2. Grzyb na dłoni

Sesja... osadnicza Harela.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

Alchemiczka chciała jeszcze zadać kilka pytań, dowiedzieć się czy magowi udało się już czegoś konkretnego dowiedzieć, wypytać o postępy jego tajemniczych badań, wysłuchać instrukcji i sugestii. Tym bardziej, że na chwilę Ib-Hasir uniósł nieco zasłonę tajemniczości i wyniosłości. Niestety, nie było jej nawet dane wysłuchać do końca tego, co chciał jej powiedzieć, bo nieoczekiwanie przerwał swą wypowiedź nie kończąc nawet rozpoczętego zdania.
Odwróciła głowę i zobaczyła nadchodzącego Axlana. Tak, to nie była rozmowa przeznaczona dla uszu postronnych. Podniosła się więc z wdziękiem ze swego miejsca, strzepnęła z szaty źdźbło trawy:
- Będzie, jak powiedziałeś, Mistrzu - skłoniła się w tradycyjny sposób i skierowała się w stronę magazynowej części obozowiska.

Zahira ze swoich bagaży wyjęła przygotowane wcześniej szarfy i schowała je pod okrywającą ją szatą. Rozejrzała się za Jeriną, ale jej nie było.
Wtedy do jej uszu dobiegł gwar od strony ogniska kuchennego, a po chwili dały się słyszeć nawoływania na posiłek. Ruszyła więc w jego stronę idąc samym brzegiem wypalonego kręgu. Cały czas rozglądała się, czy nie zobaczy powracającego Mucevher'a. Chwilami przystawała i wołała ulubieńca.

Dotarła do ogniska. Rozejrzała się, za Ib-hasirem, Axlanem i Daciusem. Przy okazji zauważyła Jerinę rozmawiającą z Arcusem i Xevarym. Wyglądało na to, że ta trójka świetnie się ze sobą dogaduje.
Podobnie, jak to miało miejsce przy kolacji, po swoją porcję podeszła jako jedna z ostatnich. Wzięła jedzenie i (jeśli mag nie przywołał jej do siebie) usiadła z innymi Manarczykami, równocześnie starając się zająć miejsce dość blisko Axlana i myśliwego.
Gdy wszyscy zaspokoili już pierwszy głód, odezwała się, kierując swoje słowa głównie do najemników, ale tak, by była słyszana również przez dowódcę wyprawy:
- Przygotowałam szarfy blokujące magiczną ingerencję w umysł. Być może mieliście już okazję korzystać z podobnych, a jeśli nie, to z pewnością słyszeliście o nich. Chciałabym, żebyście je nosili, gdy będziecie wychodzić poza obozowisko. Ale muszę was uprzedzić, że nie wiemy jak wpłynie na ich działanie magia wyspy. Dlatego proponuję, żeby na razie poza obozowiskiem poruszać się w parach, tak, by jedna osoba nosiła szarfę, a druga nie. Wtedy będziemy mieli pewność, jak sprawdzą się one wobec tej magii.
...
- A co ty o tym sądzisz, Axlanie? Co prawda nie mam wystarczająco materiałów, by przygotować szarfy dla wszystkich, przynajmniej do czasu, aż będę dysponowała odpowiednim laboratorium, ale z szarf można korzystać na zmianę w czasie wart lub prac poza obozowiskiem.
....
- A czy ty, Daciusie, zechcesz wypróbować ich działanie?- spytała ( o ile myśliwy zdążył do tego czasu wrócić).
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Cóż mógł począć w tej sytuacji Dacius... żadnego kamienia i dziwnego mchu też dotykać nie będzie, przekaże to Axlanowi, a ten zapewne każe to zbadać Ib-Hashirowi.
Wrócił do obozowiska, a widząc, że wszyscy przygotowują się do śniadania, jakby uświadomił sobie nagle, że zdążył już zgłodnieć. Sięgnął po miskę i udał się zdać raport Axlanowi, który akurat rozmawiał z Zahirą.
- Chyba znalazłem te małby - powiedział pewnym siebie głosem, jakby chcąc wyeliminować to "chyba". - Nie są daleko, ale teren jest bardzo zdradliwy. Poza tym odkryłem jeszcze coś... jakiś kamień pokryty dziwnym mchem.
Po zdawkowym raporcie zaczepiła go jeszcze Zahira. Szarfy mające chronić przed ingerencją w umysł? Po co? Ktoś im zagrażał?
- Um, dziękuję - mruknął, szybko zgadzając się mimo wszystko. Tych alchemików trzeba słuchać, bo w końcu wiedzą, co mówią. Potem jednak zerknął na Axlana, jakby oczekując i jego zdania na ten temat.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Tak, weź to - Axlan najwyraźniej nie chciał wyglądać na bardziej skołowanego niż Dacius, więc przybrał zdecydowaną minę. - Sprawdzimy, jak te szarfy się sprawdzają - dodał, z każdym słowem tracąc jednak pewność w głosie. Zamilkł na chwilkę, obserwując alchemiczkę uważnie, choć bez widocznej podejrzliwości w oczach.

- Czy coś nam zagraża, że nam to dajesz? - spytał wprost. - Ib Hashir nie mówił nic konkretnego, tylko jakieś pitu pitu o inteligencji wyspy, czy coś.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

Dziewczyna popatrzyła w oczy dowódcy.
- Pewności nie mamy, ale Mistrz uważa, że tak, a ja w pełni się z nim zgadzam. Te szarfy przygotowałam po tym, jak w nocy o mało nie wyskoczyłam ze statku za burtę zwiedziona podszeptami wyspy.
...
- Słowa mistrza o inteligencji wyspy są jak najbardziej prawdziwe. Ale inteligentny to nie znaczy niegroźny. Jesteśmy tu niecałą dobę, więc trudno jest coś więcej powiedzieć, bo badania nad obcą inteligencją i odmienną magią muszą nieco potrwać. I jeszcze jedna sprawa. To, że Wyspa jest niebezpieczna nie musi od razu świadczyć o jej wrogości. Osobiście odniosłam raczej wrażenie, że tak jak my badamy wyspę, tak i ona bada nas.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

Axalan wpatrywał się w nią, coraz słabiej panując nad wyrazem twarzy.
- Aha - powiedział wreszcie, wyraźnie skołowany. Chciał chyba coś jeszcze dodać, ale po chwili wahania machnął ręką. Zamiast słów z jego ust wyleciał kolejny kłąb tytoniowego dymu.
- Mam nadzieję, że Ib-Hashir nam dziś powie coś więcej - odezwał się Miras, który w tak zwanym międzyczasie przystanął obok. - Czy i jak mogę liczyć na taką harfę? - spytał dziewczyny.

