3. Język węża

Sesja... osadnicza Harela.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Harel »

Arcus wyglądał na poirytowanego, choć biegnąc do myśliwego zdążył wyładować już trochę emocji.
- Ib-Hashir chce przejąć dowództwo nad osadą - rzucił tylko, po czym splunął gdzieś za siebie.

Kiedy uspokoił się nieco, spojrzał na Daciusa bez cienia wesołości na twarzy.
- Burdel się robi konkretny - podjął. - Nie mam ochoty nawet z nimi dyskutować. Trzeba koniecznie znaleźć Axlana. Hashir mówi, że nikt nie powinien błąkać się sam po wyspie, bo ona mąci w głowach. Jeśli to prawda, to boję się, że Axlan ma już papkę zamiast mózgu. Ale boję się też, że mag mógł celowo... hm... pomóc w tym wyspie, aby ułatwić sobie drogę do władzy.

Widząc dość oniemiałą minę myśliwego, inżynier uśmiechnął się gorzko.
- Ty też nie powinieneś biegać sam po wyspie. Dlatego wziąłem ze sobą grubego i namiot i będziemy ci towarzyszyć. Nie wiemy, jak długo zajmie nam odszukanie naszego sierżanta.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Borys »

Dacius bez zdziwienia przyjął wieści o przejęciu władzy przez Ib-Hashira, natomiast był mocno zaniepokojony dziwnym zachowaniem Arcusa. Do tej pory inżynier był ostoją rozsądku. Co się z nim stało? Może mag go zaczarował?
- Rozumiem, ale powinieneś wrócić do osady. Sam Xevary nie poradzi sobie z postawieniem obozu... chyba. Poza tym nie mam zamiaru tu nocować, sprawdzę najbliższy teren i wrócę. Axlan nie zostawił za sobą wyraźnego tropu, włóczenie się nocami po bagnie to głupota.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 3. Język węża

Post autor: Liadan »

Zahira nie uważała za rozsądne opuszczanie w tym momencie rozgorączkowanych dyskusją ludzi, ludzi, którzy - teraz była już tego niemal pewna - zostali zaatakowani przez magię Wyspy. Lecz ten atak był subtelny, był jak sącząca się po kropli trucizna. Ale nie był to też dobry moment, by sprzeciwić się Mistrzowi. Wydarzyło się dziś zbyt wiele złych rzeczy, a jego autorytet był zbyt silnie naruszony. Poza tym była ciekawa, co chciał jej powiedzieć, jaką tajemnicę odkryć.
Mimo słabości podniosła się więc z maty poruszając się w rytmie ruchów wykonywanych przez węża. Słyszała jego głos. Wiedziała, że chce ją przed czymś ostrzec, choć ostrzeżenie to było równocześnie groźbą. Powinna to zrozumieć, ale jego język był inny niż język węży, który znała. Co prawda słowa były podobne, ale docierały do niej w tak dziwny sposób zniekształcone, że nie potrafiła zrozumieć ich znaczenia.
Poszła za Ib-Hasirem, a podniecone głosy ludzi za nimi to wznosiły się, to znów opadały. Byli już w połowie drogi, gdy jakieś wykrzyczane słowo spowodowało, że zatrzymała się i odwróciła.
- Mistrzu, spójrz tam - zawołała za oddalającym się magiem. - Czy tam są jacyś ludzie, czy też magia Wyspy znowu podsuwa mi swoje obrazy?
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Harel »

- Czy ty w ogóle słuchasz, co się do ciebie mówi? - Arcus zmrużył nieco oczy. - Nie będziesz sam biegał po wyspie, bo i tobie na mózg pierdolnie, to po pierwsze. A po drugie, budowa osady i tak nie ruszy, dopóki nie będzie dowódcy. W obozie panuje totalny rozgardiasz, a jeśli Hashir chce koniecznie odsunąć Imperium od władzy, to niech sobie radzi sam. Może sobie zbudują to pieprzone laboratorium, do tego mnie nie potrzebują.

Inżynier spojrzał na Daciusa poważnie.
- Posłuchaj mnie. Laominas już nie żyje. Teraz Axlan zniknął w lesie. Imperium traci ludzi, wkrótce może być nas tak mało, że stracimy jakikolwiek wpływ na przebieg i powodzenie misji. Axlan jest tutaj kluczowy. Jeśli Axlan został wyprowadzony w pole przez magię, a tym bardziej jeśli to magia Hashira, to musimy mu pomóc. On nie ma żadnego ekwipunku, więc każdy dzień opóźnienia zmniejsza szansę, że go znajdziemy żywego i przy zdrowych zmysłach. Dlatego będziemy iść za jego śladami tak długo, jak długo będzie to możliwe, zrozumiano?

