
Przed murami miasta stanęła kobieta. Wysoka i wyjątkowo smukła, z talią osy oraz walorami, które umiłuje każdy mężczyzna. Włosy miała długie, blond, sięgające ramion. Opalona, delikatna skóra była brudna od pustynnego pyłu. Przywdziewała biały kitel naukowca, spodnie oraz koszulę miała czerwoną. Za pasem nieudolnie schowała jakiś kiepskiej jakości pistolet. Na nosie siedziały nieco porysowane okulary. Mimo tego, że wyglądała na bardzo zmęczoną, a piaski oraz gorąc pustyni wyraźnie dały się jej we znaki, wyglądała całkiem w porządku. I była piękna. Chociaż miała jedną, dosłownie jedną wadę. Oczy o błękitnych tęczówkach patrzyły w dwie inne strony. Miała chyba zeza rozbieżnego. Okulary nieco zasłaniały ten defekt, ale był on wciąż widoczny. Ciężko w sumie powiedzieć, co robi tak zjawiskowa kobieta na pustyni. Ale najwyraźniej, morze piasku jej się znudziło, bo wyraźnie chciała dostać się do środka.
-Heeeej! - zawołała stanowczym, ale delikatnym głosem, przystawiając dłonie do ust by lepiej ją było usłyszeć - dobrzy ludzie, wpuśćcie mnie nim coś mnie zeżre!