Wyprawa do Świętego Miasta

Rejony panowania gangów NPC, neutralne miasta i tereny.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

Wyprawa do Świętego Miasta przebiegała spokojnie. Pojechaliście przez przełęcz, a potem jechaliście przy górach. W oddali widzieliście wielkie miasto, przypominające nieco zamek. Bael wytłumaczyła, że jest to Nano City, osada zniszczona przez ostatnią rebelię, w której mieszkają ludzie o wyjątkowych zdolnościach. Veno wysłało tam grupę wiernych, by pomagała mieszkańcom zrozumieć naturę Boga. Nie zatrzymywaliście się jednak w pobliżu. Jechaliście na wschód, prosto przez pustynię. Amy i Charles byli w piątym, ostatnim transporterze.

Jedzenia i wody nie było wiele, ale wszyscy (poza Agaresem, który był wyjątkowo bojowym typkiem i traktował gości z pogardą), chętnie się dzielili. Bael wytłumaczyła, że w Świętym Mieście są różne frakcje, a jej brat należy do jednej z bardziej nastawionych na samodoskonalenie i rozwiązywanie problemów przez walkę, Psów Bożych - Dominicanus. Ona sama była we frakcji Negazione, która początkowo negowała prawdziwość Boga, który zszedł na ziemię. Potem cała grupa zmieniła swoje poglądy, a Bóg przyjął ich do siebie i uczynił swoimi najwspanialszymi sługami, którzy opowiadali o jego dziele. Reszta załogi była z Pacifistas, przeciwników jakiejkolwiek walki i orędowników pokoju, miłości oraz ciepła. Bóg pozwalał na takie rozwarstwienie ideologiczne bo chciał, by ludzie sami odnaleźli jak najlepszą odpowiedź na problemy istnienia, wspierani tylko jego świętą dłonią.

Członkowie Pacifistas starali się zabawiać was rozmową. Jeżeli mieliście do nich jakieś pytania, to napiszcie je na początku postu, w nawiasie. Agares i Bael byli zbyt zajęci sprawdzaniem towaru, który otrzymali z Wast City i pilnowaniem drogi, by z wami rozmawiać. Byli jedynymi uzbrojonymi członkami załogi, a nawet, gdyby coś ich zaatakowało, nie mogli tej istoty zabić, bo było to niezgodne z wolą Boga. Mogli ją co najwyżej ogłuszyć.

Podróż przebiegała jednak bezproblemowo. Przez jakiś czas, Amy i Charles czuli natężenie elektryczności w powietrzu. Otaczało ono całą karawanę, ale dowiedzieliście się, że to nie jest wina satelity na dachu jednego z wozów (który, nawiasem mówiąc, był podobno w ogóle wyłączony, a służył tylko do komunikacji). Coś po prostu otaczało wszystkie pojazdy oraz tutejszych ludzi. To coś, oko Boga, jak to tłumaczyli Pacifistas, elektryzowało wam włosy i przez pierwszy dzień nie pozwalało usiedzieć w miejscu ani zasnąć. Po jakimś czasie jednak się przyzwyczailiście.

Podróż trwała długo. Karawany były ciężkie, a przeprawa przez pustynię bardzo trudna. Musieliście parę razy zataczać duże koła, by ominąć ruchome piaski lub niebezpieczne wydmy. Na szczęście, nic was nie zaatakowało. Jak dotąd. Ludzie siedzieli głównie na dachach transporterów, nie chcąc się dusić w środku pojazdów. Rozmawiali tam, jedli i obserwowali nikłe oznaki przyrody. Gdy w oddali mignął gigantyczny pasikonik, zaczęli cieszyć się i skakać, aż Agares warknął do nich, by się opanowali i przestali udawać małpy. Zauważyliście, że nikt tutaj się praktycznie nie modli. Tylko brat Bael medytował w transporterze, wyciszając swoją agresję.

Do Veno nie było już daleko, gdy nagle transportery zwolniły, a w końcu się zupełnie zatrzymały. Bael syknęła cicho i kazała zawołać Amy, Charlesa i Agaresa. Jeżeli goście wzięli ze sobą jakąś broń, to mieli wziąć ją ze sobą. Jeżeli nie mieli jak walczyć, to powinni zostać w transporterach i nie wychodzić. Nie wiedzieliście co jest powodem tego zatrzymania, ale Bael wyglądała na bardzo spiętą. Jeżeli mieliście broń, to mieliście się stawić za trzecim transporterem, a ona wyjaśni sytuację.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

[Pytania: czy handlarze z Veno dotarli do jakichś innych miast Harmegiddo? Jeśli tak, to jakie one są? Czy mogą powiedzieć coś więcej o Nano City i czy kojarzą nazwisko Marii Tankmacher? Czy mogą powiedzieć coś więcej o "oku Boga"?]
Obrazek
Przez czas podróży Amy starał się sporo rozmawiać z ludźmi. Poza zadawaniem masy szczegółowych pytań, chętnie próbowała się dowiedzieć czegoś na temat życia codziennego mieszkańców Veno, ich zwyczajów i samego miasta. Proponowała też niejednokrotnie załogom pojazdów grę w karty, które wzięła ze sobą. Jawiła się więc raczej jako sympatyczna towarzyszka podróży.
Jednocześnie jednak wszystko uważnie obserwowała, zwłaszcza zwracała baczną uwagę na Agaresa i Bael. Była przekonana, że ta druga z pewnością musiała coś ukrywać. Zachowywała się zbyt... przyjaźnie?
Niespodziewanie, nagle została wezwana wraz z tym dziwakiem Windarem na zewnątrz, wraz z bronią. Z naukowcem z Arcadii próbowała nieraz podjąć dialog, aby zyskać sobie jego sympatię. Kto wie, czy w przypadku ewentualnej ucieczki lub walki nie będzie zdana tylko na jego pomoc?
- No, ciekawe co tam się porobiło - mruknęła do niego, ruszając na wskazane przez Bael miejsce. Miała ze sobą, jeśli pozwolono jej wziąć, karabin automatyczny i pistolet.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

[Pytania: Czy nękały ich karaluchy? Jakie mieli relacje z Vegą i Krokodylem? Co mogą opowiedzieć o owym zstąpieniu ich Boga? Jak on do nich przemawia i daje im poznać swoją wolę? Jakie były szczegóły niewiary - a później nawrócenia Negazione? A poza tym słucham odpowiedzi na inne pytania.]