Westchnął.
- Obojętnie jak nie byłby zryty, to wciąż nasz kompan - mówiąc to, inżynier poszukał wokół nogi jakiegoś kamienia do kopnięcia, ale było tylko błoto.

*

Mag powędrował wzrokiem we wskazanym kierunku.
- Zaiste, ciekawe - potwierdził, że nie tylko ona to widzi. - To jacyś ludzie... Żywi. Trzeba się nimi koniecznie zająć, ale za moment, teraz chcę ci coś powiedzieć.
Dochodzili już do namiotu Amuru, a kiedy doszli, Ib-Hashir zostawił w nim czaszkę. Dzięki ochronnej mocy Gwiezdnego Wojownika jej zionące hipnotyzującą czernią oczodoły od razu zgasły i stały się zupełnie zwyczajne.
- Być może nie będzie lepszego momentu na tą rozmowę - uzasadnił, szukając czegoś w swoich rzeczach. Znalazł niewielkie puzderko w kształcie, a jakżeby, siedmioramiennej gwiazdy, ale nie wręczył go Zahirze, tylko trzymał w dłoni.
- Jest zaklęte, a w środku jest moja ostatnia wola. Ciebie nie zabiją, mnie mogą. Gdyby coś złego ze mną się wydarzyło, wewnętrzna zawieszka odkliknie się sama. Wtedy otworzysz i będziesz kontynuować moją misję.

Zerknął raz jeszcze na zmierzających w stronę obozu ludzi, jakby oceniając, ile mają jeszcze czasu, po czym zaczął mówić:
- Jesteś jedyną osobą, której można tu zaufać. Wiesz dobrze, że perły interesują mnie z zupełnie innego powodu niż Gorian. Powiem Ci. Ta wyspa, moja droga, jest kluczem do przywrócenia Amuru jego świętej godności.
Westchnął, a ona czuła, że nie jest mu lekko. Spojrzał na nią uważnym wzrokiem.
- Wybacz, że o to pytam, ale powiedz mi, jak bardzo cenisz Wędrującego w Gwiazdach? Jak wielką ofiarę jesteś w stanie ponieść za sprawiedliwość w świetliste imię Amuru?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Borys »

Dacius zestresował się, kiedy Arcus zaostrzył ton. Wtem jednak wbił stanowcze spojrzenie w inżyniera i potrząsnął go za ramię.
- Jeżeli teraz się wycofasz, to oddasz Ib Hashirowi pole! - warknął niespodziewanie. - Jesteś potrzebny w obozie, obok Axlana miałeś wśród Gorian największy posłuch. Może trzymałem się na uboczu, ale wiem co się mówi. Wytropię i znajdę Axlana, Fatus pójdzie ze mną - gruby mruknął - ale, na Świętą Dwójce, chcemy mieć gdzie wracać!
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 3. Język węża

Post autor: Liadan »

Kobieta z uwagą wsłuchiwała się w słowa maga, zwracając baczną uwagę na to, czy nie wychwyci w nich jakiejś fałszywej nuty. Ale byli przecież w miejscu świętym, miejscu, które sama przygotowała dla tego, który kierował jej życiem.
- A więc to nie jej intrygi mnie tu przywiodły, a Jego wola - powiedziała, nie wiadomo, czy bardziej do siebie, czy też do swego rozmówcy.- Dobrze, Hashirze, możesz liczyć na moją pomoc i współpracę we wszystkich swoich poczynaniach. Ale najpierw musisz powiedzieć mi wszystko, co wiesz na temat tego miejsca i jego magii, bym mogła działać skutecznie. I nie patrz tak na mnie, mam prawo tak zwracać się do ciebie, bo jako "asystentkę" nie przydzielili ci jakiejś uczennicy. Tak, jak i ty uzyskałam tytuł mistrzyni, ale Katedry Alchemii. Chociaż patrząc na to, co tu się dzieje, udawanie nie wyszkolonej do końca, a więc niegroźnej uczennicy było dobrym pomysłem i przy tym pozostaniemy. A teraz słucham twej opowieści...
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Harel »

Arcus zastygł na moment, kompletnie nie spodziewając się sprzeciwu. Pomyślał jednak chwilę i odpuścił.
- Pospieszcie się. Nie wiem, jak długo uda mi się utrzymać ten status quo - rzucił tylko, odwracając się w stronę obozu.
- Ah, jeszcze to - przypomniał sobie, że wciąż niesie pakunek z prowiantem. Rzucił go Daciusowi.

