Substytucja [Odprawa]

01 READ ONLY
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

czy się słyszymy?
minęło wiele czasu. to nie twoja wina.
nim zaczniemy musisz zadać sobie pytanie:
czy to rzeczywistość pęka w szwach
czy ty?

oczywiście.
twoja odpowiedź
pozostanie anonimowa.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

wheeler_delayed_choice

Post autor: Ygrek »

Obrazek
Część I

NARÓD
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

*

Do ilu kłamstw jest zdolny człowiek w swej pogoni za prawdą?

Likwidatorzy pochodzili zewsząd i byli ściągani do okręgów badawczych nierzadko z drugiego końca globu; uważało się, że brak tożsamościowych powiązań z miejscem operacji może ograniczyć szkodliwy wpływ Zony na daną osobę. Z drugiej strony znajomość miasta i okolic wydawała się rzeczą podstawową. Zwykle znajdowano jakiś kompromis.

Kompromisy i ugody przyszły jednak za późno. Dopiero gdy trąby jerychońskie powaliły fundamenty naszego świata resztki ludzkości poszły po rozum do głowy. Gdzie zaś był rozum w roku 2014, gdy konflikt o Krym rozognił się poza wszelką kontrolę - a my mietliśmy przestrogi pod dywan, jakby podświadomie chcąc zobaczyć najgorszy możliwy rozwój wypadków?
Co tak uparcie wciąż próbujemy odbudować - tymi poprzebijanymi dłońmi - kiedy czas próby minął już siedemdziesiąt lat temu? Jaki porządek można zaprowadzić na tym zdziesiątkowanym, pustym świecie? Jaki dom można postawić na tej pustyni rzeczywistości?

Od dawna już powiewają flagi odbudowanych państw i niedobitych narodów - tak przecież oczywistych gdy świat jeszcze wydawał się zbyt zjednoczony by skonać. Jednak w głębi duszy czujemy, że wszystkie te sztandary i traktaty to żałobne delirium; jakieś urojenie kolejnego już pokolenia - wciąż nie mogącego otrząsnąć się z szoku apokalipsy.

A największym z tych rozpaczliwych urojeń zdawała się być błękitna flaga ONZ, pod której przygaszonym symbolem do celu zmierzała grupa likwidatorów.

Nazywano ich tak z sentymentu do tych ludzi z przeszłości, którzy szli tam gdzie nie mógł pójść nikt inny i usuwali kawałek po kawałku skutki katastrofy w Czarnobylu. Teraz ruszali w to co najbardziej nieznane - w jądro ciemności - by likwidować czarne plamy na mapie rzeczywistości i wydzierać ją z powrotem. Drobina po drobinie, korytarz po korytarzu.
Było coś faktycznie podobnego w tym ryzyku - choć zamiast łopat dzierżono karabiny.


16 Sierpnia 2084
Willamette Valley, Oregon
Około 30 mil od Portland

Członkowie grupy Gamma prawdopodobnie w jakimś stopniu znali się wcześniej. Być może przed decyzją o operacji w Labiryncie zdobywali wspólnie doświadczenie w eksploracji i pacyfikacji którejś Zony bądź jej okolic; być może brali udział w jakiejś misji stabilizacyjnej w tym niestabilnym świecie. Zawsze bowiem było tych ludzi potrzeba; gdy odradzała się cywilizacja, pierwszy rozkwitł na jej spróchniałej gałęzi kwiat konfliktu.

Ogromna ciężarówka US Army jechała od kilku godzin w stronę miasta Portland. W jej opancerzonej przyczepie czwórka likwidatorów wyczekiwała końca mało komfortowej podróży, spoglądając przez wąskie okna-wizjery na mijany świat.
Pastelowe barwy spowijały zdziczałe łąki i masywne lasy, wznoszące się raz po raz pod wyblakłym niebem. Choć nie było prawie żadnych chmur, to popołudniowe słońce jakby nie wystarczało na oświetlenie tego krajobrazu. Ciężko było to ująć w słowa.

Nim wyruszyli w podróż, odbyli finalne spotkanie kontrolne z obserwatorem TFOR w poufnej, ukrytej w puszczy chatce. Enigmatyczny Dr. Chamberlain zadawał pytania które i tak słyszeli już wcześniej, zbadał ich szeregiem urządzeń i przedstawił masę dokumentów - po czym znikł bez słowa. Zapakowano ich do transportu i wysłano do Portland.

Wiele z tych pytań zahaczało o stratę czasu bądź absurd, ale po tylu latach niektórzy przestali na to zwracać uwagę. Czy byłeś naocznym świadkiem śmierci dziecka? Czy często śnisz o rozmowach telefonicznych?
Czy odczuwałeś kiedyś, że rozmaite szczegóły otoczenia w przypadkowy sposób odnoszą się do twojej osoby bądź wspomnień?
Czy boisz się przestać istnieć?

Mając przepustki, potwierdzenia i protekcję armii czekali już tylko na dotarcie do największego posterunku na pograniczu Zony w Portland. Z całą pewnością nadal będą musieli przebrnąć przez jakieś formalności - choć ludzie którzy tam stacjonują muszą być bardziej przyziemni. Zahartowani rutyną zagrożenia.

