V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Zloty, konkursy, przejmowanie władzy i takie tam.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Czyli tradycyjnie. Kiedy? Między 13-21.
Ile dni chcemy? Ile osób jedzie? Gdzie?

Może 13-18/19?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruba
Posty: 99
Rejestracja: 2013-08-20, 19:43

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Gruba »

Ja na pewno jedę, żebyście z głodu nie pozdychali. I nagrodę odebrać.
Awatar użytkownika
Jaszczur
Posty: 214
Rejestracja: 2017-07-25, 19:34
Tytuł: Potomek Denadaretha
Has thanked: 19 times
Been thanked: 26 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Jaszczur »

No kurwa x]
+++
"I finally figured out the only reason to be alive is to enjoy it."
+++
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Chromy »

Może też dodać termin w nastepnym tygodniu, bo ponoć ma być w tym terminie około letnia szkoła wpierdolu i chcialem jechać, no oczywiście borysada to decyzja pierwszego wyboru, ale chciałem zaliczyć obie.
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Komuś tam nie pasuje
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Katharsis
Posty: 183
Rejestracja: 2018-05-29, 08:59
Has thanked: 31 times
Been thanked: 19 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Katharsis »

Mam urlop 15-28 lipca. Sobota 13.07 pracująca, bo wątpię czy dam radę załatwić zastępstwo za siebie.
Osobiście wolałabym w pierwszym tygodniu ten zlot, lub chociaż jakoś pomiędzy, żeby zostały mi ze dwa dni wolnego po powrocie.
Ile? Tyle ile czas pozwoli, mogę i tydzień i półtora :) Doborowego towarzystwa nigdy za wiele.
Awatar użytkownika
Katharsis
Posty: 183
Rejestracja: 2018-05-29, 08:59
Has thanked: 31 times
Been thanked: 19 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Katharsis »

UWAGA!!!


Jako, że czas leci nieubłaganie i trzeba zacząć myśleć nad zorganizowaniem zlotu pozwoliłam sobie przygotować kilka propozycji. Przejrzyjcie i się wypowiedzcie. Dodatkowo miło by było wiedzieć ile osób planuje się zjawić.

Termin jak wcześniej mówiliśmy to tak mniej więcej 15-21 lipca.

1) KLUB MAZURSKI http://klubmazurski.pl/zakwaterowanie/

Domki dla maksymalnie 9 osób: Domki są dwupoziomowe. Mieści się w nich maksymalnie 9 osób.
Na parterze jest pokój przejściowy z dwuosobową wersalką oraz sypialnia z podwójnym łóżkiem.
Na piętrze mieszczą się dwa pokoje: pokój 3-osobowy z trzema pojedynczymi łóżkami oraz pokój 2-osobowy z dwoma pojedynczymi łóżkami. W domku są 2 łazienki, telewizor, lodówka i czajnik.
DOMKI NIE POSIADAJĄ KUCHNI, ZAKAZ KORZYSTANIA Z KUCHENEK ELEKTRYCZNYCH, GAZOWYCH

Atrakcje:
• Kort tenisowy, Boisko do siatkówki i koszykówki, Siłownia
• Basen i brodzik, Kąpielisko
• Plac zabaw, Pokój zabaw dla najmłodszych
• Wypożyczalnia sprzętu wodnego
• Chata grillowa
• Bilard
• Sauna
Kwestia dopytania jak z gotowaniem i jedzeniem we własnym zakresie u nich.


Domek do 9 osób – piętrowy, dwie łazienki 450 PLN/db
Domek do 10 osób – piętrowy, dwie łazienki 500 PLN/db
Dostawka 30 PLN/db

CENY POSIŁKÓW osoba
Śniadanie 20 PLN
Obiad 30PLN


Dojazd:
Z Olsztyna do miejscowości Ruciane Nida jedzie PKS i PKP (tylko trzeba poczekać jak będą połączenia w wakacje. Z miejscowości Ruciane Nida dojedziemy PKSem do Wejsun.

(na chwilę obecną jest nawet jedno bezpośrednie połączenie Olsztyn-Wejsuny, może w sezonie będzie lepiej)


2) MIĘDZYSZKOLNA BAZA SPORTÓW WODNYCH RYN http://mazury.info.pl/zofiowka/

Zapraszamy do całorocznego wypoczynku na Mazury. Nasz ośrodek wypoczynkowy ( istniejący po byłym ośrodku ZOFIÓWKA ) położony jest na wzgórzu nad samym jeziorem Ryńskim nieopodal malowniczej miejscowości Ryn. Ośrodek dysponuje miejscami noclegowymi w hotelu, domkach campingowych oraz na polu namiotowym.


DO DYSPOZYCJI MAMY RÓWNIEŻ:
• Stołówkę ( wyżywienie, przyjęcia, wesela, imprezy okolicznościowe, szkolenia),
• Kąpielisko,
• Grill, ognisko (na życzenie przy muzyce),
• Parking (niestrzeżony, niepłatny).
• Sala komputerowa
• rowery górskie,
• Sprzęt wodny :
 3 łodzie DZ
 7 Jachtów Sportina 600
 10 Jachtów Omega
 kajaki
 łodzie wędkarskie
 rowery wodne

w domku 8 osobowym (3 pokoje + łazienka) 23,00zł.
Domek campingowy – rok budowy 2014 3 pokoje +łazienka (8 osobowy) 26,00 zł
(w zależności od ilości chętnych na zlot będę pytać o możliwość dostawki)

Kwestia dopytania jak z gotowaniem i jedzeniem we własnym zakresie u nich.

Dodatkowe:

Wyżywienie całodzienne 40zł
Rower wodny 10zł/godz/
Kajak 10zł/godz. 50zł/doba
Łódź wędkarska 10zł/godz. 50zł/doba (15zł/75zł z silnikiem
Rowery górskie 8zł/godz. 40zł/doba
Internet dostępny bezpłatnie (WiFi)

DOJAZD:
Bezpośrednio Olsztyn  Ryn (zdecydowanie częściej niż w pierwszej propozycji)



3) Ośrodek Wypoczynkowy WODNIK

Domek Mazurski na 6-8 osób http://www.wodnik-mazury.pl/oferta/nocl ... urski.html

Bardzo komfortowy drewniany dom piętrowy, przeznaczony dla 6 – 8 osób. Na parterze znajduje się przedsionek, pokój dzienny z telewizorem, rozkładaną sofą, ławą oraz fotelami, aneks kuchenny wyposażony w kuchenkę gazową, lodówkę, naczynia, sztućce oraz część jadalną a także łazienka z wc, prysznicem, umywalką.
Niewątpliwym atutem, a także atrakcją jest bardzo obszerny taras z widokiem na jezioro, wymarzone miejsce na poranną kawę, śniadanie czy inny dowolny posiłek na świeżym powietrzu.
Na piętrze znajdują się dwie sypialnie – w każdej z nich trzy łóżka.
Atrakcje na terenie obiektu:
• bar – tawerna,
• boisko do siatkówki,
• plac zabaw,
• kąpielisko dla dzieci – brodzik,
• kąpielisko dla umiejących pływać,
• plaża,
• wypożyczalnia sprzętu wodnego,
• ognisko,
• przystań.