Zostali sami. Fatus poprawił przytroczony do pleców namiot, zerkając pytająco na myśliwego. Podrapał się po brzuchu.

*

Ib Hishir nie uwierzył. Nadal patrzył na nią, jak na wariatkę.
- O czym ty mówisz, kobieto? Myślisz, że nie znam i nie potrafię rozpoznać wszystkich mistrzów z Akademii?

A potem zaczął przypominać sobie niezwykłe okoliczności dołączenia Zahiry na statek. Miała przecież wszystkie drzwi pootwierane i ręczyli za nią najznamienitsi arcymagowie. Wygląda na o wiele za młodą na mistrzynię. Może jest świeżo awansowana, w jakimś trybie specjalnym? Nie zgłaszał potrzeby asystentki, a mimo to została mu przydzielona. Takie rzeczy się z reguły nie zdarzają. Czyżby popełnił błąd, że machnął na to ręką? Czy Akademia wysłała tu kogoś z misją specjalną? A może chce kontrolować jego ruchy?

- Udowodnij, i to ty pierwsza odsłoń swoją historię - rzekł, najwyraźniej oczekując, żeby Zahira rozproszyła bariery nie pozwalające mu wysondować jej prawdziwej tożsamości... albo wykonała inny znak, których mistrzowie znają przecież wiele do sekretnego porozumiewania się między sobą.

*

W obozie coraz więcej głosów ustępowało miejsca stukotowi drewnianych łyżek uderzających o drewniane miski. Ludzie jedli śniadanie, rozsiewając wokół kuszącą woń kurczaka.

- I zostaliśmy bez przywódcy - podsumował temat Xevary z pełnymi ustami.
- Misja jest prowadzona w imię Cesarza - zauważył Miras. - Kto przed nim odpowie za jej realizację... bądź porażkę?

Jerina skrzywiła się, słysząc te słowa.
- Naprawdę przejmujesz się teraz tym grubasem na tronie gdzieś setki mil stąd? Rozejrzyj się dookoła, są inne rzeczy, o które powinieneś się teraz martwić...
Jej słowa spotkały się z rozmaitymi reakcjami wśród ludzi, oburzeniem, ale i zaciekawieniem. Czyżby i wśród Gorian autorytet Cesarza i wiara w słuszność tej misji nie były aż tak wysokie, jak sądzono? A może to prowokacja? A może to po prostu charakter tej kobiety?
- Jesteśmy w tak czarnej dupie, że cel misji można spokojnie zawiesić - podjął Feders, mówiąc nieco wolniej niż zazwyczaj. - Najpierw zapewnijmy sobie bezpieczeństwo, stałe dopływy żywności, względną stabilność, a dopiero potem pomyślimy o małbach, perłach i co z tym wszystkim zrobić. Nie potrzebujemy teraz ani tych pustynnych psychopatów, ani chytrusów z imperialnej biurokracji, nastawionych na złoto nieważne jakim kosztem. Zarówno jedni, jak i drudzy robią tu najwięcej chaosu i problemów.
- Ma rację - odezwał się ktoś.
- To przez ten cel misji rozpada nam się drużyna - zauważył Xevary.
- Nic się nie rozpada - mruknął swoim basem Kamar, niespodziewanie skupiając na sobie uwagę wszystkich. Patrzył spode łba na Xevarego, ale potem przesunął wzrok na Federsa. - Prawda, że obiecane przez Cesarza złoto tutaj i teraz nie kusi tak samo, jak w Imporii, ale kontrakt został zawarty. Nigdy nie myśleliśmy o zdradzie czy dezercji. Mamy Was ochraniać i zrobimy swoją robotę. Niezależnie od tego, kto przejmie dowodzenie nad misją i jak sobie z tym poradzi.
- I nie obchodzi cię, czy i jakie pieniądze zarobi cesarz na tej misji? - spytał podejrzliwie marynarz.
- Nie jest to częścią naszego kontraktu - odparł lakonicznie Kamar.

