
Żeby nie kusić losu, Wast City wysłało cały transporter z dziesiątką ludzi w środku oraz paroma zwiadowcami. Kunn wystawiło zaś transporter, dziesięciu Marines, samochód opancerzony, a nad wszystkim miał czuwać kapitan Brown. Obydwa oddziały po jakimś czasie połączyły się w jeden i wspólnie jechały ku przeznaczeniu.
Była noc. Gwiazdy świeciły jasno na niebie, a droga była pusta niczym głowa przeciętnego dresa. Oddział z Kunn akurat wyprzedził na chwilę ten z Wast City i wysunął się na przód, prowadząc konwój. Nagle, transporter Virgo się zatrzymał. Nagle. Nie powoli. Stanął, a ludzie w środku, z tyłu furgonu mogli się nawet nieco poprzewracać na siebie. Dał się słyszeć długi, donośny ryk klaksonu. Kierowca najwyraźniej zrobił sobie jakieś żarty. Tylko pojawił się problem. Kierowca był martwy.
Jego czaszka wyglądała, jakby ktoś dosłownie zgniótł ręką jej połowę. Widać było nawet charakterystyczne ślady po pięciu palcach. Mózg rozbryzgał się po pomieszczeniu, tak samo jak odłamki kości. Oko kierowcy wypadło na podłogę. Resztki głowy leżały teraz na kierownicy, naciskając klakson. Ktoś zaciągnął hamulec. Sufit transportera, cholernie twardy, bo przecież był to wóz wojskowy, ktoś rozerwał jak papier, by dostać się do człowieka. Sprawcy jednak nigdzie nie było widać. A ciemność wkoło nie ułatwiała sprawy.
Kto otworzył sufit kabiny kierowcy jakby była konserwą i wyrwał połowę czaszki kierowcy? Gdzie teraz jest? I kiedy znowu zaatakuje?