Zły dzień Karliczka

Lekka sesja fantasy o urokliwej nazwie, pełna PLOT TWISTÓW.
MG: Liadan
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Traktowany przez nowych kompanów z góry, słuchający coraz to nowych poleceń (albo przeróżnych miłosnych uniesień), niepocieszony Karliczek opuścił pokład Valkyrii i czmychnął do lasu, aby, jak sądził, wrócić na swoje miejsce. Czy resztę życia spędzi u boku... pardon, brzucha, swojej potężnej żony?
Los szykował inny scenariusz.
Snidil, jako jedyny z załogi, wiedział, że Karliczka nie było już na statku. Czuł zapach, który prowadził do lasu. Widział tropy, których nie zauważyłby żaden człowiek poza nim. Czy pójdzie za Karliczkiem? Czy poinformuje kolegów z załogi o nieobecności niewysokiego kompana? Czy może zostawi go na pastwę losu?
Karliczek z początku nie domyślał się, że coś mu grozi. Zatrzymał się przed wielkim, starym dębem, gdzie czasami lubił odpocząć. W powietrzu unosił się jednak dziwny zapach - odór gnijących zwłok. Czy w pobliżu leżała jakaś padlina? Jakby tego było mało, dwie ryjówki próbowały zwrócić na siebie uwagę gajowego, gryząc go po butach. Gdy tylko ten je zauważył, zniknęły w swoich norach. Czyżby chciały go ostrzec?
Po chwili, gdzieś daleko za swoimi plecami i potężnym dębem, Karliczek usłyszał trudny do skatalogowania pomruk, a potem trzask i upadek młodej brzózki. Lekko dudniąca ziemia wskazywała na to, że w kierunku gajowego zbliża się coś... czyżby niedźwiedź? Brunhilda? A może coś gorszego?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Gnijące zwłoki niezbyt zaniepokoiły Karliczka. Po tym jak ten dureń Snidil i Hans robili sobie "zawody", bardzo wiele resztek zostawało w lesie, bo łowcy nie dbali zbytnio o swoje ofiary, zamiast tego woleli im odcinać fajfusy i je potem zjadać. Świry, Bóg ich pokarze kiedyś za ten brak szacunku dla natury. Karzełek, pogrążony we własnym smutku i niedoli, nie zwrócił też zbytniej uwagi na ryjówki. Ryjówki zawsze coś chciały. Zawsze miały jakieś wąty. A to zasypały sobie norkę, a to owady były wredne i uciekały. Ryjówki były takimi Karliczkami lasu, zawsze coś je trapiło i inne zwierzątka im dokuczały. Nawet gajowy, może w ramach odreagowania, przestawał na nie zwracać uwagę.
Dopiero pomruk i trzask młodego drzewka zwróciły uwagę karła. Niedźwiedź? Gdyby to był niedźwiedź, to pół biedy. Z niedźwiedziem idzie się dogadać. Z Brunhildą nie, a jeszcze jest to dwudziestokrotnie niebezpieczniejsze od miśka i wredniejsze stukrotnie od rosomaka.
Naturalny mechanizm Karliczka działał bardzo dobrze. Nie próbował nawet wdrapywać się na stary dąb, bo żonka pewnie by go obaliła jednym machnięciem swoich cycków. Zamiast tego, karzeł błyskawicznie dał dzidę w jak najgęstsze krzaki i miał zamiar spieprzać jak najszybciej w las. Jak trzeba będzie to i do matecznika.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Czy to było Brunhilda? Może i na początku tak mogło się wydawać, ale z czasem...
Karliczek uciekał jak najszybciej, ale bestia najprawdopodobniej wiedziała o jego obecności, zapewne czuła jego zapach, bowiem wyraźnie podążała w kierunku gajowego. Kroki robiły się coraz głośniejsze, a nieszczęsny Karliczek zrozumieć mógł w końcu, że tym razem nie ma do czynienia z Brunhildą.
Daleko za drzewami zdołał spostrzec, że wolnym tempem ściga go kilkumetrowy, ogromny dzik z gigantycznymi kłami i nabrzmiałymi krwią oczami. Zważywszy, że takie bestie tutaj NIE występują, Karliczek nie mógł wiedzieć, czego może się spodziewać.
Tymczasem załoga, zapewne nie przeczuwając, że Karliczkowi zagraża niebezpieczeństwo, bądź kompletnie nie interesując się jego losem, nie spieszyła się z odszukaniem gajowego.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Dzik? Pffff. Pffffff. To akurat Karliczka nie za bardzo przeraziło. Jeśli to nie była żona, to pół biedy, idzie przeżyć. To musiał być ten Boruch, którego podobno ubił Snidil. No proszę, a karzełek myślał, że jest w tym lesie tylko jeden tak gigantyczny dzik. A raczej locha. Ta, którą obserwował i co wypominał potem łowcy, że ani szabli, ani kufajki nie miała, a też gigantyczna była. No cóż, to co go goniło miało kły, a choć nie przyglądał się za bardzo czy coś mu dynda między nogami, to chyba to rzeczywiście był samiec. Albo jakiś popapraniec naturalny i zboczony, przeciw woli boskiej zrodzon, co kły miał wielkie jak miecze, a między nogami - pustka. Gender pieprzony.
Bardziej prawdopodobne, że to był partner wielkiej lochy, którą kiedyś widział. I chyba był z jakieś powodu poddenerwowany. No nic, trza sobie radzić. Z dzikiem idzie się dogadać, z Brunhildą już nie bardzo, także sytuacja jak na razie jest dość komfortowa. Karliczek wypatrzył jakieś w miarę dobrze ugałęzione i wytrzymałe drzewo, po czym wskoczył na nie, zaczynając się wspinać.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Karliczek bez większych problemów wdrapał się na górę. W ostatniej chwili. Gigant przyspieszył i już po chwili człapał pod drzewem, na którym ukrył się gajowy. Dzik wielki jak góra i czarny jak smoła, prawdziwa bestia i potwór z najgorszych koszmarów. Sam mógłby roznieść w pył jakąś wioskę lub oddział myśliwych. A jego ślepia? Czerwone i dzikie... podobne do oczu Brunhildy - mógł pomyśleć Karliczek. A im dłużej się wpatrywał, tym bardziej mu je one przypominały...
Monstrum powąchało drzewo, zakwiliło, pokręciło się chwilę wokół niego. Spojrzało na Karliczka, a potem cofnęło się kawałek i rozpędziło...
Uderzenie było tak potężne, że Karliczek omal nie stracił równowagi i spadł. Ale trzask, który usłyszał, był ostrzeżeniem. Nawet to potężne drzewo nie wytrzyma długo takich szarż gigantycznego dzika...