- W takim razie pozwólcie, że przedstawię wam moją propozycję - uśmiechnął się Feders. Rzucił wzrokiem tu i tam, po czym nachylił się do ludzi. - Olewamy magów, olewamy sierżantów, im wszystkim równo padło na łeb, zajmujemy się sami stawianiem osady, a małbami dzielimy się między sobą i zmywamy się stąd każdy w swoją stronę.
- Nie - odparł krótko Kamar. - Wracamy do Imporii z kimś, kto zda cesarzowi raport z misji i zapewni o naszej służbie, abyśmy mogli otrzymać wynagrodzenie.
- I zostanie stracony za niewykonanie misji, jeśli nie przywiezie pereł - dopowiedział Miras. - Czyli twój pomysł skazuje kogoś z nas na śmierć.
- Ta misja i tak się nie uda - mruknęła Jerina. - I nie liczcie, że w takiej sytuacji też dostaniecie swoje pieniądze - dodała już bezpośrednio do Kamara. - Cesarz znajdzie sposób, aby to właśnie was oskarżyć o niepowodzenie misji.
Kamar milczał.
- Być może to właśnie dlatego wysłał Manarczyków na pokład - kontynuowała, widząc, że jej słowa odnoszą efekt. - Chciał mieć łatwego kozła ofiarnego.
- Nie wiemy tego - rzekł najemnik ostrożnie.
- Oh, jasne, nie wiemy też wielu innych rzeczy, na przykład czy dożyjemy tu następnych dni, a ty myślisz o jakiejś kasie, której nigdy na oczy nie zobaczysz... - przewróciła oczami.
- Patrzcie! - wykrzyknęła nagle Helma. - Ludzie!

Istotnie, dwaj wędrowcy zbliżyli się już na tyle do ognia, że wreszcie zostali zauważeni przez pochłoniętych dyskusją osadników.
- Kim jesteście? - zagrzmiał Feders, ruszając na czoło grupy, aby przywitać rozbitków.
- Durniu, im trzeba pomóc! - Helma szybko nalała potrawki do jeszcze dwóch misek i pospieszyła za nim.
- Mogą nieść choroby! - krzyknął ktoś.
- Ślij po Zahirę - zaordynował Miras. Jakoś nikt nie zdziwił się, że nie po Ib-Hashira.

- Możecie mówić? - Feders nie ustępował, próbując nawiązać kontakt ze słaniającymi się włóczęgami. Dla bezpieczeństwa trzymał dłoń na przypiętym do pasa nożu. Nie wyglądali na będących w stanie mu zagrozić, ale na tej wyspie nic nie jest normalne. - Skąd przybywacie?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Mark Subintabulat »

obrazek

Obóz. Wergilius już nie raz oczami wyobraźni widział jak wraz z Lucjanem docierają do miejsca, które byłoby dla nich ratunkiem. Słowa które słyszeli mogły być kolejnymi omamami zsyłanymi przez Wyspę, ale czy zapach kurczaka mógł również być tylko okrutnym oszustwem? Mężczyzna postanowił jednak zaufać swojemu nosowi. Spojrzał jeszcze raz na swojego towarzysza upewniając się, że on także dostrzega to samo. Starając się nie upaść na uginających się ze zmęczenia nogach podszedł jeszcze kilka kroków po czym odchrząknął i z trudem powiedział:
-Ja jestem Wergilius Scipio z Ubirii, a to jest... to jest Lucjan. Rozbiliśmy się kilka... kilkanaś... jakich czas temu na brzegu. Tylko nam udało się przeżyć.
Wergilius przyjrzał się dopiero teraz lepiej obecnym ludziom. Kilka chwil zajęło mu przyjęcie do wiadomości, że oto właśnie widzi na wyspie Boris-Boris widzi mieszkańców Gorii i Manaru siedzących i stojących obok siebie. Pewnie to ci ze Wschodniego - przemknęło mu przez myśl.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 3. Język węża

Post autor: Liadan »