Ciężarówką gwałtownie potrząsnęło, wyrywając pasażerów z rozmyślań. Przez pulsujący pomruk hybrydowego silnika pojazdu dało się usłyszeć niecenzuralną reakcję kierowcy na jakieś dzikie zwierzę.
Transport jechał dalej, ale jeśli ktoś zlekceważył potrzebę używania pasów bezpieczeństwa to właśnie leżał na podłodze - lub obił się o inną osobę, prowokując znaczne zdarzenie socjalne.




powiedzcie coś.
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

Uch – jęknął, kiedy zatrząsnęło budą. Szczęśliwie był przypięty, więc nie latał po wnętrzu jak lalka. Pas wpił się w brzuch i gdyby tylko miał coś w żołądku, niewątpliwie podzieliłby się tym z towarzyszami. Na których nie zwracał większej uwagi, pogrążony w narkotycznym śnie.
Sam nie wiedział, co przyćpał i to było jego pierwsze kłamstwo. Myślał, że to będzie coś „przyjemnego”, co umili mu podróż. Zapomniał, że innym razem, kiedy był pod działaniem stymulantów mózgu, wpadł na pomysł stworzenia mieszanki osobliwej, na pewno niebezpiecznej dla wszystkich zmysłów. Gdyby nie był przyzwyczajony, na pewno by się wypłaszczył i znaleziono by go w kałuży szczyn i gówna.
Ale był. I cierpiał z tego powodu.
Jakakolwiek interakcja z nim nie miała większego sensu i nawet rozkazy Wolniewicza latały mu koło dupy, do której dowódca niewątpliwie dobrałby się, gdyby miał przyzwolenie na zabijanie swoich podwładnych. Tak przynajmniej sobie tłumaczył, zanim przyćpał. Polisa ubezpieczeniowa, gwarancja bezpieczeństwa zapewniona przez tych wyżej. W końcu trzymali go w jednostce.
Drugie kłamstwo, pewnie i tak wiadomo wszystkim, to zatajenie faktu przemycenia narkotyków, których oczywiście na listę zabieranych ze sobą rzeczy nie wpisał. Nie był na tyle głupi, żeby chwalić się wszem i wobec, że coś ma.
Spojrzał w stronę wielkiej, jaskrawej i błyszczącej plamy, która siedziała razem z nim w budzie. Czy aby na pewno była jaskrawa i błyszcząca, tego nie wiedział, ale chętnie rzuciłby w nią czymś twardym. Gdyby tylko potrafił podnieść rękę, bo ta wymykała mu się za każdym razem, kiedy tylko o niej pomyślał.
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

- ... i ogółem to chciałem powiedzieć, że ja to i murzyna kocham i żółtka kocham, ale komuchy to bym zajebał gołymi... Kurwa twoja mać! - Wolniewicz pasy miał zapięte ale i tak się trochę obawiał, czy te wynalazki cokolwiek są warte, więc przytrzymał się siedzenia.
- Co jest, kurwa, Kurwin? Nie śpimy, zwiedzamy! Halo, kurwa... HALO! Odbiór, skurwysynu, baczenie mieć! - pan Michał, widząc stan swojego podkomendnego postanowił doprowadzić oddział do porządku. Jakby wiedział o narkotykach to by pewnie użył perswazji niewerbalnej. Ale nie wiedział.
- Ha, jak walczyłem w Bombasie to jak jechałem ciężarówką to nie mieliśmy hamulców i się nie odpierdalały takie rzeczy. Pamiętajcie, skurwysyny, sprzęt jest dobry jak jest prosty. By mnie na długość ręki dopuścili do tych wszystkich hamerykańskich żółnierzów co się, kurwa, świecą jak psu jaja całe te to bym wziął i zajebał. Zajebałbym ich a potem się za nich pomodlił. Tak ich kurwów nienawidzę.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

Kawlah miała zapięte pasy i jej nie jebło, a tak to siedziała grzecznie i jechała. Co jakiś czas oglądała widoki za oknem, inszym razem posłuchała jak dowódca Wolniewicz napierdala o tym że by zajebał papieża, a tak to była spokojna i cicha, jak przystało na kobietę :-)
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Borys »

- Kurwa! - burknął Felix, kiedy ciężarówką podrzuciło do góry. Podróż do tej pory mijała mu bardzo spokojnie. Nie spoufalał się specjalnie z resztą oddziału, nie miał na to ochoty, a miejsce, do którego zmierzają, prędzej czy później wymusi interakcje i bliższe zapoznanie. Z takim nastawieniem przywitał się z tylko krótko z nowymi kolegami, jeszcze zanim wsiedli do wozu, a resztę podróży umilał sobie lekturą małej, czerwonej książeczki (od amerykańskich towarzyszy). Zatytułowana "Tamburyn Lenina" traktowała o historii Związku Radzieckiego.
- Ile jeszcze, bo ta jazda zaczyna mnie wkurwiać - warknął w końcu do kierowcy. - Otwórz panie, uchyl okno.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

Kierowca nie odpowiedział w żaden sposób na uwagę Felixa. Co prawda możliwe było, że słowa Niemca zwyczajnie nie przebiły się przez hałas i wąski lufcik oddzielający kabinę od "paki".
Ale faktem było że likwidatorzy byli traktowani przez żołnierzy ozięble i z dystansem. Nawet sposób, w jaki ich transportowano, przypominał eskortę więźniów.