[Rhianon przybędzie w następnej turze, miały być trzy, no ale jestem łagodnym MG]
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

Ona wesoło skakała po rejach czym nieco irytowała marynarzy z załogi Olafa. Bo jakże to tak? Będzie im tu podczas rejsu jakiś szczur lądowy, tfu!, wiewiórka w żeglowaniu przeszkadzała? Pewnie najwięcej na temat babskich fanaberii do powiedzenia miał Totil. Już on tej smarkuli przy pierwszej sposobności wygarnie, to pewne.
Ale co to? Zwierzątko nagle zaprzestało swych harców i zwinnie zbiegło po maszcie, przebiegło przez pokład i jeszcze nim dziewczyna dotknęła stopą nabrzeża, siedziało na jej ramieniu.
- Pomożesz mi szukać gajowego?- spytała zielarka.
Wiewiórka coś zaskrzeczała w odpowiedzi.
- Masz rację, w mieście go nie znajdziemy. Ale nie wydaje mi się, żeby tam się udał. Raczej jest w lesie i my też tam pójdziemy. Może jest w którymś z miejsc, gdzie lubił odpoczywać. Liczę też na twoją pomoc. A może twoje siostry (wiewiórki) go widziały i zechcą nam wskazać jego miejsce pobytu?- to powiedziawszy raźnym krokiem poszła do pobliskiego lasu.
Rhianon gdy tylko wydostała się poza miasto zaczęła wypatrywać jakiś śladów świadczących o tym, że niedawno ktoś tamtędy przechodził kierując się do lasu. Planowane na ten dzień wypłynięcie Valkyrii było nie lada wydarzeniem, więc wszyscy przechodzący powinni się kierować w stronę portu. Jeżeli ktoś szedł w stronę przeciwną, to można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że był to właśnie Harthvir. Wypatrywała więc śladów na piasku/miękkiej ziemi, przydeptanych ździebeł trawy, ułamanych gałązek...
Tak doszła aż do lasu, a tam nie powinno być już trudno wypatrzeć szkody spowodowane przez dzika oraz odgłosy łamanych drzew. Jeśli tak się stało, ostrożnie ruszyła w kierunku, w którym prowadziły.
Dziewczyna nie zamierzała polować, a że z zapewnieniem sobie bezpieczeństwa zawsze kojarzyła jej się proca, zdjęła ją z głowy i trzymała w sposób umożliwiający błyskawiczne użycie. W ręce trzymała dwa odpowiedniej wielkości kamienie.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Karliczek, zdawał oczywiście sobie sprawę z tego, że sytuacja jest nieciekawa, ale starał się zachowywać pozory spokoju. No, do momentu, gdy zaczął się gapić w oczy dzika, tak podobne, do ślepi jego żony. Przez chwilę miał plan by wskoczyć potworowi na grzbiet i jakoś go próbować obłaskawiać, jednak fakt, iż wściekły knur przypominał Brunhildę nieco zepsuł jego plany. No wiadomo, karzełek ma paniczny lęk przed nią. Zamiast więc próbować dociekać czemu dzik jest zły (pewnie miał drzazgę w racicy, to zawsze drzazga w racicy), postarał się dostać do gałęzi jak najbliżej któreś z pobliskich drzew i przejść/a jeżeli będzie trzeba to i nieco skoczyć (w trybie pospiesznym), na którąś z pobliskich koron, która będzie w stanie go utrzymać. Chciał to zrobić na tyle sprawnie i cicho, pod osłoną liści, by monstrum tego nie zauważyło.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Ragnar biegł w pewnej odległości za zielarką, lecz nie mógł jej dogonić, ponieważ co chwila zły los wystawiał na jego drodze przeszkody. Nie rozwodząc się nad tym zbytnio narrator pragnie jedynie zasygnalizować czytelnikom, ze przeciw Ragnarowi działały także siły natury, lecz koniec końców udało mu się dotrzeć do miejsca skąd widać było zielarkę. Mężczyzna odsapnął nieco i ruszył szybkim krokiem w jej stronę, choć wciąż dzieliło ich kilkadziesiąt metrów. Cieśla nie zauważył jak dotąd żadnego niebezpieczeństwa, ale widząc coraz wyraźniejsze ślady spodziewał się, że może być już blisko celu.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Karliczek miał naprawdę zły dzień. To już drugi raz, po incydencie ze skrzynią, gdy został znaleziony. Tym razem mogło go to jednak cieszyć, choć nie zdołał dostrzec ani Rhianon ani Ragnara. Dzik cały czas szarżował i uderzał w drzewo, ale Karliczek zręcznie przeskoczył już na inne, nie zdradzając przy tym swojej pozycji. Monstrum jednak nie próżnowało i w końcu powaliło pierwsze drzewo, próbując wywąchać Karliczka. Uniósł łeb do góry i wściekle zaszarżował na kolejną kryjówkę malca.