- Jesteś mistrzem uników, Hashirze - zaśmiała się, ale w jej śmiechu nie było wesołości.- Patrzysz i nie widzisz. Myślałam, że dawno domyśliłeś się prawdy, ale dobrze, pokażę ci.
Nim mag zdążył cokolwiekodpowiedzieć, z ust kobiety zaczęły płynąć SŁOWA. Znał je, znał język, w którym zostały wypowiedziane, czuł ich MOC, ale... coś było nie tak, jak powinno. CHociaż SŁOWA były znajome, nie potrafił ich zrozumieć. W jej ustach miały jakąś inną wartość, ich brzmienie wydawało mu się obce, bardziej pradawne. Zaskoczony poruszył głową w niemym przeczeniu i to pozwoliło mu oderwać wzrok od "asystentki" i zauważyć zmiany w otoczeniu. Namiot wypełnił delikatny srebrzysty blask ukazując mu dziwnie splecioną sieć ochronną, siedem kręgów i chroniące je SYMBOLE...
Symbole! Tak, znał je, ale i te symbole były dziwne. Delikatnie zmienione traciły swój pierwotny sens, ale wydawały się jak najbardziej właściwe. Wpatrywał się w nie jeszcze przez chwilę i wtedy przyszło zrozumienie: te symbole były pradawne, była w nich pierwotna moc. To były właściwe symbole, które dał swym wybranym Pan Magii, a które z czasem zostały zniekształcone przez ludzi.
Badał wzrokiem wykraślone ręką kobiety znaki, gdy jego wzrok spoczął na czaszce, którą odłożył wchodząc do namiotu. Leżała dokładnie tam, gdzie ją położył, ale teraz to ułożenie nie wydawało mu się już tak przypadkowe. Czaszka leżała dokładnie w połowie drogi pomiędzy Najświętszym z Świętych, a światem zewnętrznym, leżała w czwartym kręgu, gdzie nie sięgały już wpływy Wyspy, ale wystarczająco daleko, by nie zakłócić świętej przestrzeni, leżała tam i szczerzyła do niego zęby w uśmiechu.
Jego spojrzenie powędrowało jeszcze dalej i mimo tego, że gęste płótno namiotu powinno blokować widok zobaczył, co robili ludzie przy ognisku, zobaczył przybyszów i Mgłę, Mgłę, która przybrała niemal materialną postać. Dziwna istota siedziała tuż za wypalonym kręgiem i z zainteresowaniem przyglądała się ludziom. Odwróciła głowę w stronę namiotu, popatrzyła w oczy maga i... uśmiechnęła się. Tylko co mógł oznaczać ten uśmiech?
Nie wiedział, czy Zahira skończyła, czy coś innego przerwało jej recytację, ale nagle blask zgasł, płótno zakryło widok. Znowu byli w niewielkim namiocie, który Gorianie oddali do dyspozycji Amurru, a przed nim stała młoda dziewczyna - jego asystentka.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Borys »

Dacius kiwnął na grubego i poszedł w las wcześniej obranym kursem.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Harel »

Gruby podążył za Daciusem w milczeniu.
Szli jakiś czas na azymut, a potem, kiedy ziemia zrobiła się rozmiękła, obaj wyraźnie dostrzegli odciśnięte ślady stóp. Dacius rozpoznawał nawet kilka rodzajów - te, które sam zostawił, te, które zostawiła jego drużyna, wszystkie były swobodne i dość kręte, bo wyszukiwali najsuchszej ścieżki... ale jedne wyraźnie odcinały się na tej mozaice. Prosto jak strzała, nie zważając na żadne mokradła czy pagórki, biegły do lasu ślady Axlana.

- To niemożliwe, żeby ktokolwiek w nocy szedł tak prosto - zauważył zdziwiony Fatus, który sam z trudem przebierał nogami w zapadającym się bagnie.

*

Ib-Hashir wyglądał na lekko oszołomionego.
- Dobrze, wierzę ci, na wszystkie gwiazdy Amuru... Ale kto... i dlaczego cię tu przysłał? - zapytał. - A może przybyłaś tutaj z własnej woli?

*

- Ubiria! Gorianie! - ucieszył się Feders.
- Jedzcie, pijcie, potem porozmawiamy - Helma wręczyła im miski ze strawą. - Siadajcie, odpocznijcie, jesteście bezpieczni - wskazała na ziemię i sama przykucnęła. Przezornie było nie prowadzić ich jeszcze na maty do centrum obozu, mogli nieść jakieś choroby.
- Ja niezimp... - zaczął coś mamrotać Lucjan, ale wsunięta w rękę miska nagle bardzo skutecznie skurczyła cały jego świat do swojej ciepłej zawartości.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 3. Język węża

Post autor: Liadan »

