miasta odwieźć, a i ja czasu potrzebuję, by swoje rzeczy zebrać, a Czarnopiórkę złapać.
Następnie kazała przenieść rannego chłopca do pomieszczenia, gdzie leżał Myr i tam zajęła się jego złamaniami, a następnie pomniejszymi obrażeniami.
*****
Gdy wreszcie opuścili teren posiadłości Rinn, Ślepowida nie pozwoliła Fabienowi odwieźć Mamlaka do domu ojca. Zażądała, by obydwu chłopców zawiózł do jej chatki, gdzie miała zamiar kontynuować leczenie, a najemnik miał powiadomić Shervenhelda o miejscu pobytu jego syna. I lepiej, żeby posłuchał staruszkę, bo miała ona już serdecznie dosyć wszelkich przeciwności przy tym zadaniu, a jej nerwy zostały ostatnio mocno nadszarpnięte, więc jeśli tylko Fabien próbował siłą zabrać kupczyka do ojca, ta użyła swojego proszku (tego samego, co na strażnikach).
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Borys »

Fabien skłonił się uprzejmie Rin, ciesząc się, że wszystko skończyło się dobrze (no, prawie dobrze, bo Mamlak był ledwo żywy). Trzeba było jednak zająć się rannymi. Najpierw pomógł wstać Ślepowidzie, a potem podniósł Mamlaka (jeśli był w stanie chodzić, to tylko pomaga mu iść. A CHYBA NIE JEST W STANIE, JEŚLI MA POŁAMANE NOGI) i zaniósł go na zewnątrz, mówiąc mu tylko, że "dobrze się spisał".
Nie popierał jednak kolejnych roszczeń staruszki. Jeśli Rin zgodziła się im pomóc w opuszczeniu jej posiadłości, to w porządku. Jeśli jednak nie, to Fabien sam zamierzał wziąć sprawy w swoje ręce, starając się zbudować z dostępnych materiałów schodki na górę. Niełatwa i długotrwała sprawa, a więc jeśli Terrore zamierza pozbyć się "natrętów" jak najszybciej, to w jej interesie było pomóc grupie przedostać się za mur.
Jeżeli wszystko poszło dobrze i cała piątka znalazła się na wolności, to Fabien udał się do miasta wypożyczyć jakiś wóz, albo poprosić o przysługę kogoś przejeżdżającego pobliską drogą. Uśmiechnął się szelmowsko, kiedy Ślepowida zapowiedziała, że dopóki Mamlak nie wyzdrowieje, to jego ojciec nie zobaczy go na oczy. Zgodził się z tym i z wielką przyjemnością udał się Shevenhelda powiadomić go o tym, co zaszło...
- Pana syn jest wolny, przetrwał próby Rin i okazał się być zaiste twardym, silnym wojownikiem - powiedział zaraz na wstępie. - Zobaczy go pan jednak dopiero wtedy, kiedy wyliże rany po ostatnich starciach. Z pewnością nie omieszka po powrocie opowiedzieć panu całej historii jego treningu, po którym przestał być chłopcem do bicia, a stał się prawdziwym potworem. Ja czekam na zapłatę, panie Shervenheld. Obiecał pan złoto mi i chłopcu.
Oczywiście Fabien miał na myśli Myra, jeśli ten sam nie był w stanie jeszcze udać się po zapłatę. Przy okazji zdradził kupcowi miejsce przebywania syna, ten zapewne mógłby sądzić, że Fabien przyszedł jedynie wyłudzać pieniądze. Guillaume jednak ma czas i poczeka, jeśli Shervenheld będzie wolał najpierw upewnić się, że zadanie faktycznie zostało wykonane. Może się udać do wskazanego miejsca, może poczekać, aż Mamlak wróci do domu...
Następnie Fabien wrócił do Ślepowidy, aby sprawdzić stan zdrowia obydwu dzieciaków i spytać, czy staruszka nie potrzebuje z miasta jakichś wywarów, składników czy inszej pomocy.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

