Relacje z minizlotów
: 2020-10-19, 17:06
Temat na różne relacje z minizlotów
V Minizlot olsztyński
No i tak się przydarzyło, że mieliśmy V Olsztyński Mini-Zlot Borysadowy, w ekipie Kurowa, Borys, Kasia, Jaszczur, Mati, Gruba i ja. A przebiegał on tak.
Wieczorową porą w piątek pod naszym blokiem pojawiły się jakieś sążne, okuratne dziki. Już się cieszyliśmy, że to jacyś znajomi, a to tylko byli Borys, Jaszczur, Kurowa, a chwilę potem Mati. Już machnęliśmy ręką, że jak przyszli to niechaj zostaną i daliśmy im nieco kompostu z pomostu (zupę ogórkową) i resztek (jakiś tam ryż z udkami z curry i warzywami, mieliśmy już na kompost przerabiać, ale tam).
Po kawusi poszliśmy robić rzecz najważniejszą na każdym zlocie, czyli PIĆ. Mati, Jaszczur i Borys wcześniej jeszcze bohatersko i na ostatnią chwilę wpadli na stację benzynową ogarnąć piwko dla Kurowej (a mieli mało czasu, bo wyszli chyba 21:52, a w Olsztynie od 22 nie można kupić alko).
Potem kulturalnie wypiliśmy sobie nieco piwek i zrobiliśmy równie kulturnie dwie pszne malinówki. W trakcie degustacji bożej, postanowiliśmy nagrać sympatyczne, pełne ciepła i kultury wysokiej nagrania dla Mefja, Buba i Świerzaka w których życzyliśmy im wiele dobrego, wznieśliśmy toast i mówiliśmy aby się uwalili kurwa na fikoł. Nie mogliśmy też nie próbować skontaktować się z naszymi innymi serdecznymi przyjaciółmi (sorry Nevrast), ale jak na złość to Gruba do nas zadzwoniła o 1 w nocy i zaczęła coś tam bajdurzyć. My jej mówimy, że chcemy spać, a ona przez pół godziny trajkotała coś po pijanemu, ja nie wiem.
Okolicznościowy wierszyk Jaszczura:
Po imprezie okuratnej
U Grubowych na kwadracie
Wszyscy leżą nieprzytomni
Gruba ściąga gacie
Następnego ranka obudziliśmy się w pełni sił, wyspani, wypoczęci i bez kaca. Białe myszki zaatakowały Jaszczura i prześlizgnęły się pod jego drzwiami, Borysiątko podglądało Kurową i Borysa. Zjedliśmy pyszną jajecznicę przygotowaną przez Kasię i wyruszyliśmy do Escape Roomu.
Wzięliśmy udział w próbach zdobycia nasion na Lodowcu - escape room mieliśmy wykupiony na godzinę, ale wyszliśmy już po pół godzinie, niemal wyrównując rekord pokoju (ale za dużo czasu zmarnowaliśmy na zastawianie się czy to serio już koniec i ciśnięciu się w ciasnej kanciapce). Wracając Gruba dała znać, że już jedzie do nas. Czekaliśmy na nią i czekaliśmy, bo wiedzieliśmy, że mieliśmy razem zamówić obiad, ale tak długo na nią czekaliśmy, że postanowiliśmy w KFC coś szybciutko zjeść sobie.
Po tym jak zjedliśmy, dołączyła Gruba i wróciliśmy grzecznie i bezpiecznie do domku. W domku się uwaliliśmy wszyscy na fikoł i odpoczywaliśmy po bożemu na kupie. Zagraliśmy w Hako Onnę (Kasia zawsze ostatnia), bardzo fajną grę o ukrywaniu się przed duchami. Zaś w polowaniu na skarby na Wyspie Skarbów zatryumfował Mati. W grze w kolory zatryumfował Team Złoli (na pewno oszukiwali). Ogólnie chillowaliśmy sobie, zamówiliśmy chińskie żarcie, jedliśmy przekąski, a wieczorkiem jeszcze puściliśmy sobie filmiki ze starych zlotów i zdjęcia. Tak powstał Mefu Tofu, Kark (fuzja Kasi i Marka), Chark (fuzja Chromego i Marka) oraz wiele innych fuzji.