Ragnar w końcu dogonił Rhianon i oboje byli świadkami sceny, w której gigantyczny dzik uderza w drzewo. Chwilę później dostrzegli, jak z jego korony wyskakuje nieszczęsny gajowy, ukrywając się wśród liści następnego.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

Nie wiadomo, czy zielarka w całym zamieszaniu wywołanym przez dzika nie zauważyła obecności Ragnara, czy też na razie postanowiła ją zignorować. W każdym bądź razie nie zareagowała na jego pojawienie się w żaden sposób.
- Przestań natychmiast, ty... ty... ty przerośnięty prosiaku! - krzyknęła dziewczyna. - Jak ci nie wstyd! Zobacz, co narobiłeś! Cały pas lasu dosłownie zdewastowałeś, połamałeś drzewo i jeszcze straszysz gajowego! Nie wstyd ci!?
Jeśli dzik nie zareagował, Rhianon rzuciła w niego jednym kamieniem (nie na tyle mocno, żeby to zwierzę zabolało, chodziło jej tylko o zwrócenie na siebie uwagi). Jeśli się odwrócił w jej stronę, kontynuowała swoją wypowiedź, pozostawała jednak czujna.
- Uspokój się natychmiast i chodź tutaj! Tylko powoli, bo możesz niechcący zrobić komuś krzywdę. Nie bój się, ja nie zrobię ci nic złego. No chodź...
Jej głos stawał się coraz łagodniejszy, w pewien sposób hipnotyzujący. Gdzieś wysoko w koronie jednego z drzew zaskrzeczała wiewiórka, inna jej odpowiedziała i cały las zdawał się cichnąć, jakby w oczekiwaniu na to, co teraz nastąpi. A głos zielarki wabił, przyzywał:
- Chodź do mnie... nie bój się... nie zrobię ci krzywdy... chodź do mnie... chodź do mnie... chodź...
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Całe szczęście, że Ragnar zdążył na czas. Wyglądało bowiem na to, że Rhianon nie wiedząc co zrobić postanowiła zwrócić na siebie uwagę zwierzęcia aby przestało walić w drzewo, na którym siedział Karliczek. Było to bardzo odważne ze strony dziewczyny, która w tym momencie bardzo zaplusowała u cieśli. Widząc jak sięga po kamień z zamiarem ciśnięcia nim w leśną bestię (albo widząc jak zwierzę zwraca się w jej stronę skutkiem jej zabiegów co ani chybi skończy się atakiem dzika)Ragnar nie wahał się ani chwili. Chwycił mocno oburącz swój wielki topór [wcześniej z tym Mieczem Ducha to była taka figura słowna] i zaszarżował na skurwysyna z okrzykiem bojowym na ustach VALIM VALEE!!! z zamiarem wbicia ostrza w czaszkę stwora.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

O ile w momencie, kiedy Rhianon zaczęła przywoływać dzika wydawało się, że czas się niemal zatrzymał, to w chwili, gdy Ragnar postanowił interweniować, wydarzenia przyspieszyły jakby chciały nadrobić... stracony czas.
- Ragnarze, NIE!! - krzyknęła zielarka i dosłownie rzuciła się, by go powstrzymać przed wyrządzeniem krzywdy zwierzęciu. W mgnieniu oka znalazła się między cieślą a dzikiem.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Dzik z początku nie reagował na zaczepki Rhianon, cały czas próbując wściekle zrzucić z drzewa Karliczka. Ale ponieważ dziewczyna nie dawała mu spokoju, toteż "przerośnięty prosiak" zmienił cel ataku i ruszył z impetem na zielarkę. Wtedy drogę zagrodził mu Ragnar, ale monstrum nie przestraszyło się cieśli, tylko miało zamiar go zwyczajnie stratować.
Nagle w to wszystko wmieszała się Rhianon. Ale dzik nie miał litości dla dziewczyny. Z wielką siłą uderzył w zielarkę, która pod wpływem tej szarży poleciała prosto na Ragnara. Cieśli nic nie było, padł tylko na ziemię, a topór wypadł mu z rąk... ale stan Rhianon nie był najlepszy. Zielarka obficie krwawiła, czuła silny ból w klatce piersiowej i lewej ręce. Powoli traciła przytomność, miast drzew widząc powoli już tylko ciemność. Czy się z tego wykaraska? Ragnar nie znał się na medycynie, a Karliczek był za daleko tego wypadku.
Ale również zdrowie i życie tych dwóch "wybrańców" było zagrożone. Dzik po uderzeniu w Rhianon pobiegł jeszcze do przodu, depcząc krzaczki znakomitych jagód i łamiąc jakieś młode drzewko. O ile Karliczek znajdował się chociaż na drzewie, tak Ragnar miał mniejsze pole manewru. Na działanie miał zaledwie kilka-kilkanaście sekund. Leżała na nim ranna zielarka, a sięgnięcie po topór również zajmie chwilę czasu.
A dzik nie miał zamiaru jej dać. Zbierał się do kolejnego ataku.

Technicznie: dookoła jest sporo drzew, ale odległości między nimi są na tyle duże, że bestia jest w stanie spokojnie między nimi manewrować. Wejście na każde z nich zajęłoby Ragnarowi sporo czasu. Poza tym znajduje się na polanie pozbawionej jakichkolwiek nor.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Karliczek zszokowany patrzył jak dwójka "wybrańców" przybiega mu na pomoc. No nie, po co przybiegli? Przecież dawał sobie radę. Co prawda potworzysko było straszne i pewnie było jego żoną w przebraniu, ale mógł uciekać w końcu dopóki by się nie znudziło. A teraz Rhianon została staranowana, leżała cała zakrwawiona, ogólnie sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Dzik przypominał Karliczkowi żonę. Ale nie aż tak bardzo, by się go bał, gdy ludzie wokół giną. Gdyby to była jego żona, o, wtedy to by nie zareagował tylko spieprzał. Jednak zwierz miał tylko ślepia oraz sposób zachowania niemal identyczny. Toteż dzielny karzeł postanowił jakoś zareagować, pomóc. Był za daleko, nim zdążyłby rzucić czymkolwiek to stworzenie zmasakrowałoby Ragnara, a w dodatku zasłaniały mu gałęzie. Mógł zrobić chyba tylko jedno, co, nie musiało odnieść pozytywnego skutku biorąc pod uwagę porę roku (chyba, że jest zima na wyspie, to wtedy wszystko zgodnie z dziczym okresem godowym), ale było zawsze jakimś rozwiązaniem. Dzik był i tak pojebany, bo jego gatunek powinien szaleć w nocy, a nie w dzień. W dzień dziki śpią. Debil jakiś. Karliczek modlił się tylko, by, jeżeli się uda, cieśla nie próbował walczyć z bydlęciem a spieprzał, ewentualnie wziął Rhianon i zmykał gdzie pieprz rośnie. Inaczej odyniec może go uznać za rywala.
Gajowy, znający toć odgłosy lasu w którym żył od bez mała dwudziestu lat, nacisnął dłonią na gardło po czym... zaczął wydawać z siebie krótkie, głośne dźwięki, ni to chrapanie, ni to warkot, ni kwiczenie. Były to, tak, łatwo się można domyśleć, DŹWIĘKI GODOWE loch, którymi zachęcają samców podczas huczki do kopulacji. Karliczek miał nadzieję odwrócić tym uwagę bestii, przynajmniej na tyle czasu, by Ragnar mógł wziąć ze sobą Rhianon i uciec, zabierając kobietę do jakiegoś znachora w mieście.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