Sierżant tymczasem dostrzegł stojącego razem z nimi Daciusa i przypomniał sobie o raporcie.
- Ach. Tak, wybacz. Kamień. Tyle na głowie, chodź, pokażesz mi - chwycił go za ramię i poprowadził na bok. - Widać stąd ten kamień?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

- Musimy przejść się kawałek wgłąb wyspy - odpowiedział Dacius Axlanowi. - Ale to niedaleko. Mogę poprowadzić...
Jeśli Axlan zażyczył sobie tego, myśliwy pokazał mu drogę. Nim jednak ruszył, obejrzał się mimowolnie za Zahirą. Ciekaw był, czy mówiła prawdę o inteligencji wyspy. Musiał przyznać, że trochę go wystraszyła. Co prawda wielu uważa tych alchemików i magów za szarlatanów, ale jeśli miała rację? Może naprawdę powinien nosić tę szarfę.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Zaprowadź - zgodził się Axlan. Odeszli jeszcze kilka kroków, a wtedy sierżant spojrzał na myśliwego poważnie.

- Właściwie to chuj mnie ten kamień obchodzi - wypalił - ale chodziło mi o to, że chciałem z tobą pogadać na osobności.
Nie przerywając marszu, kontynuował: - Pozwiedzałeś już trochę tą wyspę. Wiesz o niej najwięcej. I co, wydaje ci się inteligentna? Gadała coś do ciebie? Bo póki co to mam wrażenie, że ta cała alchemiczka jest nie mniej dziwna niż ta wyspa.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Ranjir »

- Od tego tym razem posłali maga, żeby nas ta choroba nie dopadła. Zresztą ta cała magia jest przesadzona. Tamci pewnie chorowali, bo żarli co popadło. My całe szczęście mamy dobrą kucharkę. - Ostatnie słowa inżynier wypowiedział głośniej podnosząc nieco miskę i uśmiechając się do Helmy. - Dobra, nie mówię, że musimy akurat tam robić magazyn. - Widząc, że kobieta znowu chce wtrącić coś o przeklętym budynku Arcus postanowił ją wyprzedzić.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- A ufasz temu dziadowi? - Jerina rzuciła tym pytaniem tak nagle i precyzyjnie, jakby rzucała nożem... Podniosła na niego oczy znad swojej miski. Czaiło się w nich coś podejrzanego, kiedy tak czekała na odpowiedź.

Tymczasem do rozmawiających Zahiry i Mirasa podszedł najmłodszy z najemników, Zahar. W milczeniu stał obok i chyba czekał, aż skończą wymianę zdań. W ręku trzymał pustą już miskę po śniadaniu. Spoglądał na alchemiczkę z zainteresowaniem.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

Alchemiczka obdarzyła Mirasa jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Oczywiście, że możesz korzystać z szarfy. Na razie mam ich tylko siedem, ale jedną muszę zatrzymać dla siebie. Z pozostałych mogą korzystać wszyscy. Niestety, na razie nie mogę ich przygotować więcej, więc zaproponowałam, by korzystali z nich ci, którzy będą musieli oddalić się poza obozowisko. Miałam nadzieję, że Axlan zajmie się ich rozdzielaniem, ale wygląda na bardzo zajętego. A może ty zechciałbyś podjąć się tej funkcji?
To mówiąc sięgnęła pod szatę i podała Mirasowi sześć na pierwszy rzut oka najzwyczajniej wyglądających przepasek. Jedna z nich się rozwinęła i w promieniach słońca srebrzyście zamigotały wyrysowane na niej symbole.
...
- Zaharze, czy ty również przyszedłeś po szarfę? Jeśli tak, to Miras z pewnością da ci jedną, bo wygląda na to, że to on będzie zajmował się ich rozdzielaniem. A może chciałbyś porozmawiać o czymś innym?
...
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Ranjir »

- I tak, i nie. Z jednej strony to Manarczyk, a z nimi nic nie wiadomo. Z drugiej strony to mag - jedyna osoba mogąca coś zdziałać jeśli natrafimy tutaj na jakieś magiczne gówno. Nie mamy większego wyboru - w pewnych kwestiach musimy mu ufać czy tego chcemy, czy nie. Co innego ta jego asystentka. Tej ani nie ufam, ani za nią nie przepadam. - Inżynier urwał wypowiedź wiedząc, że powiedział więcej niż było trzeba. - A ty? Coś taka na nich cięta?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Dacius spojrzał ze zdziwieniem na Axlana. Chociaż zdążył go już trochę poznać, to nie sądził, że dowódca ekspedycji będzie go pytał o zdanie na tak dziwne tematy. Po raz kolejny uświadomił sobie, że traktuje swoich towarzyszy zbyt oficjalnie.
Inna sprawa, że i tak nie wiedział, co ma odpowiedzieć.
- Nie... nie wiem - odparł zmieszany. - To, że dzieją się tu dziwne rzeczy wcale nie oznacza, że wyspa jest inteligentna. Ale jeśli alchemicy uważają, że powinniśmy być ostrożni i nosić te szarfy, to może powinniśmy tak robić? Oni przecież najlepiej wiedzą, czy grozi nam coś magicznego...
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

Axlan zmierzył go dosyć trudnym do zaklasyfikowania wzrokiem.
- Uhm - rzekł w końcu. - Tak, pewnie powinniśmy tak zrobić - mruknął. - Wracajmy do obozu, już kończą śniadać.