Rin milczała, gdy Ślepowida do niej mówiła. Nie miała zamiaru wam pomagać. A i Fabien zdawał się mieć sytuację pod kontrolą. Trenerka stała na werandzie baraku i z rękoma założonymi pod piersiami obserwowała, jak starzec męczy się z ustawianiem ciężkich jak diabli skrzyń pod murem, a potem przenoszeniem rannych i starowinek na drugą stronę. W końcu, udało wam się wyrwać z piekła Rin. Mamlakowi schodziła adrenalina, coraz bardziej dawały się we znaki połamane kostki. Ciężko powiedzieć, czy będzie mógł kiedykolwiek chodzić. Był chyba jednak zadowolony - za pasem miał kontrakt, który tak martwił jego ojca.
Fabien dość szybko zorganizował wóz, zaczepiając półelfią panią woźnicę, o dość podejrzanym wyglądzie tak skądinąd, która bez chwili wahania zdecydowała się zabrać całą waszą gromadkę w zamian, za historię o tym cóż tam się wydarzyło chłopakowi, że takie nogi ma połamane, a drugi młody chłopak nieprzytomny leży. O Rin pytała głównie i wydawała się rozeznana jako tako w temacie jej osoby...
W końcu dotarliście do chatki Ślepowidy, gdzie obydwaj chłopcy mogli odpoczywać i się kurować. Fabien zaś wybrał się do Shervenhelda. Stali u niego nowi strażnicy, którzy słysząc wieści, dość nieufnie przepuścili starca. Sam Rurik oczywiście nie uwierzył. Posłał jednego ze swoich młodych sług do domu druidki (wcześniej jako tako ogarniając gdzie ten się znajdował). Chłopczyk wrócił z rozmierzwioną fryzurą (oraz nieco przestraszoną miną) i powiedział, że rzeczywiście, Ślepowida pilnuje kogoś, kto wygląda jak Mamlak, mówi jak Mamlak i jest Mamlakiem. I że młodzik, który towarzyszył starcu też tam jest. Przyniósł w dodatku ze sobą kontrakt o który cała sprawa się rozchodziła. Shervenheld podrapał się po policzku z niedowierzaniem patrząc na zwój.
-Hmm. Spisałeś się lepiej starcze. Lepiej niż wcześniejsze grupy. Prawdę mówiąc, trudno mi uwierzyć w to, że wam się udało. Ale skoro mój syn rzeczywiście jest już na wolności, to cóż... Poślę po niego uzdrowicieli. A tobie dam umówioną zapłatę. Przekażesz ją też chłopcu (mam nadzieję). Proszę, piętnaście tysięcy sztuk złota.
Młody chłopczyk przyniósł worki pełne pieniędzy. Spora suma. Podzielona na dwie osoby starczy na jakąś starą, zdezelowaną chatę albo znakomity zaprzęg konny. Ba, może nawet na jakiś zaklęty miecz. Shervenheld przez chwilę się jeszcze zastanawiał, po czym szepnął coś słudze do ucha, a ten wybiegł z pokoju. Gdy Fabien przeliczył pieniądze, chłopczyk wrócił, niosąc dwa amulety. Ich łańcuch zdawał się być ze złota, a w środku błyszczał czerwony rubin. Mamlak wręczył je starcowi:
-I dodatkowa nagroda za fatygę i wyrwanie mojego syna z rąk tej potworzycy. I zrobienie z niego prawdziwego mężczyzny. Amulety Większej Kuli Ognia. Po wypowiedzeniu słów z tyłu medalionu... Nie mów ich, nie chcę mieć zdezelowanego gabinetu... - z tyłu był napis "multum ignis pila" - miota dużą kulą ognia w kierunku w którym wskazuje rubin. Lepiej ostrożnie go trzymaj, bo można się przy tym poparzyć. Po użyciu musisz go włożyć do ognia na jakieś pół godziny, by znów zaczął działać. Możesz go też oczywiście sprzedać. Tak czy siak... dziękuję.
Po czym wrócił za biurko, a jego twarz nie wydawała się być zbyt odmienna od tej, jaką ją widziałeś za pierwszym razem. Mogłeś podejrzewać, że stosunki z synem nie zmienią się za bardzo...
...
A jednak. Po paru dniach Mamlak opuścił dom Ślepowidy i wrócił do ojca, dziękując wam wylewnie za okazaną pomoc. Myr, gdy tylko otrzymał nagrody, również się ulotnił, połowę swoich pieniędzy zostawiając druidce. Słuch po nim zaginął. Jednak o losach młodego Shervenhelda mieliście okazję jeszcze usłyszeć. Podobno jego relacje z ojcem drastycznie się polepszyły i ciężko było znaleźć lepszego rodzica od Rurika. Sam Mamlak podobno schudł i wpadł w oko jakiejś kapryśnej damie - mrocznej elfce, poszukiwaczce przygód. Z którą to, i ze starym Shervenheldem, wyruszyli chronić granic królestwa jako najemnicy. Nie wiedzieliście, czy żyli długo, bo słuch o nich zaginął. Ale dość prawdopodobne, że żyli szczęśliwie.
Rin za to dalej szkoliła młodzików. Podobno jednak nieco obniżyła swoje wymagania i nie wystawiała ich na śmiertelne próby. Przyjmowała też większe grupy, a nie pojedynczych uczniów, głównie z sierocińców i świątyń w których kryły się sieroty.
Pradawni bogowie wydawali się zadowoleni z działań Ślepowidy. Ostrzegali jednak dalej, że przyjdzie czas, gdy magia stanie się złem i bezsilnym będzie ten, kto jej używa. Prawdopodobnie, miało więc nadejść w przyszłości coś strasznego. Coś, na co Ślepowida będzie musiała być gotowa. Znowu.
Uratowaliście młodego Shervenhelda, ułagodziliście Rin i zdobyliście atrakcyjne artefakty. Brawo bohaterowie! Pieniądze jednak wcześniej czy później się skończą. Trzeba będzie poszukać nowej roboty.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Liadan »