Ponieważ teraz wszystko zależy od reakcji dzika, masz aż trzy warianty dalszych zdarzeń do wyboru:

Jeśli dzik nie zareagował:
Niemal równocześnie z głosem "lochy" rozległ się głos wiewiórki, głos ostry, naglący, wzywający na pomoc, a zarazem pełen niepokoju. Zaraz też w stronę dzika poleciała szyszka ciśnięta z całą siłą małych łapek.
1) Jeśli inne wiewiórki posłuchały wezwania Ony, to w ciągu dosłownie paru chwil w stronę rozjuszonego zwierza ze wszystkich stron posypał się istny grad szyszek, żołędzi, orzechów, a nawet kawałków gałązek rzucanych przez niewidocznych napastników, co powinno nieco go zdezorientować dając Ragnarowi kilka dodatkowych sekund na reakcję.

2) Jeśli wiewiórki zignorowały wezwanie Ony, dzielne zwierzątko skoczyło na grzbiet dzika. Trzymając się pazurkami sierści przebiegło na jego głowę i próbowało wydrapać mu oczy.

3)Jeśli dzik ruszył za miłosnym wezwaniem, wiewiórka zbiegła z drzewa, pobiegła do lasu, a po chwili wróciła do dziewczyny i włożyła jej do ust jakiś listek. Zielarka zaufała Onie i ostatkiem przytomności rozgryzła go, by uwolnić substancje aktywne.

[Borys, napisz jakie dokładnie obrażenia odniosła Rhianon.
Przypominam, że na skraju lasu jest osada myśliwych, a tam mieszka matka Rhianon, też ZIELARKA.]
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Ragnar zerwał się na równe nogi, czuł jak jego serce łomotało mu w piersi. Głupia dziewczyna, co ona chciała osiągnąć swoim czynem. To on przybył jej na pomoc, ale to ona rzuciła się przed siebie przyjmując na siebie impet uderzenia. Cieśla splunął mieszaniną śliny i krwi, która dziwnym trafem znalazła się w jego ustach. Graj Muzyko! Ragnar spiął się na ułamek sekundy, a w następnej chwili szarżował już najszybciej jak mógł na dzikiego zwierza. Skracając dystans dzielący go od bestii obniżał tym samym jej własne warunki bojowe, dzik miał bowiem coraz mniejszy rozbieg do przeprowadzenia własnego ataku. Cieśla zamierzał z całej siły wyprowadzić od przodu cios prawą nogą na głowę bydlaka. Chciał w ten sposób choć na moment go zamroczyć albo chociaż zdekoncentrować aby wykorzystać ten czas na rzucenie się na niego całym ciałem od boku. Ragnar planował zacisnąć morderczy uścisk swoich potężnych ramion na szyi dzika, przylegając ciałem do jego grzbietu i ściskając udami jego boki aby nie stracić równowagi. Choć był bardzo ryzykowny plan mężczyzna nie mógł pozwolić sobie na choćby najmniejszą chwilę zwłoki z uwagi na ciężki stan zielarki. Zwycięstwo albo śmierć.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Kiedy Karliczek zaczął wydawać DŹWIĘKI GODOWE LOCH, dzik zaczął nerwowo węszyć dookoła, chyba zainteresowany tym nieoczekiwanym wezwaniem do kopulacji. Hasał po polanie i próbował zorientować się, gdzie przebywa teraz ta napalona samica. Tak to przynajmniej wyglądało. W pierwszym momencie Ragnar musiał nawet gonić bestyjkę, bowiem ta nie zwracała na niego uwagi i poczłapała w innym kierunku. Kopniak z rozpędu w głowie nie mógł więc mieć teraz miejsca, ale cieśla zyskał teraz trochę czasu, aby podjąć inne działania.
Za to Ona w międzyczasie przyniosła Rhianon wspomniany listek i włożyła do ust, chociaż dziewczyna wiedziała, że zaraz straci przytomność. Wiewiórka, jak i większość zwierząt, czuła jednak obecność jakiejś istoty w pobliżu...

Po jakimś czasie Karliczek dostrzegł coś bardzo dziwnego w krzakach, blisko drzewa, na którym się ukrywał. Stało tam coś czarnego jak smoła, o ludzkich kształtach, choć pozbawione twarzy. Wydawało się, że przypatruje się walce między wybrańcami o agresywnym, gigantycznym dzikiem. Gajowy im dłużej wpatrywał się w tajemniczą istotę zaczynał czuć się coraz słabiej, robiło mu się ciemno przed oczami i zbierało na wymioty. Czuł też tak silne zło, że niemal namacalne.
Co to była za istota i czemu Karliczek dostrzegł ją dopiero teraz?