W niedzielę przyszedł czas rozstania niestety. Ale wcześniej z samego rana zjedliśmy troszkę paróweczek, w końcu się wyspaliśmy. Poranek znowu minął planszówkowo, zagraliśmy w Banga (wygrałem ), potem Mati i Gruba nas opuścili, i razem z Kurowom i Borysem i Jaszczurem zagraliśmy w Fantastyczne światy. Kurowa nas masakrowała, dlatego znaleźliśmy z Borysem i Jaszczurem lepszy pomysł na tę grę - wyciąganie kart i tworzenie historii.
Tak oto powstała saga o Bartłomieju, Legolasie, Arayo i Stasiomanie. Historia była bardzo prosta. Zaklinaczka Bartłomiej chciała poznać tajniki oguem caej magii i zmieniła płeć i została Władcą Bestii i Czarnoksiężnikiem. Postanowiła wyruszyć w poszukiwaniu magii mogącej tworzyć światy. Aby to osiągnąć kupiła amulet ochronny. Usłyszała, ze na wielkim drzewie elfy ukryły tajemnicę potężnej magii. Wyruszyła na to drzewo, ale ono okazało się mimikiem, a potem przyszedł oddział krasnoludów i drzewo oguem dostało wpierdol i zostało sprzedane krasnoludom i te powiedziały Bartłomiejowi, że heloł, nie pedalskie elfy mają najpotęzniejszą magię, ale krasnoludy.
I Bartłomiej wyruszył do jaskiń, a tam były morza i potrzebował okrętu wojskowego i się zaciągnął na jakiś, pewnie chciał go zwinąć, na tym okręcie była lekka jazda należaca do krula Borysa, a Bartłomiej czytał książkę i przewrócił świeczkę i spalił cały statek i jazdę. Przeżył tylko jeden koń, który okazał się koniem wodnym i przetransportował na bagno Bartłomieja. A potem ten trafił do Krula Borysa i chciał być jego magiem dworskim, a Borys powiedział no spoko dobry pomysł ale przynieś mi jakiś fajny diament którego strzeże bazyliszek. I oguem Bartłomiej że spoko i wyruszył i dostał do pomocy oddział elfów transwestytów.
I na pustynię trafili, a tam była fatamorgana pałacu i oguem to jeden z elfów wyciągnął bukłak, a z niego wyszedł żywiołak wody i powiedział, że spełni jedno życzenie. To Bartłomiej poprosił aby stworzył kuźnię w której wykują kryształ dla krula Borysa, ale nagle jeden z elfów okazał się zmiennokształtnym i ukradł żywiołaka wody i go wypił. Pośród elfów trafił się dzielny wojownik wódz, Legolas, który swym elfim długim łukiem ustrzelił zmiennokształtnego, a wtedy nadleciał Panda na swoim pyramidionie Mark Cwel i zaczął cisnąć po elfach i Bartłomieju.
I oguem to miał przy sobie Tarczę Knehta z grawerem diamentu i chyba tam zaatakowali Pandę, a on się wkurwił i z pomocą dzwonnicy wezwał pomoc, a potem rozpierdolił wszystkich, a ze zwłok zmiennokształtnego powstała fontanna życia i ogóuem to przeżyli Legolas i Bartłomiej dzięki niej, a Bartłomiej się wkurwił i zestrzelił z pomocą różdżki sterowiec Pandy, a w zgliszczach była cesarzowa Arayo, czego kurwa nie rozumiecie.