DOMEK MAZURSKI
Pobyt tygodniowy (sobota - sobota)
W okresie: 23.06.2019 - 31.08.2019
- pobyt tygodniowy (sobota - sobota)

domek / tydzień

domek 4200 zł

Rabaty:
(dotyczą cennika w okresie 23.06.2019 – 01.09.2019)
10 % wykupienie wyżywienia całodziennego w formie pakietu dla 5 - 8 osób
5 % wykupienie wyżywienia całodziennego w formie pakietu dla 2 - 4 osób
10 % pobyt dłuższy niż 2 tygodnie
5 % pobyt dłuższy niż tydzień
5 % wczesna rezerwacja - do 28.02.2019 (wpłata zaliczki)
5 % stały klient
MAKSYMALNY RABAT - 20 %

Dojazd:
Olsztyn  Ruciane Nida (patrz propozycja nr 1)


4) DOM Z BALI PAWEŁ http://www.domki.pcd.pl/dom-z-bali
To mój faworyt.

Nasz 8 osobowy domek (po uzgodnieniu możliwość dodatkowych 2 osób) znajduje się 2 min. pieszo od jeziora Tajty (na szlaku WJM), w Wilkasach (Wilkasy-Zalesie), 4,5 km od granicy Giżycka na Mazurach. Usytuowany jest w otoczeniu starannie zagospodarowanych domków rekreacyjnych. Jezioro Tajty łączy się ze Szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich. Jedyne w swoim rodzaju jezioro, gdyż łączy dziką naturę wraz ze starannie zagospodarowaną plażą.

ROZKŁAD POMIESZCZEŃ INFORMACJE OGÓLNE
1-KONDYGNACJA
• łazienka (prysznic, umywalka, bidet, WC),
• garaż.

PARTER
• kuchnia z pełnym wyposażeniem (kuchenka elektryczna, lodówka, mikrofalówka, naczynia),
• jadalnia,
• WC z umywalką,
• salon z kominkiem (TV LCD),
• taras (grill).

PIĘTRO
• dwie sypialnie obie 3-osobowe (2-osobowe łóżko + 1-osobowe łóżko)

STRYCH
• sypialnia (2 łóżka podwójne) ZAKWATEROWANIE / WYKWATEROWANIE:
• od 16:00-18:00 / do 10:00

DLA ZMOTORYZOWANYCH
• garaż,
• parking przed domem

ATRAKCJE NAD JEZIOREM
• wypożyczalnia sprzętu wodnego (rowery, kajaki, żaglówki, motorówki),
• duży pomost,
• wydzielone kąpielisko dla dzieci,
• plac zabaw dla dzieci,
• boiska do gry (siatkówka, piłka nożna),
• miejsce na ognisko,
• mini bar,
• bilard.

DOM Z BALI PAWEŁ od 32,00 pln/osoba do 62,50 pln/osoba przy 8 osobach

Kaucja zwrotna - Do zapłaty łącznie z pozostałą częścią kwoty za wynajem w dniu przekazania obiektu - 500,00 za pobyt
Zużycie energii elektrycznej Wg wskazań licznika - 0,85 za kWh
Bilard (Dom z Bali Paweł) - wyp. w barze przy plaży
Żaglówka, kajak, motorówka, rower wodny, rowery (Dom z Bali Paweł) - wyp. przy plaży
Siatkówka, boisko do piłki nożnej (Dom z Bali Paweł) - bezpłatnie przy plaży
Pościel Bezpłatnie
Ręczniki i mat. eksploatacyjne Nie zabezpieczamy ręczników ani materiałów eksploatacyjnych



DOJAZD
Bezpośrednio Olsztyn-Wilkasy
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Chromy »

Rezerwuj pawła, nawet swoiego staafuu nie wykładam Kappa
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
Awatar użytkownika
Katharsis
Posty: 183
Rejestracja: 2018-05-29, 08:59
Has thanked: 31 times
Been thanked: 19 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Katharsis »

Czekam na opinię innych i potwierdzenie ile osób będzie, żeby można było negocjować ceny.
Przypominam, że im dłużej zwlekamy tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś zajmie domek na ten termin.

Czy chcielibyśmy 13-19 lipca (sobota-piątek) czy bardziej 15-22 lipca (poniedziałek-poniedziałek) ? Albo jeszcze inaczej?
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Chromy »

No je AC przegrywa co nic nie piszą , rezerwuj jak jest x] Kappa (@_@) :-}
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Chromy »

No je AC przegrywa co nic nie piszą , rezerwuj jak jest x] Kappa (@_@) :-}
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Komuś nie pasowało przed 15,więc 15-20/21? Wstępnie może być domek
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Katharsis
Posty: 183
Rejestracja: 2018-05-29, 08:59
Has thanked: 31 times
Been thanked: 19 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Katharsis »

To teraz pytanie na ile osób rezerwować, bo będą różne ceny przy 6 a przy 8 człowiekach.

Edit: Ja marudziłam na 13 lipca, ale już sobie załatwiłam zastępstwo na tę sobotę, więc może być i szybciej.

PROPONUJĘ 13-20 lipca zlot. Odpisywać chłopy i Główna Babo, bym mogła rozmawiać z właścicielami
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Panda?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Katharsis
Posty: 183
Rejestracja: 2018-05-29, 08:59
Has thanked: 31 times
Been thanked: 19 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Katharsis »

Dupa, domek z bali nie ma wolnych terminów :<
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Chromy »

Pamiętajcie że jakiś specjalny alkohol to trzeba kupić wcześniej, bo tam tylko zwykłe spożywcze.
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
Awatar użytkownika
Jaszczur
Posty: 214
Rejestracja: 2017-07-25, 19:34
Tytuł: Potomek Denadaretha
Has thanked: 19 times
Been thanked: 26 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Jaszczur »

Przecież tam jest najlepszy sklep jaki widziała ta ziemia. Wielki jak Wroclavia! Wszystko tam się kupić, dosłownie WSZYSTKO. Jak się dobrze zakręcisz to nawet kałacha dostaniesz.
Haczyk jest taki, że najpierw do tego sklepu trzeba dojść a licząc odległości to będzie jakaś godzina spaceru w deszczu.
+++
"I finally figured out the only reason to be alive is to enjoy it."
+++
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Jedziemy na zlot
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Niestety, mamy za sobą nasz coroczny, już piąty, zjazd Loży. Przechodzę do szybkiej relacji i zawijam się w podróż do Włoch.