Wyglądało na to, że dowódca zamierza bazować na tej wątpliwej jakości informacji. Czyżby sam był nie mniej zagubiony niż inni?

*

- Hmm, ciekawe - uśmiechnęła się Jerina. - Wydawało mi się, że polubicie Zahirę, jest taka pomocna i uprzejma - zdawała się nie ironizować, ale nie mógł być tego pewny.
Zniżyła głos, upewniając się tym razem dokładnie, że żaden Kari jej nie podsłuchuje.
- Jesteś szczery, więc i ja będę. Feders, a ma chłop więcej między uszami niż wygląda - wtrąciła, zerkając z uczuciem na plecy swojego ziomka, który siedział z innymi przy ogniu i właśnie wrzucał w siebie ostatnie kęsy śniadania - powiedział mi, że Hashir jest podejrzany. Mam na niego uważać. Poza tym... Magowie Manaru nie pomagaliby Imperium z własnej woli, nie uważasz? Przecież ten cały Amuru to źródło ich mocy, ich najświętszy przewodnik po świecie magii, a my właśnie go wykopaliśmy z panteonu. Dlatego, o ile Federsowi spokojnie powierzyłabym swoje życie, temu magowi - nigdy.

*

Zahar zerknął na Mirasa. Miras był od niego wyższy o pół głowy, ale też nieco mniej tęgi.
- Tak, szarfy - mruknął. Wziął jedną od żołnierza i zerknął na Zahirę. - Dzięki.
Odszedł.
Miras wzruszył ramionami i spojrzał na alchemiczkę lekko zdziwiony.
- Nno... dobra, mogę rozdać - zgodził się niepewnie. Chciał o coś chyba jeszcze zapytać, ale rozległy się uderzenia bębna. Tego samego, którym urządzono pobudkę. Zbierano uwagę osadników.
- Oho, chyba nareszcie się czegoś dowiemy - rzekł Miras, wciskając szarfy do kieszeni. Dołączyli do półokręgu zbierających się przed Ib-Hashirem ludzi.
Wkrótce dołączył do nich też Axlan i zostawiwszy myśliwego wśród tłumu, sam podszedł do maga. Odczekał na ciszę.

- No - rozpoczął elokwentnie. - Dziś zajmiemy się stawianiem tymczasowych namiotów. Do wieczora wszyscy powinni mieć postawione namioty. Inżynier Arcus rozplanuje kształt obozu i podzieli role. Jego będziecie się pytać w razie wątpliwości. Będzie osobny namiot dla dowództwa, osobny dla magów, i osobny dla dziewcząt. Postaramy się też wysłać zwiady nieco dalej, może znajdziemy coś do jedzenia. Dobrze byłoby nie opierać się wyłącznie na dostawach żywności z Imporii.
- Lepiej nie, nasi poprzednicy żarli co popadło i się potruli - wtrącił ktoś z tłumu.
- A od czego mamy alchemiczkę? - Axlan ściągnął lekko brwi. - Zahira przebada wszystkie znalezione owoce... i ewentualne zwierzęta.

Rozejrzał się po zebranych, jakby sprawdzając, czy nikt inny nie ma już pomysłu przerywać mu w połowie.
- Teraz Ib Hashir opowie nam, jak się sprawy mają z lokalną magią - zarządził, zerkając na maga, który stał obok niczym posąg i tylko oczy poruszały mu się powoli, śledząc twarze zgromadzonych.

Kiedy został wywołany, ocknął się jakby i wykonał pół kroku do przodu.
- Mam do zakomunikowania jedną, wysoce istotną rzecz - rozpoczął. - Jesteśmy wraz z Zahirą przekonani o istnieniu pewnej formy inteligencji kolektywnej, jaka charakteryzuje tą wyspę. Możemy nazywać ją dla wygody Duchem Wyspy. Otóż, wydaje się nam, że Duch Wyspy nawiązuje z nami kontakt i nie jest on przyjazny. Raczej obojętny, chłodny, badawczy. Niewykluczone, że Duch próbuje lub będzie próbował przejąć nad nami kontrolę. To dotyczy głównie magów, ale jeśli przypadkiem i w waszych głowach pojawią się obce myśli lub chęci zrobienia czegoś dziwnego, nie róbcie tego. Załóżcie szarfy ochronne, które przygotowała Zahira i zajmijcie umysły czymkolwiek innym.

W tłumie zapanowało lekkie poruszenie, ktoś zapytał o jakie szarfy chodzi.
- Ja mam te szarfy - wykorzystał okazję Miras, machając szarfami nad głową. - I zostawię je u Helmy, aby każdy wiedział, gdzie są. Jak będzie się oddalał od ognia, niech zabierze jedną.
- Może tak być - zgodziła się Helma.

- Niech tak będzie - skinął głową Hashir, jednocześnie dając ręką znak, że chce kontynuować. - Wczoraj wieczorem - podjął, kiedy znowu zrobiło się cicho - miał miejsce, jak wiecie, pewien incydent. Olah został naznaczony złą magią. Spróbowaliśmy go wyleczyć, ale sytuacja, mimo pozorów, wcale nie wygląda dobrze. Informujcie mnie, gdyby coś się działo.
- Ale nic mi nie jest - wtrącił Olah. - Tylko widzę węże, szepczą mi o złotej piram...
- Biedny Olah ma majaki - przerwał mu czarownik, podnosząc lekko głos - i w każdej chwili może mu się pogorszyć. Zła magia nie opuściła jeszcze jego umysłu. Mam nadzieję, że uda się go wyleczyć, kiedy uzyskamy czystą przestrzeń w laboratorium. Do tego czasu bacznie zwracajcie na niego uwagę, aby nie zrobił niczego głupiego.
- Ale... - Olah był wyraźnie innego zdania, umilkł jednak pod czujnym wzrokiem Ib-Hashira.