Arayo przyzwała smoka i trafiła do lasu i bohaterowie myśleli, że tam w lesie jest bazyliszek, ale to była hydra, i oguem cała trójka (Bartłomiej, Legolas i Arayo) walczyli z tą hydrą, a na pomoc przybył oddział zwiadowców Burza pod dowództwem Matiego z kocimi uszkami. I potem zostali bohaterowie odstawieni do miasta, a tam zaatakował ich błazen-skrytobójca Stasioman, który próbował zabić ich z rozkazu Borysa, ale się mu nie udało, bo była burza śnieżna i bo nagle tytan Adas zalał całą dolinę.
Po trzech latach, bohaterowie wynurzyli się z jaskiń i znaleźli na wyspie, oguem to Arayo była w ciąży. I pojawił się żywiołak ognia, który chciał się zemścić na bohaterach za śmierć żywiołaka wody jego brata, ale został zabity błyskawicą bo Stasioman okazał się jednak dobry i pomógł im. I potem zaatakował żywiołak powietrza za zabicie brata i siostry, i został zabity magicznym mieczem Bartłomieja. A potem żywiołak ziemi Bunia i Kurowa się pojawiła na najwyższej górze i była słoneczkiem, ale okazało się potem, że nie była słoneczkiem tylko roztrzaskała tornadem żywiołaka i okazało się, że ona jest grzybem... co ty pierdolisz, ona była bazyliszkiem-Pandą i miała księgę zmian w rękach, o cholera, i nagle z okruchów żywiołaka wstała kamienna armia na czele z księżniczką Jaszczurką, która miała diament i oguem przez trzy miesiące bohaterowie wspinali się na jeszcze wyższą górę niż najwyższa góra aby dotrzeć do Pandy-bazyliszka, i jak dotarli to tam był mimik który postanowił być kamieniem i oguem to został walnięty przez chyba Bartłomieja i zginął i się zmienił w dym z papierosów i ta księga zmian co mogła zmieniać światy oguem spadała trzy miesiące, a bohaterowie za nią trzy miesiące schodzili, a potem Stasioman ją spalił i wszystko zniszczył.
A Arayo była w ciąży 42 miesiące.
Tak było.
V Minizlot olsztyński
No i tak się przydarzyło, że mieliśmy V Olsztyński Mini-Zlot Borysadowy, w ekipie Kurowa, Borys, Kasia, Jaszczur, Mati, Gruba i ja. A przebiegał on tak.
Wieczorową porą w piątek pod naszym blokiem pojawiły się jakieś sążne, okuratne dziki. Już się cieszyliśmy, że to jacyś znajomi, a to tylko byli Borys, Jaszczur, Kurowa, a chwilę potem Mati. Już machnęliśmy ręką, że jak przyszli to niechaj zostaną i daliśmy im nieco kompostu z pomostu (zupę ogórkową) i resztek (jakiś tam ryż z udkami z curry i warzywami, mieliśmy już na kompost przerabiać, ale tam).
Po kawusi poszliśmy robić rzecz najważniejszą na każdym zlocie, czyli PIĆ. Mati, Jaszczur i Borys wcześniej jeszcze bohatersko i na ostatnią chwilę wpadli na stację benzynową ogarnąć piwko dla Kurowej (a mieli mało czasu, bo wyszli chyba 21:52, a w Olsztynie od 22 nie można kupić alko).
Potem kulturalnie wypiliśmy sobie nieco piwek i zrobiliśmy równie kulturnie dwie pszne malinówki. W trakcie degustacji bożej, postanowiliśmy nagrać sympatyczne, pełne ciepła i kultury wysokiej nagrania dla Mefja, Buba i Świerzaka w których życzyliśmy im wiele dobrego, wznieśliśmy toast i mówiliśmy aby się uwalili kurwa na fikoł. Nie mogliśmy też nie próbować skontaktować się z naszymi innymi serdecznymi przyjaciółmi (sorry Nevrast), ale jak na złość to Gruba do nas zadzwoniła o 1 w nocy i zaczęła coś tam bajdurzyć. My jej mówimy, że chcemy spać, a ona przez pół godziny trajkotała coś po pijanemu, ja nie wiem.