Windar chętnie brał udział w większość inicjatyw, które proponowali zarówno ich gospodarze, jak i Amy - nie wydawał się jednak specjalnie emocjonalnie w nie zaangażowany. Sprawiał czasami wrażenie zamyślonego, chociaż z powodu ciemnych szkieł okularów, które nosił, nie sposób było nigdy wiedzieć, na co akurat patrzy. Zadawał głównie pytania na temat poznania Boga poprzez mieszkańców Veno, a słysząc odpowiedzi, kiwał spokojnie głową i znowu wpadał w milczenie. Bywało, że ze stojącej obok skrzyni brał jakiś numer "Bio Biuletynu" albo jakąś książkę, przeglądał ją, znajdował odpowiednią informację, po czym robił jakieś notatki w noszonym w wewnętrznej kieszeni fartucha notesie.

Gdy wydano im polecenia, Charles bez słowa wyjął z kieszeni spodni niewielką pałkę teleskopową z wbudowanym w nią paralizatorem. Uzbrojony tylko w ten kawałek metalu, skinąwszy głową Amy, ruszył w umówione miejsce.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

1.Czy handlarze z Veno dotarli do jakichś innych miast Harmegiddo?
-Nie wiedzą. Święte Miasto wcześniej izolowało się od innych siedlisk ludzkich. Dopiero gdy Bóg zstąpił na ziemię, powiedział, by głosić jego wolę. Jedna z karawan wyruszyła na południowy-zachód, na ziemie Krokodyla. Druga, to znaczy ich, miała iść na północny-zachód. Jak dotąd odwiedzili tylko Wast City i Nano City.

2. Czy mogą powiedzieć coś więcej o Nano City i czy kojarzą nazwisko Marii Tankmacher?
-Nano City to dziwne miasto, wyglądające niby jakiś zamek, chociaż nazwa wskazywałaby na coś innego. Tak przynajmniej wygląda z zewnątrz, wewnątrz, jest mocno nowoczesne. Mieszkają tam ludzie o... dziwnych umiejętnościach. Jeden z Pacifistas powiedział, że przed wejściem do miasta musieli porozmawiać z pewną czerwonowłosą kobietą, a ta wydawała się wiedzieć czy mówią prawdę, czy nie. Podobno doszło tam do buntu przeciwko nikczemnemu gangowi naukowców, ale nie wiedzieli o tym nic więcej. O Marii Tankmacher nie słyszeli nic.

3. Czy mogą powiedzieć coś więcej o "oku Boga"?
-To po prostu fakt, że Bóg nas obserwuje i czuwa nad nami. Samo jego spojrzenie sprawia, że niektórzy ludzie czują się nieswojo, ale to wyraźny znak, że pan zszedł na ziemię.

4. Czy nękały ich karaluchy?
-Jeden z Pacifistas miał karaluchy w kuchni. Wyjątkowo paskudne stworzenia, ale one także mają prawo do życia, prawda?

5. Jakie mieli relacje z Vegą i Krokodylem?
Jak dotąd, Vega i Krokodyle nie przeszkadzały ludziom ze Świętego Miasta.Veno wysłało teraz do nich jedną z karawan, ale Pustynne Krokodyle nie są zbyt przychylne nikomu, a ich ręce zawsze sięgają po jak najwięcej. Są zachłanni w swej brutalnej dominacji. I wcześniej czy później, ich chciwość zostanie ukarana.

6. Co mogą opowiedzieć o owym zstąpieniu ich Boga?
Hm? Co mają powiedzieć? Pewnego dnia na ziemię zstąpił Bóg. Był to normalny, zwyczajny dzień, gdy nagle wszyscy poczuli jakąś energię. I wtedy się pojawił na najwyższym budynku Veno. Początkowo został przyjęty jako szarlatan, ale z czasem, wszyscy zrozumieli, że to rzeczywiście awatar światła.

7. Jak on do nich przemawia i daje im poznać swoją wolę?
Mówiąc oczywiście. Albo przemawiając osobiście, do osób, które go odwiedzają, albo przesyłając myśli wprost do ich głów. Jak inaczej miałby przemawiać?

