Festiwal Kwiatów

Władca: Dlanor Archibald Knox [Dlanor]
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Frederica Bernkastel
Wojowniczka śmignęła przed siebie. Wiedziała, że nie ma czasu do stracenia. Problemem było to, że biegnąc z zasłoniętą twarzą, mijała ludzi. Sługi, strażników... ludzi, którzy szli przed siebie, nie wykazując żadnych objawów zatrucia (chociaż usuwali się z drogi uzbrojonej przywódczyni Eiserne Jungfrau). Nigdzie dookoła nie dało się dostrzec nic nadzwyczajnego, nawet śladu trującego gazu. Czym więc był tajemniczy atak? I co mogło dziać się teraz na przyjęciu?

Przyjęcie
Dworzanie i władcy, słudzy i muzycy - wszyscy jak jeden mąż, nie wiedząc co się dzieje, przylgnęli do podłogi. Większość z nich, jako delartiańczycy, wiedziała doskonale, że kiedy Jungfrau coś mówi, to najrozsądniej jest jej posłuchać.
Tajemnicza trucizna, która najwyraźniej powaliła część gości, była niewidoczna dla oka. Dlatego wojowniczki nie potrafiły stwierdzić, na ile gaz zdążył już ulecieć, a na ile nadal wisiał w sali.
Dziwniejsze jeszcze wydawało się to, kto właściwie padł celem ataku. Przytomność stracili ludzie rozproszeni na całej długości sali. Czy tylko niektórzy byli podatni na działanie trucizny? Czy to jej opary rozproszyły się w tak nienaturalny sposób? Poza pierwszą falą, nikt więcej już nie utracił przytomności i nie wykazywał objawów zatrucia, co wskazywało na pierwszą możliwość. A może podmuch wiatru nie miał z tym nic wspólnego - i w jakiś sposób skażone zostało jedzenie czy napoje?
Istniał i inny scenariusz. Zabójca... który potrafił zabijać bez śladu i bez zostania zauważonym na zatłoczonym przyjęciu. Czy nadal czaił się gdzieś w pobliżu? Czy gościom nadal groziło niebezpieczeństwo?
Ci, którzy upadli... nie oddychali, ani też ich serca nie biły. Na ile członkinie Eiserne Jungfrau potrafiły powiedzieć - byli martwi. Co ciekawe, na twarzy każdego z nich malował się dziwny, nienaturalny wręcz spokój.
Giermek Oriona II, leżąc obok swojego króla, widział doskonale jego stan. W oczach chłopaka pojawiły się łzy.
- Panie! Panie! Wstań! Zbudź się! - wołał nadal szeptem, szamocząc nieruchome ciało Ślepego Króla.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Bernkastel zmrużyła oczy, po czym pędem ruszyła w drogę powrotną do sali bankietowej.
Tymczasem Eiserne Jungfrau opanowywały sytuację. Najwyższa z nich, podeszła do króla i powiedziała, że spotkanie trzeba natychmiast zakończyć z racji na okoliczności. Dlanor nie wahał się, działo się coś niespodziewanego, z czym ciężko walczyć. Skinął głową. Doradczyni obok niego wyglądała, jakby miała się spalić ze wstydu. Eiserne zaczęły powoli wyprowadzać na zewnątrz gości, pod wzmocnioną asystą straży. Kanclerz, dosłownie zalewając się łzami, przepraszał obecnych za hańbę, jaką okrył się Dwór Lśniących Piór. Chyba całkiem wyłysieje ze stresu. Gwardziści przeczesywali budynek oraz tereny przyległe.
Bernkastel, razem z kilkoma innymi Jungfrau, zaczęła badać ciała martwych, by dowiedzieć się co mogło doprowadzić ich do takiego stanu.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Sytuacja wydawała się opanowana. Żaden z pozostałych gości nie padał już ofiarą tajemniczego zabójcy, przynajmniej na razie. Gwardziści zaś próbowali odszukać jakieś ślady - na razie bezskutecznie.
Członkinie Jungfrau zgromadziły się przy nieruchomych ciałach i zaczęły je oglądać, nadal w obecności części gości. Nikt nie mógł powiedzieć, że władca Del'Arte nie przejmuje się wydarzeniem. Jedynie do Oriona II trudno było się zbliżyć - a to z powodu giermka, który własnym ciałem niemal zasłaniał nieruchomego króla. W końcu jednak został bezceremonialnie odepchnięty. Konieczność była koniecznością - w takiej chwili nie można było zważać na emocje zdruzgotanego chłopca.
- Na razie nic nie widać - beznamiętnie zakomunikowała jedna z Jungfrau, oglądając ciało jakiegoś dworzanina. Jej koleżanka, skinąwszy głową, nachyliła się nad ciałem władcy Związku Północnego, wyciągając dłoń, by w poszukiwaniu ran odsłonić poły królewskich szat...
... i w tej samej chwili poczuła, jak jej nadgarstek zostaje unieruchomiony w stalowym uścisku.
Był to uścisk uniesionej ręki Oriona II.
Władca, w jednej chwili drgnął i zaczerpnął ogromnego haustu powietrza. Był to oddech, jaki tonący bierze, gdy uda mu się choć na chwilę wystawić głowę ponad powierzchnię wody - oddech odzyskanego życia. Zaraz też puścił strażniczkę. Leżał, szybko łapiąc powietrze w płuca, jakby chcąc nadrobić ten cały czas, gdy trwał martwy jak posąg.
Zaraz po nim, trochę mniej gwałtownie zaczęli budzić się pozostali. Lilien Tenn, jak gdyby nigdy nic, powoli uniosła głowę. Jakiś dworzanin uśmiechał się rozanielony do członkiń Jungfrau, które jeszcze przed chwilą usiłowały zbadać przyczynę jego śmierci. Jeden ze sług ziewał, kulturalnie zasłaniając sobie usta ręką i przeciągając się, jakby właśnie zbudził się z jakiegoś głębokiego snu. Vincent Carvalho wręcz skoczył na równe nogi, pogwizdując sobie pod nosem jakąś melodyjkę i upewniając się, że trzymane przezeń skrzypce są prawidłowo nastrojone. Na szczęście, drogocennemu instrumentowi nic się nie stało. Kilkadziesiąt metrów dalej przytomność odzyskiwała właśnie Brigide Leste.
Nie trzeba chyba dodawać, że ci z gości, którzy jeszcze nie zdążyli opuścić sali, byli niezmiernie zadziwieni całym tym widokiem. Cóż bowiem tak naprawdę się stało?
Giermek tymczasem przyskoczył do budzącego się Rycerza Protektora. Ten najwolniej dochodził do siebie. Wydawał się pogrążony w... szoku? Nic w sumie dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze przed chwilą był martwy - z jakiegoś jednak powodu, nikt z pozostałych obudzonych nie sprawiał wrażenia wstrząśniętego, ani nawet lekko przestraszonego.
- Panie, wszystko z Tobą w porządku? - zapytał chłopak, nawet drgnięciem głosu nie dając po sobie poznać, że przed chwilą jeszcze umierał niemal ze zmartwienia.
Orion II milczał. Nadal leżąc, zanurzył tylko dłonie w fałdy szat, jakby upewniając się odruchowo, czy cała zawartość kieszeni jest na swoim miejscu.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

SKRÓT SYTUACJI DO TERAZ DLA OSÓB, KTÓRYM NIE CHCE SIĘ CZYTAĆ: W pomieszczeniu gdzie odbywał się bal, ludzie zaczęli mdleć z bliżej nieokreślonego powodu. Strażniczki wyprowadziły wszystkich na zewnątrz (poza delegacją Związku Północnego i Ahravanu) i teraz uroczystość będzie się odbywała w ogrodach Dworu Lśniących Piór.

