W siedzibie Rodziny, w specjalnym osobnym pokoju siedzieli: don Carlo Coletti, Paolo Ferro, Lucas Coletti oraz Louis Bolardo. Pokój był ciemny, jedynie przez okno przysłonięte paskowaną żaluzją wpadały słoneczne promienie, tworząc w powietrzu razem z dymem z cygar migotliwe kurtyny światła. Mężczyźni siedzieli przy długim stole, na którego końcu zajął oczywiście miejsce don – a tuż obok niego zaufany consigliere. Carlo upił nieco whisky ze stojącego przed nim kieliszka, po czym zabrał głos...
I Rekrutacja
–W końcu udało nam się przejąć kontrolę nad tym miastem. Ale to dopiero początek roboty. Jak widzicie, jest ono w pożałowania godnym stanie. Idiotyczne rządy naszych poprzedników doprowadziły do ubóstwa, ciemnoty, upadku moralności... jak w średniowieczu. Musimy przywrócić tu porządek, jeśli chcemy by nasze rządy były stabilne. – Przejechał wzrokiem po garniturze swojego syna, Lucasa, po czym zwrócił się do niego: – Musisz zgromadzić armię. Jest nas tu za mało. Na każdego naszego człowieka przypada jakichś trzydziestu Wermijczyków, którym w każdej chwili może coś strzelić do głowy i zacznie się bunt. Przejdziesz się po mieście ze swoim oddziałem i rozgłosicie, że każdy zdrowy fizycznie i psychicznie mężczyzna może do nas dołączyć. Tylko z rozsądkiem, nie mamy arsenału na wyposażenie całego miasta, wybierz tych twoim zdaniem najlepszych.
Chwilę jeszcze błądził wzrokiem wokół twarzy Lucasa, po czym odchrząknął i odezwał się ciszej:
–Nim jednak to zrobisz, musi zadziałać Paolo...
II Przemówienie
– Mieszkańcy, zwłasza ci biedniejsi, są zdezorientowani po ostatnich zmianach. Zniknęli poprzedni przywódcy, nie wiedzą czego spodziewać się po nowych. Są trochę przestraszeni, trochę agresywni, trochę niechętni. Niedobrze. Musimy do nich wyjść i powiedzieć im, że nie mamy złych zamiarów. – Przerwał na chwilę, by napełnić sobie znowu kieliszek i szybko go opróżnić. – Dlatego ty, Paolo – zaczął mówić z kwaśną miną, by po chwili przybrać już normalny wyraz twarzy. – Musisz do nich przemówić. Będzie cię obraniał oddział Enza, więc nie powinno być problemów. Powiedz im, że mogą być bezpieczni, że pragniemy objąć ich opieką i wyciągniemy ich z niedoli, w jakiej znaleźli się przez głupotę poprzednich przywódców. Przy okazji wspomnij też, że muszą uszanować nasze zasady, zaprzestać gwałtów, morderstw, kradzieży i innych przestępstw, bo te będą surowo karane. Staraj się ich tylko nie przestraszyć, niech wiedzą, że to dla ich dobra.
III Żywność od bogaczy
Zapadła cisza. Paolo i Lucas mogli wykorzystać ten czas na przeanalizowanie zadań, jakie otrzymali od szefa, zaś Carlo układał w głowie kolejny plan. Szybko przypomniał sobie zawartość magazynów. Nie było źle, ale póki co wszystkiego starczy. Martwił tylko zapas żywności. Starczy na teraz, ale jak tu wydobyć tych biedaków z gówna w jakim siedzą, skoro nie ma czym ich wszystkich wyżywić? Szykuje się kolejne zadanie dla Paola.
– Jeszcze jedno – odezwał się do consigliere. – Potrzeba nam dużo jedzenia, jeśli chcemy wyżywić całe to miasto. Po przemówieniu wrócisz do górnej dzielnicy i odwiedzisz co bogatszych mieszkańców. Zaoferuj im ochronę w zamian za nadmiar żywności... bogaci zawsze mają więcej niż potrafią zjeść. Gdyby któryś z nich stwierdził, że to za mało, spytaj czego chce, ale nie podejmuj decyzji. Po powrocie opowiesz mi o ich żądaniach i jakoś je rozpatrzymy. Możesz też spróbować popytać ludzi z obu dzielnic skąd biorą żywność. Może jest w okolicy jakieś stado, las czy coś w tym stylu.
IV Śmierć zbrodniarzom
W końcu przyszedł czas na jakieś zadanie dla Louisa. Wysoki, łysy mężczyzna siedział sztywno na krześle, obserwując bacznie szefa. Egzekutor, karząca ręka okrutnej, mafijnej sprawiedliwości. Don szybko znalazł dla niego zadanie.
– Tutejsza ludność cierpi ubóstwo, a ich sytuację pogarszają jeszcze pewne kreatury nazywane Złodziejami-Złomiarzami. Nie wiem kim oni są i jakie mają cele, ale masz ruszyć ze swoim oddziałem i ich wytępić. Nie chcemy tu otwartej wojny, najlepiej łapać ich pojedynczo albo parami. - Don podniósł głos. Żywił ogromną pogardę do zbrodniarzy, którzy nękali praworządnych obywateli. - I nie wystarczy ich zastrzelić. Gdy tylko możliwe, macie ich łapać, wiązać i doprowadzić do śmierci w męczarniach. Znasz się na tym, więc wiesz co masz robić. Bij ich kijami, pięściami, obrzucaj kamieniami, wydłubuj oczy, wyrywaj paznokcie. Muszą czuć, że umierają, a ich krzyki mają być słyszalne z daleka. Jak już skończysz, wieszaj ich ciała w jakichś widocznych miejscach. Niech to odstrasza innych, a mieszkańcom pokaże co spotka tych, którzy spróbują ich jeszcze kiedykolwiek nękać. Ludzie muszą wreszcie czuć się w Wermii bezpieczni.