8. Jakie były szczegóły niewiary - a później nawrócenia Negazione?
Negazione byli pierwszymi, którzy zaprzeczyli zstąpieniu Boga. Oni jako pierwsi włożyli palce w jego rany, twierdząc, że to szarlatan, oszust i szaleniec. Od pierwszego dnia wypowiedzieli mu wojnę. I próbowali. Próbowali bez końca udowodnić, że nie jest prawdziwym władcą królestwa niebieskiego. Rzucali mu wyzwania, które miały udowodnić, że nie jest wszechmocny, przepytywali go, podburzali mieszkańców. Mówi się, że nawet próbowali go zabić i badali go genetycznie. W końcu poddali się. Uznali prawdę i stali się najwierniejszymi sługami Boga.
Bael i Agares równie szybko przybyli za trzeci transporter. Mężczyzna wyglądał na poirytowanego, ale w sumie niezbyt przejętego całą sytuacją. W głosie członkini Negazione było jakieś napięcie. Gdy zebraliście się we czwórkę, powiedziała:
-Przed naszym konwojem stoi niezwykle niebezpieczny człowiek. Niektórzy mówią, że to najgroźniejsza istota na całej pustyni. To Charles Covelier, Zaklinacz Pustkowi. Mówi się, że jest prawdziwym wcieleniem Szatana i że macza palce w niemalże każdej intrydze na świecie.
Agares oblizał wargi. Bael to natychmiast zauważyła:
-Nawet o tym nie myśl. Nie mamy szans i tylko Bóg, osobiście, mógłby nas uratować. Kazałam wziąć wam broń, bo człowiek czuje się z nią pewniej w dłoni. Słuchajcie, plan jest taki. Sądzę, że zatrzymał nas tylko po to by porozmawiać, inaczej już byśmy byli w trakcie walki. Odpowiadajcie na jego pytania, ale pod żadnym pozorem go nie atakujcie. Powinniście też... nie dotykać go. Nasi ludzie mieli okazję spotkać się z nim już wcześniej i każdy, który go dotknął, zginął potem w niewyjaśnionych okolicznościach. Ostrożność przede wszystkim, ale nie bójcie się odzywać. Skoro chce rozmawiać, to dajmy mu rozmowę. W porządku? Jeżeli nie macie odwagi to możecie się ukryć w transporterach.
Bael i Agares przeszli przed pierwszy transporter. Wy, możecie albo iść z nimi, albo się schować. To zależy od was.
Obrazek
Przed sznurem pojazdów stała niewysoka, dziwacznie ubrana postać, która... witała się, w lekkim ukłonie i trzymając kapelusz. Po chwili, do waszych uszu dotarł jej wężowy głos:
-Bonjour, sympatyczni podróżnicy. Małe ptaszki powiedziały mi, że spotkam tutaj przedstawicieli trzech miast: Veno, Wast City i Arcadii. Czyż nie mam racji? Jak się czujecie? Czy podróż nie jest męcząca? Nie chcielibyście się zatrzymać i... poznać swoją przyszłość?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy wysłuchała w milczeniu uwag Bael i Agaresa, którzy wyglądali i zachowywali się na pewno inaczej, niż zazwyczaj. Najwyraźniej ten tajemniczy obcy wywoływał u nich takie poruszenie, więc Apple od razu wpisała go na listę potencjalnych sojuszników z przypadku walki z tymi fanatykami.
Po dotarciu na miejsce przyjrzała się uważnie Covelierowi. Nie wyglądał groźnie, jak jakiś cyrkowiec albo iluzjonista. Ale tacy często są najgorsi, więc lepiej mieć się na baczności, nawet jeśli przybysz chciał tylko porozmawiać. Amy uznała więc, że najbezpieczniej będzie odpowiadać na pytania... i najlepiej nic ponad to.
- Yyyh... witaj! Tak, ja jestem z Wast City - powiedziała z uśmiechem, machając ręką. - Podróż przebiega bardzo sympatycznie, poznałam wielu miłych towarzyszy! To prawie jak wakacje! Yy... no, mały postój chyba nie zrobi nam różnicy, ale przyszłości to wcale nie chciałabym poznać. Inaczej życie stałoby się nudne - odpowiedziała szczerze.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Charles trzymał się nieco z tyłu. Naukowiec nie odpowiedział na pytania Coveliera (który, nawiasem mówiąc, był jego imiennikiem) i trudno było powiedzieć, co właściwie o nim myśli. Milcząc, podrzucał tylko od niechcenia trzymaną w dłoni pałkę, wiedząc już, że nie ma sensu nawet próbować jej używać. I słuchał każdego słowa, jakie miało w tym miejscu paść.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

-W naszej przyszłości widzę moją pięść i twoją twarz, pieprzony poganinie.
Odparł Agares z wrodzonym przez siebie taktem i chwilę później leżał już na ziemi, obalony przez nogę Bael. Ta spojrzała wrogo na intruza:
-To naprawdę jedyny powód dla którego zatrzymujesz ludzi ze Świętego Miasta Veno i ich gości, doktorze?
Mężczyzna zaśmiał się i dał krok ku wam. Zauważyliście jakiś dziwny, nienaturalny ruch przy jego cieniu, ale mogło to być tylko jakieś przywidzenie lub dziwna zmiana kąta pod jakim padały promienie słoneczne.
-Lubię poznawać nowych ludzi, moja ty sympatyczna, religijna dewotko. A mamy tutaj naprawdę ciekawe osoby, czyż nie, przyjaciółko? - ostatnie zdanie wypowiedział patrząc na Amy - Więc lubisz, gdy życie jest ciekawe? Mógłbym sprawić, że każdy nowy dzień byłby dla ciebie jedyny i niepowtarzalny, w o wiele większym stopniu niż teraz. Nieprzewidywalnie. Dla Ciebie mruczku też coś bym znalazł. - to ostatnie zdanie było do Charlesa. Covelier wyciągnął ku wam otwarte dłonie.
-No dalej przyjaciele. Podajcie dłoń staremu grzesznikowi. W końcu tak robią cywilizowani ludzie, czyż nie? Jestem Charles. Doktor Charles Covelier.
Bael rzuciła wam ostrzegawcze spojrzenie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy wbiła wzrok w wyciągniętą dłoń Coveliera, ale sama nie powtórzyła tego gestu, mając na uwadze ostrzeżenia Bael. Odniosła jednak wrażenie, że ona, Agares i reszta maniaków tego swojego "Boga" wcale nie muszą być najgorszą rzeczą na południu Harmegiddo.
- Tego, no... nie umyłam rąk... a poza tym, w moich stronach wita się poprzez podniesienie ręki w górze! Howgh! - krzyknęła, próbując wybrnąć się z niezbyt przyjemnej sytuacji.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Gdy czarownik wyciągnął ku nim rękę, Windar przerwał na chwilę podrzucanie pałki. Po chwili namysłu złożył ją w jedną część i przełożył do lewej dłoni, prawą zaś podał mężczyźnie, którego ludzie z Veno nazywali "Szatanem". Czy nie pamiętał o ostrzeżeniu Baeli, by nie dotykać czarownika? A może po prostu postanowił je zignorować?
- Ja również jestem Charles. Doktor Charles Windar - przedstawił się cicho, cały czas z niezmienionym wyrazem twarzy. Mimo ciemnych okularów, można było odnieść wrażenie, że mierzy Coveliera wzrokiem. Tylko czego takiego wypatrywał?
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

