1. Poszukiwanie miejsca na kamieniołomy były dalej bezowocne. Ktoś by pomyślał, że skoro jesteście praktycznie otoczeni przez góry, to znalezienie odpowiedniego terenu nie powinno przysparzać problemu. A jednak. Miejsca, które mieliście na oku, musiałyby być dostosowane dużymi kosztami, na które nie było was stać. Grupy poszukiwawcze powiedziały, że w następnej turze wybiorą się nieco dalej, bo w pobliżu miasta znalezienie czegoś w miarę dobrego jakościowo i odpowiedniego do zagospodarowania, jest chyba niemożliwe. No niestety, spróbuj za turę.
2. W mieście nie było odpowiedniego miejsca ani na fabrykę pojazdów, ani na zakład chemiczny. To znaczy były, ale wszystkie zostały zagospodarowane już lub należały do mieszkańców i innych rodów. W tym momencie, do akcji wkroczył Aniki Nakama. Powiedział, żebyście dali mu parę godzin, a on sprawę załatwi. Wrócił po zaledwie parudziesięciu minutach, prowadząc ze sobą jakiegoś mężczyznę.
Osobnik niewątpliwie był dość stary, wyglądał nieco na zdziwaczałego menela. Miał siwe włosy, lekko zabarwione na błękitno, a w dłoni trzymał wielką fiolę z niebieską substancją, którą od czasu do czasu się zaciągał. Na bujnych włosach trzymał coś, co wyglądało na medalion z czerwonym kryształem. Poza tym stara, porwana kurtka i buty oraz spodnie w podobnym stanie, a na rękach - poprzepalane miejscami rękawice. Nakama przedstawił go:
-To Jah Matuzalem, ma tutaj mały zakład, który zgodził się nam udostępnić.
Jah uniósł dwa palce i pokazał wam "victorię".
-Pis joł młodzieniaszki.
Nakama poklepał go po plecach:
-Jah ogarnia całkiem nieźle chemie i takie tam i powiedział, że jeżeli się zgodzicie, to pomoże wam ogarnąć zakład chemiczny i laboratorium do niego. To profesorek, nie, Jah?
-Mam magistra jak ta lala, nie?
Staruszek zaciągnął się oparami z fioli. Chyba nie był do końca przytomny. Lepiej żebyście nie wąchali tego co tam trzymał. Tak czy siak, jeżeli nie macie nic przeciwko, właśnie zdobyliście profesora
(Jah Matuzalem, 60 lat, profesor: chemia) i zakład chemiczny, a Matuzalem zaoferował się, że jak mu pomożecie, to przerobi część pokojów na laboratorium. (Jeżeli chcesz z nim pogadać czy coś, to możesz założyć temat)
3. Ród La'Flagrante oczywiście zgodził się na spotkanie, chociaż chyba oni sami byli dość zaskoczeni. Jeżeli chodzi o ekonomię czy "biznes", familia ta nie stanowiła praktycznie żadnej siły. Żyli z tego, co zaoszczędzili przed laty ich przodkowie. Znani byli ze swoich umiejętności strzeleckich i z niezbyt komunikatywnej przywódczyni. Coelia La'Flagrante, podobnie jak Battler, była dość młoda, miała nieco ponad dwadzieścia lat. Jednak w przeciwieństwie do głowy rodu Castellogni, ta wydawała się kompletnie nie nadawać na tę funkcję. Przede wszystkim, była bardzo mało komunikatywna i widać po niej było, że dosłownie boi się kontaktu z innymi ludźmi. Podczas Waszej ostatniej rozmowy, powiedziała może ze dwa słowa poza mruczeniem "mhm" i wyraźnie było widać, że ma ochotę schować się za krzesłem w sali gościnnej siedziby swego rodu (położonej w pobliżu pola treningowego dla strzelców, na które zapraszani byli również członkowie Koalicji). No mówiąc delikatnie, dziewczyna miała problem ze sobą. Inaczej, problem z ludźmi. Dlatego przeczuwałeś, że będzie to istna katorga (możesz założyć temat, zostaniesz oczywiście wpuszczony i tak dalej, więc już możesz go zacząć od siedzenia w sali w siedzibie rodu La'Flagrante).
4. Do pracy zgłosiło się 28 ludzi, w tym jeden majster, w miarę ogarniający zasady BHP i robotę - Gruby Janusz. Gruby Janusz, wąsaty pan z brzuchem piwnym, zawsze zachlapanym podkoszulkiem i rowkiem w tyłku, który niby oko wyglądał zawsze zza jego spodni, nie był czarującą osobowością, ale znał się na robocie (+28 członków gangu)