Krucjata - atak na wschód

Władca: Król Orion II [Morok]
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Krucjata - atak na wschód

Post autor: Morok »

Ścieżka dźwiękowa

Jak zwykle o świcie, Gabriel Carvalho, znany również jako Orion II, modlił się w pałacowym sanktuarium. Gdyby ktokolwiek odważył się tam wówczas wejść, zobaczyłby prawdziwie poruszający widok - oto majestat królewski korzył się przed nieskończoną chwałą Jedynego Boga. Władca, pogrążony w rozmowie ze swym Stwórcą, był tak idealnie nieruchomy, że sprawiał wrażenie jakby umarłego.
Ale nadeszła chwila, gdy król drgnął i powoli uniósł głowę. Na twarzy nie miał opaski - w tym świętym miejscu zawsze ją zdejmował, obnażając przed Panem swe niewidzące oczy o złotych tęczówkach. Jak u wilka...
- A więc to już... - wyszeptał władca, sięgając po czarny pas materiału. Zakrywszy jedwabną wstęgą przymknięte powieki, związał jej końce z tyłu głowy, tak jak to czynił zawsze. Ale ten dzień miał być wyjątkowy.
Nadszedł czas, by wypełniło się słowo Pana.
* * *
O strażnikach Królestwa Północy z pewnością nie można było powiedzieć, że nie kochają swego króla. Gdy tylko Orion II przekroczył próg Zewnętrznej Iglicy i stanął na stopniach prowadzących na ogromny taras, na którym zgromadzili się wojownicy, przywitał go potężny wiwat.
- HAZAK! SHALOM! HAZAK! SHALOM! - krzyczeli rycerze, rytmicznie tłukąc rękojeściami mieczy o tarcze i pancerze. Naczelnicy wojowniczych rodów Iskariotów również żwawo klaskali w dłonie. Jak zwykle, władca Gadahalmu czekał, aż ryk tłumu sięgnie zenitu - gdy zaś uznał, że już starczy, uniósł w górę dłoń.
Na ten gest, wszyscy zbrojni jak jeden mąż ucichli. I już tylko górski wicher, wyjący pośród szczytów i świszczący pomiędzy kolumnami, zakłócał ciszę pięknego, acz lekko pochmurnego poranka.
- Hazak shalom, bracia i siostry! Hazak shalom, dzielni wojownicy Gadahalmu! - zawołał Orion II, również odpowiadając przybyłym starożytnym pozdrowieniem wojowników Północy. Głos monarchy, jasny i czysty, wyraźnie dało się słyszeć z każdego miejsca na rozległym tarasie. Odpowiedziała mu tylko pełna napięcia cisza.
- Oto przemówił do mnie Pan! - krzyknął Ślepy Król, unosząc ręce ku niebu. Na ten znak uniosło się każde ludzkie ramię na placu.
- CHWAŁA PANU! - ryknęli w odpowiedzi wojownicy. Zaraz jednak ponownie ucichli, w oczekiwaniu na słowa proroctwa. Władca Szczytu Świata powoli opuścił dłonie.
- To mówi Pan: - zaczął od zwyczajowej formuły. - Patrz, synu człowieczy! Czy widzisz krainę na wschodzie? Czy słyszysz jej krzyk? To kraina, która spływa krwią niewinnych - a panami jej niegodziwcy o przewrotnych sercach. Oni to, mylnie rozumując, mówią sobie: "Nasze życie jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą, nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było. Dech w nozdrzach naszych jak dym, myśl jak iskierka z uderzeń serca naszego: gdy ona zgaśnie, ciało obróci się w popiół, a duch się rozpłynie jak niestałe powietrze. Imię nasze pójdzie z czasem w niepamięć i nikt nie wspomni naszych poczynań. Przeminie życie nasze jakby ślad obłoku i rozwieje się jak mgła, ścigana promieniami słońca i żarem jego przybita. Czas nasz jak cień przemija, śmierć nasza nie zna odwrotu: pieczęć przyłożono, i nikt nie powraca. Nuże więc! Korzystajmy z tego, co dobre, skwapliwie używajmy świata w młodości! Upijmy się winem wybornym i wonnościami i niech nam nie ujdą wiosenne kwiaty: uwijmy sobie wieniec z róż, zanim zwiędną. Nikogo z nas braknąć nie może w swawoli, wszędzie zostawmy ślady uciechy: bo to nasz dział, nasze dziedzictwo! Udręczmy sprawiedliwego biedaka, nie oszczędźmy wdowy ani wiekowej siwizny starca nie uczcijmy! Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości, bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne." Tak mówi Pan Bóg do ziemi agońskiej: Teraz przychodzi kres na ciebie. Wysyłam gniew mój przeciwko tobie, aby cię osądzić według twoich dróg i ciebie uczynić odpowiedzialną za wszystkie twoje obrzydliwości. Oko moje nie okaże litości dla ciebie i nie pominę cię, ale ciebie uczynię odpowiedzialną za twoje drogi, a twoje obrzydliwości będą pośród ciebie ujawnione i poznacie, że Ja jestem Pan. Ja dałem rozkaz moim poświęconym; z powodu mego gniewu zwołałem moich wojowników, radujących się z mej wspaniałości. Oni wykonają na tobie mój wyrok! - gdy umilkł, obecni przez chwilę zachowywali nabożną ciszę.
- Amen! - zawołał jeden z rycerzy, przerywając milczenie. Taras eksplodował rykiem setek gardeł.
- AMEN! AMEN! AMEN! - krzyczeli rycerze i wojownicy, możni i ubodzy. Niektórzy rozpoczęli śpiewać psalmy i nie sprawiali wrażenia, by zamierzali umilknąć.
Wykonawszy gest błogosławieństwa, król Gadahalmu odwrócił się i ruszył z powrotem do Zewnętrznej Iglicy.
* * *
- Wiem, że masz coś dla mnie. Pokaż to - rzekł Orion II, przekraczając próg komnaty. Yuda Iskariota uśmiechnął się, ale spojrzenie jego oczu jak zwykle pozostało zimne.
- Nie traciłem czasu - odpowiedział, dając znak jednemu ze strażników przy drzwiach. Gdy ten otworzył wrota, do pogrążonego w półmroku wnętrza weszła dwudziestka młodych mężczyzn i kobiet.
- Agończycy...? - bardziej stwierdził, niż zapytał władca, oglądając byłych niewolników. Wielki Kanclerz skinął głową.
- Sprzedała mi ich przedstawicielka samego Agona - wyjaśnił z rozbawieniem. - Znają geografię kraju, jego historię i kulturę, mocne i słabe punkty twierdz... - wyliczał.
- Będą idealnymi przewodnikami dla naszej armii - podsumował Ślepy Król. - Ile za nich zapłaciłeś?
- Półtora tysiąca borysów... i obietnicę dostawy do Agonii metalu w niedalekiej przyszłości - odparł Yuda, splatając dłonie. Wiedział, co za chwile powie Gabriel Carvalho, gdy monarcha raz jeszcze podszedł do otworu wejściowego.
- Obietnic trzeba dotrzymywać - zasądził monarcha. - Jak myślisz, czy dostarczenie Agończykom przez naszych rycerzy kilku tysięcy sztuk najlepszego północnego oręża zaspokoi na jakiś czas ich zapotrzebowanie na metal? - zapytał, odwracając się. Kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Myślę, że będą zachwyceni, Wasza Wysokość - odpowiedział Yuda, pochylając lekko głowę. Unosząc ją, królewski skarbnik mimowolnie wyszczerzył zęby w szerokim, okrutnym uśmiechu.
* * *
Ścieżka dźwiękowa