[Póki co nie wiecie, jakie obrażenia odniosła Rhianon, poza tym co już napisałem. Ani Ragnar ani Karliczek nie znają się tak na medycynie (no dobra, co nieco mogliby powiedzieć, ale są zajęci, a Rhiannon powoli traci przytomność.]
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Od patrzenia na tajemniczą istotę Karliczkowi robiło się słabo, ciemno przed oczyma i zbierało mu się na wymioty? To przestał na nią patrzeć, proste. To coś nie wyglądało jak Brunhilda, więc nie było powodu do skrajnego niepokoju. To ma być aura zła? Jak narobił na świeżo wypraną pościel ze strachu przed małżonką, wtedy była aura zła. I to namacalna, bo połamała mu rękę, obiła po twarzy, wykręciła nogi i tak stłukła zadek, że nie mógł siadać przez dwa tygodnie. Teraz, Karliczek miał inne rzeczy na głowie. Był bardzo zajętym karłem w tym momencie.
Dlatego, jedynie lekko zrażony obecnością jeszcze jednego potwora, gajowy dalej naśladował dziczą samicę, coby Ragnar wziął w końcu Rhianon i zmykał z lasu. Karliczek był tutaj opiekunem wszystkiego. Da sobie radę. To w końcu jego terytorium.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

Rhianon rozgryzła listek i... nagle coś ją szarpnęło i pociągnęło w dół. Spadała w czarną studnię wirując w szalonym pędzie, a przed jej oczami przelatywały tysiące spadających gwiazd. Stopniowo miejsce zaczęło się rozjaśniać przechodząc od atramentowej czerni poprzez granat do pełnego światła dnia.
Oto stała boso na trawie na skraju polany. To była ta sama polana, ale wyglądała zupełnie inaczej. Drzewa rosnące w około były większe, bardziej rozłożyste, a na samym środku polany rósł olbrzymi dąb - samotnik przyozdobiony czymś w rodzaju amuletów wykonanych z kawałków barwionej skóry, piór, zębów i pazurów zwierzęcych, a wokół jego pnia ustawiono kilka rzędów glinianych figurek. Tak olbrzymiego drzewa dziewczyna jeszcze nie widziała. Jego konary były grubsze niż pnie większości drzew i tak splątane, że pod jego koroną panował wieczny mrok nie pozwalając tam wyrosnąć żadnej roślinie.
W kręgu nagiej ziemi siedziała kobieta, a właściwie jeszcze dziewczyna ubrana w białą płócienną suknię o dziwnym kroju. W kobiecie było coś znajomego. Czyżby to była ona sama? Nie, to niemożliwe! przecież stoi tutaj i przygląda się poczynaniom kobiety.
Kobieta była czymś tak zajęta, że nie zwracała najmniejszej uwagi na otoczenie. Wyglądało to tak, jakby nieznajoma patykiem wyrysowywała jakieś znaki wokół drzewa. Zaciekawiona zielarka podeszła bliżej, by przyjrzeć się dokładniej poczynaniom nieznajomej. Tak, to faktycznie wyglądało jak pismo. Ale runy były jakieś inne, zmienione. Czuła emanującą z nich moc, wiedziała, że powinna umieć je odczytać, ale ta wiedza jej umykała. Była tuż, na wyciągnięcie ręki, a jednak pozostawała zakryta. Tak bliska, a zarazem niedostępna.
Runy utworzyły idealny krąg wokół dębu i kobieta podniosła się z kolan. Teraz zaczęła wykonywać jakieś dziwne gesty rękoma. Tym razem zrozumienie przyszło szybciej. Kapłanka(?) kreśliła runy w powietrzu. Te same starożytne runy, których znaczenia Rhianon nie potrafiła odczytać. Co prawda runy były te same, ale ich układ inny i razem z tymi wyrysowanymi na ziemi zaczęły tworzyć gęstą sieć, której zadaniem było nie wpuścić czegoś, a może kogoś do kręgu. A może miały nie wypuścić tego CZEGOŚ? Rhianon nie była pewna.
Chciała poprosić nieznajomą o wyjaśnienia, ale czuła, że w tej chwili nie może przeszkadzać. gdyż najmniejszy błąd groził poważnymi konsekwencjami. Wreszcie sieć była gotowa. W tej chwili na polanę wbiegł dzik. Był ogromny, wyglądał niemal identycznie jak ten, który poranił zielarkę. Niemal, bo jego szczecina była jasna, w promieniach przeświecającego przez liście słońca wyglądała, jakby była odlana ze złota. I też był nienaturalnie pobudzony.
- Chodź do mnie, Gullinbursti... nie bój się... nie zrobię ci krzywdy... chodź do mnie... chodź do mnie... chodź...- przywoływała go kapłanka, a jej głos wabił, hipnotyzował, przyciągał. W pewnym momencie słowa stały się niezrozumiałe, jakby pochodziły z innego języka a zarazem nabrały niezwykłej mocy, chociaż melodia pozostała ta sama. I zwierzę spokojnie podeszło, a druidka(?) wyciągnęła kolec, który wbił mu się w racicę powodując ból i wściekłość. Jeszcze nabrała z pudełeczka wiszącego na rzemyku u jej pasa odrobinę jakiejś maści i wtarła ją w miejsce po usuniętym kolcu. Później przez chwilę głaskała zwierza i karmiła żołędziami, które spadły z świętego drzewa. Wreszcie dzik zawrócił do lasu.
Teraz spojrzała na obserwującą ją Rhianon i powiedziała:
- Tyś jest dawczynią życia i śmierci, płynącą wodą.
- Pomóż mi zrozumieć - poprosiła zielarka.
- Ta wiedza jest w tobie, jeszcze zakryta lecz gdy przyjdzie czas twoje oczy się otworzą i ją zobaczysz. A teraz wracaj, jesteś tam potrzebna! Jeszcze nie czas, wracaj! WRACAJ, Wracaj, wracaj!!!
Mimo, że tajemnicza druidka stała w odległości kilkunastu kroków, a nikogo innego nie było w pobliżu, dziewczyna poczuła, jakby ktoś ja popchną. I znów leciała przez tajemniczą studnię, robiło się coraz ciemniej i tylko z oddali dolatywał głos:
-"Jeszcze nie czas, wracaj! WRACAJ, Wracaj, wracaj!!!"
Nagle coś załaskotało Rhianon po twarzy, coś jasnego i miękkiego, nitka cienka jak wysnuta z najdelikatniejszej pajęczyny, a za razem niezwykle silna i tak znajoma, jak futerko Ony. Dziewczyna złapała tą nić, ten promyk szczerego przywiązania i nadziei i to on poprowadził ją z powrotem.

