Re: Boa Hancock
: 2013-10-15, 20:38
Tym razem odezwała się Selienne. Zabrakło jednak jej zwyczajowego "ara ara". Wydawała się poważna:
-To nasz... teść. Ojciec Gruma. Goliath Męskotur. Wielki wódz, który, gdy jeszcze mieszkaliśmy w górach, wyruszył na pustynię by poszukiwać dla nas nowego domu. Jest honorowym ale dość... konfliktowym człowiekiem. Tak czy siak, na pewno nie jest zadowolony, że nasz mąż sam odnalazł nam nowy dom i złamał przyrzeczenie, że zostaniemy w górach dopóki on nie znajdzie dla nas bezpiecznego miejsca.
Andersonia kiwnęła głową:
-To potężny mężczyzna. Pewnie poczuł, że jego władza została zachwiana. Tak naprawdę to on jest naszym wodzem, a nie Grum. To znaczy był, bo teraz nie mamy już żadnego wodza...
Teraz wtrąciła się znowu Selienne:
-Tym jest właśnie Czas Młota. Okresem, gdy nikt nie rządzi plemieniem i gdy organizowany jest turniej. Jego zwycięzca, najpotężniejszy wojownik, zostaje przywódcą familii i osobą, która rządzi miejscem, gdzie akurat mieszkamy. Mierzą się w nim najpotężniejsi wojowie i walczą aż do śmierci przeciwnika. Każdy może do niego dołączyć i nasz mąż oczekuje, że weźmiesz w nim udział.
Obydwie kobiety spojrzały na Dauda tak, jakby już mu współczuły i miały złożyć kondolencje jego towarzyszom.
Tymczasem jeden z zabójców gawędził sobie z... wężem i rośliną. Łał. Hancock spojrzała na niego przechylając głowę, po czym powiedziała:
-To Noble Mandrago, mutacja bardzo rzadkiego gatunku roślin z człowiekiem. W tym momencie, gdybym miała ręce, oparłabym się pewnie o nią i bym ją poklepała po... eee... ramieniu, ale że ich nie mam, to ty możesz to zrobić. Wy, prawiczki z Whalers, powinny korzystać i chociaż próbować dotknąć kobiety gdy mają okazję. Tak czy siak, jeżeli zacznę gadać o nosicielach, gatunkach pasożytniczych i interakcjach protekcjonistycznych, to nic nie zrozumiesz, więc nawet nie pytaj. Taki mały projekt badawczy. Robiłam ją jeszcze przed tym jak przyszłam tutaj z tym zboczeńcem. Wyhodowanie czegoś takiego to naprawdę duży wysiłek, więc nie podpalcie jej przypadkiem czy coś. Kwiaty są tylko dla ozdoby, to część jej ciała. Będziesz musiała ją schować, Mandi.
Kobieta-roślina spojrzała cierpiętniczym wzrokiem na węża i wyszeptała cichym, urywanym, bolesnym głosem:
-Dobrze...
-Tak czy siak, tak długo jak u was jestem i jak o mnie dbacie, to sądzę, że nie będzie problemem, jeżeli mała Mandi pomoże nam w obronie miasta czy coś. Ma te swoje korzenie i parę innych trików. Oczywiście, nie za darmo. Wiecie, jestem wężem ale też chcę mieć dobrze. Zostaniemy tutaj za jeden poziom towarów luksusowych. Co wy na to?