Nad masywem Szczytu Świata budził się kolejny poranek.
Jak zwykle, ponad turniami szalały mroźne wichry. Wiatr świszczał i wył, by na chwilę umilknąć... zaraz jednak wznowić swe zawodzenie z tą samą, niestrudzoną siłą. Mijając głębokie przepaści i zakręcając koło gorejącego i dymiącego wierzchołka Gehenny, pędził dalej pomiędzy szczytami, by w końcu dotrzeć ponad Krwawą Przełęcz.
Nazwa tego miejsca pochodziła od wojsk, które w ciągu wieków przybywały ze wschodu na to miejsce, by zaatakować Królestwo Północy i zagrabić jego bogactwa. Każdą z hord, bez wyjątku, spotykał ten sam los - najazdy barbarzyńców ponosiły krwawe porażki na górskich szlakach i rozbijały się o niezdobyte mury wznoszącej się pośród obłoków fortecy zwanej Bramą Chmur.
Tym razem wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej; ta armia bowiem zmierzała w przeciwnym kierunku, niż wszystkie poprzednie.
Wstające słońce oświecało swym blaskiem maszerujących rycerzy Północy. Jasne promienie odbijały się od naostrzonych kling mieczy i szpiców halabard, potężnych pancerzy i zdobionych herbami tarcz. Wojownicy, witając nadejście nowego dnia, pośród uderzeń bębnów i ryków trąb tysiącami gardeł śpiewali starożytny hymn Gadahalmu - pieśń opiewającą piękno gwiazdy jaśniejącej pośród wierzchołków gór i opowiadającą o radości ludzi zbierających się, by wspólnie wielbić Boga.
Armię wiodły głowy wojowniczych rodów Iskarii i Wielcy Mistrzowie Trzech Zakonów - w tym sam Rycerz Protektor Związku Północnego, Orion II. On również włączał się do pieśni, grając na niewielkim flecie. Muzyka pozwalała ukoić serce i uspokoić umysł przed tym, co miało go już wkrótce czekać...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Związek Północny”