

Ano, nie koniec. Podczas gdy Folmar pytała o ostatnie słowa ludzi z Namilii na skraj tłumu podeszły dwie osoby. Doktor Religa Guellirmo i jakiś młody chłopak w zielonkawym szlafroku. Wyglądał na zaspanego, a na jego ramieniu siedział szczur. Próbował się przepchnąć przez jednego ze strażników, ale ten zerknął na niego tylko kątem oka, po czym brutalnie go uderzył w ramię, rycząc:
-CZEGO SIĘ PCHA!?
Na to zareagował natychmiast Religa, który zwinnie doskoczył do strażnika i wepchnął mu kciuk w szyję. Ten upadł na ziemię bez zmysłów. Reszta strażników obróciła się. Wydawała się zdumiona zachowaniem lekarza, a ten wytłumaczył cierpliwie:
-Zaatakował przywódcę tej dzielnicy, więc musiałem go unieszkodliwić.
Chłopak w szlafroku rozmasował sobie ramię. Więc to był ten przywódca Pierwszej Bramy, który miał swoją pracę kompletnie w dupie i przez to Folmar zyskała tak szerokie wpływy. Strażnicy zrobili przejście do stryczka, rozsuwając się na boki niczym woda pod wolą Mojżesza.

Sama Folmar wydawała się zdziwiona tą wizytą. Odsunęła się od krzeseł. Chłopak podrapał się po głowie. Wszyscy zamilkli.
-Eeeem, to ten... - zaczął nieco oderwanym od rzeczywistości głosem, patrząc bezmyślnie na "skazańców" -
Doktor Religa mi streścił sprawę i teeeeeeeeen... No moja siostra nie ma jurysdykcji nad tym miejscem, to ja tu rządzę, więc wyrok zawieszony.
Dziewczyny i jej ochroniarki już nie było. Zmyły się od razu po odprowadzeniu ludzi z Namilii na stryczek. Chłopak kontynuował:
-To ten... weźcie ich zdejmijcie czy coś. Z tego co wiem, tylko jeden strzelał do Lialil, więc tylko jednego osądzimy. Och? Dobrze widzę? Ma rany?
-Został zaatakowany przez Folmar. Tylko odpowiedział ogniem. - powiedział sucho Religa, pomagając wyswobodzić "gości" z więzów.
-Ach. To zmienia postać rzeczy. Lialil, słyszałem o problemach z Tobą. Będziemy musieli długo porozmawiać.
-Wierzysz MU Arco!? - ryknęła Folmar, wskazując palcem na Religę -
MU, zamiast swojej opiekunce!?
-No cóż, on nie rozczłonkowuje ludzi tylko im pomaga. Chyba będziemy musieli omówić twoją dalszą "władzę" tutaj.
-CO!?
Dalszej części rozmowy goście z Namilii już nie usłyszeli. Zostali odprowadzeni kawałek na wózkach. Jeden z nich prowadził Religa, drugi jakiś randomowy strażnik, którego lekarz lubił. Zdrowy ochroniarz mógł iść. Lekarz zagaił:
-Huh, przybyłem w dobrej chwili. Arco Bacchus był jedyną osobą, która mogła was uratować. Musiałem mu wyjaśnić jak wygląda sprawa. Lialil już długo nie pobędzie na stanowisku jego zastępczyni, a młody Arco może zrozumie, że powinien wziąć odpowiedzialność za swoją dzielnicę. Oby tylko szef nie przysłał kolejnej wariatki - wymamrotał końcówkę pod nosem, po czym dodał -
zorganizuję dla was na szybko jakiś samochód. Wynoście się z Vegi i najlepiej nie wracajcie. To miasto nie jest dla was. Lepiej nie kusić losu.