Tym razem obudziłem się bez jelitówki, ale i tak miałem małą zwłokę w dojeździe do Gdańska. Rano kończyłem parę rzeczy do gry Borysada Party, o której potem.
Na miejscu spotkałem Kasię, Grubą, Grubego, Jaszczura i Nevrasta, którzy kończyli posiłek w Madisonie. Chwilę posiedzieliśmy, ale to wystarczyło, żeby Gruba rozbiła słoik majonezu (przez co nie doszło do majonezowej wojny między Kieleckim i Winiary, bowiem jeden z zawodników oddał rywalizację walkowerem).
Następnie odebraliśmy Shalvana i Chromego, zjedliśmy makaron, a potem udaliśmy się na bilard. W międzyczasie odebraliśmy Marka i po paru partyjkach skierowaliśmy się na autobus. Jak się okazało – te same drogi ciągle są remontowane, więc omal nie zdążyliśmy na transport do Gowidlino.
Na miejscu nasze rzeczy odebrała pani Dorota, a reszta skierowała się do domku na piechotę.
Pełni wspomnień przybyliśmy do ośrodka, gdzie niewiele się na szczęście zmieniło i miejsce pozostało tak urokliwe jak poprzednio. Wszystkich mocno przyciskało spanko, więc w miarę wcześnie się kładliśmy. Zmęczeni byliśmy rytuałami całego dnia. Marsz z flagą, zaprzysiężenie regulaminu, liczne podarki, ćwiczenie kroku marszowego. Coraz bardziej przypomina to sektę...
Na zlocie szczególnie spisały się dziewczyny, które gotowały nam pyszne jedzonko. Gulasz ognisty (naprawdę zajebisty), naleśniki (tym razem były dla wszystkich, ale i tak się nie najadłem XD), potrawki, szakszuka. Nie zabrakło grilla (dowodził Jaszczur), parówek przy muzyce klasycznej, ujebania białych koszulek przy pierwszym posiłku (i tak rzuciliśmy je potem jak szmaty). Kulinarnie poziom był bardzo wysoki, za to starzejemy się, jeśli chodzi o picie. Piwa schodziło względnie dużo, ale mocniejsze napoje nie cieszyły się zbyt wielkim wzięciem. Również sportowo nie było tak aktywnie jak zazwyczaj, ale udało się rozegrać parę emocjonujących meczów w siatkę, zagrać w 21 po ciemku w świetle księżyca piłką do siatkówki, porzucać fribizi (ta zażarta walka przy głupim jasiu!) i rubemarangiem. Deserem był turniej szermierczy, o którym potem.
Pograliśmy w planszówki – 7 Cudów, Colt Expressa, Avalona (Avalona było sporo, nawet bez kart), dziwną grę o tasowaniu talii, Red7, Unamino, Dobry i zły Glina, Hanabi, Jungle Speed (Chromy zdążył zajebać Grubą o lodówkę – i to z taką błogością) oraz parę innych pozycji.
Co do gier – drugiego wieczoru (już z Nevrastem, który dojechał na plac boju z grypą żołądkową Kappa) zagraliśmy w prototypową wersję gry Borysada Party,trochę bardziej aktywno-pijackie Mario Party. Było trochę picia, trochę wyzwań (szarża na orków), złol Jaszczur zdążył ograć Grubą i wcisnąć jej wódę z musztardą (oj mina jej zbrzydła), trochę biegania, trochę spania, trochę żarcia chipsów i szynki z ketchupem jak świnia z koryta. Plansza oczywiście zdążyła się zalać, ale i tak był to ostatni wieczór z tą grą, więc na szczęście dobrze, że nie zarwałem na wymyślanie nowych wyzwań całej nocy.
Następnego wieczoru zagraliśmy w czółko – najdłużej na placu boju pozostali Shalvan (śpiąca królewna), Gruba (Pasteur) - „ja nie znam żadnych naukowców!!!, Nie mam o co pytać już!!! … Aha, Pasteur – takie proste” i Chromy (off ten) - „czy posiada elementy organiczne; czy jest wielkości tego kaktusa?”. O północy byliśmy jeszcze na pomoście, szukając weny i inspiracji do wierszy (które myślę, że Gruby niedługo umieści na forum), a potem uroczyście je zadeklamowaliśmy, dbając o kulturę wysoką.
Przedostatniego dnia naszym celem było zdobycie jeziora ku chwale Borysady. W formacji rowerek flagowy Jaszczura, Shalvana i Grubej otoczony przez trzy mniejsze kajaczki. Jak się okazało – ciągle w tym miejscu pracuje ta sama mała dziewczynka, która wszystko ogarnia. Wieczorem udaliśmy się odebrać z autobusu Olę (to nasza kurowa… promienieje… ODDAM ŻYCIE ZA CIE), której potem daliśmy w darze japko oraz diadem. Trochę pochillowaliśmy, porzucaliśmy frisbee, powalczyliśmy na miecze, pograliśmy w siatę, a wszystko po to, aby potem do 5 napierdalać do muzyki. Były hardbassy, gothic rapy, Jessica, Elizabeth (do tej pory cieszę się, że wpadłem na pomysł, żeby założyć maskę Jasona, zgasić światło i włożyć latarki do rękawów), przywoływaliśmy Buba z kaktusa (BUB ZGONUJE), który rozbijał niewierne balony (nauczyliśmy się je wiązać). To był dobry wieczór.
Ostatniego pełnego dnia od rana toczyliśmy walki turniejowe. Faza zasadnicza została wygrana przez nowicjusza Shalvana. Potem zrobiliśmy przerwę na paintball idąc tam przez jakieś dzikie pola. Obydwa mecze wygrała drużyna czerwonych w składzie Shalvan, Mark, Jaszczur, Chromy, Gruba, Penis Grubej. Niektórym wysypywały się kulki, niektórym gubiły się maski w stosach opon… Raczej marni z nas komandosi.
Wieczorem to na co wszyscy czekali – Arena Żelaznego Ognia z komentarzem. W pierwszej rundzie wyszedłem zwycięsko ze starcia z Grubą (mam na nią swoje metody), a Nevrast po zażartej walce wygrał z Olą, ale w ćwierćfinałach zakończyliśmy nasz udział w turnieju. Ze mną wygrał Jaszczur, a Człowieka Kraba pogonił Shalvan. Największą sensację sprawił Gruby – wyeliminował niespodziewanie Chromego. Niektórzy na zakładach przegrali wtedy cały dobytek. W ostatniej walce Mark zrewanżował się Kasi za przegraną w fazie zasadniczej.
Półfinały! Shalvan ograł Grubego, nie bez kłopotów, a Jaszczur został wyeliminowany przez Marka. Brązowy medal zdobył Gruby, a w finale Mark pokonał spokojem i doświadczeniem świetnie radzącego sobie nowicjusza Shalvana. Nie był co prawda zbyt zadowolony z nagrody, ale otrzymany robot kuchenny ciągle świetnie gotuje.
Następnego dnia udaliśmy się na autobus, który jak się okazało – nie jeździ w soboty, więc pograliśmy w Avalona bez kart. Potem, podczas pełnej dramatów podróży, wszyscy rozjechaliśmy się do domów.

