Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Władca: Wielki Książę Lynch III [Merik]
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Slavik »

Gudochvid uporządkował już jako tako swoje państwo, przyszedł czas na politykę zagraniczną. Jako mądry władca zaczął od tego, od czego każdy winien zacząć - szukania sprzymierzeńców. Na wojnę przyjdzie czas gdy Kninyrsk się umocni, a do tego przydatni będą sprzymierzeńcy.
Kninyrczycy nie byli znani z dalekich wypraw, toteż ich wiedza o świecie ograniczała się głównie z opowieści zasłyszanych na granicy. Mieli więc niewielki wybór - Związek Północny w zachodnich górach lub jedno z państw na południu. Północ póki co okazała niezdatnym do życia odludziem, tam nie było więc czego szukać. Związku Północnego woleli na razie nie ruszać, Del'Arte samo zrobiło pierwszy krok - wybrali więc Wielkie Księstwo Lynn.
Oczywiście wysłany został tam człowiek, który niewiele się nadaje do tej roli - Nadworny Dyplomata. Jedną z większych trudności było przetransportowanie go do Księstwa. Kninyrczycy nie mieli środków transportu znanych na południu, a dyplomata nie był w stanie podróżować całymi dniami o własnych nogach. Ostatecznie zdecydowano się na transport bardzo niewygodny, ale jedyny póki co dostępny - oślicę schwytaną przypadkowo na granicy.
Nadworny Dyplomata, chłop ze sporą liczbą lat na karku i jeszcze większą nadwagą, jechał niezadowolony na grzbiecie biednego zwierzaka, który uginał się pod jego ciężarem. Miało biedaczysko szczęście, że okazało się bardzo, jak na osła, silne. Pod innymi mogłyby się natychmiast nogi załamać.
Dyplomata, jadąc, układał w myślach słowa, które wypowie przed władcą. Nawet nie brał pod uwagę sytuacji, w której ktoś zada mu jakieś pytanie lub w inny sposób przerwie. Największym problemem okazało się określenie samego władcy. Bo jak tu mówić? Na południu nie panuje taka swoboda jak na kninyrskim dworze i nikt pewnie do władcy nie mówi po imieniu. Dziwne byłoby też nazywanie tu kogokolwiek "księciem" czy "królem" - te tytuły bardziej pasowały bowiem do władcy własnego państwa. Jaki zresztą w końcu to był tytuł - król czy książę? Pamięć go zawodziła, nie mógł być niczego całkiem pewny. W końcu ustalił sobie, że będzie do niego po prostu mówił "władco tego państwa" lub "władco Lynn". Jechał dalej, wielce zadowolony z własnego sprytu.
W końcu przekonał się na własnej skórze o mniejszej swobodzie w tym państwie, gdy został zatrzymany przez pierwszych strażników, wypytujących o cel podróży.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Merik »

Doliną Zimnej Wody, przez las, jechał człowiek na oślicy. Pocieszny stanowił widok - stworzenie było chyba tak samo nieszczęśliwe, jak jego jeździec, zdawało się, że ledwo mogło unieść ciężar - całkiem sporego - ciała. Ale szło wytrwale.
Pierwsze patrole z załogi Fortu Strużyna nie zatrzymały przybysza - zameldowały po prostu o jego zbliżaniu się kapitanowi. Nie było potrzeby interwencji w lesie, podróżny jechał traktem wprost na garnizon... Nie bardzo miał zresztą inne wyjście. Po kilku godzinach stanął u jego bram.
Kapitan przepytał przyjezdnego o jego cel i pochodzenie, dokładnie w tej samej chwili, gdy załoga fortu przerzucała się żartami na temat przyjezdnego. Ot, zawsze to jakaś rozrywka w jakże nudnej, żołnierskiej egzystencji. Kninyrski dyplomata pozostał chyba nieświadomy - kapitan zachowywał się nad wyraz uprzejmie, a żołdactwo w oczy się nie rzucało. Chwilę później ambasador mógł ruszać w dalsza drogę - rzecz jasna, nikt mu konia nie zaproponował. Kto wie, może w jego państwie jeździ się na osłach właśnie? Dowódcy nawet przez myśl nie przeszło, żeby naruszać czyjeś obyczaje.
Tak więc Nadworny Dyplomata z wolna przemierzał kraj, a tymczasem do stolicy dawno zdążyły dotrzeć o nim wieści. Kiedy w końcu dotarł do Sekari i wspiął się na wzgórze pałacowe, przez tamtejszych strażników został powitany z należnymi honorami. Wkrótce potem miał okazje popodziwiać piękne korytarze Pałacu Książęcego, a w końcu i samą salę tronową. Zaanonsowany, wreszcie mógł spotkać się z władcą Lynn.
Zastał go spoglądającego przez okno w stronę morza. W ręku trzymał kielich z białym winem, odziany był w dość prostą - jak na otoczenie - szatę w kolorze głębokiego fioletu. Towarzyszyła mu kobieta, która na widok gościa posłusznie wyszła z komnaty, odprawiona krótkim gestem.
- Witaj w Lynn, przybyszu z dalekich krain! - książę powitał dyplomatę nad wyraz serdecznie. Nie musiał, rzecz jasna - protokół był w takich sprawach nad wyraz dokładny, precyzyjnie stwierdzał, iż Lynch nie powinien gościa zauważać, dopóki ten nie wykona dworskiego ukłonu i nie powita go pierwszy, oczywiście wymieniwszy wszelkie należne mu tytuły. Władca nie był jednak na te wszystkie zasady szczególnie wyczulony, a że poselstw z zagranicy nie widywał dawno, mógł sobie pozwolić na odrobinę poufałości. - Co cię sprowadza do mego domu?
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Slavik »