-Z własnej woli? - zaśmiała się Zahira, ale nie był to wesoły śmiech.- Czy sądzisz, że ktokolwiek (o zdrowych zmysłach - taki niewypowiedziany komentarz wisiał w powietrzu) przybyłby tu z własnej woli? Nie! Myślałam, że przywiodły mnie tu intrygi tej... Gorianki na naszym tronie, ale teraz już nie jestem tego pewna.
Słowo "Gorianka" w ustach córki piasków zabrzmiało niczym obelga, a przecież nigdy nie dała choćby cienia powodu by przypuszczać, że żywi tak negatywne uczucia do tego narodu. "Tu musi chodzić o coś innego" pomyślał mag, ale jego rozważania przerwały kolejne słowa asystentki:
- Wiem, że mnie nienawidzi i chętnie pozbyłaby się mnie na zawsze, a ta wyprawa byłaby doskonałą ku temu okazją. Jednak po tym co mi powiedziałeś... List z rozkazem dołączenia do wyprawy podpisał sam Najwyższy Mag, wyznaczając mi zadanie zbadania pereł. Ale nie chodzi tu tylko o moją znajomość alchemii, a o pewną zdolność, o której prawie nikt nie wie. Co prawda nie potrafię poprawnie rzucać zaklęć, poza kilkoma najprostszymi, a i to w bardzo ograniczonym zakresie, ale... ciężko to opisać... Ja widzę magię, jej barwy, strukturę, czuję jej smak i zapach, a nawet wyczuwam, czy jest przychylnie nastawiona. Ale tu magia jest inna, jest w niej coś obcego, jakieś spaczenie, coś, czego nie potrafię zrozumieć... Czy sądzisz, że to z tego powodu jestem tak wrażliwa na wpływ Wyspy?
Awatar użytkownika
Harel
Posty: 281
Rejestracja: 2013-12-18, 19:48
Been thanked: 2 times

Re: 3. Język węża

Post autor: Harel »

- Jasna Pani? - Mistrz skorzystał z potocznego określenia na bladziutką żonę sułtana. - A to ciekawe... I Najwyższy... Wracając jednak do Twoich pytań, sądzę, że musisz się przede wszystkim uspokoić, bo mówisz strasznie dużo rzeczy na raz. I... tak, są tu ludzie o zdrowych zmysłach, którzy przybyli z własnej woli - rzekł z cieniem uśmiechu na twarzy.

Zastanowił się chwilę, drapiąc się po bródce.
- Najwyższy z pewnością wiedział, co robi, że mi Cię przysłał. Myślę, że możemy wyjść niezwykle korzystnie na tym... "zbiegu okoliczności". Ale najpierw opowiedz mi o księżniczce.

Niestety nie było im dane kontynuować rozmowy, bo do amurowego namiotu wpadł jeden z robotników.
- Medyków, obcy ludzie w obozie! Wycieńczeni!
Absolutnie niezaskoczony Hashir spojrzał na swoją asystentkę porozumiewawczo, po czym wskazał jej ręką, by poszła przodem.

*

Oczekując na przybycie medyków, przybysze jedli śniadanie wraz z innymi obozującymi - choć w lekkim oddaleniu. Dyskusje na temat problemów w obozie umilkły jak nożem uciął i cała uwaga skoncentrowała się na rozbitkach. Nikt jednak nie zadawał żadnych pytań, cierpliwie czekając, aż skończą posiłek i napiją się wody.
- Dobrze, to skoro nasyciliście już największy głód... - zaczęła kucharka, odbierając od nich miski.
- To mówić, co się wydarzyło - wszedł jej w słowo Feders, najwyraźniej nie chcąc stracić chwilowej roli przywódcy.
- Jesteśmy tu misją z ramienia Cesarza, nic wam nie grozi, możecie mówić śmiało - dodała Jerina, widząc wahanie w oczach Lucjana.
- A... Manar? - spytał ten ostatni, rozglądając się lękliwie po potężnych sylwetkach manarskich wojowników.
- A Manar to najemnicy. Wszystko pod naszą kontrolą - wyjaśnił Feders.
Kamar parsknął śmiechem na te słowa.
- Opowiadajcie, jak doszło do rozbicia waszego statku? - marynarz postanowił udać, że tego incydentu zwyczajnie nie było.

