Borysada

Transporter opancerzony bez przeszkód dotarł do Exar. Wiedząc, że ich wygląd nie budzi zbyt wielkiego zaufania, członkowie gangu z Krateru spokojnie, możliwie powoli i "pokojowo" podeszli do jakiegoś przedstawiciela administracji i grzecznie poprosili o audiencję u kogoś piastującego wysokie stanowisko w mieście.

Whalersi zastali ruiny, w których jednak krzątali się ludzie. Napotkani, nieco dziwaczni, łysi osobnicy skierowali ich w stronę obozu rozbitego w centralnej części ruin. Tam, po krótkiej rozmowie ze strażnikami, wyszła na spotkanie Joanne Storm - kobieta, łysa jak wszyscy ludzie w ruinach.
- Witajcie. Co sprowadza was do Exar w tych trudnych czasach?

-Pierwotnie, chcieliśmy handlować... - zabójca rozejrzał się znacząco - Jednakże, ze względu na aktualne okoliczności, chcielibyśmy przede wszystkim wiedzieć, co tu się stało?

- W skrócie: wielki pożar, eksperymenty genetyczne, wchłonięcie całej populacji przez gigantycznego, lewitującego, psionicznego mutanta i jego rozpad na części składowe.

-A...ha. Zatem przypuszczam, że nic tu po nas?

- Nie jesteśmy w stanie zaoferować w tej chwili wiele, natomiast sami potrzebujemy żywności i zaopatrzenia. Czeka nas długa odbudowa. Trudno mi powiedzieć, co moglibyśmy teraz zaoferować, jednakże zapasy sprzętu, które mieliśmy, powinniśmy być w stanie odzyskać.

-Skonsultujemy się z naszymi mocodawcami - odpowiedział zabójca. Cały oddział wrócił do transportera i udał się do Tauris.