Nikt nie łudził się że współpraca regularnych żołdaków z grupami ekspedycyjnymi jest jakaś szczera czy szlachetna. Dla tych ludzi był to tylko obowiązek - i to jakby niewdzięczny.
Być może mieli dostatecznie wiele innych zmartwień i niedostatecznie wiele zasobów. Może też uważali ludzi obejmowanych Programem za zgraję losowych dziwolągów.

Albo po prostu taki już był ten zgorzkniały świat, w którym człowiek nie wierzył w człowieka.


Transport przebiegał dalej bez niespodzianek, bez względu na nieścisłości.
Pastelowe doliny i bezdenne puszcze powoli zaczynały ustępować nizinnej, zdziczałej pustce. Resztki wiosek i przydrożnych stacji paliw poczęły wyrastać w oddali - wolne jeszcze od lęków aglomeracji. Wciąż dość daleko by zgubny widok miasta na horyzoncie nie nawiedzał nikogo, kto mógłby gdzieś tu żyć.
Ale co to za życie - w jakiejś ułudzie dawnej prowincji na milczącym uboczu?

Pomiędzy nieskończonymi bezdrożami i lękliwymi miasteczkami wzbijały się w niebo szkielety sieci energetycznych i wieże transformatorowe, pojedyncze latarnie i zmumifikowane billboardy. Transportem zadrżało.
Wjechali na zbrojony most i przekroczyli Clackamas River - pośredni dopływ Kolumbii, pompującej ochłapy życia w tą udręczoną ziemię. Prawdopodobnie ten punkt stanowił niewidzialną granicę między rozmarzonym odludziem - niepokojącym w swej względnej normalności - a wyjałowioną prawdą.
Drogi i ścieżki poczęły łączyć się w węzły komunikacyjne i autostrady, pnące się przez szarość w stronę metropolii. U boku drogi, w oddali minęli jakąś ludzką sylwetkę - pierwszą od wielu godzin.

W kabinie pojazdu doszło do wymiany jakichś informacji przez radio i ogólnego poruszenia, zapewne związanego z wjazdem na główną drogę.
Po chwili błękitne kontrolki w samej przyczepie oznajmiły nadchodzące połączenie, i zniekształcony przez sprzęt głos zwrócił się do pasażerów.

- Transport Golf-8-4, tu centrala kontrolna. Wkraczacie w obszar metropolitalny. Potwierdźcie tożsamość dowódcy.




ostatecznie określcie przedstawiciela/dowódcę drużyny.
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

- Mordy zamknąć, skurwysyny - rzekł prawdziwy Warmianin do osób w aucie, mimo, że nikt się nie odzywał - Wolniewicz Michał, syn Bogdana, urodzony w Białymstoku. Dom mam drewniany i nic więcej. Na klatę 120, na kilosa dwa pindziesiąt. Oddział nieuszkodzony, gotowy. I ogółem to chciałem powiedzieć, że dziękuje wszystkim, że służbę mogę tu odbyć i całe te, przydziału się doczekać nie mogę się.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

Po drugiej stronie połączenia zapanowała cisza na tyle długa, by można było ją zaklasyfikować jako niezręczną. Prawdopodobnie rozmówcy byli nieco zaskoczeni dziwacznym dodatkiem do odpowiedzi Wolniewicza.

- ...przyjąłem. - Wydusił z siebie w końcu kontroler ze słuszną dawką konsternacji w głosie. Połączenie zerwano.

Transport kontynuował podróż do miasta. Kabina kierowcy nadal rozbrzmiewała połączeniami radiowymi i charakterystycznym szumem, ale do "ładunku" nikt już się nie zwracał.
Krajobraz szybko przybierał na ciężkości. Przedmieścia wylewały się nagle na horyzont, przebijając pustkę ścianami i drutami. Przez względnie nowe budownictwo przedzierała się wciąż gęsta zieleń i drzewa, ale nie było tu zdziczenia znanego z centrum. Gdzieś w oddali przemykały prawdziwe, działające samochody i sporadyczni piesi.
Martwe światło Zony jeszcze tu nie sięgnęło.
PORTLAND
Nim całkiem wjechali w przedmieścia, większość z tych pieszych nadal stanowiły patrole sił porządkowych. Wjazd do obrzeży miasta - które de facto przejęły społeczną rolę miasta właściwego - był w pewnym stopniu monitorowany.
Była to oczywiście dość powierzchowna obserwacja, nieporównywalna z tym co działo się na pograniczu centrum. A przecież nawet tam bez przerwy przemykano nielegalnie do Strefy.

Przedmieścia były spokojne i trochę opustoszałe - jak wszystko inne. Nie było tu żadnych tłumów i obrazków charakterystycznych dla tego, co kiedyś rozumieliśmy przez "miasto". Było niewiele sklepów, rynków czy budynków użyteczności publicznej - barów i miejsc schadzek było niewiele więcej. Część budynków pamiętała jeszcze wiek dwudziesty, ale większość budownictwa była względnie nowa i powstała w połowie nowego stulecia.
Obrzeża miast stanowiły próbę wskrzeszenia miejskiej społeczności i funkcjonalności. Wiele kompleksów mieszkalnych oraz szpitali zbudowano już po dziesięcioleciu wojennym, biorąc pod uwagę nową rzeczywistość i jej warunki.
Co kilka przecznic stały specjalne wieże atmosferyczne, mające zmniejszać zanieczyszczenie, normalizować otoczenie i wyłapywać cząstki promieniotwórcze. Zadanie swe spełniały - gdyż, w teorii, możliwe było tu względnie normalne życie.