Okolicznościowy wierszyk Jaszczura:
Po imprezie okuratnej
U Grubowych na kwadracie
Wszyscy leżą nieprzytomni
Gruba ściąga gacie
Następnego ranka obudziliśmy się w pełni sił, wyspani, wypoczęci i bez kaca. Białe myszki zaatakowały Jaszczura i prześlizgnęły się pod jego drzwiami, Borysiątko podglądało Kurową i Borysa. Zjedliśmy pyszną jajecznicę przygotowaną przez Kasię i wyruszyliśmy do Escape Roomu.
Wzięliśmy udział w próbach zdobycia nasion na Lodowcu - escape room mieliśmy wykupiony na godzinę, ale wyszliśmy już po pół godzinie, niemal wyrównując rekord pokoju (ale za dużo czasu zmarnowaliśmy na zastawianie się czy to serio już koniec i ciśnięciu się w ciasnej kanciapce). Wracając Gruba dała znać, że już jedzie do nas. Czekaliśmy na nią i czekaliśmy, bo wiedzieliśmy, że mieliśmy razem zamówić obiad, ale tak długo na nią czekaliśmy, że postanowiliśmy w KFC coś szybciutko zjeść sobie.
Po tym jak zjedliśmy, dołączyła Gruba i wróciliśmy grzecznie i bezpiecznie do domku. W domku się uwaliliśmy wszyscy na fikoł i odpoczywaliśmy po bożemu na kupie. Zagraliśmy w Hako Onnę (Kasia zawsze ostatnia), bardzo fajną grę o ukrywaniu się przed duchami. Zaś w polowaniu na skarby na Wyspie Skarbów zatryumfował Mati. W grze w kolory zatryumfował Team Złoli (na pewno oszukiwali). Ogólnie chillowaliśmy sobie, zamówiliśmy chińskie żarcie, jedliśmy przekąski, a wieczorkiem jeszcze puściliśmy sobie filmiki ze starych zlotów i zdjęcia. Tak powstał Mefu Tofu, Kark (fuzja Kasi i Marka), Chark (fuzja Chromego i Marka) oraz wiele innych fuzji.
W niedzielę przyszedł czas rozstania niestety. Ale wcześniej z samego rana zjedliśmy troszkę paróweczek, w końcu się wyspaliśmy. Poranek znowu minął planszówkowo, zagraliśmy w Banga (wygrałem ), potem Mati i Gruba nas opuścili, i razem z Kurowom i Borysem i Jaszczurem zagraliśmy w Fantastyczne światy. Kurowa nas masakrowała, dlatego znaleźliśmy z Borysem i Jaszczurem lepszy pomysł na tę grę - wyciąganie kart i tworzenie historii.
Tak oto powstała saga o Bartłomieju, Legolasie, Arayo i Stasiomanie. Historia była bardzo prosta. Zaklinaczka Bartłomiej chciała poznać tajniki oguem caej magii i zmieniła płeć i została Władcą Bestii i Czarnoksiężnikiem. Postanowiła wyruszyć w poszukiwaniu magii mogącej tworzyć światy. Aby to osiągnąć kupiła amulet ochronny. Usłyszała, ze na wielkim drzewie elfy ukryły tajemnicę potężnej magii. Wyruszyła na to drzewo, ale ono okazało się mimikiem, a potem przyszedł oddział krasnoludów i drzewo oguem dostało wpierdol i zostało sprzedane krasnoludom i te powiedziały Bartłomiejowi, że heloł, nie pedalskie elfy mają najpotęzniejszą magię, ale krasnoludy.