Obrazek
Sytuacja powoli się klarowała, a większość gości (poza tymi, którzy dopiero się obudzili) była już na dworze. Doradczyni, której twarz wyrażała nieograniczoną wściekłość, wyglądała jakby miała zmasakrować króla Dlanora. Pociągnęła go za ucho (władcę!) i coś mu powiedziała. Ten pokiwał głową i klasnął w dłonie, by zwrócić na siebie uwagę, rozpaplanego dworu. Tylko parę twarzy obróciło się w jego stronę. Ktoś z boku króla chrząknął. Stała obok niego Frederica Bernkastel, której miecze były już schowane. Chociaż na jej twarzy gościł uśmiech, to wzrok jasno dawał do zrozumienia co się stanie z tymi, którzy nie zamilkną. To chrząknięcie miało o wiele lepszy efekt niż klaskanie Dlanora. W końcu kto miałby odwagę nie posłuchać kobiety, która, jak mówiły plotki, zabiła swoich rodziców, gdy Ci wyrazili się źle o królu. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę władcy.
-Ekhm... Proszę wszystkich o uwagę! Najwyraźniej nieco nam zaszkodziło duszne powietrze we wnętrzu budynku, dlatego przeniesiemy uroczystość tutaj, do pięknych ogrodów Dworu Lśniących Piór. Słudzy zaraz ustawią stoły i wydadzą wszystkim ciepłe płaszcze.
Z pewną obawą spojrzał na gości z innych państw, tych, którzy akurat nie zemdleli. Kanclerz smarkał właśnie w chusteczkę, stojąc obok Gudochvida, Liama, Cuillioka i Lyncha. Musieli wysłuchiwać jego smętnych, dramatycznych przeprosin przez całą drogę.
-Wybaczcie, maralie, za ten niespodziewany kłopot. Tu, w Del'Arte, dzieją się często rzeczy, których uświadczymy tylko w bajkach lub historiach bardów. Jesteśmy krajem marzycieli, artystów i ludzi natchnionych, dlatego dramatyzm jest... częścią naszego bytowania. Dreszczyk emocji, rozumiecie. A choć sam nie do końca rozumiem tę sytuację, to gwarantuję, że gwardziści zajmą się tą sprawą. Jeżeli chcecie pozostać w mej gościnie jeszcze jakiś czas, byśmy mogli omówić resztę spraw, będę naprawdę kontent.
Dworzanie zaczęli między sobą dyskutować, ale chyba przyjęli tę informację do siebie. Rzeczywiście, mogła to być część jakiejś sztuki lub wydarzenie zaaranżowane specjalnie po to, by obecni poczuli dreszczyk emocji. Tu, w Del'Arte, takie rzeczy miały miejsce. Czasami można było odnieść wrażenie, że dwór jest jednym wielkim teatrem, mieszającym ze sobą cechy tragedii, komedii (tego chyba najbardziej) i innych gatunków. Dlatego służba szybko czmychnęła po jedzenie, alkohol, stoły oraz futra, a del'artańczycy powoli powracali do rozmów i tańca. Wzmocniono też na wszelki wypadek straże.
A trzeba przyznać, że Festiwal Kwiatów tak naprawdę miał swój prawdziwy urok dopiero na świeżym powietrzu. Na bezchmurnym niebie wisiał księżyc, który był jednak niczym pośród tysięcy lampionów, rozwieszonych w całym mieście, a także tutaj, za grubymi murami otaczającymi dwór. Budynek o jasnych ścianach i dachówkach w kształcie ptasich piór, odbijał światło, sprawiając, że nikt nie musiał się martwić o mrok nocy. Ba, można by nawet czytać książki. Ustawione przed wejściem kryształowe rzeźby mieniły się dziesiątkami barw. A wkoło natura. Drzewa, trawy i oczywiście kwiaty. Pięknie pachnące kwiaty wszystkich rodzajów.
Można było odnieść wrażenie, że dopiero teraz, goście z zagranicy mogli ujrzeć pełnię Festiwalu Kwiatów. Wcześniej, cała uroczystość zamknięta była w budynku i tym samym w sztywnych (może nie tak bardzo jak w innych państwach) konwenansach dworu. Teraz wybuchła czysta radość, przypominająca wiejskie imprezy, które maralie mogli oglądać jadąc do Lazure. Śmiech, zabawa, szepty, pary, grajkowie przygrywający różne melodie i tańce różnych rodzajów. Wszystko na świeżym, nocnym powietrzu, w świetle księżyca i lampionów...

Tymczasem na dworze...
Członkinie Jungfrau, nie wydawały się zbyt zaskoczone nagłymi przebudzeniami. Szybko oceniając, że goście nie są zbyt przerażeni swoim stanem, najwyższa ze strażniczek (miała prawie dwa metry) machnęła ręką, a gwardzistki odstąpiły od wszystkich. Zostały tylko przy Vincencie, Lillien i Orionie, z oczywistych względów bezpieczeństwa. Obecni, musieli być zaskoczeni widząc, że sala opustoszała, a w ścianach (TAK KURWA TO NIE JEST PIEPRZONY ŻELBETON TYLKO ZWYKŁE ŚCIANY W ZDOBIONYM BUDYNKU NIE WIEM KURWA BYŁY SŁABSZE BO JAKAŚ WENTYLACJA JEST CZY INNY CHUJ) pojawiły się dziury. Po jakimś czasie, do środka zaczęli wchodzić słudzy, którzy zabierali jedzenie i stoły, kłaniając się grzecznie "nieumarłym". Strażniczka, która najwyraźniej poza Fredericą dowodziła obecnymi Jungfrau (a teraz stała przy Orionie), oznajmiła obecnym:
-Zabawa najwyraźniej przeniosła się na zewnątrz. Proszę się udać za służbą, oni wskażą Wam drogę.
Po czym pochyliła się nad Orionem:
-Wybacz Panie, najwyraźniej zasłabliście. Pozwólcie, że pomogę wstać...
W drzwiach pokazała się Brigide, która nieco chwiejnym krokiem podeszła do wysokiej gwardzistki, by również pomagać. Spojrzała z lekkim zaskoczeniem na władcę Związku Północnego.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Orion II, skorzystawszy z pomocy dwóch członkiń Eiserne Jungfrau, stanął na nogi. Zaraz też z roztargnieniem poklepał swojego giermka po ramieniu.
- Wszystko ze mną w porządku. Możesz iść na zewnątrz - rzekł do chłopaka. Ten zawahał się, lecz skinąwszy głową, ruszył w stronę wyjścia. Sam Orion II zaś, sięgnąwszy dłonią za pazuchę, wyjął stamtąd niewielki, kościany gwizdek. Uniósłszy go do ust, gwizdnął.
Pozornie, z instrumentu nie wydobył się żaden dźwięk. Po chwili jednak, przez jedną z dziur w ścianach, do pomieszczenia wleciał duży, biały sokół. Ptak, usiadłszy na ramieniu władcy, czujnym spojrzeniem obrzucił otaczające go kobiety. Zaraz też nachylił łepek ku Brigide i głośno zaskrzeczał. Czy był to wyraz szczególnej sympatii, czy antypatii - nie wiadomo.
Sam Ślepy Król tymczasem wyjął zza pazuchy kawałek pergaminu, pędzelek i kałamarz. Położywszy papier na jednym ze stołów, zaczął szybko sporządzać wiadomość zapisaną w którymś z dziwnych, północnych systemów pisma.
- Bracie? Czy to było to, o czym myślę? - spokojnie zapytał Vincent, podchodząc do monarchy. Na ustach Oriona II pojawił się blady uśmiech.
- Piękną jest rzeczą zachowywać tajemnicę królewską, ale godną wszelkiej pochwały objawiać dzieła Boże - odpowiedział cytatem, dalej kreśląc wiadomość. Carvalho kiwnął głową. Spostrzegłszy dziwne zachowanie sokoła, odwrócił się ku Brigide.
- Ty... jesteś tą strażniczką, która ostatnio odwiedziła Avalon, tak? - zapytał wirtuoz z nutą lekkiego zaciekawienia w głosie. - Też usnęłaś?
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Sala bankietowa
W sali pozostali już tylko Brigide, wysoka Jungfrau, Orion, Vincent, sokół i jeszcze jedna Jungfrau, o okrągłej twarzy i czerwonych policzkach.
-Tak mój Panie... Usnęłam?
Spytała Brigide, łypiąc z pewnym zaniepokojeniem na sokoła. Chyba nie do końca zdawała sobie jeszcze sprawę ze swojego stanu. Wysoka Jungfrau o znudzonym obliczu, podejrzliwym okiem obserwowała poczynania Oriona i jego ptaszysko. Przysłuchiwała się też wymianie zdań między Vincentem a władcą. Po chwili ciszy, powiedziała mocnym, chłodnym głosem:
-Wybacz Panie, ale jeżeli chcesz wysłać w tej chwili wiadomość, to obawiam się, że nie mogę na to pozwolić. Sokół, nie opuści tej komnaty. - zerknęła na Jungfrau o czerwonych policzkach. Ta skinęła głową i położyła dłoń na mieczu. Zaczęła obserwować sokoła, stając przy dziurach w ścianie. - Musisz Panie sam zrozumieć, wysyłanie listu zaraz po takim niecodziennym wydarzeniu i... słowa Waszego towarzysza, budzą pewne wątpliwości. Jeżeli Wasza Wysokość wie coś o tych podejrzanych omdleniach, proszę mi o tym powiedzieć.
Brigide wydawała się wstrząśnięta zachowaniem swojej towarzyszki.
-Gertrude... przecież to władca, sam Or...
Chłodne spojrzenie wysokiej Jungfrau zamknęło jej usta.
-Zamilcz. Naszym zadaniem jest ochrona rodu Knox. Chociażby i sam Bóg chciał go zniszczyć, my będziemy stali u jego boku. To wydarzenie zagrażało naszemu wielkiemu królowi, a przez to całemu Del'Arte. A Ty, możesz być pewna, że zostaniesz ukarana za nieposłuszeństwo wobec wyższej rangą. Jesteś czarną owcą naszej organizacji, jedyną, która wątpi.
W oczach Brigide pojawiły się łzy. Przez twarz Gertrude przemknął cień, jakby ta słabość jeszcze bardziej ją zdenerwowała, ale skupiła się znowu na władcy:
-Więc, Wasza Wysokość? Czy coś wiecie o tym wydarzeniu?
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