Ale znów była to tylko podróbka przeszłości. Nadal niewskazanym było przebywanie tu okrągłe dwanaście miesięcy w roku. Po chodnikach krzątało się niewiele ludzi - pospiesznie drepczących w swoją stronę i unikających zbędnych kontaktów. Co czwarty czy piąty budynek był zabity dechami, porzucony lub przerobiony na jakiś skłot.
Wszyscy odwracali twarze, udając że parę kilometrów dalej Zony nie ma.
Tak - przetrwaliśmy - ale co z tego?
SEKTOR KONTROLNY
Przywodzące na myśl czasy Muru Berlińskiego, wielkie znaki informowały że opuszczają przedmieścia i wkraczają w tzw. pole niskiej emisji. Strefa ta do złudzenia przypominała pozostawione w tyle obrzeża miasta - z tym że zabudowa była o wiele gęstsza, bardziej zrujnowana przez czas i wyludniona. Ulice były jeszcze bardziej opustoszałe, a niektóre drogi całkowicie zamknięte.
Pole niskiej emisji było swoistym pasem przejściowym na terenie którego życie publiczne raczej nie istniało. Infrastrukturę odbudowano tylko do takiego stopnia by stanowiła zaplecze dla służb porządkowych, sieci komunikacyjnych i innych kryzysowych funkcji skupionych wokół utrzymywania porządku.
Nadal była to strefa względnie bezpieczna - o czym świadczyły nieliczne, zaparkowane pojazdy - ale nikt nie "mieszkał" tu we właściwym znaczeniu tego słowa.

Nie była też to strefa bardzo długa, gdyż w niewiele ponad dziesięć minut opuścili ją i wjechali do Sektora Kontrolnego.


Tu zaczynał się ich świat.
Drut kolczasty, siatki i betonowe barykady otoczyły chodniki i drogi. Ogromne tablice i sygnalizatory świetlne ostrzegały o wkroczeniu w miejsce, z którego możemy nie wrócić. Miejsce, które kiedyś było trzewiami metropolii.
Ciężarówka zatrzymywała się w kilku punktach w celu identyfikacji i potwierdzenia.
Aktywowano zdalne płyty pancerza, zakrywając wizjery i okna. Nawet na przednią szybę nasunięto gęste okratowanie. Pasażerowie nie byli już w stanie podziwiać okolicy - nie byli też bezpieczni.

Nikt nie spodziewał się jakiejś faktycznej napaści czy ostrzału, ale takie najwyraźniej były procedury. Sektor kontrolny był przedsmakiem Zony i z tego powodu mogło wydarzyć się tu wszystko. Nikt nie przechadzał się po tych ulicach ot tak, a wjazd pojazdem cywilnym był zakazany.
I tu należało przejść do sedna - sektor kontrolny był bardzo duży, a baz i posterunków było mało. Skupione były wokół głównych arterii łączących tą część miasta z tymi bezpieczniejszymi.
Siły porządkowe i wojskowe były niewystarczające do monitorowania tej miejskiej dżungli - a zatem traktowały każdą niezidentyfikowaną osobę jako potencjalne zagrożenie.
Nie były też skupione w swych wysiłkach na Zonie; więcej uwagi poświęcano bezpieczeństwu granicy zewnętrznej.

Nie sposób opisać wszystkie odmęty tego miejsca, jego ciemne zakamarki i strefy no-go, jego grupy przestępcze i szereg podziemnych działalności. Nie było tu miejsca na udawanie, że możemy żyć jak dawniej.
Centrum rządziło się swoimi prawami - i w swej brutalności dawało świadectwo prawdy.


Ciężarówka stanęła w miejscu. Jej pulsujący silnik zgasł i zapanowała dezorientująca cisza.

- Jesteśmy na miejscu. Wysiadajcie jeden po drugim, najpierw Woy... Wolniewicz. Przygotujcie przepustki - zakomunikował kierowca.

Ktoś zapukał we właz przyczepy i ten po chwili otworzył się.
Wpadające światło było oślepiające; świat zewnętrzny jawił się jako biała, bezkresna przestrzeń - u stóp której czekała pojedyncza sylwetka z neseserem w bezkształtnej dłoni.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Borys »

Felix do tej pory ze znudzeniem podziwiał mijane krajobrazy. Co za paskudny, zepsuty, kapitalistyczny świat! W końcu, zawiedziony, przymknął oczy i zaczął przysypiać. Ożywił się dopiero wtedy, kiedy dotarli do Sektora Kontrolnego, ale zaraz potem zakryto wizjery i najemnik zdawał się ponownie popaść w apatię.
Kiedy ciężarówka stanęła, jako pierwszy się podniósł i zamierzał szykować do wyjścia. Jego przełożony siedział jednak ciągle na miejscu, a zgodnie z rozkazami miał wysiąść pierwszy.
- Majorze! - nie był pewien, czy dobrze zapamiętał stopień Wolniewicza. - Ślisko? To pomóż dla majora. Trzymaj jego. Trzymaj! - poprosił o pomoc Arrona.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

Wysiadła i przygotowała przepustkę
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

Major, czy jaką on tam miał naszywkę na ramieniu obsranym przez wielkiego gołębia, który cierpliwie krążył nad ciężarówką, wypatrując potencjalnej zdobyczy, mógł sobie gadać i gadać do Corwina, ale ten leżał jak trup. Zero kontaktu, zero odzewu, zero reakcji. Blackout.