- Dobrze, przejdźmy dalej. Badałem wczoraj w nocy trupa w tamtym domu - kontynuował mag. - Jestem wam winien wyjaśnienia. Mianowicie pewnym jest, że jest on połączony z Duchem Wyspy za pomocą Magicznej Pajęczyny. Może reprezentować tą inteligencję. Powiem wprost: nie wykluczam, że siła Ducha może powołać go do życia....

W tłumie zawrzało. - Zombie! - ktoś krzyknął. - Wysysa mózgi!

- Spokój - Ib Hashir nie musiał nawet podnosić głosu, wszyscy bowiem natychmiast umilkli, nie chcąc przegapić żadnego z jego słów. - To raczej mało prawdopodobny scenariusz. Bardziej prawdopodobne jest to, że to mi się uda go ożywić w sposób kontrolowany i wypytać o Wyspę.
- Spalić trupa! Spalić ten dom! - zaintonował nagle Feders, jakby w nadziei, że inni podchwycą jego postulat.
- Feders - czarownik zgromił go wzrokiem. - To może być dla nas otwarta księga wiedzy o czyhających tu niebezpieczeństwach.
- Albo narzędzie zbrodni - marynarz zgrzytnął zębami.
- Sugerujesz coś? - czarownik dał się wciągnąć w dyskusję.
- Nie ufam ci, magu - wycedził wprost Feders. Zignorował uspokajającą dłoń Jeriny na swoim ramieniu. - Pójdę i własnoręcznie rozczłonkuję tego trupa, pogadasz sobie z samą jego głową.
- Nigdzie nie pójdziesz - skontrował Hashir. - I waż słowa, z jakimi się zwracasz do Maga Siódmego Kręgu.
- Bo co, zabijesz mnie?
- Feders! - Jerina szarpnęła go do tyłu, lecz znowu bezskutecznie.
Ib-Hashir obdarzył marynarza spokojnym, ale tak przenikliwym wzrokiem, że nawet postronnym lekko ugięły się kolana. Feders spróbował wytrzymać to spojrzenie. Zadrżał cały, napięły mu się mięśnie, ścisnęła szczęka, aż w końcu spuścił wzrok. Dłoń powędrowała mu do serca. Oddychał ciężko. Kiedy się uspokoił i ponownie uniósł wzrok na czarownika, w jego oczach widać było tylko jedno uczucie - gorącą nienawiść. Mag jednak nie zwracał już na niego najmniejszej uwagi.
- Nie słuchajcie tego szaleńca. Nie dopuszczę, by cokolwiek wyrwało się spod kontroli - kontynuował głosem spokojnym, jakby nic się nie stało. - Kiedy tylko dowiemy się, czego trzeba, będziemy mogli spalić cały ten dom.
- Mam... mam pytanie - nieśmiało, bardzo nieśmiało, odezwał się Olah.
- Słucham cię, przyjacielu - Ib Hashir obdarzył go uprzejmie swą uwagą, w jego spojrzeniu tliła się jednak nutka przestrogi.
- Czy... pozostali.. Greg, Mart... i inni... Czy oni też stali się.. tym?
- Dobre pytanie - przyznał Hashir. - Nie wiem, trzeba by ich odnaleźć.
- ... zanim oni odnajdą nas - dodał ktoś z tłumu.
Mistrz magii podniósł wzrok na tłum, starając się wyłapać, kto był taki mądry.
- Dziś w nocy spróbuję się porozumieć z tym, którego mamy w domu. Być może dowiem się o losach i lokalizacji pozostałych - obiecał. - Czy są jeszcze jakieś pytania?

Axlan w pośpiechu szukał po kieszeniach papierosa.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Dacius cicho wrócił do obozu i wmieszał się w tłum, w którym udało mu się odszukać Xevarego. Podszedł do kompana i bez słowa przywitania słuchał wypowiedzi Axlana i Ib Hashira. Duch Wyspy? Inteligencja? Myśliwy gubił się w tym powoli, ale... a co jeśli ten włochaty jaszczur to właśnie ten "Duch Wyspy?" Może dlatego tak nagle pojawiał się i znikał? Może to go widział we mgle tamtego wieczoru?
- Co o tym myślisz? To miejsce według ciebie może być inteligentne? - zapytał Xevarego, jakby szukając potwierdzeń swojej teorii. Kiedy Feders podjął "dyskusję" z magiem, Dacius milczał. Nie wiedział, które wyjście jest najlepsze w tej sytuacji, ale skłaniał się do zdania Ib Hashira.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Jakieś... specjalne wskazania co do mnie? - spytał Axlan, kiedy udało mu się już zapalić skręta. - Zaostrzyć środki ostrożności?
- Nie sądzę, aby było to konieczne - odparł Ib-Hashir. - Ale jeśli twoi ludzie poczują się z tym lepiej, możesz to uczynić.

- W porządku... - sierżant podrapał się po głowie, rozglądając się po ludziach. - Arcusie, ilu ludzi mogę wysłać na zwiady, aby reszta zdążyła przed wieczorem postawić wszystkie namioty? - zwrócił się z tym pytaniem bezpośrednio do inżyniera, kiedy wreszcie odnalazł go wzrokiem wśród zgromadzonych.