- Jak śmiesz podejrzewać mojego brata o cokolwiek niegodziwego! - ryknął Vincent, gdy kobieta wspomniała o "pewnych wątpliwościach". Obrzucił też pełnym gniewu spojrzeniem drugą Jungfrau, która odważyła się dotknąć miecza w obecności monarchy.
- Spokojnie, Vincencie - zganił muzyka król, nawet nie podnosząc głowy znad pergaminu. - To Jungfrau. Wykonują tylko swoją pracę - skwitował wypowiedź kobiety. Zaraz też przerwał na chwilę pisanie, jakby zastanawiając się nad dalszą treścią wiadomości.
- Tym niemniej, Twój pan zna zapewne powiedzenie: Zbrodnią jest zatrzymywać odlatującego ptaka - powiedział do kobiety, wznawiając pisanie. - W krainach, gdzie podstęp i niegodziwość są chlebem powszednim, nie jest może niczym niezwykłym podejrzewać innych o podobne postępowanie. Nawet jednak, jeśli nie wierzysz w czystość moich zamiarów, to czy naprawdę uważasz, że czyniłbym coś wrogiego wobec Twojego pana w obecności kilkunastu członkiń Eiserne Jungfrau? - zapytał, jakby z lekkim rozbawieniem, potrząsając lekko głową. Zaraz też, najwyraźniej skończywszy pisać wiadomość, wyciągnął z kieszeni chustkę i zaczął nią osuszać i wycierać pędzelek do pisania.
- Jeśli naprawdę tak bardzo interesuje Cię, co się stało, to powiem Ci; najpierw jednak sama odpowiedz mi na pewne pytanie... - kontynuował król. Pieczołowicie wytarłszy pędzelek, schował go za pazuchę, to samo uczynił też z zakręconym kałamarzem. Orion II wyprostował się i odwrócił w stronę wysokiej Eiserne Jungfrau.
- Kto jest Twoim Bogiem? - zapytał władca.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Sala bankietowa
Jungfrau przy ścianie ciągle obserwowała sokoła. Jasnym chyba było, że gdy ten zostanie wypuszczony bez pozwolenia wysokiej gwardzistki, prawdopodobnie nie wyleci z tego pomieszczenia, bo zostanie wyeliminowany.
Gertrude nawet nie drgnęła, gdy Vincent krzyknął na nią, koncentrując swoje spojrzenie na władcy Związku Północnego. Puściła mimo uszu komentarz o podstępie i niegodziwości, chociaż mogła by z nim dyskutować. Na pierwsze pytanie władcy też nie odpowiedziała. Mógł je uznać za retoryczne, ale i na nie gwardzistka miała odpowiedź, zapewne zgoła odmienną od opinii Oriona. Za to ostatnie słowa króla, nie mogły już zostać pominięte.
-Jeżeli Wasza wysokość ma pytania odnośnie bóstw, to niech spyta ją.
Spojrzała krytycznie na Brigide, która kompletnie nie wiedziała co ma zrobić i stała tylko z boku, tępo patrząc się na rozmawiających.
-Bo ja, nie mam nad sobą Boga, tak jak nie mają go nad sobą dzieci, które giną nim zdążą zachłysnąć się powietrzem, ani starcy, którym czas oraz trudy życia, odebrały pamięć, zmysły i rozum. Odpowiedziałam na pytanie Waszej Wysokości. Co z moim pytaniem?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Liadan »

Liam właśnie podążał z królową Seline w stronę tańczących, gdy w komnacie powstało nieoczekiwane zamieszanie. Niektórzy goście osuwali się na podłogę, ale nigdzie nie było widać napastników. – To musi być trucizna – pomyślał. – Postaraj się wstrzymać jak najdłużej oddech – zwrócił się do swej towarzyszki i widząc kompetencję Jungfrau zastosował się do ich poleceń.
Gdy tylko wszyscy znaleźli się na zewnątrz, upewnił się, czy Cuilliokowi i Euterpe nic się nie stało. Na szczęście obydwoje wyglądali na zdrowych, a Cuilliok nawet na zadowolonego z faktu, że może pocieszać wystraszoną Euterpe.
Cała ta sytuacja była dziwna, nawet bardzo dziwna. Tajemnicza trucizna działająca wybiórczo tylko na niektórych gości – ta sprawa wymaga wyjaśnienia. Liam miał na ten temat pewną teorię, ale nie była to pora ani miejsce na rozmowę na ten temat. – Przekaż królowi Dlanorowi – zwrócił się do przechodzącego akurat kanclerza – że chciałbym porozmawiać z osobą prowadzącą śledztwo w sprawie dzisiejszego wypadku. I niech ktoś przyniesie szal dla królowej, bo wieczór zrobił się chłodny.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Ogrody Dworu Lśniących Piór, maralie z Meriel
Kanclerz ocierając łzy z oczu (nawiasem mówiąc, jego reakcja była chyba aż nazbyt dramatyczna), zapewnił, że zaraz zaniesie władcy tę informację. Służący ustawili już sporo stołów oraz dań, zaczęli też podawać ciepłe płaszcze. Otrzymali je wszyscy goście, a szal, o który zwrócił się z prośbą Liam, otrzymała nie tylko królowa, ale też on, Cuilliok i Euterpe. Ciepłe, puszyste szaliki w kremowym kolorze. Jacyś słudzy nieopodal, rozmawiali o tym, że w kuchni przygotowują właśnie ciepłą herbatę oraz grzane alkohole. Musieli jednak przerwać wymianę zdań, gdyż czmychnęli ze strachu przed drobną dziewczyną, zmierzającą ku królowi Meriel.
Niska młódka o dziecięcych rysach, ubrana w czarno-białą suknię (pod którą widać było zarys mieczy) dygnęła krótko przed Liamem i spojrzała na niego swoimi oczyma o niespotykanej, pomarańczowej tęczówce. Na jej twarzy gościł miły, sympatyczny uśmiech.
-Wasza wysokość. Nazywam się Frederica Bernkastel i odpowiadam za śledztwo. Pragnę przeprosić Waszą wysokość za niekompetencję moich podwładnych, które dopuściły do takiej sytuacji. Zapewniam, że zostaną one ukarane z pełnią surowości, na jaką mnie stać.
Najwyraźniej kanclerz przekazał jej, że powinna przeprosić władcę i go uspokoić.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Liadan »

-Kanclerz trochę dramatyzuje, a Twoje podwładne, Frederico, są bardzo kompetentne. Nie musisz więc być wobec nich zbyt surowa, po prostu nie wszystko da się przewidzieć – odparł Liam, narzucając niedbałym ruchem na ramiona przyniesiony mu płaszcz. Następnie fantazyjnie udrapował szalik na szyi rzeźby, obok której akurat stał. – Ale nie o tym chciałem z Tobą rozmawiać. Usłyszałem, że król Orion i jego brat żyją, a to nasunęło mi pewne skojarzenia, które być może pomogą Ci w śledztwie. Otóż Festiwal Kwiatów pod pewnymi względami jest bardzo podobny do naszego Święta Pełni. Nie będę Ci teraz opowiadał o naszych zwyczajach, ale w czasie obrzędów w świątyni nasi kapłani dodają do kadzidła niewielkie ilości pewnych roślin, które ułatwiają kontakt z bogami. Te same rośliny w dużej ilości podobno wywołują podobny skutek jak rozpylony dzisiaj gaz. Ale gaz zadziałał tylko na nieliczne osoby, a to przypomniało mi, że niedawno nasz nadworny lekarz wspominał o jakiś truciznach praktycznie niemożliwych do wykrycia. Chodzi o to, ze składają się one z dwóch substancji. Każda z tych substancji osobno jest nieszkodliwa, więc można taką substancję podawać ofierze przez dłuższy czas, a ona kumuluje się w organizmie nie wyrządzając mu jednak żadnej szkody. Dopiero podanie drugiej substancji powoduje reakcję organizmu. A mam wrażenie, że właśnie dziś miało to miejsce. Może jeśli znajdziesz powiązania między dzisiejszymi ofiarami ułatwi Ci to rozwikłanie zagadki…
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Ogrody Dworu Lśniących Piór, maralie z Meriel
-Podobnych roślin używa się u nas, podczas Festiwalu Kwiatów, by się rozluźnić.
Bernkastel wysłuchała uważnie słów Liama, a jej twarz, z każdym słowem władcy, rozjaśniała się zrozumieniem. Gdy skończył, odgarnęła blond grzywkę z czoła. Ten maralie był mądry, a przywódczyni Jungfrau nie mogła pojąć jednego faktu, który może wymaga spojrzenia kogoś z innych krain.
-Tak, jest coś co prawdopodobnie łączy ofiary, ale to... dziwne. Można by pomyśleć, że to kwestia wspólnej religii. Omdlała reprezentantka Ahravanu i władca Związku Północnego, a w tych krajach dominuje wiara w Jednego Boga. Jedna z moich Jungfrau, która również jest wierzącą, także zemdlała. I część dworzan... Dwie substancje łączące się w ciele jestem w stanie zrozumieć. Ale trucizna i wiara?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Liadan »