Obrazek
-NIE!
Ryknęła Bael, ale było za późno. Obydwaj Charlesowie podali sobie dłonie. Przez chwilę nic się nie działo, a Covelier spojrzał z politowaniem na kobietę z Veno:
-I po co te nerwy, moja droga? Przecież nic się nie dzieje, prawda? Miło mi poznać, doktorze Win-darrrr~.
Gdy wypowiedział nazwisko swojego rozmówcy, ten poczuł w dłoni okropny, paskudny ból, taki, jak gdyby ktoś na żywca wbił mu igłę przez środek dłoni. Jeżeli spojrzał na swoją rękę, mógł zauważyć, że na wierzchu śródręcza ukazał się mały znaczek czarnej czaszki w fioletowym kapeluszu.
-Puff. Taki mały prezent od doktora Coveliera. Nie chciałabyś też takiego dostać, przyjaciółko?
Mrugnął okiem do Amy.
-Na pewno nie chcecie znać swojej przyszłości? A może macie jakieś marzenia i pragnienia, które stary, dobry doktor Covelier mógłby spełnić, hę? Mogę szepnąć słówko tu i tam, powiem szczerze wam, przyjaciół tam, ja w zaświatach mam.
Wskazał teatralnie palcem ku niebu. W jego drugiej dłoni pojawiła się czarna laska, zakończona fioletową kulą. Dalibyście słowo, że jeszcze przed chwilą jej nie miał przy sobie...
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Windar spokojnie opuścił dłoń. Nie zerknął na nią, nie dając nawet po sobie poznać, że poczuł jakikolwiek ból, czy że cokolwiek się z nim stało. A już na pewno nie pokazywał tego ludziom z Veno.
- Prezent? Jaki prezent? - zapytał cichym, obojętnym głosem, tak jakby wcale nie był zainteresowany odpowiedzią. Gdy doktor zapytał o marzenia i pragnienia, dalej milczał, choć było to milczenie już nieco bardziej znaczące. Tak jakby... naukowca coś do Coveliera przyciągało. Tak jakby, z każdym słowem czarownika, mężczyzna był mu coraz bardziej przychylny. Tak jakby w obecności tego "Szatana", w Charlesie Windarze ożywało coś, co wcześniej trwało w uśpieniu. Nawet dotychczas trzymaną w dłoni broń mężczyzna lekkim gestem schował za pas, najwyraźniej czymś całkowicie uspokojony.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy zmrużyła oczy, wpatrując się w scenę, która przed chwilą miała miejsce. Bardzo ciekawe... oczywiście nie wiedziała, co poczuł Windar, ale miała przeczucie, że lepiej teraz trzymać się z dala od niego.
- Nie, dziękuję - odpowiedziała, niby uprzejmym tonem, doktorowi. Nie ma co się wysilać na nic dłuższego, im szybciej ten cyrkowiec sobie pójdzie tym w sumie lepiej.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