Co jeszcze zapamiętałem?
„Może chodźmy do restauracji” - czyli jak Shalvan podpadł Grubej, chcąc dziewczynom zmniejszyć obowiązki.
Gruba robiąca vinyasy - „PLASK. HY HY HY HY HY HY HY HY HY HY HY HY”.
„BUB BUB BUB BUUUB BUUBU BUB BUB BUB BUUUUB BUB BUB”
„MIŁOŚĆ ROŚNIE ROOOOŚNIE MIŁOŚĆ NA MORZA DNIE ROŚNIE MIŁOOOŚĆ MĘŻCZYZN ZROBI Z WAS ROOOŚNIE”

Muszę teraz wychodzić, wracam ostatniego dnia lipca. Jeżeli coś sobie przypomnę to dopiszę, ale czekam również na wasze minirelacje :)
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Jaszczur
Posty: 214
Rejestracja: 2017-07-25, 19:34
Tytuł: Potomek Denadaretha
Has thanked: 19 times
Been thanked: 26 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Jaszczur »

-----------------------------------------
V Zlot Borysady- wideło recenzja
-----------------------------------------

Dzień pierwszy
Niedziela, godzina 23:57. Następnego dnia mieliśmy już zacząć utęskniony zlot, na który czekaliśmy od bardzo dawna. Budzik na godzinę 4 rano był już ustawiony, walizka spakowana. Nic tylko iść na szybkie spanko i wstać na pociąg. Godzina 00:37 a ja dalej na nogach. Po prawie godzinie rzucania się z boku na bok i pisaniu z Grubym na discordzie (który też miał ten sam problem co ja) w końcu udało się zasnąć. Budzik zadzwonił prawie natychmiast po tym gdy zamknąłem oczy, tak mi się przynajmniej zdawało, ale jak zobaczyłem na ekranie telefonu "Wstawaj na Zlot, CYKA" to od razu oprzytomniałem. Szybko ogarnąłem się i wystrzeliłem z domu nawet nie jedząc śniadania. Droga na dworzec kolejowy to był pierwszy dramat, który prawie przekreślił mi całą frajdę ze zlotu, ale na szczęście udało się dotrzeć na czas. Wsiadam do pociągu, szukam mojego przedziału i... Ja pierdole, Gruba, a co ty tu robisz? Okazało się, że miałem wykupione miejsce naprzeciwko naszego Giga Nigga 9000 (wcale nie planowaliśmy tego). Nasz przedział był pełen grubasów, więc bardzo szybko zostałem zgnieciony między dwiema dorodnymi paniami. Wkurzaliśmy z Grubą naszych towarzyszy podróży rozmowami o rozjeżdżaniu ludzi pociągiem. Dosiadły się jeszcze do nas dwie starsze panie, które też nie spały ostatniej nocy i miały przez to głupokowaty humor. Od razu Gruba zaczęła z nimi rozmowy o sraniu. W końcu udało nam się dojechać do Gdańska. Zeszliśmy z peronu i rozglądamy się za naszą ekipą, której nigdzie nie było widać. Nagle telefon od Grubego:
- A wy dokąd idziecie, zaczekajcie bo jesteśmy za wami.
- Ale przecież my stoimy w miejscu, na pewno nie idziesz za randomami?
- No stójcie po prostu.
- Przecież stoimy w miejscu od 5 minut...
Już miałem dość marudzenia tego spaślaka, więc się rozłączyłem. Gruba szturchnęła mnie tylko i zauważyłem bandę naszą schodzącą po schodach dworca: Gruby, Kasia, Nevrast. Przywitaliśmy się z nimi, dobrze was było zobaczyć mordeczki. Po wzruszającym spotkaniu poszliśmy na jakieś treściwe śniadanie do pobliskiej galerii. Podczas kiedy my jedliśmy sobie rzeczy Gruba marudziła jak to wszystko jest niedobre i słone i suche i fu. W końcy stwierdziła, że idzie do łazienki. Poszła w lewo. Wróciła po 10 minutach z prawej strony gdzie znajdował się sklep z ciuchami. Albo była w łazience dla personelu sklepu, albo przebiła się przez ścianę w sklepie. Innej opcji nie ma. Zanim skończyliśmy żarcie na schodach ruchomych pojawiła się znajoma postać jakiegoś brudasa. TO NASZ BORYS! Ojapierdole! Ile chłopina dostał klepnięć w plecy to nikt nie wie, ale krul przez dobre 5 minut nie mógł się wyprostować. Gruba stwierdziła, że w sumie przy krulu trzeba ładnie wyglądać, więc poszła do przebieralni czy innej łazienki ubrać się w borysadową koszulkę. Wróciła przebrana i smutna, bo zbiła pół litrowy słoik majonezu kieleckiego, który przywiozła w torebce. Jak dla nas - wygranko. Niedługo potem poszliśmy ponownie na dworzec odebrać Chromego i Shalvana, którzy właśnie dojechali do Gdańska. Stwierdziliśmy, że mamy jeszcze dużo czasu, więc poszliśmy na bilaaaard. Nie było jeszcze 12:00 a my już łoiliśmy piwo jak rasowe pijaki. Fajnie było. Kilka fotek leżącego na stole bilardowym Chromego otoczonego bilami mówi samo za siebie. Podczas gdy my stukaliśmy się kijkami po kulkach znikąd pojawił się przy nas Mark. Elegancki jak zawsze, w koszuli, patrzył na nas - pijane od rana zwierzęta - i się uśmiechnął. Nagle hasło, MAMY 20 MINUT DO AUTOBUSU! Ruszyliśmy czym prędzej i ledwo zdążyliśmy, uff. Potem droga przez roboty drogowe, które jak były rok temu tak teraz niezmiennie cały czas uprzykrzały życie. Chyba nawet w tych samych miejscach było wszystko rozkopane, a robotników nie widać. Gdy dojechaliśmy do Kartuz i mieliśmy się przesiąść w następny autobus okazało się, że:
- nasz obecny autobus nie jechał na pętle i wysadził nas jakieś 100 metrów dalej
- Gruba musi do łazienki
- nasz następny autobus właśnie włącza silniki bo ma odjazd za minutę a następny kurs o 17
Pobiegliśmy czym prędzej na nowy autobus. Kto dobiegł pierwszy wrzucił torbę w zamykające się drzwi autobusu i zablokował kierowcy możliwość odjazdu. Potem misternie liczył drobne na bilet. Kierowca wkurwiony, bo ma opóźnienie 20 sekund, a w międzyczasie dobiegła cała reszta załogi. Na szczęście się udało wszystko załatwić i ruszyliśmy w drogę do Gowidlina. Z przystanku w miejscowości odebrała nas kochana pani właścicielka, która podjechała po nas samochodem. Załadowaliśmy do niego wszystkie bagaże oraz baby i poklepaliśmy się wesoło po plecach w nagrodę za dobrze wykonaną pracę. Walizki, Katharsis i Gruba pojechały, a nasze męskie grono ruszyło w drogę do naszego ośrodka. Humory dokazywały i nawet słoneczko cieszyło się z naszego przyjazdu.