- Z tego, co mi wiadomo właściwie nikomu nie stała się krzywda, a trucizna wywołała u różnych osób mniej lub bardziej głębokie omdlenie. Tak jakby różny był poziom pierwszego składnika w ich organizmach. No i najwyraźniej nie chodziło tu o spowodowanie niczyjej śmierci, a raczej wywołanie poważnego incydentu dyplomatycznego. Nie znam na tyle Waszych powiązań, ale wygląda to jakby ktoś chciał skłócić królestwo Del’Arte z sąsiadami, albo, skoro ofiary łączy wspólna religia, może być to dzieło jakiegoś fanatyka działającego w imieniu swojego boga. Przekazałem Ci moje wnioski, ale wyjaśnienie tej sprawy należy do Ciebie. Jeśli nie masz do mnie pytań, wracaj do swoich obowiązków. Byłbym rad, gdybyś poinformowała mnie o wynikach Twojego śledztwa. Ach, i zrób coś z kanclerzem, bo swoimi ciągłymi przeprosinami przeszkadza gościom w zabawie – dodał Liam i gestem przywołał przechodzącego nieopodal sługę niosącego puchary z winem.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Merik »

Amargein pojawił się przy nim natychmiast, jeszcze przed Eiserne Jungfrau. Bystrym wzrokiem lustrował pomieszczenie, szukając czegokolwiek podejrzanego, czegokolwiek, co pozwoli mu wywnioskować, kto jest sprawcą tego zamieszania. Informacja nad wyraz cenna - tak dla samego barda, jak i jego księcia.
Wkrótce jednak zostali wyprowadzeni do ogrodów. Lynch wysłuchał gospodarza i jego kanclerza, po czym podszedł do tego pierwszego.
- Królu - rzekł. - Nalegam na naszą rozmowę, na osobności.
Rzecz jasna, rozmowa na osobności wymagała towarzystwa przynajmniej jednej osoby z każdej strony. Amargein wiedział o tym oczywiście, toteż podążył za swym władcą, nie rzucając się w oczy - trudna sztuka dla kogoś, kto ma na sobie pstrokaty kubrak i dwukolorowe spodnie...
Odeszli nieco wgłąb ogrodów i usiedli na ławeczce pod rozłożystym drzewem. Bard stanął nieco z tyłu i zaczął podziwiać odblask słońca w dachu dworu.
- Przejdźmy od razu do rzeczy - zaczął Lynch. - Jesteśmy z dala od wszelakich podsłuchiwaczy, więc chyba możemy darować sobie pałacową etykietę, prawda? Tak... Daleki jestem od wypowiadania ci wojny, królu. Przeciwnie. Jakkolwiek poemat Shpira z pewnością jest piękny, tak w ogóle nie przystaje do naszej sytuacji. Powiedz, tylko szczerze - to na sali faktycznie było wyreżyserowanym przedstawieniem, czy też ktoś chciał przeszkodzić w spotkaniu możnych tego świata? Doprowadzić do sytuacji, w której władcy, obrażeni, zechcą natychmiast opuścić festiwal... a w efekcie - nie zdołają podjąć żadnych ustaleń, nie pozawierają sojuszy, porozumień handlowych... ich państwa nie urosną w siłę?
Dotychczas Del'Arte istniało dla Lynn wyłącznie jako mglista opowieść i obszar na mapie. Ale wkrótce, przy odrobinie szczęścia, zostaniemy sąsiadami, a wtedy bezpieczeństwo Del'Arte będzie stanowiło o bezpieczeństwie i mojego państwa. Proponuję zatem sojusz, dla wspólnego ludu tak mojego, jak i twego, królu.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Ogrody Dworu Lśniących Piór, maralie z Meriel
-Rozumiem. Dziękuję Wasza wysokość. Te wnioski na pewno pomogą nam w rozwiązaniu sytuacji. Gdy tylko się czegoś dowiemy, natychmiast damy znać.
Bernkastel dygnęła wdzięcznie i po chwili rozpłynęła się w tłumie, znikając gdzieś. Liam wraz z synem, mogli się teraz cieszyć towarzystwem królowej oraz córki Dlanora. Młoda Knox wydawała się bardzo szybko przywiązywać do Cuillioka, była grzeczna i posłuszna. Będzie dobrą żoną.

Ogrody Dworu Lśniących Piór, maralie z Lynn
Najwyższa Doradczyni, stanęła obok Amargeina i świdrowała tył głowy władcy Del'Arte spojrzeniem, jakby chcąc mu telepatycznie wbić do, niezbyt chętnie trzymającego się przy świecie rzeczywistym, łba, co ma mówić. Ten nie potrafił powstrzymać uśmiechu, gdy do jego uszu dotarły słowa o sojuszu. Lynch odrobinę się pośpieszył ze słowami o darowaniu sobie pałacowej etykiety, bo oto Dlanor... objął go, niczym brata lub członka rodziny. Król pachniał wonią kwiatów, zmieszaną z zapachem futrzanego ubrania. Uścisk nie trwał długo, ale Lynch mógł niemalże ujrzeć w oczach starszego władcy płomienie wdzięczności.
-Przyrzekam na wszystkie dzieła mego ludu, że o tym dziwnym wydarzeniu nie miałem pojęcia i, choć cenię sobie tak piękne zwroty akcji, nie przyłożyłem do niego ręki. Nie wiem kto miał czelność skalać nasz Dwór taką nikczemnością, ale jestem pewien, że zostanie odnaleziony i zmuszony do wyjaśnień. Lecz najwyraźniej, dzięki Tobie, mój drogi Lynchu, przeszkodzimy czyimś manipulacjom. Tak jak dmuchawiec, trącony brutalnym wiatrem, rozsypuje swe nasiona po świecie, tak i my, możemy stworzyć coś nowego, co wykiełkuje w potężną przyjaźń. Propozycję oczywiście przyjmuję. Wspomożemy Was w każdej opresji, politycznej, wojennej i gospodarczej, jeśli tylko będziecie chcieli.
Katherine chrząknęła. Po raz kolejny jej władca, pakował cały kraj w coś, czego ewentualne skutki powinno się wpierw omówić, a dopiero potem wyrażać poparcie.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Orion II, słuchając odpowiedzi wysokiej członkini Eiserne Jungfrau, kiwał głową, jak gdyby od początku się jej spodziewał. Vincent, słysząc słowa kobiety, westchnął głęboko, ale zachował milczenie.
- Odpowiedzią na Twoje pytanie jest właśnie Ten, którego nad sobą nie uznajesz - odpowiedział tymczasem Ślepy Król, odwracając się i unosząc dłonie w geście uwielbienia.
- I rzekł Pan: Ja ukażę ci mój majestat i ogłoszę przed tobą imię Pana, gdyż Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, komu Mi się podoba. I znowu rzekł: Żaden człowiek jednak nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu - czystym, wyraźnym głosem zacytował jedną ze świętych ksiąg. - Oto słowo Boże - dodał pod koniec, składając dłonie.
- Chwała Panu - odparł Vincent, lekko pochylając głowę w wyrazie czci.
Na chwilę zapadła cisza. Orion II powoli odwrócił się z powrotem do Gertrude.
- Pan najwyraźniej, przybywając do mnie ze swym proroctwem, postanowił również ukazać swoją chwałę. I ukazał ją nie tylko mnie, ale również tym, których zechciał dotknąć swoją dłonią. Wielu jest wyniosłych i pysznych, lecz On objawia swe tajemnice cichym - rzekł władca, a w jego głosie brzmiała nabożna powaga.
Vincent, słysząc ostatnie słowa, posłał znaczące spojrzenie Brigide. W istocie, nawet spośród obecnych na uczcie wyznawców Jedynego, nie wszyscy zostali przezeń dotknięci - czy to z powodu ich pychy, czy niedojrzałości - ale akurat młoda strażniczka doświadczyła spotkania z Nim. Jakie kryło się w tym znaczenie?
Król tymczasem, zwijając napisaną przez siebie wiadomość w cienki zwój, włożył ją do niewielkiej tulejki, zawieszonej u stopy ptaka.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - zapytał, z sokołem na ramieniu spokojnym krokiem podchodząc do podziurawionej ściany i czekającej pod nią Jungfrau, gestem każąc tej ostatniej usunąć się z drogi.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Sala bankietowa
Gertrude obdarzyła władcę chłodnym, znudzonym spojrzeniem. Widać było, że poważnie się zastanawia. Brigide spojrzała na nią kątem oka. Wiedziała, że jej towarzyszka nie myśli teraz o cytatach ze świętych ksiąg, a raczej o tym czy zatrzymać władcę jak jakiegoś zbira i nie przeszukać go. Wysoka strażniczka jednak, rzekła krótko:
-Nie.
A gwardzistka o pulchnej twarzy zdjęła dłoń z miecza i odsunęła się od dziury w ścianie, pozwalając władcy wysłać w podróż sokoła, po czym stanęła przy Gertrude. Niewierząca strażniczka rzuciła chłodne spojrzenie na Brigide, złapała ją za kołnierz i popchnęła brutalnie w stronę Oriona. Ta zachwiała się, ale nie upadła, zgrabnie utrzymując równowagę. Potem, ruszyły ku drzwiom. Wysoka Jungfrau stanęła w wejściu obracając twarz profilem do władcy.
-Jeżeli Bóg chce być zapraszany na bankiety, niech nas wcześniej ostrzega, że raczy przybyć, zniszczyć obchody święta, narazić Del'Arte na problemy dyplomatyczne i zepsuje ludziom zabawę. A Ty, Brigide, właśnie wpadłaś w ogromne kłopoty.
I wyszła razem z pulchną gwardzistką. W sali zostali Vincent, Orion i Brigide. Dziewczyna wydawała się bardzo przejęta zaistniałą sytuacją, bo padła na kolana przed królem.
-Wybaczcie Panie zachowanie moich sióstr i ich bluźniercze słowa. One... nie wiedzą co mówią. Nie czytały i nie wiedzą...
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Władca, gdy tylko mu na to pozwolono, spokojnie podszedł do dziury w ścianie i wystawił przez nią ramię, na którym siedział sokół. Wyszeptawszy ptaku kilka słów do ucha, słuchał, jak ptak wzbija się w powietrze, po czym odlatuje w ciemną noc. Nie odpowiedział odchodzącym Eiserne Jungfrau - wydawało się, że nawet nie zwracał uwagi na ich ostatnie słowa, myśląc już o czymś zupełnie innym.
Gdy jednak Brigide upadła na kolana, odwrócił się i podszedł do niej spokojnym krokiem.
- Wstań. I nie trwóż się - powiedział cicho, podając dziewczynie dłoń. -
"Twoje towarzyszki nie poznały Boga
Sercem, ani wiarą, ani też rozumem.
Mnie więc pozostaje tylko jedna droga,
Wybaczę ich czyny, bo wybaczać umiem."