-Drobny. Prezent.
Powiedział Covelier, mrugając do Windara. Amy jakoś straciła jego zainteresowanie. Zaklinacz Pustkowi pstryknął palcami, a jego imiennik poczuł, że nagle jedna z jego kieszeni wygięła się nieco. Pojawiła się tam karta, z symbolem czaszki w cylindrze, na której napisane były dziwne runy. Oczywiście tylko Windar o tym wiedział, a raczej będzie wiedział, jeżeli sprawdzi co to jest.
-Chyba masz łeb na karku. Ot, mała, iluzjonistyczna sztuczka. Ale jeżeli będziesz chciał mnie odnaleźć, to dostałeś właśnie to, czego potrzebujesz.
Covelier potrząsnął nadgarstkiem. Nagle zauważyliście, że ma tam zegarek, chociaż, wcześniej go prawdopodobnie nie było. Mężczyzna przewrócił oczyma.
-Och, chyba już czas na mnie. No cóż, miło mi było was poznać, moje drogie trybiki w wielkiej maszynie losu. Pozdrówcie ode mnie tego waszego "Boga".
Agares położył dłoń na rękojeści miecza, ale jego siostra go zatrzymała. Covelier ukłonił się głęboko, powiedział krótkie "au revoir" i zszedł z drogi karawany, ruszając w pustynię. Mogliście jechać dalej. Bael spojrzała spode łba na Windara:
-Popełniłeś ogromny błąd. Twoje życie można liczyć w dniach. Nikt, kto dotknął Zaklinacza Pustyni nie żył zbyt długo. Ale cóż, to twoje życie. Będziemy musieli cię niestety objąć dodatkowym nadzorem, bo nie wiem co doktor Covelier z tobą uczyni. A co z tobą, Amy? Wszystko w porządku?
-Hej, czemu mnie o to nie pytasz, siostro?
-Och, przymknij się Ag.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Windar przez chwilę patrzył jeszcze za odchodzącym Covelierem, po czym zwrócił twarz w stronę Bael.
- Jak sobie chcecie - odpowiedział krótko kobiecie. Jak zwykle, ciemne okulary ukrywały wyraz twarzy Charlesa, który już bez dalszych wyjaśnień minął już ludzi z Veno, po czym skierował kroki prosto ku transporterowi, w którym wcześniej jechali. Gdy tam dotarł, wyjął jedną z grubszych książek, po czym zaczął szukać cichego, odgrodzonego od spojrzeń innych kąta... aby móc ją w spokoju przeczytać, bo dlaczegóż by inaczej?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy podrapała się po głowie.
- No tak, w porządku. Co miało się stać? I dlaczego niby dotknięcie tego dziwaka miałoby powodować takie konsekwencje? Nie zauważyłam zmiany u doktorka Windara - zastanawiała się, patrząc na towarzysza z Arcadii.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazek
-To chyba pytania, na które tylko Bóg może odpowiedzieć. No nic. Ruszajmy w dalszą drogę.
I wsiedliście znowu do transporterów, po czym ruszyliście ku Świętemu Miastu. Droga przebiegała bez przeszkód. Znowu mogliście powypytywać Pacifistas o różne rzeczy (tak jak wcześniej, na początku postu wypiszcie pytania jeżeli jakieś macie). Windar nie czuł żadnych dolegliwości po spotkaniu z Covelierem. Najwyraźniej Bael się za bardzo przejmowała. Po kolejnym dniu podróży dotarliście do miasta Boga...
Osiedle otaczały ogromne mury o czerwonym kolorze. Nie widzieliście nigdzie żadnych wielkich, bogatych symboli wiary, ale na drodze do miasta powbijane były małe, drewniane krzyżyki wielkości dłoni. Nie widzieliście co znajduje się za murem, dlatego ciężko wam było określić na co powinniście się nastawić. Jak na razie, to miejsce nie wyglądało na jakieś rzeczywiście mocno oddane Bogu. Było chyba bardziej fortecą, biorąc pod uwagę wielkość murów. Podjechaliście do bramy miasta, a tam, na straży stało parę osób z mieczami podobnymi do tych, które miało rodzeństwo dowodzące karawaną. Zatrzymali was wszystkich. Bael poszła ku drzwiom będącym nieopodal bramy, kiwając głową strażnikom. I weszła do środka. Pacifistas wytłumaczyli wam, że poszła na pewno po jakieś osoby, które będą towarzyszyły wam podczas zwiedzania Świętego Miasta.
Po godzinie wróciła, nie mając już ze sobą broni. Szła z nią dwójka dziwacznie wyglądających osób. Byliście w sumie już do tego przyzwyczajeni, co chwila mieliście przed oczami jakichś błaznów. Przy Bael szedł mężczyzna cały odziany na różowo. Przypominał nieco Agaresa, ale nie miał przy sobie broni. Miał bufiaste, różowe spodnie, złote buty, różową kamizelkę, różowy kolczyk w pępku i... różowe dredy. Uśmiechał się szeroko, patrząc na was mocnym wzrokiem oczu o czerwonych tęczówkach. Za nim szedł młodo wyglądający chłopak. Miał wojskowy mundur, niebieskie spodnie, roztrzepane, krótkie włosy w kolorze akwamaryny oraz wystające z ust ostro zakończone zęby. Na plecach niósł miecz, taki sam jak reszta strażników.
ObrazekObrazek
Rozkazano otworzyć bramy, a karawana zaczęła wwozić towar do środka. Was poproszono, byście przez chwilę zostali jeszcze przed wejściem. Bael zaczęła mówić:
