Aż spadną liście z drzew

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Chromy
Posty: 1292
Rejestracja: 2013-05-09, 12:36
Has thanked: 4 times
Been thanked: 13 times

Aż spadną liście z drzew

Post autor: Chromy »

Obrazek

Wyznanie wiary przedstawicieli Zakonu Poszukiwaczy Prawdy i Skruchy:
"Okrucieństwo jest naszą powinnością, bo cóż podlejszego nad okazywanie litości nędznikom skazanym przez Boga"

Carcer, bo tak nazywało się główne więzienie Sabah Yildizi dzieliło się na trzy kondygnacje: dolną - Carcer Daha Kötü - dla skazanych na śmierć, środkową - Carcer Ortalama - dla skazanych za ciężkie przestępstwa oraz górną - Carcer Kıdemli - dla aresztowanych za lekkie przestępstwa. Dolna część połączona była z kanałem ściekowym zwanym Cloaka Buyuk, dokąd wrzucano straconych w Carcerze skazańców. Na ten nowoczesny sposób radzenia się ze skazańcami, pozwalała lokalizacja - Carcer umieszczone był na jedynym ze wzgórz, a właściwie jednym z kamiennym klifów Sabah Yildizi. W rzeczywiśtości nie prezentował się jakoś wyniośle, więzienie było zaledwie niewielkim prostopadłościanem z wieżą przyklejoną do fragmentu urwiska, wszystko przez to, że większość więzienia była wykuta w litej skale. Było to jedno z bardziej niezagospodarowanych wzgórz, było to spowodowane tym, że nie można było budować się w sąsiedztwie więzienia, miało być puste, by zapobiec ewentualnym podkopom. Na samej górze mieściły się kwatery mistrza Zakonu, czeladników oraz straży. Każda z trzech kolejnych kondygnacji była w rzeczywistości podłóżną jaskinią, do każdej można było wejść przez bramę pilnowaną przez strażników. Tak, ze skazani na śmierć próbując ucieczki (jeśli do takiej dochodziło) musieli minąć trzy kontrole. W każdej z jaskiń były także wykute w skale schody prowadzące na półpiętro. Na pierwszym poziomie - Kidemli, było to pomieszczenie przesłuchań, a także dolne pomieszczenia straży. Carcer Ortolama wyposażony był tylko w salę tortur, mieszczącą się w kilku komorach, każda posiadająła inne wyposażenie. Na Daha Kotu znajdował się tylko otwór do którego wrzucano martwych skazańców. Skazańcy w większości nie przebywali w jednoosobowych celach, ani wspólnej sali, byli przykuwani do dwóch stron korytarza. Łańcuchy łączące żelazne kołnierze z hakami miały taką długość, żeby można było bez problemu wyciągać skazańców, nie obawiając się, że któryś ze skazanych wyszarpnie strażnikom klucze za pasa. Zalegające na podłodze nieczystości spłukiwano wodą z cysterny, która znajdywała się na szczycie urwiska. Ścieki wpadały do odpływu umieszczonego w najniższej częsci jaskiń wpadającym do Cloaka Buyuk, które odprowadzały ją poza tereny miasta. Jeśli myślałby kto, że była to dobra droga ucieczki, myliłby się. Swoje zamierzenia skonfrontowałby z dziesiątkami nacieków jaskiniowych i kilkunastometrowym urwiskiem. Z resztą sam otwór również był zamykany na klucz. Ucieczka więźniów sama w sobie była ciekawym zagadnieniem, w teorii dzielono je na trzy rodzaje : ucieczka za pomocą fortelu, zdrady lub przemocy. Samo więzienie było położone w granicach pomerium, dlatego też ucieczka za pomocą przemocy nie wchodziła w grę, mało kto chciałby oblężać stolice impierium tylko po to by uratować więźnia. Były wszakże inne niebezpieczeństwa, znacznie trudniejsze do zażegnania. W takim wypadku uciemięzony więzień nie potrzebował tysiąca przyjaciół, ale jednego lub dwóch, którzy musieli wykazać się tylko odpowiednią inteligencją i sprytem. Co więcej jeśli taki więzień ucieknie, bez problemu mógł wniknąć w anonimowy tłum miasta. Nie pomogły by tu psy ani tropiciele. Stąd też nie dziwna była też obecność Kordimantów - kapłanów - których oficjalnym zadaniem było dawanie więźniom ostatniej posługi, w rzeczywistości jednak wnikali oni w umysły i serca obecnych, by doszukiwać się w nich symptomów zdrady.