Przekrwionymi od narkotyków oczami wyobraźni widział, jak Michał Wolniewicz, dowódca oddziału pomyleńców, którzy powinni zostać na oddziale psychiatrycznym, a nie biegać i wymachiwać bronią, stał z kamerą w ręku i nagrywał jakiegoś ogromnego wagowo, ale malutkiego wzrostem mężczyznę. Słyszał, jak ten składał mu życzenia założenia rodziny w nadchodzącym roku, jak dziękował mu za to, że jest z nim w okresie totalnego osamotnienia, gdzie nawet szczury nie przychodziły do niego, by wykradać jedzenie, a karaluchy już dawno wyniosły się do bardziej komfortowego lokum. Z kolei Wolniewicz dziękował za przyjęcie pod dziurawy dach, nieodtrącenie ręki wyciągniętej po pomoc, kiedy tej pomocy najbardziej potrzebował. I mimo że się kłócili, godzili, wódkę pili i crack palili, wyzywali i przepraszali, bili i głaskali, połamali się opłatkiem i żyli długo i szczęśliwie.

Wiedział, że Wolniewicz nigdy nie zniżyłby się do takiego poziomu, nie spadłby na dno społeczne, by z szanowanego przez społeczność, zasłużonego dla kraju nie tylko tego, w którym się urodził, ale każdego innego, żołnierza, dowódcy i towarzysza stać się zaszczanym, zasranym i obrzyganym obrzydlistwem. Ale wtedy zaślepiony przez kokainowo-morfinowo-heroinowo-psychodeliczno-chuj-wie-jeszcze-jaką mieszanką popłakał się. Kryształowa łza spłynęła po nieskazitelnie czystym policzku, a potem spadła na brudną podłogę paki wozu transportowego.

Powoli zaczęło go puszczać. Środki, mimo że cholernie silne, zazwyczaj miały krótkie działanie i powoli, bardzo powoli, zaczynał odzyskiwać wzrok. W sam raz, żeby podziwiać postać idealnej kobiety, która słowem nie odezwała się, odkąd ją spotkali. Jeszcze jakby okazało się, że ma ze sobą kuchenkę polową... Albo chociaż wojskowy zestaw do gotowania i podgrzewania posiłków WZGPP, Zjadłby sobie człowiek takie pulpety w sosie pomidorowym, jak mu pokazali kiedyś Polacy.

Miał zamiar skorzystać z „ratowniczej strzykawki”, żeby przyspieszyć proces odzyskiwania świadomości. Niestety, wspomniana wcześniej niewładność ręki skutecznie mu to uniemożliwiła i strzykawka zamiast trafić w żyłę, trafiła pod nogi dowódcy. Corwin nie miał sił, żeby poprosił o pomoc; z jego ust wydobył się tylko niezrozumiały bełkot, coś jak bulgotanie.

A potem zasnął z powrotem. Pogrążył się w niebycie.
.::.
Obudził się dopiero na sam koniec podróży, kiedy Felix jął drzeć mordę, żeby coś tam. Dlatego zadał mu bardzo poważne pytanie:

English, motherfucker, do you speak it?

Ale wcześniej idealna kobieta teraz stała się spełnieniem marzeń, bo jako pierwsza wyszła z wozu, niezgodnie z instrukcjami, ale zgodnie z zasadami savoir-vivre'u stosowanego przez Kanadyjczyka. Kobiety pierwsze, żeby w razie czego przyjęły serię na dobrze rozwiniętą klatę, dopiero potem mężczyźni. Przecież w razie czego ją poskłada do kupy, prawda?

Nawet jeśli granat rozwali ją na milion kawałeczków.

No ale nie pchał się, czekając na rozwój sytuacji. Nie miał zamiaru wysiąść przed Wolniewiczem, nie chciał też wyskoczyć z wozu razem z nim. Instrukcje to instrukcje.