- rzekł wierszem, uśmiechając się lekko. - Nie ma co przejmować się drobnostkami - dodał polubownie. Król najwyraźniej nie czuł osobistej urazy do strażniczek...
... czego jednak nie można było powiedzieć o Vincencie.
- Nie ma to jak odczuć na własnej skórze słynnej del'artiańskiej tolerancji religijnej - rzekł z lekkim przekąsem. Spojrzał znacząco na Oriona. - A Ty bracie nie zamierzasz nic zrobić z takim zachowaniem? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tego nie powiedziałem - odpowiedział natychmiast Gabriel Carvalho, odwracając się do brata. Zaraz też uniósł głowę, jakby się nad czymś namyślając.
- To, co przydarzyło się mnie, nie jest niczym istotnym. Ale, jak to wieki temu rzekł mędrzec Gonfu: Władza to wiatr jest, a poddani trawa, / Co się ugina na wietrze krępawa. Jeśli członkinie elitarnej straży króla postępują w ten sposób, to może znaczyć, że w całym Del'Arte wyznawcy Jedynego Boga albo są, albo też w przyszłości będą traktowani z podobną pogardą - wyjaśnił Rycerz Protektor. Zaraz też uniósł dłonie ku niebu, w geście uwielbienia.
- Dziękuję Ci, Panie, za zniewagi, które na mnie spadły za sprawą tych gwardzistek. One to bowiem w pełni ukazały mi ścieżkę, którą powinienem zmierzać. Zaprawdę, wielkie jest Twoje imię w tym, jak karcisz i pouczasz tych, których miłujesz - wyszeptał władca z namaszczeniem.
- Amen - przytaknął odruchowo Vincent, z uwagą przysłuchujący się słowom Oriona II. Ten zaś opuścił dłonie.
- Chodźmy na zewnątrz. Wygląda na to, że tam przeniosło się teraz przyjęcie - rzekł król, gestem wskazując Brigide, że zwraca się również do niej.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Sala bankietowa Ogrody Dworu Lśniących Piór.
Brigide patrzyła niepewnie na władcę, zastanawiając się o czym mówi. Wnioski, które wyciągnęła, nie były zbyt optymistyczne. Tak czy siak podążyła za nim, na zewnątrz...
Bankiet na świeżym powietrzu trwał w najlepsze. Zabawa była o wiele bardziej chaotyczna, ale też bardziej żywa, niewymuszona, naturalna. Paru bardów grało różne pieśni, ludzie tańczyli, słudzy nosili jedzenie oraz płaszcze. Widząc, że Orionowi i Vincentowi może być zimno, im również zaoferowano ubrania. Brigide tej przyjemności odmówiono, najwyraźniej Jungfrau nie potrzebowały ciepłego odzienia. Władca Związku Północnego... No, bardziej Vincent, mógł zauważyć, że brakuje paru osobistości, między innymi nieuprzejmych gwardzistek, Frederici Bernkastel, Dlanora, jego doradczyni, Pytającej, księcia Lyncha oraz jego towarzysza. Sporo dworzan też rozeszło się po ogrodach. Reszta, bawiła się.
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Slavik »

Gudochvid w zamyśleniu zdawał się nie reagować w ogóle na otoczenie. Coś tam się działo, coś mówili, w końcu nawet wyprowadzono wszystkich do ogrodu. Nie wiedział czemu i nie interesowało go to. Myślami był daleko stąd, zwiedzał różne zakamarki świata i ludzkich umysłów. Zastanawiał się jak sobie radzi jego syn i jak będzie sobie radzić, gdy z woli Boga stary król odejdzie z tego świata, a on będzie musiał zająć jego miejsce. Zastanawiał się co sam osiągnie dla swojego państwa zanim to nastąpi. Co myślą o jego rządach Kninyrczycy. Co myśli o nim król Dlanor i książę Lynch. Wszystkie te myśli zajmowały go tak bardzo, że gdy się otrząsnął, zdawało mu się jakby zbudzono go z głębokiego snu.
Rozejrzał się wokół. Ogrody. Gdzieś dalej dwaj władcy toczą jakieś rozmowy. Książę jest chłodny i opanowany, zaś król Del'Arte energicznie gestykulował, przyjmował dramatyczne pozy i momentami podnosił głos na tyle, że dało się wyłapać pojedyncze słowa. Nawet w pewnym momencie uścisnął drugiego władcę. To musi oznaczać, że stosunki między ich państwami są bardzo dobre. Gudochvid nie wiedział co ma o tym myśleć. Albo się z nimi sam dogada i stworzą potężny sojusz trzech państw, albo złączą siły i w przyszłości spojrzą chciwym okiem na północ.
Póki co nie było nic do roboty. Król Kninyrska stał spokojnie, przyglądając się z daleka rozmowie władców i czekając, aż w końcu sam będzie mógł porozmawiać. Już mniej więcej ułożył plan dalszej rozmowy, ale wiedział, że na pewno potoczy się ona inaczej. W końcu o to chodzi - gdyby można było przewidzieć wszystkie słowa rozmówcy, nie byłoby sensu się do niego odzywać.
Awatar użytkownika
Merik
Posty: 401
Rejestracja: 2013-03-01, 14:37

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Merik »

- Doskonale! - książę klasnął w dłonie. - My również przyrzekamy Del'Arte wszelką pomoc, której będziemy w stanie udzielić w potrzebie. Jeśli zaś mowa o gospodarce... Myślę, że warto byłoby również poruszyć kwestię handlu, skoro wkrótce ma on odbywać się bez przeszkód i pośredników. Ale niekoniecznie już tutaj, twoi, królu, goście, gotowi są zaniepokoić się nieobecnością gospodarza. Pójdziemy?
Ruszył z powrotem w stronę właściwego przyjęcia, po drodze mówiąc jeszcze do króla:
- Dobrze się stało, że nasze państwa związały się sojuszem. Mogą żyć w pokoju, rozwijać się; są też silniejsze. Ale trzy tarcze są silniejsze niż dwie, z trzema mieczami należy liczyć się bardziej, niźli z dwoma. Co z Gudochvidem z Kninyrska? To nasz wspólny sąsiad, a czułbym się pewniej, mając i w nim przyjaciela. Czy król Orion doszedł już do siebie? Może i z nim warto byłoby podjąć rozmowy?