I Bartłomiej wyruszył do jaskiń, a tam były morza i potrzebował okrętu wojskowego i się zaciągnął na jakiś, pewnie chciał go zwinąć, na tym okręcie była lekka jazda należaca do krula Borysa, a Bartłomiej czytał książkę i przewrócił świeczkę i spalił cały statek i jazdę. Przeżył tylko jeden koń, który okazał się koniem wodnym i przetransportował na bagno Bartłomieja. A potem ten trafił do Krula Borysa i chciał być jego magiem dworskim, a Borys powiedział no spoko dobry pomysł ale przynieś mi jakiś fajny diament którego strzeże bazyliszek. I oguem Bartłomiej że spoko i wyruszył i dostał do pomocy oddział elfów transwestytów.
I na pustynię trafili, a tam była fatamorgana pałacu i oguem to jeden z elfów wyciągnął bukłak, a z niego wyszedł żywiołak wody i powiedział, że spełni jedno życzenie. To Bartłomiej poprosił aby stworzył kuźnię w której wykują kryształ dla krula Borysa, ale nagle jeden z elfów okazał się zmiennokształtnym i ukradł żywiołaka wody i go wypił. Pośród elfów trafił się dzielny wojownik wódz, Legolas, który swym elfim długim łukiem ustrzelił zmiennokształtnego, a wtedy nadleciał Panda na swoim pyramidionie Mark Cwel i zaczął cisnąć po elfach i Bartłomieju.
I oguem to miał przy sobie Tarczę Knehta z grawerem diamentu i chyba tam zaatakowali Pandę, a on się wkurwił i z pomocą dzwonnicy wezwał pomoc, a potem rozpierdolił wszystkich, a ze zwłok zmiennokształtnego powstała fontanna życia i ogóuem to przeżyli Legolas i Bartłomiej dzięki niej, a Bartłomiej się wkurwił i zestrzelił z pomocą różdżki sterowiec Pandy, a w zgliszczach była cesarzowa Arayo, czego kurwa nie rozumiecie.
Arayo przyzwała smoka i trafiła do lasu i bohaterowie myśleli, że tam w lesie jest bazyliszek, ale to była hydra, i oguem cała trójka (Bartłomiej, Legolas i Arayo) walczyli z tą hydrą, a na pomoc przybył oddział zwiadowców Burza pod dowództwem Matiego z kocimi uszkami. I potem zostali bohaterowie odstawieni do miasta, a tam zaatakował ich błazen-skrytobójca Stasioman, który próbował zabić ich z rozkazu Borysa, ale się mu nie udało, bo była burza śnieżna i bo nagle tytan Adas zalał całą dolinę.
Po trzech latach, bohaterowie wynurzyli się z jaskiń i znaleźli na wyspie, oguem to Arayo była w ciąży. I pojawił się żywiołak ognia, który chciał się zemścić na bohaterach za śmierć żywiołaka wody jego brata, ale został zabity błyskawicą bo Stasioman okazał się jednak dobry i pomógł im. I potem zaatakował żywiołak powietrza za zabicie brata i siostry, i został zabity magicznym mieczem Bartłomieja. A potem żywiołak ziemi Bunia i Kurowa się pojawiła na najwyższej górze i była słoneczkiem, ale okazało się potem, że nie była słoneczkiem tylko roztrzaskała tornadem żywiołaka i okazało się, że ona jest grzybem... co ty pierdolisz, ona była bazyliszkiem-Pandą i miała księgę zmian w rękach, o cholera, i nagle z okruchów żywiołaka wstała kamienna armia na czele z księżniczką Jaszczurką, która miała diament i oguem przez trzy miesiące bohaterowie wspinali się na jeszcze wyższą górę niż najwyższa góra aby dotrzeć do Pandy-bazyliszka, i jak dotarli to tam był mimik który postanowił być kamieniem i oguem to został walnięty przez chyba Bartłomieja i zginął i się zmienił w dym z papierosów i ta księga zmian co mogła zmieniać światy oguem spadała trzy miesiące, a bohaterowie za nią trzy miesiące schodzili, a potem Stasioman ją spalił i wszystko zniszczył.
A Arayo była w ciąży 42 miesiące.
Tak było.