Był też ciekawski, co się stanie z babą.
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

- C... co ty do mnie pierdolisz? - Wolniewicz niespecjalnie miarkował co do niego śmieć komunistyczny mówi i zareagował odruchem obronnym bezwarunkowym skutecznym - Baczność, skurwy... GDZIE KURWA SIĘ PCHA?! - Wolniewicz ucapił podkomendną za włosy z zamiarem wciągnięcia jej z powrotem do pojazdu.
-Rozkazu ty nie słyszy?! Ty głupia czy głucha jest?! Zaspana, co? Może nie słyszy bo włosy za długie? Uciąć trza? Kurwa mać, ciapate niekumate.
Wreszcie wygramolił się z pojazdu, wyjął pomiętą przepustkę, położył sobie na jednej dłoni i klasnął w nią drugą, z zamiarem zapewne wyprostowania papiru.
- Ogółem to chciałem powiedzieć, że przepraszam wszystkich i całe te. Bo ja to torrerancyjny jestem i żółtka kocham i murzyna kocham całe te ale takich co to się przed szereg wychylają to bym zajebał gołymi rękami. Tymi rękami, co to kiedyś papieża witałem. Ja ogółem wiem, że to ciapate, że głupie, że barbaaarzeńce całe te ale wojsko jest wojsko, co nie? Mądre to mądre? No nie wiem czy takie mądre... Wysiadać oddział, słyszeliśta jenerałów całe te. Raz, raz, szybko aby, bo jak pierdolnę młotkiem kurwa - tak, słowo, które często służyło Polakom za przecinek, nie było przez bombaskiego majora niewykorzystywalne jako kropka.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

Widząc że była szybsza od Wolniewicza który się opierdalał z odpisem jak powolna kurwa, wróciła potulnie do wozu i tam czekała aż reszta wysiądzie, coby wysiąść ostatnia ;(((
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

W całym tym zamieszaniu otoczenie jakoś zginęło, rozmyte przez ostre światło od którego zdążyli się w ciężarówce odzwyczaić. Dopiero gdy sytuacja uległa uspokojeniu mogli w końcu zauważyć gdzie są.

Miejsce to było właściwie niewielką, ale pełnoprawną i ufortyfikowaną bazą. Punkt Charlie był zwyczajowym określeniem na największy z posterunków wokół danej Zony - i właśnie w takim punkcie się znaleźli.
Wszystko zdawało się jakieś takie metaliczne - a zwłaszcza powietrze, którego ledwo zauważalny posmak czuć było na koniuszku języka.
Ciężarówka zatrzymała się na uboczu skromnego parku maszyn. W oddali, między wielkimi namiotami i kontenerami krzątały się grupki żołnierzy; bazę od nadgryzionego miasta oddzielały wysokie siatki, druty i barykady.
Wszędzie walały się skrzynie, anteny, potężne wiązki kabli i inne, rozmaite sprzęty.
Niektórym towarzyszyły błękitne i karmazynowe połyski cudacznego światła, jakby przypominającego że tak - oto rok 2084 jest erą przyszłości.

Doszukiwanie się elementów futuryzmu byłoby jednak bardzo na siłę. Poza drobnymi detalami miejsce to wyglądało zupełnie jak przeciętna baza wojskowa z początku XXI wieku.
Nieopodal ich ciężarówki stało nawet kilka ogromnych pojazdów kołowych, które były niczym innym jak ewolucją starego już Strykera. W oddali posterunek opuszczał przestarzały humvee - wracający do obrzeży miasta.

Pod paką ciężarówki, z której w końcu jakoś się wygramolili, czekało trzech żołnierzy i jegomość w garniturze oraz kapeluszu.
Był to zapewne tak zwany smutny pan - agent przypisany do nadzwyczajnych spraw powiązanych z Zoną - lub przedstawiciel TFOR. O jego aparycji dało się stwierdzić tyle, że jest blondynem i nosi okulary przeciwsłoneczne. W ręce trzymał jakąś aktówkę.

Agent obserwował zamieszanie przy wyjściu z ciężarówki zachowując kompletną obojętność. Towarzyszący mu żołnierze zdawali się jednak zniecierpliwieni tym wszystkim. Choć nie celowali w przybyszy, to ich dłonie spoczywały na odbezpieczonych karabinach.

- Witajcie w punkcie Charlie. Jestem inspektor Walt Werner z Wydziału Obserwacji Kryzysowej FBI. Przejdę do sedna. Sierżancie Wolniewicz, musi pan natychmiast doprowadzić swoich ludzi do porządku i sprawności.
Za chwilę udamy się do centrali łącznościowej. Tam spotkacie operatora, który będzie usiłował nawiązywać łączność z wami w Labiryncie. Od tego człowieka będzie zależało czy stamtąd bezpiecznie wrócicie.
Werner przerwał na chwilę, po czym w nieco mechaniczny sposób kontynuował:
- Oczekuję od was zachowania całkowitej dyscypliny na terenie bazy i okazania szacunku wobec operatora, reszty personelu wojskowego oraz zaangażowanych zasobów materialnych. Czy wyraziłem się jasno?
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

Brać szpej? – zapytał całkiem już trzeźwy i przytomny oraz nieco przygnębiony po zjeździe Corwin. W razie gdyby nie doczekał się odpowiedzi, czy to twierdzącej, czy przeczącej, zabrał całe swoje oporządzenie. Gdzieś tam w czaszce skrobało go pragnienie założenia chociaż kamizelki kuloodpornej, tak na wszelki wypadek, gdyby żołnierzy dopadły masowe skurcze w palcach położonych na spustach. Wyglądali na nieco przewrażliwionych.

Skończyło się na tym, że szpej trzymał w łapie. Tylko karabin przewiesił przez ramię, bo on również należał do nieco nerwowych. Strzelanina pomiędzy członkami jego oddziału (baba w oddziale to nie baba, tylko kolejny chłop) a żołnierzami to ostatnie, czego sobie życzył. Ale nie wiedział, jak to jest z sierżantem Wolniewiczem, który wydawał się nieco nieobliczalny.