Widząc coraz mniej formalną naturę spotkania, część osób zaczęła szeptać między sobą.
Xevary wysłuchał pytania Daciusa jednym uchem, drugie jednocześnie nastawiając na rozmowę Federsa z Jeriną. Dosyć impulsywnie wyrzucała marynarzowi od takich, jakimi cieśla wstydziłby się kogokolwiek nazwać.
Spojrzał na myśliwego wymownie, chcąc upewnić się, że on też to słyszy. O ile Jerina nie kryła emocji, o tyle Feders odpowiadał przez zęby, tak cicho, że jego słów nie mogli usłyszeć.
- Czy ta wyspa jest inteligentna? - cieśla podjął wreszcie temat. - Nie mam pojęcia, cholera. Ale wiem, że robi się tutaj coraz mniej ciekawie. Boję się o solidarność w grupie. Wiesz co? - Xevary przeszedł niespodziewanie na konspiracyjny ton rozmowy. - Wydaje mi się, że złapałem dosyć dobry kontakt z Kamarem. Przy odrobinie szczęścia mógłbym zostać mediatorem między Imperium i Manarem. Ty też się chyba nadajesz, nie widziałem, abyś był zaangażowany w jakikolwiek spór. Pomógłbyś? Chcę zrobić rozeznanie. Być może uda nam się dowiedzieć paru rzeczy i załagodzić jakoś napięte relacje.
Widać było w jego niebieskich oczach, że cieśla faktycznie martwi się dobrem grupy. To, co się wydarzyło, musiało być dla niego sporym zaskoczeniem, a jednocześnie również rozczarowaniem.

Tymczasem Ib-Hashir niezauważenie wymsknął się z centrum uwagi i podszedł do swej asystentki.
- Zahiro, będę pilnował przebiegu prac nad powstawaniem naszego namiotu. Trzeba już zacząć okadzać żerdzie. Gdybyś w tym czasie nie miała nic do roboty, opiekuj się proszę Olahem. Powstrzymaj go, gdyby zaczął opowiadać o wężach. Zależy mi, żeby jego majaki nie psuły morale innym.
- I, tak przy okazji - jeszcze bardziej zniżył głos. Zabrzmiała w nim nutka zatroskania. - Co myślisz o popisie Federsa? Słyszałaś lub dowiedziałaś się może czegoś, co mogłoby to uzasadnić..?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

Zahira jak zwykle stała nieco na uboczu obserwując zgromadzonych, a raczej ich reakcję na slowa dowódcy i maga. Sama słuchała niezbyt uważnie, bo o wszystkim, co było tu mówione już wiedziała lub domyślała się tego.
Wreszcie spotkanie przybrało mniej oficjalny charakter i ludzie zaczęli dyskutowac o tym, co właśnie usłyszeli. Alchemiczka, nie dysponując odpowiednim laboratorium, nie miała na razie zbyt wiele do zrobienia. Już miała zamiar udać się w kierunku ogniska kuchennego i zaproponować Helmie swoją pomoc, gdy podszedł do niej Ib-Hasir.
- Czy chciałbyś, Mistrzu, żebym zajęła się żerdziami?- spytała.- Mogłabym przy tym poprosić o pomoc Olacha, a przy okazji wypytac go o te... wizje(?). Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli pozwolimy mu o tym opowiedzieć i niech opowie to mnie niż zamiast wywoływać niepokój.
.....
- Feders...?- zamyśliła się przez chwilę nad odpowiedzią.- Cóż, tu każdy, lub prawie każdy, wydaje się być kimś więcej, niż to pokazuje. O samym Federsie nie wiem praktycznie niczego. Jest skryty, zwykle bardzo uważa na to, co mówi. Wydaje mi się, że jest w jakiś sposób związany z Jeriną. No i jest odważny. W końcu nie każdy zdecydowałby się na konfrontację z magiem. A dziś... nie miej mu za złe tego co powiedział. Wyraził tylko głośno to, co myśli większość, a boi się powiedzieć otwarcie. Chyba jest też w honorowy, a przynajmniej na to liczę... W związku z tym mam pewien pomysł jak uniknąć z jego strony podobnych "występów". Jeśli pozwolisz, spróbuję z nim porozmawiać.
...
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Ranjir »

- Zostaw mi ze czterech. Spokojnie damy radę do wieczora. Przecież to tylko namioty. - Mimo swobodnego tonu głosu wyraz twarzy inżyniera sygnalizował, że zadanie ma zamiar potraktować poważnie. - Nie ma co tracić czasu, bierzemy się do roboty!
Arcus odczekał, aż dowódca wybierze ludzi na zwiad. Następnie przywołał do siebie pozostałą grupkę, która miała zając się budową obozu. - Jak wiecie jestem inżynierem armii, ale nic nie wskazuje na to, że potrzebujemy czegoś więcej niż małego, tymczasowego obozu. Stawiamy więc tylko namioty. Chyba, że Axlan zadecyduje inaczej, ale obecnie nic mi o tym nie wiadomo. Zaczynamy od namiotu dowództwa, później ten dla magów, dla kobiet, no i finalnie wasz.
Wyznaczywszy ludziom zajęcia inżynier podszedł do Axlana chcą dowiedzieć się, czy poza namiotami jest jeszcze coś w planach na dziś.

[a tu plan namiotów:
Spoiler
Pokaż
Obrazek
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Bardzo mądrze - pochwalił go Axlan. - Jeśli coś wypadnie z tego domu, niech przywita się najpierw z Hashirem. A ten namiot wspólny, to go można w sumie swobodnie połączyć z tymczasowym namiotem magazynu, będą mieć więcej przestrzeni.

Zaciągnął się, rozpylił wokół dym tytoniowy, po czym strzepał popiół gdzieś na ziemię.
- Dołóż wszelkiech starań, żeby ten namiot magów zrobili ściśle wedle ichnej procedury. Nie chcę konfliktu z Hashirem.... kolejnego.
Dowódca usiadł ciężko na skrzynię i spojrzał Arcusowi w oczy. Ludzie zajęci byli gadaniem o zombich i nikt na nich nie zwracał uwagi.
- Co ja mam zrobić z Federsem? - spytał po chwili. - Zostawić to tak? A może go wychłostać? To tylko jeszcze bardziej podkopie morale - w jego głosie zadźwięczała nuta rezygnacji. Axlan umiał perfekcyjnie maskować swoje emocje pod płaszczykiem twardego dowódcy. Teraz była ta chwila, kiedy go wyraźnie zrzucił.
Arcus zobaczył podstarzałego już trochę, skołowanego człowieka na skraju rozpaczy.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

Chlip, chlip! Czuję się taka zignorowana przez MG :(
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

Rety, Liadaaan! Wybacz, w jakiś sposób nie ogarnąłem tego, przepraszam!