Chłopca przyslanego przez Shervenhelda Ślepowida wpuściła, by mógł porozmawiać z synem swojego pracodawcy, bo i niby czemu nie. W końcu to tylko dzieciak, który całej tej sytuacji winny nie był.
Gorzej poszło przysłanym przez niego uzdrowicielom, bo ci nawet furtki otworzyć nie zdołali, a już staruszka kazała im szybko iść sobie precz. Oznajmiła im, że żaden niedouczony... amator jej leczenia psuł nie będzie! (Cóż, użyła może nieco innych, mniej parlamentarnych słów, których tu cytować nie będziemy, by wrażliwych uszu nie ranić.)
A kupiec, jeśli syna chce odzyskać, musi sam się do domu Ślepowidy pofatygować. Kazała mu też sprowadzić poprzednich strażników, którzy to wypełniając jego durne polecenia na dziwną chorobę zapadli. Jeśli te polecenia wypełnił , to najpierw wysłuchać musiał, co też druidka myśli o nim samym i jego podejściu do własnego dziecka. Później wystawiła mu rachunek za leczenie, a rachunek był raczej dostosowany do możliwości płatniczych kupca niż odzwierciedlał koszty leczenia.

Części pieniędzy z zapłaty Myra staruszka przyjąć nie chciała, twierdząc, że jemu bardziej się przydadzą. Skoro jednak uciekł pozostawiając pieniądze, ślepowida stwierdziła, że przechowa je dla niego tak dlugo, jak długo jeszcze żyła będzie. Jeśli do tego czasu nie zglosi się po ich idbiór, to testamentem przekaże je dla innego dziecka wychowującego się na ulicach miasta, by zapewnić mu godne i uczciwe życie.
Fabien, ciągle przez babuleńkę zwany Ferdynandem, też wysłuchał jej "kazania":
- Jakżeś to kontrakt temu durakowi Shervenheldowi oddał! Dyć jeno powiadomić go miałeś, co chłopiec tutaj przebywa, a nie papier onemu chytrusowi oddawać. No, ale czegóż to się można po takowym duraku spodziewać, co to jeno kawałkiem żelastwa machać umie, a mózgu używa jeno po to, coby łyżką w gębę trafić. A Pradawni tyle razy mi mówili, że FABIEN TO OSIOŁ! Czyżbyś to jednak ty był Fabienem!? A to urocze, mądre zwierzę zwie się jednak Ferdynandem?- spytała przy rozstaniu ;p
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Co zaszkodziło to nauczyło

Post autor: Gruby »

ZMIANA ZAKOŃCZENIA, EFEKT MOTYLA

Chorzy strażnicy nie przyszli do Ślepowidy. Udało im się pewnie znaleźć innego uzdrowiciela (tydzień z taką chorobą byłby raczej uciążliwy). Nie przybył również stary Shervenheld, który odzyskał już kontrakt od posłańca (przekazany mu przez Mamlaka, kiedy Ślepowida nie patrzyła), a słysząc, że ta nie chciała wpuścić cyrulików, stanowczo odmówił płacenia jakichkolwiek rachunków. Po jakimś czasie, kupczyk wyzdrowiał i opuścił chatę druidki, dziękując jej za opiekę oraz pomoc.
Z tego co słyszeliście, mu i ojcu nie udało się dogadać, a ich stosunki były raczej chłodne. Stary Shervenheld dalej prowadził swój instrumentalny biznes. Podobno ożenił się też z jakąś gnomką. Mamlak zaś zaciągnął się na statek handlowy jako ochrona i słuch po nim zaginął...
Zablokowany

Wróć do „Gildia Złota Strzała”