Przy wysiadaniu pomógł i dowódcy, i Blücherowi, i Khawlah (pamiętał, jak prawie się opluł przy próbie wymówienia jej imienia). Gdyby się wywaliła i głupi ryj rozwaliła, na pewno by się nie cieszył. Zawsze to jedna osoba więcej do chowania się przed pociskami.

Potrafisz prowadzić takie cacko? – zapytał półgłosem. Jasne było, że kierował swoje słowa do kobiety. – Przydałoby nam się chociaż takie jedno tam, w środku. O ile by się zmieściło.

Podczas spotkania stał w lekkim rozkroku. Hełm pod pachą, plecak przy nodze, karabin na ramieniu. W razie potrzeby mógłby bardzo szybko wyciągnąć broń boczną; gdyby się wcześniej naszprycował czymś porządnym, a nie kolejną gównianą mieszanką, żołnierze nawet nie zauważyliby oddania strzału. Gdyby tylko odważył się wystrzelić. Z tym bywało ciężko, patrząc do akt.

Skinął głową na potwierdzenie słów, że wyraził się jasno. Ale nie byłby sobą, gdyby nie chciał o coś zapytać.
Permission to speak, sir!
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

- Tak.
Odparła krótko i treściwie do Arrona, lustrując wzrokiem pojazd. Raczej nie spodziewała się walki z żołnierzami, dlatego nie reagowała w żaden sposób nerwowo czy zapobiegawczo. Na pytanie inspektora tylko kiwnęła głową, a jeżeli pojawiły się obiekcje co do takiej odpowiedzi - odpowiedziała słownie, że tak, wyraził się jasno. Kwestie organizacyjne zostawiała Wolniewiczowi, teraz pozostawała raczej bierna.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

Inspektor przyglądał się procesowi wychodzenia i doprowadzania się do porządku zachowując obojętność, ale szczerze mówiąc ciężko było stwierdzić co o przybyszach sądził. Po prostu czekał.

Pobliscy żołnierze nie mieli tak kamiennych twarzy jak on; błędem byłoby jednak powiedzieć że epatowali jakąś nadzwyczajną wrogością. Podejrzliwością już tak. Ale takie po prostu były czasy.
Prawdopodobnie chcieli wrócić do rutyny i nie mieć do czynienia z dziwnie zachowującą się bandą, którą niejako musieli zabezpieczać. Sensowniejszym też mogło być strzeżenie miasta przed gangami, przemytem niebezpiecznych obiektów i ogólną niestabilnością bijącą z centrum.
Faktem było iż wielu ludzi wątpiło w cały system wypraw w serce Zony i uważało je za niepotrzebne szaleństwo.
Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

Słysząc odezwę Arrona, Werner obrócił na chwilę głowę w kierunku jednego z towarzyszących mu żołnierzy.
- Permission granted. Tylko nie za długo. Wszystko i tak będziecie za chwilę omawiać na od̸praw͜ie͟.
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

Możemy pożyczyć autko? – zapytał, kiedy udzielono mu głosu. Kciukiem wolnej ręki wskazywał na jeden z pojazdów.
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

-Ta jest! - sierżant Major Wolniewicz wyprostował się do pionu i przyłożył rękę do czoła.
-Oddział słyszał, zachowywać się. Z szacunkiem do wojaków.
Nie przejmował się zbytnio wyciąganiem sprzętu od przełożonych. Domyślał się, że oni lepiej będą wiedzieć, co się przyda, a co nie i wszystko, co potrzebne będzie "granted".
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

Wyładowywanie ekwipunku osobistego przebiegło zwyczajnie, a co cięższe toboły pomogli likwidatorom wyciągnąć żołnierze. Werner usatysfakcjonowany dyspozycją Wolniewicza miał już zamiar puścić orszak dalej, ale musiał odnieść się do pytania medyka.
Pytanie to skruszyło nieco bezosobowość twarzy inspektora. Kącik jego ust delikatnie drgnął, a ton głosu sugerował coś między rozczarowaniem a poirytowaniem. Zmiana ta trwała może sekundę.

- Nie, nie możecie pożyczyć autka. Wozy armii służą wyłącznie do ochrony zewnętrznych granic Zony, komunikacji i reagowania na sytuacje kryzysowe. Nie są do dyspozycji misji TFOR. Poza tym i tak obowiązuje zakaz wjeżdżania tam pojazdami mechanicznymi. Nieliczne wyjątki nie dotyczą tego przedsięwzięcia.

Inspektor, nie dopuszczając do ewentualnego głosu innych ciekawskich, wyciągnął coś co wyglądało na podręczny czytnik kodów.