- Szkoda, wielki teatr wymaga wielkiej publiczności, a ta sala zanim nazwaną ją koncertową - zwała się Salą Jednego Marzenia ( o szybkiej śmierci). - powiedział mężczyzna z założoną płaską maską na twarzy wchodząc do pomieszczenia, mijając dwóch strażników. Wprowadzał on do pomieszczenia, dwóch gości, tak podpowiadał ton jakim wypowiadał się do tych dwóch osób. Obie również zamaskowane. Jeden był wysoki w białej masce i a drugi niski, korpulentny w brązowej masce, po trzymanym przez niego piórze i pergaminie można było spostrzec, że trudził się pisarstwem. W pomieszczeniu krzątało się już dwóch mężczyzn ubranych na czarno podobnie jak mistrz, byli to jego czeladnicy.
Znajdywali się na półpiętrze w jednym z komór w Carcer Ortolama. Nie różniła się od większości, ciemna oświetlona paroma pochodniami, nawet większą ilością a to z tego powodu, by można było bez problemu wykonać wszystkie powinności. Posiadała także wyposażenie. Krzesła, stoły, był także stojak z butami, obręczami w rogu stała prasa.
Więzień zaczął się powoli budzić, przez większość czasu był trzymany na poziomie Daha Kötü, otumaniony jedzeniem z opium, przeżył jedną cysternę, nie wiadomo czy ją pamiętał trwało to kilka tygodni. Siedział na grubym okutym metalem krzesłem ze skórzanymi pasami, które nie pozwalały mu wykonać najmniejszego ruchu. Sprowadzono go tu na przesłuchanie i tortury. Ocucono kubłem wody, następnie podano(zmuszono) do wypicia parzący wrzątek. Po tym, krótkim acz gorącym przywitaniu zaczęto przesłuchanie(nie muszę chyba mówić jakiej temperatury był tej wrzątek - takiej by sparzyć i mogła coś mówić). Mistrz przedstawił się jako Mistrz zakonu oraz zakomunikował więźniowi, że jest teraz pod opieką Konfraternii Poszukiwaczy Prawdy i Skruchy. Nie mógł się przedstawić imieniem, podobnie obecni tu członkowie komisji oraz strażnicy. Anonimowość pozwalały zachować maski(posiadają je też strażnicy - zdejmować można je tylko na górnej kondygnacji, gdzie mieszczą się kwatery i zaplecze socjalne) Mistrz miał najpierw opowiedzieć parę o urządzeniach znajdujących się w sali.
- Witamy w miejscu naszej pracy. Różne tu mamy narzędzia, niektóre są bardzo stare i dawno nieużywane, więc czasami korzystamy z prostszych metod. Tutaj na przykład w rogu mamy prasę, klienta wsadzamy pomiędzy te dwie płyty, które za pomocą śrub spłaszczają ciało. Dużo z tym roboty. O wiele mniej jest z tak zwanym aparatem, pozwala on wypalać na ciele dowolnie ułożone słowa. Bardzo ciekawe... A tutaj na przykład mamy obręcz zwaną Córką Śmieciarza. Jest to narzędzie w kształcie żelaznego pasa, które obejmuje szyję ofiary i biegnie w kierunku kolan, unieruchamiając w krótkim czasie naszego klienta. Powoduje on skurcze prawie wszystkich mięśni, nogi są cały czas w zgiętej pozycji a wywołane tym bóle, stopniowo narastające, pozwalają wydobyć naprawdę dźwięczne tony. To jest właśnie najciekawsze, że odpowiednio regulując dociskanie pasów, łańcuchów, kleszczy można uzyskać naprawdę ciekawe efekty głosowe, czasem nawet dokręcenie jednego pokrętła zmienia gamę barw. Jednak te narzędzia bez ludzi są jak skrzypce bez strun, dzisiaj jednak jest to pierwsza pani wizyta więc tylko pobieżnie je omawiam. Z resztą myśli klienta powinny być czymś zajęte.
Wtedy dwóch czeladników założyło na nogi ciężkie buty z rozciętymi cholewami z żelaza, których działanie mistrz Zakonu Poszukiwaczy Prawdy i Skruchy, również zamierzał wytłumaczyć.
- Zwą się żelaznymi trzewikami, cholewy są tak zaśrubowane, że można zmiażdżyć golenie i łydki. Mówią, że umarli mogą zaczynać mówić od tego obuwia. Mamy kilka par tego obuwia, sama pani widzi - powiedział pokazując stojak. Jedne z nich mają w wewnętrznych ściankach wypukle guzy, inne ostre kolce, a jeszcze inne są gładkie i wbija się w nie, między nogę a żelazo , drewniane lub metalowe kliny. Wysokość tonu regulowana jest głębokością wbicia klina lub dokręcenia śruby - mówiąc to spauzował trochę, dając czas klientce na zrozumienie wywodu. Jeśli miała jakieś pytania w aspekcie czynności chętnie objaśniał szczegóły, jednak ostatecznie zakończył.
- Jednak proszę pani, ani ja ani pani, nie mamy za wiele do powiedzenia w tej sprawie. Wykonujemy jedynie dostarczone nam wyroki, wykonując ni mniej ni więcej, niż zostało nam dostarczone i nie dodajemy tam żadnych zmian - odchrząknął z zakłopotaniem. - Wpierw mamy kilka pytań, to akurat od pani zależy w jaki sposób je wydobędziemy. Szybko czy wolno. Więc pierwsze pytanie - oznajmił ze spokojem - Czy pani ma męża?
Jeśli w tej chwili więzień odmówi zeznań czeladnicy, skręcają śrubę powodując powolny ból u klienta. Mistrz próbuje zachęcić więźnia do zeznań, mówiąc.
- To nie jest wiele, a będzie to kosztowało nas o wiele mniej czasu i wysiłku.
Jeśli jakoś to idzie, następują kolejne pytania.
- Jak pani ma na imię?
- Skąd pani pochodzi?
W rezultacie jeśli pada odpowiedź na ostatnie pytanie, śruby zostają szybko dokręcone. I klientka jest zwolniona z dalszej sesji. W przeciwnym przypadku dokręcanie trwa dłużej i wbijane są kliny. Funkcją pisarza jest sporządzenie raportu z tej sesji, a kapłan sprawdza prawdomówność klientki, jego zadaniem jest też to aby klientka przeżyła wszystkie zabiegi.
Ceterum censeo Grubum delendam esse.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dyplomacja”