Dyplomata szybko udzielił strażnikom odpowiedzi, które wykuł sobie wcześniej na pamięć i które, nawiasem mówiąc, nie zawsze pasowały całkiem do treści pytania. Strażnicy jednak widocznie to przegapili, albo zrzucili na słabą znajomość języka. W końcu istnieją nawet ludzie, którzy w ogóle nie rozumieją światowej mowy.
Uśmiechnął się, gdy strażnicy pałacowi zaczęli go witać. Ta cała etykieta dworska łechtała jego próżność i powoli zaczynała mu się podobać. Nawet przez chwilę nie zastanawiał się jednak nad zamienieniem dotychczasowej swobody na takie południowe wymysły - co jak co, ale to już przesada, by człowiek musiał się zastanawiać jak tu do kogoś gębę otworzyć.
Po dłuższym okresie oczekiwania, które minęły mu na krótkiej drzemce, został powiadomiony, że władca już czeka. Książę stał przy oknie, trzymając w ręku kielich. Była tam jeszcze jakaś kobieta, do której dyplomata chamsko puścił oczko gdy wychodziła. Całkiem urodziwa kobitka, oj tak. Gdyby to jeszcze być tak z kilkadziesiąt lat młodszym... Ach, gdzież to się podział ten kawał życia?
W końcu odezwał się władca. Nie mówił wcale aż tak dużo, jak wynikałoby z kninyrskich opowieści o ludach południa. Zamiast setek tytułów i wkutego na pamięć powitania, po prostu się przywitał. Wypadałoby zrobić to samo.
- Witaj, potężny władco Lynn! Przybywam tu z dworu samego Gudochvida, króla kninyrskiego, z... - Zaciął się na chwilę, próbując sobie szybko przypomnieć dalszy ciąg ułożonej w myślach przemowy. - Z, ee... a tak, z wizytą! Dyplomatyczną wizytą, pokojową... Król mój pozdrawia swego miłego sąsiada i zapytuje, czy i ten jest mu równie przychylny. Innymi słowy, czy stosunki między naszymi potężnymi państwami są przyjazne i będą się jeszcze polepszać w przyszłości?
Spojrzał na władcę, wyczekując jego odpowiedzi. W tym dopiero momencie przypomniał sobie o zwyczajowym ukłonie, który powinien wykonać przy przywitaniu. No tak, te południowe maniery!
- Ee, za stare mam na to plecy, niech się młodziki kłaniają, a nie taki stary wyga jak ja - pomyślał.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Merik »

- Wyjdźcie - polecił służbie. Kiedy komnata niemal opustoszała - w środku został tylko dyplomata oraz tuzin przybocznych księcia, Lynch zwrócił się znów do ambasadora:
- Twoje pytanie jest jasne i proste - stwierdził. - To dobrze, nie musimy spędzać kolejnej godziny na wymienianiu banalnych uwag o pogodzie... No dobrze. Wzajemnie pozdrawiam króla Gudochvida. Co do odpowiedzi...
Książę upił łyk z kielicha, odstawił go na boczny stolik, zbliżył się nieco do gościa.
- Pytasz, czy między Lynn a Kninyrskiem panują przyjazne stosunki... Nie przypominam sobie, bym wydał swoim wojskom rozkaz pomaszerowania w góry, nie wiem zatem, dlaczego takie pytania nurtują twego szlachetnego pana, pośle. Czyżbym uczynił coś, co odebrane zostało jako przejaw wrogości? Czy zaś stosunki będą polepszać się w przyszłości... Proszę, zechcesz może usiąść - wskazał dyplomacie wygodny fotel pod ścianą sali - i przedstawić mi propozycje Kninyrska?
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Slavik »