Ib Hashir pogładził się po brodzie.
- Dobrze, zajmij się żerdziami. Bądź jednak ostrożna w kontakcie z Olahem, nie można ufać nikomu, kto znajduje się pod magicznym wpływem Wyspy.
Zerknął na marynarza, a w jego wzroku pojawiły się małe igiełki.
- Zaś co do Federsa... Nie ulega wątpliwości, że Gorianie nam nie ufają. Bardziej niepokoi mnie jednak otwarte tego wyrażanie. On chce zbuntować ludzi. Nie mogę pozwolić, by podważał nasz magiczny autorytet, bo tylko on trzyma ich na dystans i nie pozwala się grupie rozlecieć. - Tu spojrzał na nią uważnie. - Jaki masz pomysł?
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Liadan »

- Zapewne pamiętasz, Mistrzu, ciągłe walki między plemionami pustyni, a to o dostęp do wody, a to o zwierzęta bądź też z powodów, których nikt już obecnie nie pamięta, ale ciągnące się od wielu pokoleń. Ale wszystkie one ustały wraz z wybuchem wojny i przedstawiciele wrogich sobie plemion walczyli ramię w ramię. Nie znaczy to jednak, że plemiona te zawarły ze sobą trwały pokój. "Mała wojna" została na razie zawieszona, ale powróci wraz z nastaniem pokoju między Manarem a Imperium. A skoro nic tak nie jednoczy ludzi jak wspólny wróg, to dajmy go tym ludziom. I nawet nie musimy go tworzyć. Wystarczy tylko go wskazać, nadać mu miano WSPÓLNEGO WROGA, a w obliczu takiego zagrożenia nie ważne staną się podziały ze względu na kraj pochodzenia, czy reprezentowana stronę konfliktu. Będziemy tylko MY, LUDZIE i COŚ, zagrożenie ze strony wyspy... Przynajmniej mam taką nadzieję.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

Hashir słuchał jej uważnie.
- Powiedzą, że to my kontrolujemy i sprowadzamy na nich to zagrożenie. To my staniemy się tym wspólnym wrogiem. Chyba, że owo "coś" nie będzie miało nic wspólnego z magią i... zagrozi nam w tym samym stopniu, co im...
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Ranjir »

- Dobra, to postawimy większy magazyn. Trochę to zajmie, ale dłużej nam posłuży. - Inżynier odczekał, aż rozmówca uspokoi się nie co paląc. - Przesrane są te ich specjalne namioty, dużo z tym roboty, a mało pożytku. Raz, czy dwa widziałem taką konstrukcję. Chyba. No ale mniejsza o to. Bo trochę w dupie jesteśmy. Jak nic nie zrobisz, to Feders może i bunt wzniecić. Więc coś zrobić trzeba, ale co... w wojsku jest łatwo, ale tutaj to nie wiem. Hashir nie jest jego przełożonym, więc na chłostę tą pyskówką nie zasłużył. No i nie wiemy co zrobi, jeśli go tak ukarać. Hmm... to może tak: to jest wyprawa Imperium. Każdy kto tu jest, stosuje się od naszych praw. Ib Hashir jest tu z odgórnego rozkazu, a wiec w kwestiach magicznych jego decyzje opierają się na autorytecie Imperium. A więc jawna groźba zignorowania jego zakazu w tej kwestii wymaga kary - niech będzie chłosta jak w wojsku. W ten sposób wszystko jest zgodne z literą prawa, a Hashir już w pełni oficjalnie decyduje co robić z magią. Odbiera to ci trochę autorytetu, ale straciłbyś go więcej, gdyby mag zrobił coś zupełnie samowolnie. Niewielkim kosztem nie ma konfliktu i morale nie powinno spaść bo wszystko zgodnie z regulaminem armii Imperium.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Xevary wyrwał Daciusa z zamyślenia tym nagłym pytaniem?
- Ja? - spytał myśliwy, błądząc dookoła wzrokiem po innych członkach ekspedycji. Propozycja kompana go ucieszyła, podbudowała, ale nie wiedział, czy podoła. Nie był raczej duszą towarzystwa, ani wybitnym mówcą. - Ych... Tak, chętnie pomogę... to na pewno jest dobry pomysł, by dbać o dobre relacje w grupie.
Wymamrotał bez entuzjazmu w głosie, choć faktycznie zgadzał się z Xevarym i w pełni aprobował jego próbę.
- Co miałbym robić?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Ja wezmę Manar, ty weź Imperium - zaproponował cieśla. - Pogadamy po prostu z ludźmi, co myślą o wyprawie, o Federsie, Hashirze.. o Imperium i Manarze. Tak, żeby mieć jakieś podstawowe rozeznanie. Teraz, kiedy Feders wyskoczył, wszyscy są poruszeni, więc z pewnością powiedzą więcej, a i nie będzie dziwić, że się nagle rozmawia. No, i zwróć też uwagę jak reagują, to może być dużo ważniejsze niż to, co mówią.
Uśmiechnął się.
- Z tego co zrozumiałem, zaraz wyjdziecie na zwiady. To będzie dobra okazja, żeby pogadać na spokojnie. Ja będę pracował w obozie. Może zacznę swój wywiad od Helmy, albo Zahiry. Spróbuję też podejść do maga.