-Dobrze. Za tą bramą mamy dzielnicę Negazione. Tutaj znajduje się większość naszych zbiorów naukowych, laboratoriów oraz szkół. To dzielnica wiedzy, bo wiedza, pozwala nam lepiej zrozumieć wolę Boga i naturę świata, który stworzył. Będziecie tutaj przez jeden dzień, jutro wyruszymy w drogę powrotną do Wast City, razem z towarem, który obiecaliśmy. Charlesie Windarze, będziesz pod opieką moją i Agaresa. Musimy cię mieć na oku, biorąc pod uwagę, że zostałeś naznaczony przez doktora Coveliera. Nie przejmuj się, nie będziemy cię zbytnio męczyć. Masz się od nas nie oddalać jeżeli chcesz pozostać w mieście. A Ty, Amy Apple, będziesz pod kuratelą tej oto dwójki. To Samigna Crr'sher, jedna z młodszych wojowniczek z frakcji Dominicanus.
"Wojowniczek", czyli to jednak była dziewczyna, a nie chłopak. Młoda osoba, wyszczerzyła swoje rekinie zęby w niezbyt udanym uśmiechu i skinęła głową.
-A to, Vassago Lovelen z frakcji Lovemakers.
-Pokój i miłość siostro, niech Bóg sprawi, by nasza znajomość pełna była bożej miłości.
Powiedział z uśmiechem mężczyzna w średnim wieku o różowych dredach, podchodząc do Amy i chcąc ją najwyraźniej przytulić i ucałować w oba policzki. Bael spojrzała na niego sceptycznie, po czym znowu zwróciła się do gości:
-W porządku. Więc co każde z was chciałoby zwiedzić?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazekobrazek
(mina Amy w skrócie)
"Co to za kolejne dziwadła?!"
- Yyy... no tak, witam, witam - przywitała się Amy, przezornie jak najdalej, drapiąc się z tyłu głowy. Ten różowy pajac wyglądał na pedała, ale może być też biseksualistą. W każdym razie, lepiej trzymać się z daleka.
- Zwiedzić? A co polecacie? Muzeum Tolerancji Seksualnej? - wypaliła. W końcu mało prawdopodobne, by w jakimkolwiek mieście taka placówka miała miejsce. A nie spyta przecież wprost, czy pokażą jej koszary armii, fabryki uzbrojenia i takie tam...
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Windar w milczeniu wysłuchał słów ludzi z Veno, jego spojrzenie jednak powędrowało prosto ku budynkom Negazione.
- Chciałbym najpierw trochę odpocząć po podróży - powiedział cicho naukowiec. - Macie tu dla nas jakieś zakwaterowanie? - zapytał.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli nagle na Amy, po jej pytaniu o Muzeum Tolerancji Seksualnej. Zapanowała niezręczna cisza. Bael i Agares patrzyli na nią z pewną irytacją, wzrok Samigny rozproszyła jakaś mucha, a Vassago... Vassago patrzył na Apple z zachwytem. Uniósł ręce ku niebu:
-Bless ya, siostro! Mówiłem, że takie muzeum jest niezbędne by nieść pokój i miłość na świecie! Mówili mi, że to głupie, a tu proszę. Pierwszy gość od tak długiego czasu i słyszał już o moim Muzeum Tolerancji Seksualnej! Siostro, to wielki dzień! Chwała Bogu!
Po czym, nie siląc się w sumie na uprzejmości, złapał Amy za pas (chyba, że ta się mocno broniła, ale oponent był całkiem silny jak na pedała), przerzucił przez ramię i z jej tyłkiem malowniczo wystającym zza jego barku, przeszedł przez bramę. Za tą dwójką kroczyła Samigna, szczerząc swoje rekinie zęby. Bael odchrząknęła, odwracając wzrok od tyłka Amy:
-Panie Windar, przejdziemy do sekcji Pacifistas, tam na pewno znajdziemy lepsze miejsce niż u nas, w Negazione. Proszę za mną...
I ruszyła razem z Agaresem śladem tyłka Amy.
Dzielnica Negazione wyglądała dość ponuro. Wszędzie widzieliście budynki charakterystyczne dla rozwiniętych osiedli. Po ilości kominów, szklanych budynków (!) oraz różnego rodzaju talerzy transmisyjnych oraz strojach wielu tutejszych ludzi, można by pomyśleć, że ta część miasta jest jakimś ośrodkiem badawczym. Ludzie tutaj nie byli zbyt sympatyczni. Patrzyli chłodno na przechodzącą karawanę, odwracając wzrok i chowając się w cieniach. Agares spojrzał kątem oka na jedną z ponurych twarzy, wyglądającą przez okno.
-Powinniśmy iść od razu do dzielnicy Pacifistas. Czemu przeprowadzamy ich przez dzielnicę Negazione?
-Taki miałam rozkaz.
Odparła krótko Bael. Macie kolejną turę na zadawanie pytań, jeżeli macie taką ochotę.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy próbowała się bronić przez chwilę, ale bez rezultatu. "Nosz psia jego mać! No, ale przynajmniej maszerować nie trzeba. No i dobrze, że pedał."
- Co możecie powiedzieć o tym mieście? - spytała dość obojętnie i zdawkowo, najwyraźniej nudząc się już tym "bezpłatnym przyjazdem". - No i kiedy mnie puścisz? Wiesz, mogę sama chodzić, nauczyłam się chodzić jak miałam roczek. Wszystkich przyjezdnych tak traktujecie? W ogóle dużo ludzi was odwiedza? Jakie macie kontakty z różnymi gangami?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Charles Windar milczał, co jakiś czas tylko uważnie zerkając na co bardziej interesujące budynki w Negazione. Jako naukowiec, był najwyraźniej zainteresowany zawartością dzielnicy. Słuchał jednak pytań Amy, również z lekka zainteresowany odpowiedziami.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazekObrazekObrazek

Obrazek
Vassago uprzejmie postawił Amy na ziemi i poklepał ją po ramieniu.
-Nie mamy tu wielu przyjezdnych, siostro. Głównie pielgrzymi-koczownicy. A z miast nie mieliśmy okazji gościć nikogo od bardzo długiego czasu. Jesteście naszymi pierwszymi owieczkami od... od... nie pamiętam w sumie, ha! Nie mieliśmy okazji gościć też nikogo z gangów. Jedna z naszych karawan pojechała ku miastom Krokodyli Pustyni, ale długo nie wracają.
Rekinie usta Samigny nagle wygięły się w smutną podkówkę. Vass to zauważył:
-Och, przyjaciel Samigny jest w tej karawanie. Ale spokojnie, z błogosławieństwem Boga wrócą i może przyprowadzą nam więcej gości. Co do miasta... duh, proszę, masz mapę. Przekonasz się jakie jest chodząc po nim, czyż nie, siostro?
Wyciągnął ze swojej burzy dredów nieco brudną, szorstką mapę i wręczył ją Amy. Windar obserwował budynki i doszedł do wniosku, że większość z nich oraz urządzeń stojących przed nimi, należą do jakichś budowlanych projektów. A może samochodowych? Ciężko okreslić. Może szykowali się do rozbudowy którejś z dzielnic lub wyprawy? Poza tym były tutaj chyba skromne laboratoria poświęcone każdej gałęzi nauki, od genetyki, przez militaria, po chemię użytkową. Ot, taka część dla intelektualistów.
Nie minęło wiele czasu, a budynki zaczęły się przerzedzać. Podczas tej podróży zdaliście sobie sprawę, że zaledwie jedna dzielnica jest wielka jak całe miasto. Dotarliście do okręgu Pacifistas. Ludzie tutaj byli bardziej sympatyczni, nienachalnie kiwali wam głowami na powitanie. Byli uśmiechnięci, mili i w większości... starzy. Domy? Głównie drewniane. A większość terenu zajmowały pola uprawne. To była niemal idylliczna kraina, gdzie ludzie spokojnie pracowali, żyjąc w przyjaźni i pokoju, oddawali się prostemu, błogosławionemu życiu. Nie minęło wiele czasu, gdy doszliście do nieco większego, drewnianego budynku. Staromodna karczma. Zatrzymaliście się przy wejściu. Bael mrugnęła oczyma, wpatrując się beznamiętnie w gości:
-Ja i Agares zatrzymamy się tutaj z panem Windarem. Amy Apple, chciałaś iść dalej, zwiedzać dzielnicę Lovemakers i jej... zalety. Nie zatrzymujemy cię więc.
Vassago zagarnął reprezentantkę Virgo ramieniem z zamiarem zaprowadzenia jej do dzielnicy, którą nazywano Gniazdem Miłości. Tymczasem Bael, Agares i Windar weszli do tawerny. Nie było wielu ludzi, większość z nich piła jakieś trunki, pewnie niskoalkoholowe. Starszy mężczyzna za barem spytał się co podać. Opiekunowie wysłannika z Arcadii nieco się cofnęli, dając mu więcej luzu. Obserwowali go z pewnej odległości, pozwalając mu przejąć inicjatywę w kontaktach z ludźmi Veno.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Mapa niewiele tak naprawdę mówiła Amy, dlatego wypatrywała głównie budynków, które mogły jej coś powiedzieć o charakterze miasta. Starała się ocenić również główne zajęcia ludności, rozglądała się za uzbrojonymi patrolami i instalacjami wojskowymi. Miasto wydawało się zbyt pokojowe, jak na zamieszkiwane przez fanatyków religijnych.
Chciała też zawrócić do karczmy, zamiast zwiedzać "Gniazdo Miłości", ale ostatecznie zrezygnowana poszła za Vassago. Oby tylko Windar odkrył coś ciekawego i podzielił się potem swoją wiedzą.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Windar najwyraźniej nie miał jednak ochoty na bliższe kontakty z mieszkańcami, albo też był po prostu zmęczony po podróży. Zamówiwszy szklankę wody, usiadł w kącie i zaczął powoli ją sączyć. Kiwał się lekko, jakby miał już zaraz zasnąć. W istocie miał nadzieję, że gospodarze przygotowali tu dla nich jakieś pokoje.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazek
W tej dzielnicy nie było zbyt wielu dużych budynków. Ludzie tutaj żyli spokojnie, pracując głównie na roli i w ogrodach. Przypominało to nieco Raj. Mieszkańcy, wytwarzający spożywający dzieła własnych rąk, żyjący w zgodzie i pokoju, pomagający sobie nawzajem, mający szacunek dla starszych. Nie było tu żadnych wojskowych patroli ani instalacji wojskowych. Co jakiś czas przechodziła może osoba z klasycznym mieczem z rękojeścią wyglądającą niczym zdobiony krzyż, ale nie wyglądała na pełniącą jakieś obowiązki. To musieli być członkowie Dominicanus. Vassago, jakby czytając Amy w myślach, poklepał ją po ramieniu:
-Spójrz, na te piękne ziemie Pacifistas. Żyją skromnie, wstrzemięźliwe i z szacunkiem dla siebie. Bóg pochwala taki sposób życia. Ale to nie jedyny sposób, który pochwala. Dlatego Jego oko czuwa nad całym miastem, chroniąc wszystkich. Nawet poza granicami Veno podąża za wędrowcami z tych ziem, zakłócając działanie urządzeń niewiernych. W dzielnicy Pacifistas i Dominicanus nie ma urządzeń elektronicznych, a te w Negazione i Lovemakers są specjalne.
Rzeczywiście, zarówno Windar jak i Apple ciągle czuli pewien dreszcz na plecach, tak, jak gdyby powietrze wokół nich było lekko naelektryzowane. Szło się do tego przyzwyczaić. Poszliście dalej i w końcu wkroczyliście do dzielnicy Lovemakers. Usta Samigny znowu wygięły się w ponurą podkówkę, gdy spojrzała na wspaniałości tego miejsca. Było tu bardzo dużo świateł i budynków. Wkoło, chodziły pary, nie tylko kobiet i mężczyzn, chociaż homoseksualistów było zdecydowanie mniej. Większość osób miała tutaj jakieś różowe elementy w swoim odzieniu lub ogólnie wyglądzie. Pary przytulały się, ewentualnie całowały, ale w sposób dyskretny i czuły. Zasłonięte rolety w oknach mówiły wiele za siebie. Samigna przystawiła dłoń do ust by nie zwymiotować tęczą. Vassago za to uniósł ręce ku niebu, krzycząc na całą ulicę, aż ludzie zaczęli się za wami rozglądać:
-Oto dzielnica Lovemakers! Dzielnica pełna miłości, tolerancji i szacunku! "A Bóg rzekł: kochajcie swoich bliźnich"! I od tego czasu wszyscy się kochamy, a nasza miłość jest czysta! Podziwiamy piękno ciał stworzonych przez Boga! Łączymy się w tańcu zmysłów, by lepiej zrozumieć drugą osobę!
Czyli byliście w dzielnicy zboczeńców. Parę osób podeszło by przywitać się z Vassago. Samigna schowała się za Amy, kiepsko chyba się odnajdując w tym momencie w roli strażniczki. O dziwo, ludzie uśmiechnęli się tylko do was, ale niczego nie powiedzieli. Najwyraźniej rozumieli, że możecie nie być gadatliwi i zostawili was w spokoju, by nie budzić stresu. Vassago skończył rozmowy, po czym posłał Samignie zakłopotane spojrzenie, mówiąc zarówno do niej, jak i do Apple:
-Wybacz Sam. Zazwyczaj reszta mieszkańców, której jest przykro, że nie ma pary i budzi to w niej smutek lub zazdrość, trzyma się z dala od tego miejsca. To tak jakby... specjalne miejsce dla zakochanych lub ludzi kochających zabawę i dzieła ludzkich rąk. Po prostu by nie budzić smutku innych, trzymamy się w jednym miejscu.
Samigna wyzgrzytała coś, że nie jest zazdrosna ani smutna, ale ciągle ukrywała się za Amy. Po jakimś czasie doszliście do muzeum, które znajdowało się w małym budynku, pod ziemią. Stojąc przed wejściem, nad którym widział napis "Muzeum Tolerancji Seksualnej", Amy mogła jeszcze raz przemyśleć wybory, które podjęła do tej pory i zdecydować co dalej. Lub o coś spytać.