Dyplomata obojętnie spojrzał na wychodzącą służbę, drgnął nieco rozglądając się po pozostałych w sali ludziach. Kto wie, może zrobią mu jakąś krzywdę jeśli będzie się niewłaściwie zachowywał?
Uśmiechnął się lekko, słysząc jak książę mówi o jasności i prostocie jego pytania. W istocie, jedną z ważniejszych cech dobrego stylu dla Kninyrczyka jest zwięzłość. "Najwięcej mówi, kto ma najmniej do przekazania" jak głosi przysłowie; wielkie sprawy nie potrzebują wielkich słów. Dla mówcy nie ma więc większego komplementu niż stwierdzenie, że mówi jasno i prosto.
Chciwie spojrzał na kielich z winem. "Musi być dobre", pomyślał. Oczywiste, władca nie pije takich sików, jakie niektórzy karczmarze wciskają klientom po zawyżonych cenach. Przełknął ślinę.
Przeraziła go odpowiedź księcia. No tak, musiał powiedzieć coś nie tak! Co tu teraz odpowiedzieć? Rozmyślał gorączkowo nad odpowiedzią, która nie wywołałaby wojny. Z radością przyjął propozycję zajęcia miejsca na krześle, a gdy już rozsiadł się wygodnie, powiedział:
- Absolutnie nie to miałem na myśli. Król mój od zawsze widział w Lynnyjczykach przyjaciół i zastanawia go jedynie, czy ci postrzegają go tak samo. - Zaciął się na chwilę, obmyślając jakie też Kninyrczycy mogliby mieć propozycje. - Jeśli i wy macie nas za przyjaciół, wielce kuszący byłby sojusz lub choćby pakt o nieagresji. Patrzymy też z podziwem na wasze bogactwo i wspaniałą gospodarkę. Nie zaszkodziłby więc traktat handlowy. Oczywiście są to jeno luźne propozycje i nie zdziwiłaby nas odmowa, choć bylibyśmy nią na pewno zasmuceni.
Zachwycony własną przemową, począł rozmyślać o nagrodzie, jaka niechybnie spotka go po powrocie do Kninyrska.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Merik »

- Proszę, częstuj się, mój miły gościu - książę wskazał na kryształową karafkę z białym winem oraz kielich, stojący obok. - Dla Lynn każdy partner handlowy jest przyjacielem, a przyjaciół nie atakujemy. Nie ma przecież takiej potrzeby, prawda? Pomówmy zatem o handlu.
Czego potrzeba mieszkańcom gór? Moi kupcy mogliby dostarczyć Kninyrskowi drewna, żywności, doskonałych skór, alkoholu z najlepszych gatunków żyta. Nie wiem zasię, jakież to skarby kryją śnieżne szczyty, ale żelazo i kamień byłyby godną zapłatą za te dobra.
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Slavik »

Gruby mężczyzna z wielką chęcią, niemal z chciwością, przyjął wino. No co? Jak chłop nie pije, to baba, a nie chłop! Rozkoszował się smakiem napoju, niewiele słuchając słów księcia. Na szczęście opróżnił kieliszek w momencie, gdy ten wspominał o potencjalnych towarach do wymiany. Czyli się zgodził.
Uważnie wysłuchał listy dóbr, jakie lynnyjscy kupcy mogli sprzedać, zastanawiając się przy każdym, czy jest go w państwie dość dużo. W końcu odezwał się w te słowy:
- Drewna to nam raczej brakuje. No bo to, wiadomo, góry, pojedyncze drzewka sobie rosną. Chaty z tego nie postawisz... - Przerwał, zauważywszy w porę, że mówi zbyt poufale. - Znaczy... no, mało mamy drewna, to i kupić możemy. A gorzałki to, hyhy, nigdy nie za dużo. A jak za dużo, to się wyrzyga i po kłopocie. - Roześmiał się głośno z własnego żartu, nie bacząc na to, czy i rozmówca jest równie rozbawiony. Bywalców kninyrskim karczm to się śmieszyło, czemu księcia by nie miało? - Jeśli zaś chodzi o kamień, to mamy go mnóstwo, dosłownie śpimy na kamieniu! Metali też nam nie brakuje, a myślę, że i węgiel się znajdzie i inne cenne surowce.
Nagle zorientował się, że dyskusja powoli zmierza w kierunku leżącym poza jego kompetencjami. Szybko więc dodał:
- Jeno nie rozeznaję się w kosztach takich transakcji, ile kosztuje jeden iryd czego tam i tak dalej... To już kto inny musiałby ustalać, nasi kupcy między sobą czy nawet sam król.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Merik »

Wielki książę uśmiechnął się półgębkiem.
- Pij, miły gościu - rzekł ciepło, własnoręcznie dolewając wina do kielicha dyplomaty. - Rad jestem słyszeć, że Lynn będzie mogło wspomóc swojego sąsiada potrzebnymi mu towarami... I że sąsiad będzie mógł wspomóc wzajemnie Lynn. Doskonale zatem, szczegóły omówimy później. Mogę zatem założyć, że nawiązaliśmy porozumienie handlowe? Rzecz jasna, partnerzy handlowi są dla nas przyjaciółmi...
Czy mamy jeszcze coś do omówienia? Jeśli nie, mój zarządca przydzieli ci, pośle, kwatery przy pałacu, byś mógł wypocząć przed powrotem do domu.
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Wizyta kninyrskiego dyplomaty

Post autor: Slavik »

- O tak, tak. Myślę, że nawiązaliśmy - powiedział dyplomata, wielce z siebie zadowolony. No proszę, przyjeżdżasz, mówisz co chcesz, a ci się zgadzają i jeszcze wino dają! Życie dyplomaty jest cudowne. - Nie, chyba już wszystko wyjaśnione. A za kwaterę byłbym bardzo wdzięczny, bo prawdę mówiąc, strasznie żem się zmęczył, jadąc tutaj.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wielkie Księstwo Lynn”