Czy jest na sali zielarz?

Lekka sesja fantasy o urokliwej nazwie, pełna PLOT TWISTÓW.
MG: Liadan
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Czy jest na sali zielarz?

Post autor: Liadan »

Wreszcie jakiś przełom! Dziewczyna zasypała skaleczenie sproszkowanym krwawnikiem, który wyjęła ze swojej torby, a następnie obwiązała skaleczenie czystym płótnem. Teraz mogła wrócić do pracy.
Najpierw przyjrzała się substancjom zgromadzonym na wskazanej przez Valeriana półce. Jednakże były to zioła przygotowane przez kogoś innego, więc użyje ich tylko w ostateczności. Ponieważ wolała świeże zioła, wyszła do ogródka i tam poszukała krwawnika, skrzypu, lucerny, chabra bławatka i fiołka trójbarwnego. Wykopała też nieco korzeni i kłączy kozłka lekarskiego. Z zebranymi ziołami wróciła do laboratorium i przystąpiła do przygotowania z nich ekstraktów (jeśli czegoś nie znalazła, użyła ziół ze swojej torby).
Wkrótce chatkę wypełnił silny ziołowy zapach, a pod oknem i drzwiami zaczęło rozlegać się miauczenie, jakby wszystkie koty z okolicy urządziły sobie tu jakiś wiec.
- Valerianie, potrzebne jest mi mleko - powiedziała dziewczyna - dużo mleka. I miseczki - dodała.
Jeśli chłopak spełnił jej prośbę, ponownie wyszła z chatki i rozstawiła miseczki. Wróciła, wzięła dzbanek z mlekiem i nalała go do misek. Po chwili zamiast miauczenia słychać było tylko mlaskanie kocich języczków i mruczenie zadowolonych futrzaków.
Mleko zostało wypite. Rhianon jeszcze przez chwilę bawiła się z kotami i je głaskała. Wreszcie zebrała miski i weszła do chatki. Spojrzała na przygotowywane przez siebie zioła i oceniła kolor naparów i odwarów. Tak, dobrze oceniła czas. Kolor był prawidłowy, mogła więc przystąpić do dalszych eksperymentów.
Do sześciu probówek wlała po odrobinie roztworu z dodatkiem krwi i teraz do każdej dodała jeden z przygotowanych ekstraktów znów uważnie obserwując zmiany zabarwienia.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Czy jest na sali zielarz?

Post autor: Borys »

Valerian przyglądał się dziwnie Rhianon, ale spełnił jej wszystkie prośby. Eksperymenty jednak nie przyniosły oczekiwanych rezultatów - mikstury pozostawały albo bladoniebieskie, albo mglisto-białe.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Czy jest na sali zielarz?

Post autor: Liadan »

Rhianon uważnie obserwowała zmiany zabarwienia mikstury pod wpływem dodawanych składników. Te albo wydawały się być obojętne, albo wręcz osłabiać opracowywany lek. Czyli chyba nie o zioła tu chodziło, a cała jej praca dala tylko taki efekt, że zwabiła wszystkie okoliczne koty, które czując zapach waleriany ani myślały opuścić okolice chatki.
Wyszła przed dom, usiadła na trawie i zapatrzyła się w widoczną za osadą górę. Kilka kotów zbliżyło się do niej, najodważniejszy wskoczył na kolana. Mechanicznie zaczęła gładzić jego futerko. Kot ułożył się wygodnie, zmrużył oczy i zaczął mruczeć...
To podziałało uspokajająco na zielarkę, napięcie zaczęło z niej opadać, a myśli swobodnie krążyły wokół problemu:
Przypomniała sobie słowa Jaira, gdy przedstawiał swój pomysł. Mówił o krwi, że może chodzić o krew skażoną lub jej przeciwieństwo, czyli krew zdrową. Do eksperymentów wzięła swoją krew, jako najbardziej podobną. Tak jak chora była kobietą, sądząc po brzmieniu nazwiska, chora pochodziła ze Svenbaldu... Ale mistrz Valeriana, jeśli nie stosował krwi zwierzęcej, to najprawdopodobniej używał własną. Czyżby na zasadzie przeciwieństwa chodziło tu o krew mężczyzny? Też trzeba spróbować, ale... Czuła, że chodzi o coś innego. A może jednak to była krew chorej? Przecież Hecanoi mógł w laboratorium przygotowywać bazę, a krew chorej dodawać, gdy dawał jej lek... CHORA! Może ona coś wie? Tylko kim jest? Margot Jordottir... Margot... Czyżby chodziło o Margot Jondottir!? Tak niewielka różnica w brzmieniu nazwiska, a Valerian nie był go pewny...
Dziewczyna podjęła decyzję. Najpierw spróbuje z krwią Valeriana, a jeśli to nie pomoże, to muszą odszukać Margot. Zdjęła z kolan kota, który na przerwanie mu drzemki zareagował gniewnym prychnięciem i wróciła do laboratorium.
- Valerianie, potrzebuję odrobinę twojej krwi - powiedziała.- I mam do ciebie pytanie: czy chora to nie jest jednak Margot JoNdottir!? Bo jeśli tak, to nie powinno być nam trudno ją odnaleźć. Margot Jondottir jest w naszej załodze, więc albo przebywa na Valkyrii, albo gdzieś w osadzie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saga o Bardzo Daleku”