ObrazekObrazek
Bael po jakimś czasie poprosiła o trzy pokoje. Dostała je od ręki. Były na zapleczu. Ot, proste łóżka, świece, stolik i małe okno, przez które nie dało by się wyjść. Pokoje miały drzwi, ale nie dało się ich zamknąć na klucz - nie było zamka. Windar otrzymał pokój między Baelem i Agaresem. Chyba nie ufano mu za bardzo.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Morok »

Charles nie omieszkał zauważyć traktowania, jakie otrzymywał. Mruknął tylko do gospodarzy, że chce się trochę zdrzemnąć i prosi, by nie hałasować, bo ma bardzo lekki sen - po czym zamknął za sobą drzwi. Spojrzenie mężczyzny natychmiast powędrowało jednak ku niewielkiemu okienku, zbyt wąskiemu, by mógł przez nie wyjść człowiek.
Nie po to przybył w to miejsce, żeby teraz przesypiać pobyt w Veno... ale nie miał ochoty podróżować wszędzie z pełną obstawą tubylców. Trzeba więc było się ich pozbyć - ale w pokojowy sposób.
Kroki mężczyzny, wcześniej leniwe i ostentacyjne, teraz były ciche jak u kota. Upewniwszy się, że nadzorujący go Bael i Agares nie zamierzają w najbliższym czasie przestąpić progu jego skromnego lokum, podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Niewielu ludzi. Dobrze.
Otworzył jedną z ogromnych waliz, które ze sobą przytargał. Pogrzebawszy trochę pod warstwami "Bio Biuletynów", przesunął zapadkę i otworzył ukryte dno, z którego zręcznie wyciągnął niewielką perukę, do złudzenia przypominającą jego własne włosy. Nigdy nie sądził, że akurat ta na coś mu się przyda, ale cóż...
Szybkimi, wprawnymi ruchami zwinąwszy dużą ilość ubrań w jeden duży wał, położył go na łóżku i przykrył kołdrą, a u góry przyczepił perukę. Póki ktoś nie odsłoni przykrycia, wszystko to miało wyglądać jak śpiący naukowiec.
Teraz trzeba było zrobić coś z jego własnym wyglądem. Na biały fartuch założył płócienne okrycie, na głowę zaś - perukę, która zamieniła go w blondyna. Chciał już ruszyć ku oknu, w ostatniej chwili jednak drgnął, jakby o czymś sobie przypominając. Powoli uniósł dłoń do twarzy... i zdjął z niej noszone wcześniej przez cały czas ciemne okulary.
W półmroku zalśniła para oczu o gorejących rubinowych tęczówkach i pionowych jak u gada źrenicach. Otoczone były siatką niewielkich, ciemnych łusek...
Zakładając szkła o mniej rzucającym się w oczy kształcie, Windar zastanawiał się, czy ten... Zaklinacz Pustkowi... zauważył, kim biotechnolog był w rzeczywistości. Po chwili jednak przestał sobie zaprzątać tym głowę. Uchyliwszy okno, zwinnie się przez nie prześlizgnął. Na szczęście ludzie mieli to do siebie, że rzadko patrzyli w górę. Palce naukowca przywarły do muru niczym palce jaszczurki. Buty trochę przeszkadzały, naukowiec jednak zaczął się wspinać w górę, by już po chwili stanąć na dachu niewielkiej karczmy. Jego spojrzenie zwróciło się ku odległym dachom dzielnicy Negazione, z ust zaś wysunął się rozdwojony język, łapiąc nieznane zapachy...
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy zatrzymała się i zaczęła rozglądać się to w lewo, to w prawo, jakby próbując coś znaleźć. Uśmiechała się przy tym i kiwała głową z uznaniem.
- Faktycznie. Widzę, że żyjecie w pokoju i szczęściu. Nie dokuczają wam potwory z pustyni? Powiecie mi coś więcej na temat tych specjalnych urządzeń elektrycznych? Jak to się dzieje, że "zwyczajne" nie działają? Powiecie mi coś więcej na ten temat? Elektronika to moje hobby!
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazek
Vassago podrapał się po policzku, jak gdyby nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć:
-Cóż... o szczegóły trzeba by spytać profesorów z Negazione. Ręka Boga czuwa nad miastem, dlatego żaden potwór nie jest w stanie nas zaatakować. Ale wiąże się to też z tym, że sprzęt elektryczny w okolicy przestał działać. To delikatne upomnienie od Boga, by owieczki zawsze pamiętały o Jego obecności. Negazione wykorzystują pewien specjalny materiał by w jakiś sposób robić przedmioty, których to nie dotyczy. Potrzebują ich do swojego codziennego życia, tak jak my. Pacifistas i Dominicanus nie potrzebują nowoczesnych technologii, by żyć na swój sposób, w zgodzie z wolą Bożą. Tak czy siak, wejdźmy do mojego muzeum.
Powiedział i wyjął z kieszeni bufiastych spodni klucz, którym otworzył drzwi. Samigna wahała się, tak jakby nie wiedziała, czy woli wejść do komnaty tortur czy zostać na dworzu i męczyć się ze wszechobecnym widokiem par. Posłała Amy żałosne spojrzenie, jakby chciała, by ta rozwiązała w jakiś sposób ten problem. W środku można było już zobaczyć jakieś posągi przedstawiające obściskujących się facetów...

Tymczasem Charles wybrał się na małą przechadzkę po mieście. Jak na razie nie został zauważony. Wyczuwał prawdziwą faerię zapachów. Tutaj, w dzielnicy Pacifistas, był to głównie zapach potu, mokrej ziemi, warzyw i zwierząt. Od dzielnicy Negazione dało się wyczuć wyraźny zapach metalu. Nagle, pojawił się jeszcze inny zapach. Zapach ozonu, zjonizowanego powietrza. Włosy reprezentanta Arcadii stanęły nieco dęba, a na skórze wystąpiła gęsia skórka. Pojawiło się też nienaturalne uczucia bycia przez kogoś obserwowanym. Pochłaniało ono uwagę, przytępiając znacznie zmysły. Czyżby to, że Boże oko czuwa nad wszystkimi w tym mieście, było prawdą?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Borys »

Obrazek
Amy nie paliło się jakoś szczególnie do zwiedzania jakże wspaniałego Muzeum Tolerancji Seksualnej, zwłaszcza, że Samigna też nie wyglądała na uradowaną. Priorytetem jest odkrycie tajemnicy tej zakłócającej sprzęt elektroniczny technologii.
- Stop! - zaprotestowała w końcu Apple, wyciągając przed siebie otwartą dłoń. - Sumienie nie pozwala mi tam teraz wejść - powiedziała poważnym tonem. - Wszakże punkt kulminacyjny, główną atrakcję wycieczki należy zostawić sobie na koniec, na deser, czyż nie? Jeżeli tam teraz pochopnie, pospiesznie wejdę, będziemy żałować naszego braku cierpliwości. Widoki z tego sławetnego Muzeum, bowiem, zaślepią mi resztę wrażeń ze Świętego Miasta - podkreśliła. Taka prawda, z pewnością Amy zbyt długo nie zapomni wycieczki do MTS...
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Wyprawa do Świętego Miasta

Post autor: Gruby »

ObrazekObrazek
Vassago zrobił minę, jakby ktoś mu zabił matkę. Samigna tymczasem znowu wygięła usta, tym razem w zadowoloną podkówkę. Jej rekinie zęby były jeszcze straszniejsze, gdy się uśmiechała. Była chyba wdzięczna Amy za ratunek przed zwiedzaniem tego muzeum. Vassago widząc to, jakby został nagle oświecony:
-Ach! Niech Bóg mi wybaczy! Przecież wizyta w tym miejscu, może was smucić! Tyle jest samotnych dziewcząt w tych czasach, które nie mogą znaleźć sobie mężczyzny! Ale nie martwcie się, jeżeli potrzebujecie męskiej opieki to mogę wam jakoś po...
Samigna, kompletnie ignorując Vassago odezwała się do Amy swoim żabim głosem:
-Obejrzałaś już trzy dzielnice Świętego Miasta. Może pójdziemy do dzielnicy Dominicanus?
-Ale nie obejrzałaś jeszcze znakomitości TEJ dzielnicy!
Apple mogła zostać w tej dzielnicy miłości, tęcz i jednorożców, ku niezadowoleniu Samigny, albo udać się do dzielnicy Dominicanus, Psów Bożych, podpadając tym Vassago. Co wybierze?
Zablokowany

Wróć do „Pustkowia, góry i dziewicza natura”