*

Axlan słuchał inżyniera bez większego zaangażowania. Wcale mu już nie zależało na tej chłośnie. Wpatrzony w kłębki dymu unoszące się z jego skręta, wyglądał, jakby był w zupełnie innym świecie.
- Zgodnie z literą prawa... Kurwa! - rzucił gdzieś końcówkę papierosa w przypływie nagłej złości. Zaraz potem jednak znowu sposępniał. - Srać na ten regulamin armii... Wszystko się powoli wali... jak zaplanowane. Nienawidzę go. On to musiał wiedzieć...

Widząc, że inżynier nie do końca kojarzy fakty, Axlan westchnął ciężko.
- Nie powinienem ci tych rzeczy mówić... Ale niech to szlag, nie zależy mi. To słaba historia... Jest w mojej kompanii taki jeden gnojek, co się zwie Rakon. To piąty, najmłodszy syn Materusa. Tak, tego słynnego hrabii Materusa od kopalń rudy. W skrócie, Materus chce go zrobić generałem. Albo przynajmniej kapitanem. Wpycha się ze swoimi mackami wszędzie, gdzie go nie chcą. A że ma złoto, udaje mu się to. I cesarz go lubi...

Axlan westchnął.
- No, a ten cały sierżant Rakon to nadęty snob, który nie ma szacunku do nikogo i myśli tylko o swojej dupie. Pewnie dlatego mimo nacisków ze strony hrabii i jego zwolenników, nie wybrali go na setnika. Wybrali... mnie.
Uśmiechnął się z goryczą. - No, jakoś tak wyszło. Miałem dobre relacje, byłem czysty. Mimo to, bałem się wchodzić w paradę Materusowi, ale odmowa to jednak utrata honoru, szansy na awans w przyszłości, a może nawet sprowadzenie podejrzeń, że jest się nielojalnym. Wiesz, jak to działa. Zgodziłem się. Poza tym, nie chciałem, aby ten dupek awansował zamiast mnie i stanął nad moim oddziałem. Tym bardziej nie w czasie wojny, posłałby nas z pewnością na śmierć. Nie, nie miałem wyboru.

- Zgodziłem się na awans. To był akurat czas, kiedy pojawił się ten pochrzaniony pomysł wyprawy do Wixen. Ciekawe, kto go cesarzowi podsunął... Złote perły... co za gówno. Trzeba by ich chyba pół statku zebrać, aby jakkolwiek wpłynęło to na budżet Imperium. No ale nic to. Góra szukała frajera, który by przejął dowodzenie nad akcją. No, i dziwnym trafem to właśnie mnie powiedziano, że mam się tam udać w ramach swojej lojalnościówki. To taka misja dawana zawsze przed awansem, aby dowieść, że się nadajesz. Nie można jej odmówić, jeśli zgodziło się na awans. Taka litera zasranego prawa...
- Banda sprzedawczyków. Się w dupach poprzewracało od tego bogactwa... Na pewno ktoś im ten pomysł podsunął. Jeszcze mieli czelność mówić, że to będzie prosta, szybka, symboliczna misja, niektórzy nawet mówili, że to dla mnie nagroda, wycieczka, urlop taki, rozumiesz.

Dowódca prychnął z pogardą.
- Od początku wiedziałem, że coś tu śmierdzi. Przecież na takie misje zawsze się idzie ze swoją drużyną... A ja szedłem sam. Z Manarczykami, byłymi piratami, więźniami, rzezimieszkami. No jasne, że tak! Wiedziałem, że Rakon chce się mnie pozbyć, ale nie podejrzewałem wtedy, że to może być taka oczywista pułapka. Do czasu, aż nie poszedłem do świątyni... Eh, Wszystko się układa w jedną całość.

Podniósł wzrok, spoglądając na inżyniera bez nadziei.
- Przed wypłynięciem poszedłem po błogosławieństwo Chokmy, dobrą wróżbę... I wiesz co powiedział kapłan, kiedy złożyłem kozę w ofierze? Bynajmniej nie dobrą wróżbę. Nie chciałem w to wierzyć, bardzo nie chciałem... ale z każdą godziną tutaj... Eh...
Widać było, że to, co zamierza ujawnić, jest dla niego bardzo trudne. Rozejrzał się znowu, chcąc być pewnym, że nikt ich nie słyszy. Przełknął wreszcie ślinę i rzekł cichym, bezbarwnym głosem:
- Nigdy nie zapomnę jego kamiennej twarzy. Pamiętam ten obraz jak dzisiaj, jak stanął przede mną, jak z dłoni skapywała mu jeszcze krew wróżebnej kozy... i wtedy powiedział, cytuję: "Ta wyprawa to zguba. Zginiesz, jeśli tam pojedziesz."

Zamilkł wpatrzony w ziemię.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Ranjir »

Inżynier z uwagą słuchał opowieści Axlana. Gdy usłyszał smutny koniec uznał, że powinien jednak coś powiedzieć. - W dupie ja mam takie wróżby. To czy zginiesz, czy nie zależy tylko i wyłącznie od tego, co teraz zrobisz. Siedząc tak i smęcąc możesz sprawić, że to co usłyszałeś się spełni. A działając nic nie tracisz. Możesz tylko zyskać. I zauważ, że jeśli zginiesz ty, to i my pewnie długo nie pociągniemy. A ja do grobu się jeszcze nie wybieram. - Nie chcąc dobijać kapitana Arcus zaczął mówić nieco łagodniej, starając się dotrzeć do rozmówcy. - Taka wróżba może podłamać, ale sami jesteśmy kowalami swojego losu. Postarajmy się, a po powrocie na pewno będziemy zbierać laury. I żaden syn hrabi nie będzie mógł ci podskoczyć. Nie, jeśli dzięki twojej wyprawie Imperium zyska te cholerne magiczne perły.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

Axlan spojrzał na inżyniera badawczo, na tyle, na ile pozwalał mu jego obecny stan.
- To nie są bajdurzenia podchmielonych czarodziejek, tylko wola Wielkiej Dwójcy - głos miał poważny. Nie uniósł go, ale widać było, że lekko go to dotknęło. - Bogowie się nie mylą. Mogą co najwyżej... zmienić zdanie - westchnął. - Oby je zmienili. Ale z takim początkiem, jak tu widzę, raczej się na to nie zanosi.