https://drive.google.com/open?id=14tKA2 ... 74uENe1YJl

W końcu dotarliśmy do utęsknionego domku. Na szczęście nic się on przez rok nie zmienił. Rok temu zostawiliśmy w nim wiele wspomnień i teraz na jego widok zrobiło nam się jakoś ciepło na wątrobach. Przeszliśmy przez drzwi i zastaliśmy już nasze kucharki przy pracy. Zjedliśmy pyszny obiadek i przeszliśmy do najważniejszych ceremonii - otwarcia Zlotu Borysady. Gruby rozdał każdemu po nowej koszulce, więc wyszliśmy przed domek i rytualnie zrzuciliśmy z siebie obecne szmaty na ziemie. Gdy już każdy przywdział czerń Borys zaprezentował nam nasz nowy nabytek - flagę Borysady. Nie żeby coś, ale to jest już znaczący kamień milowy w rozwoju naszej społeczności ;>
Zrobiliśmy defiladę z flagą dookoła naszego domku i zamieściliśmy ją nad wejściem, tym samym przejmując pełną władzę nad ośrodkiem i oddając ją w ręce krula. Następnym krokiem było podpisanie regulaminu imprezy masowej. Nie wiem w sumie dlaczego ale koniec końców posłużyłem jako stolik do podpisywania i każdy zostawiał autografy na pergaminie rozwiniętym na moich plecach. Ja też podpisywałem się na swoich plecach, jak wszyscy to wszyscy. Zwieńczeniem ceremonii było wręczenie nagród i prezentów dla członków Loży. Borysadowicze nie zapominają o swoich braciach i siostrach, więc nie obyło się bez serdecznych słów, przytulasów, napierdalania Borysa po plecach (znowu) i tak dalej. Moim zdaniem zloty to o wiele lepsze święta od bożego narodzenia. Ponieważ wszyscy byli już bardzo zmęczeni całodniową przeprawą to poszliśmy grzecznie... PIĆ KURWA, A CO MYŚLELIŚCIE? Od razu ruszyły zakupione wcześniej zapasy, ale tak jak Borys wcześniej opisał, w dość małych ilościach. Po zaspokojeniu wstępnego pragnienia poszliśmy grzecznie w spanko.

Dzień drugi
(Kurde, ale się rozpisałem....)
Budzimy się rano a nad nami drewniane deski poddasza naszego ukochanego domku. To musi być sen. Rozglądam się i widzę przed sobą łóżko Shalvana, Nevrasta, gdy przekręciłem głowę dostrzegłem wystające z pod kołdry tuż przed moją głową nogi Borysa. To jednak nie był sen. To był ZLOT! Gdy wszyscy wstali i zeszli do naszego kuchnio-salonu to uświadomiliśmy sobie, że masońska umiejętność zaginania czasu i przestrzeni została aktywowana. Cały tydzień zlał nam się w zlepek kilku radosnych chwil, więc chronologia dalszych wydarzeń może zostać z tego powodu zachwiana. Po pysznym śniadanku przy akompaniamencie muzyki klasycznej zaczęliśmy zabawy. Nie pamiętam dokładnie ale chyba zaczęliśmy od rzucania bumerangami, rummberangami, rumebangerami czy co to tam kurwa było. Oczywiście los chciał, że nasz obiekt do rzucania wylądował na drzewie, dobre 5 metrów nad ziemią. Polizałem więc swoje jaszczurze dłonie i stopy, aby nabrały przyczepności, i zacząłem wspinaczkę po masywnej roślinie. Trzepiąc całą koroną drzewa jak pojebany w końcu strąciłem rubembang na ziemię i mogliśmy kontynuować zabawy w prymitywne szarpanie się na ziemi i wyrywanie sobie zabawki z rąk. Po południu dostaliśmy telefon od Nevrasta, że już jest w drodze autobusem, więc Borys uformował komitet powitalny (w składzie Borys, Mark, Jaszczur, Gruby, ale najpierw Mark, potem Gruby, ale wcześniej Jaszczur, w tej kolejności, nie odwrotnie). Władca Borysady chwycił za nasz sztandar zatknięty na kiju od mopa i ruszyliśmy w drogę krokiem marszowym. Tak, wypracowaliśmy krok marszowy. Udało nam się bardzo szybko zsynchronizować kroki i dziarsko szliśmy przed siebie tupiąc najmocniej jak się da. Na przedzie szedł Borys a nad całym orszakiem powiewała nasza dumna flaga. Do tego wszyscy mieliśmy borysadowe koszulki, więc tworzyła się z tego jednolita całość. Dzieci nas zaczepiały po drodze, ludzie patrzyli z podziwem, jakiś starszy pan na rowerze wtórował naszym okrzykom "LEWA! LEWA!", pewnie stary wojskowy. Musieliśmy zrobić na nich wrażenie. Idealnie zgraliśmy się z przyjazdem autobusu, bowiem gdy Nevrast wysiadł na przystanku my byliśmy dosłownie dwa metry od niego. Nasz kompan oficjalnie ucałował sztandar i ruszyliśmy w drogę powrotną (po drodze zaszliśmy do sklepu po... picie). Nevrast nie miał lekko, ponieważ w drodze powrotnej też cały czas maszerowaliśmy. On jeszcze nie był przećwiczony i do tego nosił ciężki plecak, ale TO BEZ ZNACZENIA! Każdy dźwigał ciężkie torby z prowiantem, więc było uczciwie. Eskadra maszerowała dalej. Gdy doszliśmy do domku i wszyscy przywitali się z Nevrastem, ten dostał swój przydział prezentów: koszulkie markową, kieliszek imienny do wódki i bongosy. Wzruszony uderzył w membranę i... rozpierdolił bongosy jednym potężnym ciosem. Fajnie było. Borys rozłożył wieczorem na stole swoją planszówkę i zaczęła się ostra jazda bez trzymanki. Każdy z nas dostał swoją kostkę, która pokazywała ile pól może się ruszyć pionek oraz... każda kość miała dodatkowe właściwości. Kostka Chromego miała na jednym polu znaczek kieliszka, co Borys wyjaśnił, że jak wypadnie to Chromy polewa wszystkim kolejkę. Przy pierwszym rzucie kostką Chromy wylosował nam kolejkę x]
Gruba miała na kostce bicie nas po tyłkach, przez co ciągle przed nią uciekaliśmy a mniej zręczni dostawali baty. W grze losowaliśmy też dużo różnych wyzwań, odtworzyliśmy przykładowo szarżę Rohhirimów z Władcy Pierścieni. To był kociokwik gdy Borys dosiadający Grubą wbił się we mnie i Grubego. Innym wyzwaniem było wypicie przeze mnie wódki z musztardą i kabanosem. Jak tylko to wyzwanie padło wszyscy momentalnie się ucieszyli, bo lubią mnie wkurwiać a ja od dawna unikam tego szota jak ognia. Gdy przede mną stała już ta mikstura a Gruby skierował na mnie kamerę, aby komisyjnie uwiecznić ten moment, ja użyłem mojej tajnej umiejętności nadanej mi przez Borysa na mojej karcie postaci i odbiłem wyzwanie do Grubej. Wszyscy byli zawiedzeni, Borys też bo zapomniał o tej umiejętności. Mina Grubej śni mi się do dziś, szach mat x]