- Teraz dajcie swoje przepustki i ruszymy dalej. Powinniśmy przejść do właściwej od͎͞prawy, gdyż w jej trakcie otrzymacie też środki neutralizujące ewentualne skażenie organizmu. Promieniowanie jest tutaj znikome - ale musimy trzymać się procedur.


wystarczy jeden krótki odpis potwierdzający zdanie przepustek i gotowość.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

Muzułmanka dała swoją przepustkę i potwierdziła swoją gotowość do misji - zrobiła to po reszcie członków wyprawy, na końcu.
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

To na chuj nam kierowca? – Rzucił pytaniem w przestrzeń, nie kierując go do nikogo. Westchnął zrezygnowany i dał przepustkę. Chciałby potem sprawdzić tylko swój sprzęt.
W szczególności, czy niektóre strzykawki dobrze działają.
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

-Żołnierzu, zamknijcie mordę - rzekł krótko i treściwie pan Michał do ćpuna, oddając przepustkę.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
graf
Posty: 203
Rejestracja: 2018-01-24, 14:32
Tytuł: niemiecki krążownik
Has thanked: 2 times
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: graf »

Ta jest. – Machnął niedbale ręką w parodii salutu.
Mój blogasek:
https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/?m=1

„The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.”
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Ygrek »

Inspektor przeskanował przepustki i zwrócił je likwidatorom. Nie skomentował w żaden sposób ich "konwersacji" na temat sensu posiadania kierowcy. Ruchem dłoni wskazał kierunek i w milczeniu poprowadził zgromadzenie do miejsca docelowego.

Przemarsz trwał może pięć minut. Baza nie należała do dużych - zasadniczo była ufortyfikowanym, przerośniętym posterunkiem. Po drodze nie mijali nic, czego by już nie znali: ładunki, kontenery, namioty i wszędobylskie anteny. Niby mała dolina w miejskiej dżungli, odgrodzona od niej drutem i żelastwem.
Żołnierze krzątali się sporadycznie po okolicy, ale większość ruchu i pracy działa się gdzieś przy bramach wjazdowych. Z któregoś z mijanych jeepów dobiegała przytłumiona muzyka Rolling Stonesów.

War, children, it's just a shot away
It's just a shot away


'
O͞D̵P͜RAWA̸
Likwidatorzy zostali poprowadzeni nieco na ubocze - do małego betonowego parkingu na delikatnym wzniesieniu. Miejsce to znajdowało się jakby w cieniu najsilniej strzeżonego punktu: bramy prowadzącej do Zony.

Na środku betonowej płyty stał kolejny wóz bojowy, będący ewolucją M1135. Był też znacznie większy, a na wieżyczce dźwigał zestaw dużych radarów.
Był to tak zwany zonographer - mobilne centrum łączności i monitorowania zagrożeń nadzwyczajnych, w teorii zdolne do odbierania sygnałów z Labiryntu. Na jego pancerzu widniały lampy ostrzegawcze i znaki zakazujące zbliżania się podczas transmisji.

Do wozu przylegał namiot, niejako łącząc się z nim w jedno stanowisko. Wyszedł z niego młody człowiek obwieszony słuchawkami i krótkofalówką. Inspektor kiwnął porozumiewawczo głową w jego kierunku.
- A, witam. Jesteście tą nową grupą likwidatorów? Nazywam się Jesse Braun i będę waszym operatorem.

Braun wyciągnął na powitanie rękę do Wolniewicza, jakby zgadując że to on przewodzi drużynie.
Operator sprawiał wrażenie uprzejmego i zarazem najbardziej niewyspanego człowieka na ziemi. Miał wybitnie podkrążone oczy, rozczochrane włosy i rozpiętą kurtkę od munduru - na której nie było żadnych oznaczeń stopnia.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Borys »

Felix bezzwłocznie okazał przepustkę, po czym stanął nieco z boku i zapalił papierosa. Znudzony zdążył sięgnąć po drugiego, nim dotarli do zonographera. Podszedł do operatora i stojąc u boku Wolniewicza przypatrywał się młodziakowi. Potem wziął ostatniego bucha, rzucił niedopałek na ziemię i zdeptał. Schował ręce w kieszeniach płaszcza i pozwolił podjąć konwersację dowódcy.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2589
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Gruby »

Powstrzymała w duchu chęć odparcia, że przecież nie jest tylko kierowcą ale też specjalistką od zwiadu i materiałów wybuchowych i że Arron jest seksistą. Podeszła do operatora i stojąc u boku Felixa przypatrywała się młodziakowi, pozwalając przejmować konwersację bohaterowi Bombasu.
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Substytucja [Odprawa]

Post autor: Pupu pan Panda »

- Sierżant Wolniewicz, dowódca oddziału - pan Michał mocno uścisnął wyciągniętą do niego prawicę. Można było pomyśleć, że przedstawienie się z szarży sugeruje, że Polak HOBAK oczekuje tego samego od swojego rozmówcy.
- Operatorze LASSIE Jesse... jakiego wsparcia możemy oczekiwać od was w trakcie misji? Czym się będziemy komunikować i jak tego nie, przepraszam ogółem, że tak powiem, rozpierdolić?
W tym momencie, nagle, sierżant wyciągnął przed siebie obie dłonie i rzekł:
-MYŚLISZ KURWO ŻE MASZ ŁAPĘ? TY ŁAPY KURWA CHUJU NIE WIDZIAŁEŚ NAWET
-Widzicie to? To nie są ręce profesora. Więc mówcie proste słowa całe te - widać pan Michał miał zapewne przykre doświadczenia w dogadywaniu się z technikami i chciał zapobiec jakimkolwiek nieporozumieniom.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Zablokowany

Wróć do „Zerosada”