Dobrze mi się zdaje, że chciałeś wracać na imprezę, Dlanor?
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

No, już zróbmy te wszystkie pakty ostatecznie, aby przed końcem tury skończyć.

-Masz rację, mój przyjacielu. Powinniśmy zebrać się wszyscy razem i zaproponować wspólny sojusz. Za jakiś czas zacznie wstawać słońce, a Festiwal Kwiatów się skończy. Od stołu zaczęliśmy, więc do stołu powróćmy.
Dlanor zawołał paru służących i kazał im postawić w "Alei Dam" duży stół oraz wygodne krzesła. Następnie, polecił swej doradczyni oraz kanclerzowi, by zaprosili wszystkich władców (i ich towarzyszy), na wyznaczone miejsce. Czyli Liama, Oriona, Gudochvida i Lyncha.
(30 minut później)
"Aleja Dam" okazała się małą, ukrytą polanką, otoczoną przez wierzby, które swoim kształtem przypominały sylwetki kobiet. Na jej środku, oświetlonym światłem lampionów, stał duży stół, otoczony wygodnymi krzesłami. Na stole stały jedynie lampki z winem, woda dla Oriona i butelki, z których można było nalewać. Dlanor, tak jak na początku bankietu, siedział u szczytu stołu. Za jego plecami stał znerwicowany kanclerz Del'Arte, główna doradczyni Katherine i przywódczyni Eiserne Jungfrau, Frederica. Król odchrząknął.
-Moi maralie! Pragnę Wam oznajmić dwie, bardzo ważne rzeczy! Po pierwsze, jedna z moich córek, Euterpe, została obiecana mości Cuilliokowi! To świetna nowina, nie ma nic piękniejszego od miłości dwóch osób! Gratuluję Wam, Liamie i sobie, bo nie mogłem znaleźć lepszego mężczyzny dla mojej córki!
Uniósł w górę kielich i przytaknął królowi Meriel.
-Drugą sprawą, jest zawarcie sojuszu między krajami Del'Arte i Lynn. To przymierze jest dla nas powodem do dumy, ale jeszcze większym powodem do dumy, było by, gdybyśmy wszyscy złączyli się więzami świętej współpracy, by chronić nasze granice i wspierać się. Dlatego, Liamie, Orionie i Gudochvidzie, pragnę zaprosić Was do naszego sojuszu. Niezależnie od odpowiedzi, zapewniam o pokoju między naszymi państwami i dlatego pragnę, by wszystkie tutejsze kraje wymieniły się ambasadorami. To niezbędne do utrzymywania poprawnych stosunków dyplomatycznych.

Skrót dla leniwych: Dlanor proponuje wszystkim władcom dołączenie do sojuszu Del'Arte i Lynn. Ponadto chce, by wszystkie państwa wymieniły się ambasadorami.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Orion II w milczeniu pozwolił się poprowadzić do stołu. I zasiadł przy nim, razem z innymi władcami. Przysłuchiwał się słowom władcy Del'Arte. Gdy ten wspomniał o obietnicy małżeństwa, król lekko uniósł również i swój kielich i upił trochę wody jako toast za narzeczonych.
Gdy Dlanor wspomniał o sojuszu i zaproszeniu do niego władców, Ślepy Król jako pierwszy zasygnalizował, że chce coś powiedzieć. Powstawszy ze swojego miejsca, władca Północy zwrócił zasłonięte czarną opaską oblicze ku ich gospodarzowi.
- Z całym szacunkiem, Dlanorze, nie mogę przystać na propozycję grupowego sojuszu - rzekł spokojnie. - Jak wiesz, Del'Arte i Gadahalm nie leżą zbyt blisko siebie i odległe są dla nas konflikty między państwami Południa. Nie jestem nawet pewien, czy w razie potrzeby byłbym w stanie wysłać na pomoc moich rycerzy tam, gdzie będą potrzebni. Na wymianę ambasadorów jestem się w stanie zgodzić, nie będę jednak podejmował zbiorowych paktów, których nie byłbym w stanie później dotrzymać. Jak to bowiem rzekł niegdyś mędrzec Gongfu:
Dawniej oszczędni ludzie byli w słowa,
Bo każdy bał się, że ich nie dochowa.
Bo łatwo mówić: „zrobię to i owo,”
Trudno wykonać mylnie dane słowo.

- po tych słowach król zasiadł z powrotem na swoim miejscu. Vincent zerknął kątem oka na swego brata, nie odezwał się jednak ani słowem.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Liadan »

Gdy przybył kanclerz z informacja o spotkaniu, Liam właśnie zabawiał królową i kilka towarzyszących jej dwórek opowieścią o Święcie Pełni w Meriel. Przeprosił więc zgromadzone damy obiecując dokończyć swą opowieść później. Kanclerzowi polecił, by nie informował Cuillioka o spotkaniu (w końcu jego obecność na nim nie była konieczna, więc nie było sensu psuć zabawy Euterpe), a sam udał się za sługą do Alei Dam.
Wysłuchał mowy Dlanora, spełnił toast za pomyślność przyszłych małżonków, ale nie spieszył się z odpowiedzią. W końcu zawarcie małżeństwa między członkami rodów królewskich jest równoznaczne z zawarciem sojuszu. A że Meriel leży w pewnym oddaleniu od pozostałych państw, czekał, co powiedzą inni…
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Slavik »

Gudochvid zastanawiał się nad słowami króla. Niedobrze, niedobrze... "Im więcej masz przyjaciół, tym w mniejszym stopniu są oni przyjaciółmi" powiedział kiedyś pewien filozof. Jak tak dalej pójdzie to cały świat zawrze sojusz, co w praktyce będzie oznaczać, że będzie dalej tak samo, a przymierza stracą jakąkolwiek wartość.
Pierwszy odezwał się władca Związku Północnego, a jego słowa nieco ulżyły królowi Kninyrska. Nie chce się zgodzić, to i lepiej... Tak, to bardzo dobrze, że akurat to państwo nie dołączy do sojuszu. Im mniejsza wspólnota tworzy krąg, tym bliżej siebie są jej poszczególni członkowie.
Był tam jeszcze jeden władca, którego Gudochvid nie znał. Ten póki co się nie odzywał, więc przyszła pora, by głos zabrał król Kninyrska. Wstał od stołu, przełknął ślinę i odezwał się:
- Wielcem rad, że trafiłem na sąsiadów tak pokojowych. Słyszeliście przecie jak to było dawniej, gdy moje państwo jeszcze nie istniało, a wasze stanowiły zaledwie cień tego, czym są obecnie. Północ ścierała się z południem, zachód ze wschodem. Wszędzie wojna, śmierć, o dyplomacji nikt nie słyszał. Ach, wielcem rad, że nie żyjemy w tamtych czasach. - Przerwał na chwilę i spojrzał poważnie na króla Del'Arte. - Jedno mnie jeno niepokoi. Czy jeśli zawrzemy jedno wielkie przymierze, to czy będzie ono trwałe? Czy więź między... pięcioma państwami może być tak silna jak między dwoma czy trzema? Nie miejcie mi tego za złe, ale na takich warunkach musiałbym odmówić. Zgadzam się na przymierze z del'artyjczykami i lynnyjczykami, ale reszta to byłoby już za dużo. Ambasady zaś były do tej pory zwyczajem w Kninyrsku nieznanym, nie mam nic przeciwko, by choćby wszystkie ludy ziemi przysłały do mnie ambasadorów.
Po tych słowach usiadł.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Liadan »

Skoro było już jasne, co myślą o sojuszu wszyscy zgromadzeni Liam odezwał się w te słowa:
-Szkoda, że nie wszyscy tu zgromadzeni wybiegają myślą dalej w przyszłość, bo stworzenie dużego i silnego sojuszu wszystkim nam przyniosłoby korzyści. Łatwo jest walczyć z jednym przeciwnikiem, można walczyć i z dwoma, ale pięciu to już za dużo. Odległość, na która się powołujesz, Orionie, też nie stanowi problemu, bo każdy z nas potrafi walczyć sam, przynajmniej przez jakiś czas, a w tym czasie inni zdążą przyjść mu z pomocą. Również pomoc gospodarczą łatwiej jest udzielić w razie nieprzewidzianych okoliczności, gdy pomaga wielu, gdyż każdy może wysłać tylko niewielką część swoich zapasów, a w sumie zbierze się potrzebna ilość.
Ale cóż, każdy z nas ma swoją politykę i postępuje tak, jak widzi interes swojego kraju. Meriel już od dawna ściśle współpracuje z Lynn i ta współpraca układa się dobrze, czego najlepszym przykładem jest najpierw wspólna budowa, a teraz udostępnienie dla żeglugi kanału w Leath. Del’Arte mam zaszczyt również uważać za naszego sojusznika (tu uniósł puchar z winem w kierunku Dlanora).
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Slavik »