Znowu czuła ból. Chciała się poruszyć, chociażby otworzyć oczy - nie mogła, nie miała siły. Jęknęła tylko cicho, ledwie słyszalnie. Wierne zwierzątko zapiszczało z radości i zaczęło lizać ją po twarzy.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Dzik był najwyraźniej faktycznie zdekoncentrowany wyciem karliczka. Ragnar postanowił wykorzystać więc tę chwilę aby chwycić topór i przemykając między drzewami pobiegł w stronę dzika z zamiarem rozłupania mu czaszki ostrzem broni.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Ragnar nie miał łatwego zadania, ponieważ dzik był dość szybki i nawet, jeśli jego czujność osłabła, to dalej ją zachowywał. Cieśla zdołał jednak odpowiednio podejść potwora i zaatakować, uderzając bestię w bok głowy. Od razu polała się krew, a powietrze przeszył przenikliwy kwik. Ragnar oddał naprawdę mocny cios, który powinien powalić bestię na miejscu, ta jednak była nadzwyczaj wytrzymała. I w tej chwili nieprawdopodobnie rozjuszona...
Najpierw jednym, potężnym ruchem głowy odrzuciła cieślę do tyłu. Potem stratowała go, przebiegając nad nim i depcząc racicami. Mężczyzna dzięki szczęściu i solidnej budowie wyszedł niemal bez szwanku z tego zdarzenia, będąc jedynie poobijanym, potłuczonym i poturbowanym.
Dzik nie ponowił ataku, zamiast tego, po uprzednim, krótkim spojrzeniu w jakieś krzaki, ruszył z impetem na drzewo, na którym skrywał się Karliczek. Nikt się chyba nie mógł spodziewać, że monstrum zdoła je powalić po jednej szarży, ale... tak się właśnie stało! Gajowy stracił wcześniej równowagę i spadł na glebę.
Dzik jednak... zamiast atakować, zaczął uciekać szybko w las, kwicząc głośno. Dziwniejsze było jednak to, że jego rozmiary zaczęły spadać i w końcu mierzył tyle co normalny, dorosły odyniec.
Po jakimś czasie Ragnar, Karliczek i Rhianon, która odzyskała przytomność, stracili zwierzę z oczu.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Karliczek stękając wstał ze ściółki, otrzepując się z liści i wypluwając glebę z ust. Naprawdę, dziwne zjawisko. Pomniejszający się dzik? To bardzo zagadkowe. Źle, że Ragnar go okaleczył, w końcu to tylko biedne zwierzę. Z drugiej strony... to bardzo dobrze. Ale tym zajmie się zaraz. Otrzepując ubranie, karzeł podszedł do Rhianon, zerkając na jej rany. Nie znał się za bardzo na leczeniu ludzi (zwierząt już trochę bardziej), dlatego spojrzał z wyczekiwaniem na Ragnara:
-Trzeba ją zanieść do zielarki. - po czym zwrócił się już do Rhianon, patrząc na nią ze współczuciem - Och, jesteś przytomna? Dzięki Bogu. Ale chyba nie jesteś w stanie chodzić. Ragnar cię zabierze do matki... ummm, prawda Ragnarze? Ja mam tu jeszcze coś do załatwienia.
Najwyraźniej Karliczek nie zdawał sobie sprawy z tego, że przyszli tutaj po niego. Nie był też zaskoczony tym nagłym pojawieniem się. I najwyraźniej nie czuł, że potrzebował wybawienia czy pomocy. Miał ważniejszą rzecz na głowie, a cieśla da radę pomóc Rhianon. Las właśnie postawił przed nim nową zagadkę i teraz, tym bardziej się przekonał do tego by nie wypływacie. W tej puszczy czaiła się jakaś tajemnica. Rosnące dziki, tajemnicze, czarne postaci... miałby nieczyste sumienie, gdyby nie rozwiązał tej sytuacji na swoim terenie i zostawił ją komuś niedoświadczonemu.
Dlatego widząc, że Rhianon przeżyje i ma wsparcie w postaci Ragnara... znowu zniknął, tak jak tylko on potrafił, nagle, w krzakach, chybcikiem, ruszając za śladami krwi dzika. Miał zamiar wytropić zwierzę, pomóc mu i, kto wie, może dowiedzieć się cóż to za tajemnicza, nieboska siła zmieniła biednego odyńca w żądną krwi bestię.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Ragnar ujął zielarkę delikatnie w ramiona i podniósł. Cieśla zamierzał opuścić to miejsce i udać się tam gdzie mu wskaże zielarka. Z tego co kojarzył to gdzieś w okolicy mieszkała jej matka... albo ciotka... w każdym razie ktoś kto również zna się na leczeniu. Kierowany słowami dziewczyny starał się stąpać lekko i iść możliwie równo aby nie powodować u Rhianon dodatkowego bólu.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

Nim ranna zdążyła zebrać siły by odpowiedzieć, Karliczek zdążył już "rozpłynąć się w powietrzu".

