Kiedy oddziały Scarafaggio ruszyły, w obozie gallijskim doszło do niezwykłych wypadków.
[soundtrack:
https://www.youtube.com/watch?v=1BdPDaFXcEo]
Welkin podszedł do Alicji, chwycił dziewczynę za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy.
-
Alicjo... czy zbliża się już godzina naszej śmierci? Razem tyle przeszliśmy, walczyliśmy z Imperium, dostawaliśmy wezwania od Arayo, żeby jej nie ignorować i oto umrzemy przed występnym rodem Scarafaggio?
- Och Welkinie - wzruszyła się Alicja, a na jej delikatnym policzku pojawiła się niewinna łza, łza utraconej młodości.
- Alicjo, umrzemy... ale umrzyjmy jako małżonkowie! Jak Romeo i Julia! Jak Pupu i Papi! - zaproponował rumieniący się Welkin, wycierając czołgowy smar z twarzy. Czyżby też ukrywał słodko-gorzkie łzy? Następnie sięgnął do kieszeni i wyjął z niej pierścionek zaręczynowy po babci, pamiątkę rodzinną, którą ta ukradła w czasie prywatyzacji w latach 90, kiedy to w sposób złodziejski rozkradano Gallię.
- Och, Welkinie - szepnęła Alicja, cofając się o krok. Chłopak nieśmiało podszedł bliżej i włożył jej na palec pierścionek, kiedy ta ledwo słyszalnie powiedziała "tak".
Kiedy połączył ich pocałunek prawdziwej miłości, towarzysze broni ronili łzy wzruszenia. Nawet wojska Scarafaggio wstrzymały kroku, a żołnierze spoglądali pytająco na Anarky. Czy mają strzelać w takiej chwili?... Cisza na polu bitwy zdawała się trwać wiecznie, Alicja wpijała się słodko w usta kochanka, a ten skierował dłoń na jej krocze, gdzie poczuł wyraźną wypukłość.
Wtedy ta cofnęła się i z zaufaniem spoglądała w oczy ukochanego.
- Muszę zrobić to, co do mnie należy.
Nagle rozbłysła niebieskim światłem, spojrzała wrogo w stronę Anarky i ruszyła w jej stronę. W tej chwili tylko ona mogła ją powstrzymać. Dokona tego. Za Gallię, za Welkina...