Dzień trzeci
(Ile tego jeszcze....)
Wstaliśmy i od razu przeszliśmy do poważnych rzeczy. Po kilku planszówkach zaczęły się obrady dotyczące przyszłości Borysady. Po kilku puszkach piwa już wszystko wiedzieliśmy i nie trzeba było dłużej radzić. Pograliśmy sobie w siatkówkę i ogólnie dobrze się bawiliśmy. Prognozy pogody nie były dla nas pomyślne, więc podwójnie cieszyliśmy się, że słońca nam nie brakowało. Ponieważ było bardzo ciepło to postanowiliśmy iść popływać w jeziorze. Gruby bardzo ładnie odegrał scenę zmysłowej kąpieli Konona. Woda była zimna, więc wszyscy staliśmy w wodzie po kolana. Ciągle ktoś pytał czy woda ciepła czy zimna. Dla mnie ciepła! I jak się nagle nie rzucę do wody! Zanurzyłem się pierwszy, hehe. Dostałem też nową ksywę - Pani Jeziora. Nie wiem czemu. Gdy wróciliśmy do domku to jeszcze trochę pograliśmy i popiliśmy aż wreszcie nastał wieczór. O północy wróciliśmy nad jezioro. Wyszliśmy na najdłuższy pomost i w świetle księżyca w pełni zaczęliśmy pisać wiersze. Gdy wszyscy nabrali inspiracji z przyrody i skończyli swoje wypociny to powróciliśmy do domku na oficjalne recytowanie. Wiersze były bardzo głębokie i piękne, niedługo pewnie pojawią się na łamach forum. Potem poszliśmy spać.

Dzień czwarty
W sumie masońska umiejętność zaginania czasu i przestrzeni była na tyle silna, że nie pamiętam tak dokładnie tego dnia. Na pewno piliśmy, na pewno graliśmy w Colt Expressa, Konika Morskiego (gra w tasowanie kart), Gliniarzy, 7 cudów świata i inne. Nie mogło zabraknąć też zimnego piwerka i pysznego jedzonka z kuchni Grubej i Katharsis. Pogoda dopisywała, więc poszliśmy ponownie nad jezioro. Tym razem przygotowaliśmy się na ten rejs. Zaszliśmy do wypożyczalni sprzętu wodnego, ja miałem na głowie czapkę pirata, plastikową strzelbę, piankową szablę i sztandar Borysady. Mark też miał założoną maskę plague doctora.
- ARRRR! Wydajcie nam sprzęt szczury lądowe!
Zawołałem, a w odpowiedzi wyszła nam na spotkanie mała dziewczynka, która była bosmanem tej wypożyczalni. Ta sama co wydawała nam wiosła rok temu! Szybko awansowała. Dostaliśmy wiosła, kapoki, trzy kajaki i rower wodny. Shalvan i ja zajęliśmy rower, bo był duży i wygodny. Na pakę wzięliśmy Grubą, która miała za zadanie trzymać sztandar Borysady. Tym samym utworzyliśmy pierwszy statek flagowy w historii tego forum.

https://drive.google.com/open?id=11h5f9 ... OmIXTYxY3N

Próbowaliśmy ćwiczyć manewry wodne i formacje floty, ale nam nie wychodziło. Z jakiegoś powodu wszystkie kajaki postanowiły atakować nasz rower flagowy i podchodzić do abordażu. Na szczęście Shalvan i ja mieliśmy piankowe szable, więc laliśmy wszystkich psubratów po łapach i nogach. Atak został odparty! Podczas dalszego rejsu nasza szanowana koleżanka Gruba wyciągnęła ze swojej torby zimne piwerka. Zbawicielka! Sączyliśmy sobie i płynęliśmy spokojnie po wodach jeziora. Z telefonu grała nam muzyka z Piratów z Karaibów. Shalvan jak się okazało też ładnie śpiewa, wiec przerzuciliśmy się na jego piosenki. Po kilku piosenkach pieśniarz miał dość, więc wróciliśmy do słuchania Stachurskiego i innych hitów z lat 90.
Pod wieczór dostaliśmy ważny sygnał - Kurowa jest w drodze do Gowidlina! Borys ponownie zebrał orszak powitalny, ponownie chwyciliśmy flagę i ruszyliśmy marszem na przystanek. Gdy ONA wysiadła z autobusu, my już tam byliśmy. Zastaliśmy bardzo sympatyczną Kurową, a ona bardzo abstrakcyjny oddział przebierańców. W ramach ceremonii powitania poszliśmy na zakupy po piwo (znowu). Wieczorem puściliśmy wodze fantazji. Wszyscy byli już w komplecie (poza Bubem :(, Bub, czekamy na ciebie w przyszłym roku). To był największy zlot w historii zlotów, bowiem w naszym Borysadowym domku bawiło się aż 10 osób! Zabawie nie było końca. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy, piliśmy. Ten kto był zmęczony ten padał gdzie się dało, reszta balowała dalej. Postawiliśmy na środku salonu kaktus na ziemi (kaktus podpisany Bub, aby nasz szanowny kolega też był z nami symbolicznie) i zaczęliśmy miotać w niego balonami. W rytm piosenki Alphaville - Big in Japan zaczęliśmy drzeć mordy
BUB BUUUB BUB BUB BUUUUUUUUB BUB BUUB BUB BUB BUUUB
Jakim cudem rytuał przywołania Buba się nie udał? Nie wie nikt.
Coraz więcej osób padało jak muchy, coraz mniej alkoholu zostawało w butelkach ale nas ciągle nosiło. Przy zgaszonych światłach, w blasku pojedynczej latarki zaczepionej u sufitu tańczyliśmy dalej do Stachurskiego, Gothic rapów, Jessici, Elizabeth, dark electro i innych hitów. Zabawa skończyła się przed 4 rano, gdy już szarówka się robiła na dworze.