*

Dacius wraz z Fatusem zawędrowali już całkiem daleko, ciągle utrzymując wyraźną linię prostą. Konieczność przedzierania się przez coraz gęstsze krzaki czyniła ich wędrówkę niezwykle powolną, jednak wyraźnym ułatwieniem był fakt, że całkiem niedawno ktoś podążał tędy wcześniej. Choć roślinność zasłaniała cały widok, Dacius wyczuł, że zaczynają piąć się coraz bardziej w górę. Również ziemia stała się wyraźniej suchsza.

Czuł, że zbliżają się do ważnego miejsca. Zarówno roślinność, jak i atmosfera robiła się gęsta i ciężka, ale coś było inaczej niż zwykle, tym razem nie od wilgoci.

Jego mięśnie męczyły się coraz bardziej, a ruchy jakby spowolniły. Wiedział, że to nie jest naturalne osłabienie. Obejrzał się do tyłu. Fatus był już całkiem nieźle zasapany, ale wciąż dotrzymywał mu kroku.
- Co tu się dzieje - wycharczał. - Ledwo oddych...

Urwał, gdy nagły szelest liści tuż przed nimi oznajmił im, że nie są sami. Coś ruszyło w ich stronę, ale czymkolwiek było, jego ruchy nie były gwałtowne, nie sugerowały dzikiego zwierzęcia. Myśliwy uświadomił sobie, że właśnie mija ostatnia sekunda, w której mogliby się wycofać na bezpieczną odległość.
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: 3. Język węża

Post autor: Liadan »

- Nie obrażaj mnie, każąc mi rozmawiać rojeniach tej chorej z zazdrości... - prychnęa Zahira niczym rozwścieczona kotka. Magowi nie dane było jednak usłyszeć, jakim to określeniem tym razem uraczy królewską małżonkę, gdyż na zewnątrz dały się słyszeć kroki kogoś zbliżającego się do namiotu.
- Kroki?- zdziwił się mag. Ziemia była tu miękka, więc nic nie powinno być ich słychać, a jednak mógł odnieść wrażenie, że nadchodzący porusza się w podkutych butach po kamiennej posadzce.
- Obcy!? Tutaj!? Ale skąd... nie ważne - alchemiczka już szła do wyjścia z namiotu. Po drodze schyliła się tylko i zabrała swoją torbę.

Alchemiczka zbliżyła się do kuchennego ogniska. Już z pewnej odległości poczuła zapach gotowanego jedzenia, co przypomniało jej, że nie jadła jeszcze śniadania. Niestety, w zaistniałej sytuacji śniadanie będzie musiało jeszcze zaczekać.
Zbliżając się wyczuła niewielką zmianę atmosfery wśród członków wyprawy. Przybycie obcych chwilowo zażegnało otwarty konflikt, ciekawość oraz delikatna obawa przed przybyszami połączyły ludzi, choć wrogość mogła w każdej chwili wybuchnąć ze zdwojoną siłą.
Podeszła do dwóch obcych, z wyglądu Gorian, siedzących w pewnym oddaleniu od pozostałych.
- Mam na imię Zachira - przedstawiła się.- Jestem alchemiczką i dodatkowo pełnię funkcję medyka tej wyprawy. Muszę was zbadać, by ocenić, czy możecie bezpiecznie przebywać wśród nas. Dlatego powiedzcie mi o wszystkim, co wzbudziło wasz niepokój.
...
To mówiąc założyła rękawiczki i dokładnie obejrzała obydwu przybyszów. Opatrzyła im skaleczenia i otarcia, przy okazji zdrapując kilka strupów i nieco naskórka do dalszych badań. Od każdego pobrała też nieco krwi.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że poza osłabieniem wynikającym z kilkudniowej głodówki nic im nie dolega, o czym poinformowała zgromadzonych. Zaleciła jednak ostrożność w kontaktach z nimi do czasu przeprowadzenia analiz.
Gdy ukończyła badanie,skierowała swe kroki do Olacha. Chwilę porozmawiała ze starcem na temat jego samopoczucia, obejrzała jego skórę i skierowała się do ognia, by przygotować napar dla swych pacjentów i dla siebie. Czekając, aż zioła naciągną sięgnęła po miski i nałożyła jedzenie. Jedną miskę podała Ib-Hashirowi, z drugą usadowiła się na swojej ulubionej macie.
- Mówcie wreszcie!- zniecierpliwiony Feders ponaglił przybyszów, gdy tylko kobieta zakończyła swoje badania.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Perłowy Renesans”