Skoro Rhianon żyła i była przytomna, postanowiła ocenić swój stan. Delikatnie poruszyła więc głową, później kolejno rękami i nogami. Nie było tak źle. Poza jakimiś stłuczeniami i otarciami, które nie budziły niepokoju, bolało ją w piersiach, a lewa ręka wydawała się dziwnie obca, jakby sztuczna. Wygląda na to, że jedno lub kilka żeber zostało złamane. Na szczęście nie przebiły one żadnego ważnego organu, czyli nie było tragicznie. Za to sprawa z ręką miała się znacznie gorzej. Kość została złamana w kilku miejscach i przesunęła się przebijając skórę, a mięsień był porozrywany. Tyle dobrego, że mogła ruszać palcami...
Nim zielarka skończyła oceniać swój stan, podszedł do niej cieśla, wziął ją na ręce i zaczął iść ku skrajowi z lasu. Ona zapiszczała i biegła tuż obok ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze swojej przyjaciółki.
- Dziękuję Ragnarze - szepnęła.- Ale zanim udamy się do mojej matki, chciałabym żebyś najpierw pomógł mi opatrzyć ranę. Posadź mnie pod tamtym drzewem - poprosiła.
Gdy mężczyzna spełnił jej prośbę (a zakładam, że tak się stało), wyjęła z pochwy przy pasie swój nóż i podała mu go.
-Potnij moją spódnicę na pasy nieco szersze niż dłoń.
[Niestety, Ragnara ominęły jakieś ciekawsze widoki, bo spódnica okazała się być raczej rodzajem bardzo szerokiej zapaski, pod którą dziewczyna nosiła... spodnie :p].
W czasie, gdy Ragnar ciął spódnicę, zielarka zdrową ręką przez chwilę szukała czegoś w swojej torbie ze skóry wydry. Wreszcie wyjęła jakiś niczym się nie wyróżniający się mieszek, rozwiązała go pomagając sobie przy tym zębami, powąchała jego zawartość i proszkiem, który się w nim znajdował posypała ranę. Pod wpływem proszku krwawienie niemal całkowicie ustało. Zawiązała więc mieszek, z powrotem włożyła go do torby i sięgnąła po jeden z odciętych pasów materiału, po czym delikatnie owinęła nim rękę.
Tymczasem Ragnar skończył ciąć spódnicę.
- Owiń mi teraz klatkę piersiową, by złamane żebra nie przebiły płuc - wydała kolejną instrukcję.
Gdy i to zostało już zrobione, poprosiła go jeszcze o przygotowanie łubków do unieruchomienia ręki. To ostatnie z pewnością okazało się dla cieśli najłatwiejszym zadaniem i po chwili Rhianon unieruchomiła już sobie rękę mocując łubki za pomocą kolejnego pasa materiału.
Dopiero teraz pozwoliła zanieść się do domu rodziców.
Brenna poprosiła cieślę, by zaniósł jej córkę do praciwni zielarskiej, a sam zaczekał w części mieszkalnej. Postawiła przed nim na stole tacę z podpłomykami, talerz z zimną pieczenią z dzika pokrojoną w plastry oraz dzbanek wina jagodowego. Ragnar został sam, a Brenna zajęła się opatrywaniem ran córki.
Najpierw pomogła dziewczynie się rozebrać i umyć, przy okazji dezynfekująć otarcia i zadrapania. Następnie zabandażowała jej żebra i pomogła założyć tunikę. Teraz przyszedł czas na zajęcie się ręką.
Brenna chciała podać córce napój usypiający, ale dziewczyna się nie zgodziła. Listek, który przyniosła Ona miał silne właściwości przeciwbólowe, więc uznała, że jest to nie potrzebne, a chciała asystować matce podczas zabiegu. I dobrze się stało. Brenna nastawiła odpowiednio złamane kości, ale w tedy pojawił się problem. Mięśnie ręki były bardzo poszarpane i gdy tylko zielarka przestawasła przytrzymywać go we właściwej pozycji, by zawinąć rękę płótnem, mięsiń rozchodził się. Po kilki nieudanych próbach kobieta już była gotowa się poddać, choć wiedziała, że ręka nie odzyska już sprawności. Wtedy spojrzenie Rhianon padło na naczynie wykonane z kory brzozowej.
- Skoro można złączyć łykiem, rzemieniem lub ścięgnem dwa końce płata kory, to podobnie można połączyć mięśnie. Co prawda nie słyszała dotychczas, by ktoś tak robił, ale dlaczego by nie spróbować? Może sposób się sprawdzi? Jeśli nie, to i tak gorzej nie będzie. A do zakażenia nie dopuści, w końcu jest zielarką i przy pierwszych objawach usunie szwy - przedstawiła matce swój pomysł, a następnie poprosiła ją o przyniesienie ścięgien i igły do przekłuwania wrzodów.
Brenna początkowo była niechętna pomysłowi córki, ale dała się przekonać i po chwili obydwie kobiety zajęły się zszywaniem rany. Po zszyciu ręka odzyskała prawie normalny wygląd, a co ważniejsze mięsień pozostawał na miejscu. Była więc spora szansa, że ręka dziewczyny odzyska poprzednią sprawność.

Trzy godziny później obydwie zielarki weszły do izby, gdzie Brenna zostawiła Ragnara.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Karliczek ruszył w las, idąc za tropem z plam krwi. Dzik musiał być jednak w w dobrym stanie, bowiem gajowy śledził go już dłuższy czas. W końcu go dostrzegł. Zmęczone zwierzę położyło się pod drzewem. Nie miało już zamiaru uciekać, nie wyglądało też na ciężko ranne. Był to najzwyklejszy w świecie, normalnych rozmiarów odyniec, w którego oczach nie malowała się już wściekłość, a strach.