Gudochvid z ponurą miną wysłuchał nieznajomego władcy, po czym ponownie wstał, by zgłosić swój sprzeciw.
- A co, jeśli z pięciu sojuszników, trzech będzie potrzebować pomocy? Czy pozostałych dwóch da radę ich wszystkich wspomóc? Nie, taki sojusz to już przesada. Doświadczenie zresztą pokazuje, że im większa grupa się przyjaźni, tym jest to mniej trwała przyjaźń. Dwaj władcy będą się trzymać razem, bo trudno im inaczej przetrwać. Tymczasem członkowie takiej piątki szybko pomyślą sobie, że w sumie to da radę żyć we czterech, a fajnie można się podzielić ziemią i bogactwami czwartego.
Jego potężne, rozedrgane nozdrza głośno, jakby z trudem, wciągały powietrze. Cała ta sytuacja nieco go już denerwowała. Dał się ponieść emocjom, mówiąc:
- Więc jeśli macie zamiar stworzyć jedno wielkie przymierze to wiedzcie, że ja do niego nie dołączę. I już dzisiaj zacznę umacniać swą potęgę militarną, bo jednak graniczenie z członkami takiego sojuszu, mimo ich wewnętrznych sporów, będzie niebezpieczne.
W końcu lekko ochłonął, spojrzał na króla Del'Arte i niemal już spokojnie wyrzekł:
- Polityka to jedna, wielka gra. Czasem można trochę przegrać i nic się nie stanie. Biada temu, kto posuwa się do zbyt śmiałych zagrań, bo może stracić wszystko.
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Gruby »

Dlanor zrobił poważną minę słuchając wszystkich władców, po czym... wybuchnął śmiechem. Był to znaczny nietakt towarzyski, a król rechotał niczym hiena, ocierając łzy i trzymając się za boki. Doradczyni spojrzała na niego złowrogo z góry. Frederica obserwowała go zaś, uważnym, pustym spojrzeniem, uśmiechając się lekko. Po jakimś czasie Dlanor się opanował, zaczerpnął głęboko powietrza i rzekł, kierując swoje słowa kolejno do władców:
-Mości Orionie! Tak samo i ja, nie mógłbym od razu dotrzeć na Wasze ziemie razem z wojskami! Moje dzielne Jungfrau nie wyhodowały sobie jeszcze skrzydeł, choć jestem pewien, że dzielnie nad tym pracują. Ale, śmiem mieć pewność, że Wasze wojska dały by radę przetrzymać wroga przez... no, tydzień? Może trochę więcej... tyle bym potrzebował czasu by posłać pierwsze oddziały, które byłyby gotowe Was wspomóc. A wcześniej ode mnie dotarłyby oddziały Lynn. Nawet, gdyby atak był zmasowany, a wrogie wojska zajęłyby połowę Waszych ziem, to przybylibyśmy nim zostalibyście zupełnie zepchnięci. I vice versa! Jestem pewien, że Wy również dalibyście radę dotrzeć nam na pomoc, nim wszystkie nasze miasta padną. - jak dotąd, mówił uśmiechnięty. Teraz, spojrzał na władcę Związku Północnego poważnie - Pytanie tylko, czy święty Związek Północny chciałby pomóc innym? A może woli ukrywać się za świętymi wersami i odległością, tak naprawdę czując pogardę dla kraju, w którym mają schronienie także wierzący w Jedynego Boga? Kraju, który, możliwe że nieodwzajemnienie, jest przyjacielem Związku Północnego. A choć moi ludzie są często porywczy i nie zawsze się zgadzają z zasadami wiary... - chyba został poinformowany o niesubordynacji Jungfrau - ...to za obowiązkiem, kryją się ich uczucia, kryje się przyjaźń. Kryje troska, która każe pomóc przyjacielowi, gdy ten cierpi. Niezależnie od odległości. Niezależnie od różnic w poglądach. Tym jest przyjaźń i miłość. I tą miłość, ja, władca Del'Arte, ale także Dlanor Archibald Knox, czuję do Ciebie, Orionie, oraz Twego ludu.
Znowu się uśmiechnął, tym razem patrząc na Liama i... uniósł puchar w jego kierunku, kiwając głową. Nie miał nic do dodania. Król z Meriel podsumował to co on sam powiedział i zaraz powie. Obrócił twarz do Gudochvida.
-Gudochvidzie, zapamiętałem twe słowa o podstępności i złych zamiarach, skierowanych ku ludowi Del'Arte. Ale teraz, te słowa są bardziej podobne Tobie. Spójrz - machnął ręką, wskazując na obecnych - masz tu przed sobą władców paru, wielkich państw, takich jak Ty, potencjalnych sojuszników. Czy widzisz w nich kłamców i oszczerców? Ci, którzy zechcieli przystąpić do sojuszu, pokazali swe prawdziwe zamiary. Wiedzą, że dzięki współpracy, można zajść naprawdę daleko i gotowi są poświęcić się dla innych. Ja, również jestem na to gotów. Nie masz tu ani kłamców, ani oszczerców, ani krzywoprzysięzców. Czemu więc się obawiasz? Czemu boisz się przyjaźni innych państw? Spójrz! Jako jedyny martwisz się o przyjaźń między naszymi państwami. Dla reszty, jest to sprawa oczywista. Sama propozycja sojuszu, to wyraz wielkiego zaufania, bo ofiarowujemy się oddać za siebie życie. I nawet jeżeli ta oferta nie zostanie przyjęta, to docenienie jej otwartości, szczerości, zaproszenia wszystkich, powinno być silne. Ty odpowiadasz, że zaczniesz się zbroić, bo nam nie ufasz. A my? My, wyciągamy do Ciebie otwartą dłoń. Nie musisz się zbroić. Ufamy Ci, chociaż Ty nami wzgardzasz i masz nas za osoby niegodne zaufania. Pytasz, czy gdy trzech będzie potrzebować pomocy, to czy dwóch będzie w stanie pomóc. Odpowiem Ci, że nie trzech będzie wtedy potrzebowało pomocy, a jeden. Bo nie zostanie zaatakowane Del'Arte, Kninyrsk czy Meriel. Zostanie zaatakowany sojusz. Cóż więc uczynią dwaj sojusznicy, którzy zostaną zaatakowani przez trzech wrogów? Czy uczynią więcej niż pięciu sojuszników, zaatakowanych przez trzech wrogów? Wiedz, że nie. Nie, ty wiesz, że nie i obydwoje o tym wiemy. Zastanów się więc, tylko się zastanów, czy gdy obawiasz się o konflikty w sojuszu, to czy nie boisz się tak naprawdę, że to Ty mógłbyś być zaczątkiem takiego konfliktu? Bo jeżeli obawiasz się sztyletów w plecach to wiedz, że czuję się tym obrażony. Nie jako władca państwa, król, dowódca wojsk czy dyplomata. A jako człowiek. Bo witając Cię jako pierwszego na dzisiejszej uczcie, wierzyłem, że mam przed sobą przyjaciela oraz kompana, za którego gotowy jestem oddać swoje życie. Jestem, nie byłbym.
Zauważyliście, że Frederica wpatruje się w niego z szeroko otwartymi oczyma, jak w obrazek. Doradczyni uniosła brwi. Dlanor pokręcił głową, po czym zwrócił się de novo do wszystkich:
-Del'Arte uważane jest za kraj sztuki i miłości. To prawda, ale niepełna. Jesteśmy krajem, który wyrósł na podstępach oraz walce o wolność. Walce o wolność naszą i waszą, wierzących i nie, robotników i filozofów. Jesteśmy krajem honoru, lojalności i... przyjaźni. Tak, to ostatnie określenie jest chyba najtrafniejsze. Jesteśmy krajem przyjaźni. Dlatego nigdy, powtarzam NIGDY, nie zostawimy swoich przyjaciół i sojuszników w potrzebie. Nawet gdyby stanęli u bram piekieł, zawsze będziemy za nimi podążać, wraz ze wszystkimi siłami, którymi dysponujemy. Bo wierzymy w tą przyjaźń. Przyjaźń między państwami, stojącą ponad polityką, spiskami i problemami. Każdy z Was, ma zapewne przyjaciela lub osobę ukochaną. Wiecie, jakie to uczucie. Ja, miłuję Was i Wasze kraje, równie mocno. To nie są czcze słowa. Dowodem na to jest to, że wyciągam do Was ręce. - dosłownie, wstał i wyciągnął do władców ręce - I chcę, byście zauważyli tą przyjaźń. Nie musicie jej przyjąć. Ale wiedzcie, że moje ręce są na Was otwarte tak długo, jak długo ich nie odtrącacie i nie planujecie mordować swoich braci, sąsiadów, w imię ponurych interesów.
Władca mówił to z pasją. Wielką pasją, charakterystyczną dla ludzi z Del'Arte. Każdy z władców, nie tylko uduchowiony Orion, niezależnie od tego jak odebrał te słowa, mógł wyczuć, że Dlanor mówi prawdę, pokazuje swoje wnętrze. A choć słowa ubrał w zbyt wyszukane figury retoryczne, to odzwierciedlały one to, co naprawdę myślał. Chciał mieć wkoło przyjaciół, a nie wrogów, i gotów był oddać za nich życie. Nie miał złych zamiarów. Jego doradczyni, pochmurniała strasznie, jakby widząc, że władca niepotrzebnie rozłożył swoje karty, zamiast grać i udawać. Bernkastel ani drgnęła.
Awatar użytkownika
Slavik
Posty: 42
Rejestracja: 2013-03-01, 16:00