Dzień piąty
(Piszę to wypracowanie już od 2 godzin, ja pierdole...)
Ostatni dzień był chyba najbardziej emocjonujący. Po obfitym śniadanku rozegraliśmy fazę kwalifikacyjną do wielkiego turnieju na miecze. Każdy z każdym rozegrał pojedynek do trzech trafień. Tak jak rok temu, ponownie przed domkiem pozbyliśmy się trawy w sposób naturalny. Zaprawdę zrobiliśmy tam udeptaną ziemię. Na godzinę 15:00 mieliśmy zarezerwowanego paintballa. Po drodze zdaliśmy sobie sprawę, że google nie wie gdzie to jest i prowadzi nas jakimiś dziwnymi ścieżkami. Postanowiliśmy zapytać miejscowej ludności:
- Szukamy jednego miejsca, pomoże nam pani?
- Jasne, mieszkam tu od 30 lat, więc wiem co i jak
- Paintball
- A to jednak nie wiem
Na szczęście pani była bardzo sympatyczna, więc troszkę jeszcze pogadaliśmy i poszliśmy dalej. Kolejna osoba, która nas spotkała pokazała już bardziej konkretny kierunek "TAM". Mówiąc to wskazała na pole. No dobra! Podnieśliśmy łapy do góry poszliśmy przez jakieś pola. Zielsko, trawy i zboża sięgały nam miejscami nawet do pach, ale w końcu przedarliśmy się do jakieś drogi, przy której znaleźliśmy kierunkowskaz "Paintball 200 m ->". Poszliśmy, znaleźliśmy, przeszliśmy szybki instruktarz i pobraliśmy sprzęt. W pełnym wyposażeniu wyglądaliśmy groźnie! Zaczęło się szczelanie. Kulki latały, farba się lała i wszędzie zostawały kule po dziurach. Oczywiście pierwszą kulkę w całej grze musiałem oberwać ja... Zdarza się, wychodzę z bazy jeszcze raz i... drugie trafienie, w czoło. Szybka hełmu na lewym oku zalała mi się farbą, ale to nie powód aby wymiękać. W końcu po zajęciu strategicznych pozycji udało nam się podnieść flagę na środku placu boju i obronić ją przed dzikimi szarżami Grubego. No nie tylko Grubego, ale on najczęściej to robił. Druga runda była już lepsza dla mnie, ponieważ już mniej więcej wyczułem zasady gry i jak celować z markera. Razem z moją wyborową drużyną zajęliśmy miejsca dookoła flagi i czekaliśmy w spokoju, w ukryciu, jak pająki. Nieruchomo. Gdy tylko gdzieś przebiegła osoba w zielonej kamizelce (my byliśmy czerwoni) to od razu w tamtym kierunku leciały przynajmniej cztery nasze kulki. To był totalny pogrom. Mam nadzieję Borys, że będziesz o tym pamiętał gdy w końcu zdecydujesz się na uformowanie oddziału komandosów. Po meczu podziwialiśmy nasze pamiątki wojenne czyli zasobną kolekcję siniaków po trafieniach. Dziwne, że zostały nam takie ślady, bo kulki wcale nie bolały. Może mi się tak tylko wydawało. Gruba i Kurowa miały ładnie poobijane całe nogi, Chromy miał potężnego tribala na plecach a Gruby czerniaka na szczepionce. Gites. Wróciliśmy do naszego domku wieczorem i po kolacji odegraliśmy Arenę Triumfu Żelaznego Ognia. Walki były bardzo zażarte. Shalvan, który pojawił się po raz pierwszy na zlocie, zaskakująco dobrze sobie radził z szabelką i odważnie torował sobie drogę do podium w kolejnych rundach. Gruby ku zaskoczeniu wszystkich wygrał z Chromym. Nasz zeszłoroczny czempion był pewnie specjalnie ostrzeliwany na paintballu, aby go osłabić. W końcu w wielkim finale spotkali się Mark i Shalvan. Słońce już praktycznie zaszło i zrobiło się ciemno. Widzieliśmy tylko szybkie ruchy bladych rąk wojowników oraz deszcze iskier przy zderzeniach piankowych szabli. Ostatecznie pierwsze miejsce wygrał Mark, gratulujemy! W nagrodę wygrał Grubą. Od razu nie omieszkał się tym pochwalić swojej dziewczynie. Pod koniec dnia wzięliśmy się za sprzątanie, aby rano już nie mieć dużo roboty. Ogarnęliśmy domek i pierdolnęliśmy w bongosa (znaczy, poszliśmy spać).

Dzień szósty
(Trzecia godzina pisania...)
GODZINA 6:30 WSTAJEMY HOP HOP HOP HOP HOP. Szybko zjedliśmy śniadanie, posprzątaliśmy po sobie, wynieśliśmy nasze toboły i walizkę (wink wink) przed domek. Wymarsz o godzinie 8:15, autobus o 9. Wyrobimy się. Na przystanku okazało się, że autobus, na który szliśmy nie jeździ w soboty. Najbliższy jest za półtorej godziny, spoko. Poszliśmy do pobliskiego sklepu po jakieś lody, zimną colę. Gruba sączyła sobie monsterka w puszce aż tu nagle podjeżdża policja.
- Dobrze się bawimy?
- Tak panie władzo
- A co tam chowamy?
Gruba pokazuje puszkę
- Monsterka panie władzo
- Aha, to udanej imprezy. Właśnie zaoszczędziliście pięć stówek
- Dziękujemy panie władzo
I pojechał pan policjant, na szczęście nie widział poukrywanych za plecakami otwartych puszek piwka x] x] x] x]

Tak oto dojechaliśmy do Kartuz. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnych przygód. Wszyscy mieli przy sobie wszystkie swoje ruchomości, więc na spokojnie wsiedliśmy do drugiego autobusu i wróciliśmy do Gdańska. Po drodze zostawiliśmy jeszcze gdzieś Grubą, ponieważ długo staliśmy w korkach i stwierdziła, że szybciej dojdzie na piechotę.

https://drive.google.com/open?id=13Y1nF ... SZQL9zDVlD

Wysiadła i akurat ruszyliśmy. W Gdańsku pożegnałem się z szanowną Lożą, wyściskałem wszystkich i wszedłem do pociągu. Gdy tylko między mną a nimi zamknęły się drzwi to zacząłem tęsknić. Po drodze bawiłem się jeszcze w odźwiernego toaletowego, ponieważ miałem miejsce stojące pod kiblem. Pociąg zapchany ludźmi ile tylko wlezie a te debile nawet drzwi od kibla sobie nie potrafią otworzyć. Widocznie nie każdy zdaje sobie sprawę, że trzeba nacisnąć klamkę dlatego przez całą drogę służyłem jako pomoc podróżna: Tak, otwarte. Proszę nacisnąć klamkę. Łazienka wolna. Łazienka zajęta. Właśnie ktoś wszedł do środka. W końcu dotarłem do domu. Postawiłem bagaż (wink wink) w pokoju i pierdoląłem w bongosa.