Nagle Axlan złapał Arcusa za ramiona i wbił w niego swoje lekko już rozbiegane oczy. Niemal zetknęli się nosami.
- Ale nie to jest najważniejsze. Słuchaj mnie - szepnął. Inżynier czuł na rękach jego drżące paznokcie. - Jeśli to jest zaplanowane, to skąd mam wiedzieć, czy wśród załogi nie płynie z nami szpieg Rakona? Mój... morderca?
Arcus mógł dokładnie czuć śmierdzący papierosami oddech sierżanta na twarzy. W oczach Axlana było coś bardzo niepokojącego.

Zdał sobie nagle sprawę, że nie są sami. Że podszedł do nich Xevary i wyraźnie zmieszany, kręcił stopą w oczekiwaniu, aż zostanie dostrzeżony.
- Przepraszam najmocniej - wyjąkał. Axlan momentalnie puścił inżyniera i odsunął się od niego zlękniony. Kiedy zobaczył, że to tylko Xevary, wyraźnie się rozluźnił. Na jego twarz powróciła kamienna maska twardego żołnierza - dowódcy.
- Tak... co jest? - spytał.
- Ja tylko chciałem zameldować gotowość ekipy do stawiania namiotów - rzekł cieśla potulnie.
- A, tak, jasne - wyglądało na to, że sierżant całkowicie zapomniał o wydanych przed chwilą rozkazach. - Arcusie, zajmij się nimi. Ja rozporządzę zwiadem - rzekł pewnym głosem i odszedł od nich.

Xevary przez chwilę spoglądał w milczeniu na inżyniera.
- Wyglądało to niepokojąco, zdecydowałem się zainterweniować - wytłumaczył się, kiedy dowódca odszedł wystarczająco daleko. Coś się... stało? - spytał z niepewnością dźwięczącą w głosie.

A więc nie pozostali tak bardzo niezauważeni, jak się z początku kapitanowi wydawało...

Axlan tymczasem podszedł do siedzących na matach żołnierzy i machnął na nich ręką, aby wstali i podeszli.
- Zwiady. Pójdą was dwie ekipy po pięć osób. - podzielił ich ręką na pół, wybrał ludzi i cofnął nadmiar. - Niech w każdej grupie jest dwójka żołnierzy Manaru i dwójka Imperium. Chcę, abyście się zagłębili dalej niż na parę kroków w las. Nie zgubcie drogi do domu i wracajcie, gdy tylko znajdziecie coś, co mogłoby zagrażać waszemu zdrowiu. Cel jest prosty - znaleźć źródła potencjalnego pożywienia. Zbierać próbki do laboratorium. Zaopatrzyć się w niezbędne do tego plecaki. Przy okazji zwracajcie baczną uwagę na wszelkie ślady ludzkiej obecności. Gdzieś tu mogą się znajdować pozostałe trupy osób z poprzedniej ekipy i jeśli prawdą jest, co mówi mistrz Hashir..... hum.... po prostu uważajcie. I nie zbliżać się do żadnej pajęczyny! Zrozumiano?

- Pierwszą ekipą dowodzi Dacius, a drugą ty - wskazał na jednego z ludzi.
W drużynie Daciusa znaleźli się Miras, Laominas, Zahar i Kari.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Dacius kiwnął głową słysząc polecenie Axlana, a potem spojrzał na swoją grupę, drapiąc się niepewnie po głowie. Dowodzić? Choć spodziewał się, że to jemu powierzona zostanie ta funkcja, to nie był pewien, czy podoła.
Nie znaczyło to jednak, że nie wie, jak obchodzić się w dziczy. W dodatku zdążył już poznać swoich towarzyszy, może jednak uda mu się jakoś wybadać nastroje, jak to mu podsunął Xevary.
- Przygotujcie zapasy świeżej wody i suchego prowiantu na kilka dni - powiedział, od razu spoglądając na Axlana. - Nie planujemy długo zabawić, ale nikt nie wie, jak się losy potoczą. Należy się ubezpieczyć - wytłumaczył dowódcy, a także swoim kompanom, odwracając się pod koniec wypowiedzi w ich kierunku. - Broń, leki, opatrunki, krzesiwo, linę, namioty, dodatkowe ubrania... i powinniśmy wziąć te szarfy, o których wspominali alchemicy.
Tu spojrzał na Axlana, jakby oczekując pozwolenia. Jeśli ten mu je udzieli, jest gotów natychmiast udać się do Zahiry, by wyekwipować swoich ludzi.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Harel »

- Tak, weźcie szarfy - zgodził się Axlan. - Ale z tymi namiotami... weźcie te płachty w razie czego, kije znajdziecie, po co nosić. Ale na noc macie wracać do obozu. Nie możemy sobie pozwolić na rozbicie grupy. Liczę, że te namioty nie będą potrzebne. W końcu nie dopuścisz do tego, aby grupa się zgubiła, prawda?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 2. Grzyb na dłoni

Post autor: Borys »

Dacius wyprostował się, jak żołnierz przed dowódcą i odpowiedział stanowczo:
- Wrócimy na noc. Ale w tym miejscu nigdy nie wiadomo, co może nas spotkać i musimy być przygotowani na każdą ewentualność - powiedział. Potem upewniając się, że jego grupa przygotowuje ekwipunek, udał się do Zahiry.
Odnalazł alchemiczkę bez problemu, ale rozmawiała z Ib-Hashirem, toteż poczekał, aż przestaną na chwilę rozmawiać i podszedł do kobiety.
- Wyruszamy na zwiad i pomyślałem, że powinniśmy zabrać te czarodziejskie szarfy do ochrony przed... przed czymś - powiedział . - Przed wyspą, potworami, duchami. Możemy takie zabrać?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Perłowy Renesans”