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Slavik »

Gudochvid słuchał, choć cała ta przemowa nieco go już nużyła. Nie przerywał jednak i słuchał uważnie, bo nie leżało w zwyczaju Kninyrczyków by w ten sposób lekceważyć rozmówcę. Można się z czymś nie zgodzić, ale najpierw trzeba wiedzieć z czym.
Nawet nie mrugnął okiem, słysząc, o co jest posądzany. Wpatrywał się ze spokojem w oblicze władcy, wyłapując z jego wypowiedzi każdą nieprawidłowość i notując ją w pamięci. W końcu Dlanor skończył mówić, a wtedy ponownie głos zabrał górski król.
- Mylisz się, przyjacielu - podkreślił to słowo. - Mylisz się, uważając, że mam was za niegodnych zaufania. Prawda jest taka, że polityka jest straszną grą, gdzie nie zawsze możemy zrobić to, co chcemy i co da nam największy zysk. Czasem z przyczyn losowych, czy też działań wrogich władców, musimy zdecydować się na zrobienie czegoś złego. Wiem, że podpisując przymierze, chcielibyście, by trwało wiecznie. Nie możecie mi jednak zaręczyć, że to się nie zmieni. Nie możecie zaręczyć, że przymierze nie padnie przez naszych synów czy wnuków. Bo, powtarzam, większe wspólnoty są mniej trwale. Ponadto mówisz, królu, że jako jedyny martwię się o ten sojusz. To również nieprawda. Obecny tu władca Związku Północnego również, poprawcie mnie, jeśli się mylę, wstrzymuje się na razie od takich wiążących umów. Wiem, że chcecie widzieć wszędzie tęcze i kwiatki. Wszyscy tego chcemy. Ale nie ma rzeczy jednoznacznie dobrych, sojusz przynosi nie tylko zyski, ale również i obowiązki, poświęcenia.
Namyślił się jeszcze nad jedną kwestią, która przyszła mu do głowy, ale nie wiedział jak ująć ją w słowa tak, by nie zostało to uznane za groźbę. W końcu jednak odezwał się:
- Powiadasz, królu, że to ja mógłbym pierwszy zdradzić sojuszników. Nie przeczę, jest taka możliwość. Mógłbym się do tego posunąć, tak samo jak każdy z nas. Bo obecnie za mało o was wiem. Któż mi zaręczy, że w przyszłości nie zobaczę wielkich korzyści, jakie płynęłyby z podbicia ziem Związku Północnego, czy nawet Królestwa Del'Arte? Nie mówię, że tak się stanie i mam nadzieję, że nie, ale jest to możliwe. Tak jak możliwe jest, by takie korzyści zobaczył mój syn, gdy ja już odejdę z tego świata. Niestety, sojusz to nie piękne kwiatki, ale też skryte ciernie i parzące pokrzywy. Podjąłbym się przejścia przez jedną taką łąkę, może dwie, ale nie przez cztery.
Awatar użytkownika
Morok
Posty: 712
Rejestracja: 2013-03-02, 19:47

Re: Festiwal Kwiatów

Post autor: Morok »

Gdy Dlanor wybuchnął śmiechem, Orion opuścił głowę, a kąciki jego ust uniosły się lekko. Napięcie pomiędzy władcami, które wcześniej dało się wyczuć, nieco opadło.
- Czy wiesz, co tak śmieszy króla, bracie? - zapytał Vincent szeptem, nie spuszczając oka z władcy Del'Arte.
- Podejrzewam - z ledwo widocznym uśmiechem odpowiedział Gabriel Carvalho.
Władca spokojnie wysłuchiwał wypowiedzi Dlanora. Drgnął dopiero, gdy ten wspomniał o "świętym Związku Północnym". Czy tak postrzegali Gadahalm ludzie Południa? Jako "święte państwo"? Czy był to tylko skrót myślowy, przypadkowo użyty przez Wielkiego Mecenasa w chwili uniesienia? Zaraz też Dlanor kontynuował swoją retorykę, tym razem wspominając o "świętych wersach" (chociaż cytowany mędrzec Gongfu był Iskariotą i nie miał nic wspólnego z natchnionymi autorami świętych ksiąg) i pogardzie wobec Del'Arte. Orion II, z lekko uniesionymi brwiami dalej słuchał przemówienia, które zaraz skierowane zostało ku Gudochvidowi. Gdy władca Kninyrsku skończył odpowiadać, Ślepy Król wstał powoli ze swojego miejsca, dając tym samym znak, że i on chce przemówić.
- Dlanorze... - zaczął władca miękko, na chwilę zawieszając głos na tym imieniu. Imieniu, które dotychczas znał jedynie z listów... - Myślę, że nie ma sensu zastanawiać się, co czuje Królestwo Północy czy jaka jest jego wola. Chodzi Ci o mnie, prawda? - zapytał cicho. Nie czekał na odpowiedź.
- To, czy pomiędzy naszymi państwami istnieje przyjaźń, czy wzajemna pogarda... to, co w głębi swych serc czują lub w co wierzą Twoi lub moi podwładni czy poddani... to coś, co wie tylko sam Bóg, który przenika serca i sumienia. Ja zaś jestem jedynie mężem zrodzonym z niewiasty i mówić mogę tylko o tym, co czuję ja sam - rzekł Rycerz Protektor. A to powiedziawszy, nachylił się lekko i... uścisnął wyciągniętą doń dłoń Dlanora.
- A rzec mogę tyle, że i ja Cię miłuję, Dlanorze, o czym winieneś już jednak wystarczająco dobrze wiedzieć - z lekkim uśmiechem oznajmił głosem, w którym brzmiała jednak nuta przygany. Czy bowiem rzeczywiście potrzebowali czynić takie przedstawienia w obecności reszty monarchów?
Orion II, puściwszy dłoń władcy Del'Arte, wyprostował się. Na jego obliczu zagościł wyraz powagi.
- Zawrę z Tobą przymierze... ale nie uczynię tego z powodu naszej przyjaźni. Odkąd po raz pierwszy założyłem Koronę Gór, a u mego pasa zawisł Miecz Prawdy - tu król dotknął pochwy, w której spoczywał drugi z insygniów - zostałem powołany, by służyć Królestwu Północy i Jedynemu Bogu. I przez wzgląd na tą właśnie służbę obiecuję, że jeśli za mego panowania bezprawnie zaatakowane zostanie Del'Arte, a moi rycerze nie będą związani walką z innym wrogiem, pospieszą śmiało na ratunek - oznajmił król Gadahalmu. Nie poprzestał jednak na tych słowach. - Wspomniałem wcześniej o odległości, która mogłaby stać się problemem; me słowa dotyczyły jednak granic krain, które leżą pomiędzy Gadahalmem a Del'Arte. Jeśli żaden z władców tych ziem nie zgodzi się w chwili potrzeby na przemarsz armii Królestwa Północy przez jego tereny, rycerze Trzech Zakonów ani wojownicy Iskarii nie udzielą Ci swego wsparcia - zastrzegł.
- Wiedz też, że nie oczekuję i nie chcę Twojej wzajemności w mojej obietnicy - dodał władca, lekko unosząc twarz, jakby kierując spojrzenie zasnutych ślepotą oczu ku czemuś, co widział tylko on sam. - Jeśli armia Del'Arte wyruszy bronić Gadahalmu, trzecia jej część umrze z zimna, zanim jeszcze Twoi żołnierze ujrzą choć jednego wroga. W razie napaści Północ obroni się sama - orzekł król Orion II, z powrotem zasiadając na swym miejscu.
Oto był czyn godny Rycerza Protektora Związku Północnego - wziąć na swoje barki brzemię zobowiązania, nie żądając niczego w zamian.
Tajemniczy Ślepy Król miał z pewnością powody, dla których podjął taką a nie inną decyzję... o nich jednak, obok jego Boga, wiedział tylko on sam.
Zablokowany

Wróć do „Królestwo Del'Arte”