Tak się zakończył Wielki Zlot Loży Masońskiej Borysady z mojej perspektywy. Tymczasem Gruba idzie do domu już drugi dzień. Podobno wczesną nocą w niedzielę dotarła wreszcie w swoje strony, ale to tylko legenda.
+++
"I finally figured out the only reason to be alive is to enjoy it."
+++
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Gruby »

Ja może nie będę już od początku pisał mojej wersji, ale dopiszę parę rzeczy hasłowo:
Offten - dzielny bohater, pogromca komarów i ant-mana, stworzony przez Chromego przez niefrasobliwy dobór słów i wykorzystany przeciwko niemu podstępnie przez Grubą.

Walka na balony z wodą - mieliśmy jakieś 200 balonów z wodą (bardzo łatwo się je napełniało) i zrobiliśmy sobie trzy-turowy Battle Royale. Balony były specyficzne i często się nie roztrzaskiwały na przeciwnikach, a odbijały od nich i rozwalały dopiero na ziemi. Ostatecznie, po trzech starciach (pozdrawiam Borysa i Jaszczura, którzy w trzeciej turze gang-upowali na mnie i im uciekłem przy pierwszym starciu dzięki technikom nindża :-| x] ) największą ilość punktów mieli Mark, Borys i Jaszczur, którzy zmierzyli się w ostatecznym pojedynku. W tym tylko Borys poległ, a Jaszczur i Mark ex aequo zajęli pierwsze miejsce.

Niesforny Bub - kaktus Bub sprawiał problemy jeszcze nim został Bubem, bo w autobusie narozsypywał ziemi złośliwie. Dopiero jak zabrano go od bab w opiekuńcze stopy Marka to przestał charkać glebą.

Żarło top tier - kurła panie, gulasz ognisty, spaghetti, kasza z pysznym kurczakiem, naleśniorki, parówy, kiełby, szakszuka, sałatka Chromego, no żyć nie umierać

Władza jest krucha - kiedy Borys ofiarowywał nam kieliszki borysadowe boże, te nagle gruchnęły o podłogę i słychać było chrupot. Dzięki łasce Moroka okazało się, że żaden z kieliszków nie pobił się - żaden poza tym Borysa. Był to znak, że władza jest krucha i w każdym momencie może upaść. Taką lekcję dał nam krul.

Winiary guro - po tym jak Kielecki żałośnie dokonał swego żywota w gdańskim sraczu, Winiary został pierwszym majonezem zlotu (i jedynym). W dodatku ukazał swą siłę przez zrzucenie Shalvanowi noża ze stołu, kiedy ten się o nim brzydko wyrażał.

Błogosławieństwo Nimnaros - późną nocą pewnego dnia zabrakło jebanemu grubasowi piwa smakowego. Wtedy wszyscy poprosili Buba o łaskę i nagle... piwo się pojawiło. Dziękujemy Ci Bubeuszu, ofiara z balonów przyniosła efekty.

Borysada Party - kurwa, co dojebana planszówka to nie mam pytań. Krul zarywał dla niej noce, ale było warto, bo mieliśmy dużo wyzwań, personalizowane kości, karty postaci dla każdego (każdy też dostał swoją na pamiątkę) i epicką planszę. Oguem szkoda, że tak mało w nią pograliśmy, trzeba za rok ją wziąć znowu i tym razem ograć do czyjegoś zwycięstwa, zaczynając wcześniej (jakoś o 19?)

Ricardo - jak się okazało, był wśród nas Ricardo x]
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Gruby »

I jeszcze Kasia, której jakimś cudem nie obudziły nocne przywoływania Buba, hardbassy, dark electro, disco polo, tańce, darcie ryja, neony i inne rzeczy (spała jak zabita, Gruba tak samo ale na piętrze) oraz oczywiście piękny dzik, który stoi już u mnie na honorowym miejscu i za którego bardzo dziękuję ;((( :-*-|

A poniżej jeszcze parę zdjęć:

obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek


obrazek
Awatar użytkownika
Nevrast
Posty: 809
Rejestracja: 2013-02-16, 17:42
Tytuł: Kuchcik borysadowy
Has thanked: 5 times
Been thanked: 2 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Nevrast »

Wstałem, umyłem się, wsiadłem w tramwaj, wysiadłem, spotkałem Kasię i Grubego, potem .................................................................................................................................................................................................................. Wsiadłem w tramwaj i wróciłem do mieszkania.

Szersza relacja nastąpi wkrótce!!
Najpierw uśmiechy, potem kłamstwa. Dopiero potem kule.

Me ollaan samaa tuhkaa,
samaa kevyttä ilmaa,
Joten rauha nyt,
tää maailma on vihaan kyllästynyt
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Gdzie ta relacja :-(
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Nevrast
Posty: 809
Rejestracja: 2013-02-16, 17:42
Tytuł: Kuchcik borysadowy
Has thanked: 5 times
Been thanked: 2 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Nevrast »

Nigdy Kappa
Najpierw uśmiechy, potem kłamstwa. Dopiero potem kule.

Me ollaan samaa tuhkaa,
samaa kevyttä ilmaa,
Joten rauha nyt,
tää maailma on vihaan kyllästynyt
Awatar użytkownika
Jaszczur
Posty: 214
Rejestracja: 2017-07-25, 19:34
Tytuł: Potomek Denadaretha
Has thanked: 19 times
Been thanked: 26 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Jaszczur »

No napisz relację człowieku <g
+++
"I finally figured out the only reason to be alive is to enjoy it."
+++
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Gdzie ta relacja? Obiecałeś ukazać nam drogę do wolności! Co z tą drogą? Co widziałeś?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Nevrast
Posty: 809
Rejestracja: 2013-02-16, 17:42
Tytuł: Kuchcik borysadowy
Has thanked: 5 times
Been thanked: 2 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Nevrast »

Obrazek

Wyparłem ten zlot z pamięci Kappa
Najpierw uśmiechy, potem kłamstwa. Dopiero potem kule.

Me ollaan samaa tuhkaa,
samaa kevyttä ilmaa,
Joten rauha nyt,
tää maailma on vihaan kyllästynyt
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: V Zjazd Loży Masońskiej Borysady

Post autor: Borys »

Czekamy na relacje.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Społeczność masońska”