Co do Rhianon - operacja udała się i zielarka przeżyje. Ragnar, mam nadzieję, dostał jakiś poczęstunek za cierpliwość? Poza tym, nie mam nic do dodania, czekam na decyzję (powrót na statek, czy... )
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Karliczek ostrożnie i powoli, spokojnie, podszedł do dzika, uważając, by nie zostać zaatakowanym. Chciał dokładniej obejrzeć ranę. Zwierzę nie było chyba śmiertelnie ranne, więc nie było potrzeby go leczyć. Ech, powinien zabrać ze sobą jakieś bandaże i zioła, które by uspokajały zwierzęta lub pomagały im w regeneracji. Tak czy siak, karzełek próbował rozeznać się, czy po dziku nie ma jakichś śladów działania Złego lub czy nie ma jakichś charakterystycznych, nienaturalnych rzeczy w jego budowie ciała lub zachowaniu. Jeżeli nie udało mu się nic znaleźć, to poszedł po nieco żołędzi i zaniósł je dzikowi.
Następnie wrócił się do miejsca, gdzie stoczyła się bitwa z potworem. Poszedł w miejsce, gdzie ujrzał tajemniczą, czarną postać. Chciał zbadać czy nie ma jakichś śladów, nie wiem, skoro to była mhroczna istota to może wypalonej ściółki czy czegoś w tym stylu...
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Liadan »

W międzyczasie wrócił do domu Ionhar. Zdziwiony obecnością Ragnara w domu zapytał:
- Wydawało mi się, że mieliście wypłynąć dzisiaj. Cóż więc cię do nas sprowadza?
.....
Po wysłuchaniu opowieści o wydarzeniach w lesie myśliwy podziękował mu za uratowanie córki, zostawił gościa na chwilę samego i udał się do starszego osady. Przekazał mu uzyskane informacje, a że ranny dzik zawsze jest niebezpieczny, szczególnie dla kobiet i dzieci udających się do lasu w poszukiwaniu jagód i grzybów, zaproponował by myśliwi udali się na jego poszukiwanie.

Stan Rhianon nie pozwalał jej na dłuższe spacery. Matka nalegała nawet, by dziewczyna zrezygnowała z wyprawy i pozostała w domu, ale młoda zielarka nie zgodziła się na to. Cóż więc było robić!? Brenna ponownie pożyczyła wózek od starszego osady, na prośbę córki przygotowała kolejny kosz materiałów do wyplatania mat i koszy i po raz kolejny tego dnia zawiozła upartą dziewczynę do portu.

Co robi Ragnar? Jedzie z kobietami, czy wraca do lasu?
Jeśli cieśla postanowił wrócić do lasu, Rhianon wymogła na nim obietnicę, że przekona Karliczka do powrotu na statek i udziału w wyprawie.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Mark Subintabulat »

Ragnar postanowił nie wracać do lasu, tylko udać się razem z Rhianon na statek. Zachowanie Karliczka zdaniem cieśli bez wątpienia świadczyło o tym, że ma zamiar zostać i zająć się sprawą tego dziwnego dzika. Taką też wiadomość przekazał reszcie, gdy już dotarli do portu.
-Jeżeli wszyscy są gotowi to możemy ruszać - obwieścił głośno cieśla - Dziękujemy ci Olafie, że właśnie nas wybrałeś do tego zadania. Nie zawiedziemy Cię.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Borys »

Dzik nie zaatakował Karliczka i pozwolił mu podejść do siebie. Prawdopodobnie w końcu rozpoznał przyjacielskiego gajowego, ale może po prostu był zbyt zmęczony by stawiać opór lub uciekać? Rana nie była śmiertelna, choć cios Ragnara był potężny. Gdyby zwierzę zostało uderzone teraz w ten sposób, to przy swoich obecnych gabarytach padłoby martwe na miejscu.
Poza tym, że dzik był zmęczony i wystraszony poprzednimi zdarzeniami, nie wykazywał żadnych innych niepokojących cech ani śladów działania złych duchów.

Na miejscu, w którym Karliczek widział wcześniej czarną istotę, nie było żadnych śladów jej obecności. No, może poza lekko wyczuwalną aurą zła, choć ta mogła być przecież efektem działania autosugestii. Gajowy mógł się jednak przekonać, że w miejscu, w którym stał zły duch, leżała teraz jakaś sporej wielkości gałąź. Ale nie wzięła się tam znikąd, po prostu odłamała się podczas upadku drzewa... Karliczek mógł też zanotować, że sam spadł blisko krzaków, w których znajdowała się przedtem niepokojąca czarna istota.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Zły dzień Karliczka

Post autor: Gruby »

Karliczek zastanowił się co dalej począć. Sytuacja była podejrzana. Przecież wiedział co widziały jego oczy i Rhianon została ranna i Ragnar też widział... Nie, to nie mogła być ułuda. Podejrzana aura zła tylko przekonywała małego karła, że dzieje się coś podejrzanego. Te lasy były bezpieczne (w miarę), nie słyszał nigdy o powiększających się dzikach i czarnych postaciach. Po namyśle gajowy postanowił:
1. Zjeść parę czarnych sucharów, popić mlekiem i załatwić potrzeby fizjologiczne w pobliskich krzakach
2. Pójść do burmistrza Knuta Krągłego (jeżeli nie będzie za blisko statku którym niby miał wyruszać) i powiedzieć mu o całej sprawie. O gigantycznym dziku, o czarnej postaci i o tym, że bestyj zranił dwóch członków wyprawy, i jeżeli chce, to może ich pójść wypytać.
3. Następnie miał zamiar poszukać jakiejś łodzi i rybaka lub kogoś takiego (a znał paru bo przeca był osobistością dość kojarzoną), aby... wyruszyć na wyspę Isfabald. Znajdował się tam w końcu Klasztor Uczony, a mnisi byli zdaniem Karliczka najmądrzejszymi osobami na całym archipelagu. W dodatku jedynymi, którym ufał bezgranicznie z racji na pomoc jakiej mu udzielili. Szanował ich straszliwie, na pewno będą potrafili wytłumaczyć te dziwne zjawiska. Bo jeśli nie oni to kto?
Karliczek próbował przy tym unikać członków wyprawy na statku bohatera jak i samej łajby. Jeszcze bardziej starał się nie napatoczyć na swoją żonę (chociaż ją akurat można było zobaczyć z daleka). A co potem? Cała akcja z wyprawą dodała mu odwagi. I mimo, że nie chciał już płynąć razem z resztą "wybrańców", którzy bez przerwy by z niego szydzili i dokuczali, to postanowił, że jakoś ucieknie od żony. Może na niezamieszkany Moldenberg? Jeszcze zobaczy.
Na razie zaczął wdrażać punkt po punkcie swój plan odkrycia grozy czającej się w lasach...
Zablokowany

Wróć do „Saga o Bardzo Daleku”