Rozbitkowie

Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni. Archiwum sesji zakończonej.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl zaakceptował pomysły Iwana, a że Azhim zaczał budować tratwę, Dimitrow udał się narąbać drewna na brzegu lasu. Spojrzał z politowaniem na śpiącego Kornela, potem już nie zwracając na niego uwagi. Jak dla niego - dzieciak mógł sobie tam leżeć już do końca życia. Czyli pewnie nie za długo.

[jasne, lecimy dalej]
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Po krótkim odpoczynku praca ruszyła. Było bardzo spokojnie i cicho, co po ostatnich wydarzeniach jednak mogło tylko bardziej niepokoić. Martwa cisza wypełniała wyspę i jedynie morze przynosiło przyjemny, cichy szum przerywający tą nicość w powietrzu. Wobec tego wszystkiego wydawało się, że jedynym sposobem by Chris złapał tu cokolwiek - a co dopiero ptaka - było to, iż ten pewnie był ranny lub chory i ledwo czołgał się po ziemi miast latać. Całkiem możliwe, że było to ostatnie żywe zwierzę w okolicy... a teraz oni byli ostatnimi żywymi istotami. Bard wygląał coraz gorzej.
Wkrótce wrócili do poprzedniego "obozu". Rozbity statek widniał na swoim miejscu bez zmian, ale ze stosu ciał, który wcześniej zebrali i rozpalili, zostały kruche szczątki, kości i popiołu. Już nawet nie dymił.
Drewna mieli pod dostatkiem. Zarówno w lesie, jak i we wraku; w tym drugim z łatwością też znaleźli mnóstwo lin, długich i mocnych. Gdy tratwa już powstała, o wiele szybciej udało im uwinąć się z resztą zadań i transportem potrzebnych rzeczy oraz zapasów. Wrak był gotowy do swego ostatniego zadania; został podłożony masą "podpałki" wszelkiej maści. Wokół niego zapłonęły jasno dwa ogniska, rozświetlając otoczenie ciepłą łuną. Gdy wszystko było gotowe, konczyło się już bowiem popołudnie. Słońce powoli zmieniało swą barwę na coraz bardziej pomarańczową.

Nie licząc upitego Kornela na uboczu, stali więc przed wrakiem. Nadal jednak nie było nigdzie słychać nadchodzących istot... przynajmniej jeszcze. Chris leżał pośród tej pułapki, bezwładny, blady i drżący; czekał na ostatni z elementów tego planu.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan poprawił sobie chustę na twarzy. Teraz już cały czas w niej chodził i poradził pozostałym zastosować podobne środki. Mężczyzna podszedł w okolice resztek spalonych ciał i wyciągnął wbity w piasek miecz inkwizytora. Będzie nadawał się idealnie do tego, co należało zrobić. Morozow wszedł do wnętrza wraku i przystanął przy Chrisie. Nie spodziewał się, że tak prędko zaraza dopadnie jednego z nich. Najemnik sięgnął po mieszek barda, który jeszcze nie dawno sam mu wręczył. Ważne, aby nawet w trudnych chwilach pozostawać wiernym swoim zasadom. A jedną z ulubionych zasad Iwana było: "Wszyscy w końcu umrą" oraz "Zmarli nie potrzebują pieniędzy". Zabrał także jego torbę podróżną (o ile wcześnie w trakcie transportu nie została od niego odłączona). W końcu ostrożnie przez skórzane rękawice sprawdził jeszcze odzież Chrisa (być może znalazł wytrychy), po czym wstał, podłożył pod jego głowę skrzynkę, kilka położonych na siebie desek lub inny obiekt ułatwiający dekapitację chorego. Następnie Morozow przeżegnał się i dzierżąc oburącz miecz sir Aleca wykonał finalne cięcie. Na koniec chwycił trupa za nogi i pociągnął parę metrów po pokładzie, nieźle go przy tym zapaskudzając krwią zmarłego.

Gdy Iwan wyszedł w końcu z wraku powiedział do reszty:
-Sprawa załatwiona. Chris odszedł na dobre, więc nie musimy się obawiać tego, że zatęskni za nami i zapragnie się ponownie zaprzyjaźnić, ale i tak jego ciało zacznie wkrótce gnić i stanie się źródłem zarazy. Jeżeli plugastwa nie zjawią się do wieczora i tak powinniśmy moim zdaniem spalić ten wrak.
Morozow zaczął obchodzić wrak dookoła starając się znaleźć najbardziej dogodne miejsce do wspięcia się na pokład.
-Tak czy siak, skoro mamy już tratwę to proponuję użyć ją jak barkę i udać się wzdłuż wybrzeża. Część nocy możemy przeczekać w tej opuszczonej chacie rybaka, a następnego dnia udamy się dalej.

[Jakby reszta się zgodziła to śpieszę donieść jak wyobrażam sobie funkcjonowanie tej quasi-barki. Zapasy załadowane i przymocowane linami znajdują się na tratwie. Jedna osoba z długą tyczką (wykonaną z części wraku bądź przekształconą z młodego drzewa) popycha barkę. Ponadto do samej tratwy przywiązana jest także długa lina, którą trzyma ktoś idący brzegiem]
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

Ork przytaknął pomysłom Morozowa. W jego zamyśle tratwa miała pełnić dokładnie taką rolę, jak opisał to najemnik, więc Azhim był tym bardziej zadowolony z tego, że prawdopodobnie szybko uda im się dobrze dogadać.

[Średnio mam teraz dostęp do internetu. Jutro raczej nie będę miał jak odpisywać, ale od niedzieli wieczór wszytko w normie będzie.]
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl co prawda zabrał chustę, jak polecał Iwan, ale przeważnie nosił ją na szyi. Inaczej przeszkadzałaby mu w żłopaniu przez większość czasu alkoholu. Jeśli tylko nie trwała jego kolej na sen, to siedział na wraku, nasłuchiwał i pił. Z czasem jednak zaczął się ograniczać - wszak nie wiadomo na jak długo starczą zapasy trunków, a poza tym, mimo mocnej głowy, nie chciał się upić.
- W porządku - mruknął Dimitrow, słysząc koncepcję Iwana. Wolał jednak spalić większość umarlaków tutaj, we wraku. Nie będzie czuć się pewnie wędrując po wyspie, dopóki nie pozbędą się przynajmniej części tego tałatajstwa.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Przez dłuższy czas panowała cisza i wszystko wskazywało na to, że może faktycznie przyjdzie im wędrować w stronę chaty rybaka i tam spędzić noc. Robiło się już ciemno, gdy podczas rutynowego rozglądania się wkoło wreszcie coś się stało.Mruczące nisko morze jakby przycichło wobec szelestów z daleka. Znowu. Coś przychodziło. Tym razem już na serio.

Iwan mógł sam być zaskoczony taką skutecznością swojej "bardziej przynęty". Przez ostatni czas nie wiał nawet zbyt silny wiatr, a on sam w swojej karierze nie słyszał o aż tak dobrym węchu umarłych... A jednak, najgorsze przyszło gdy wszyscy zajmowali się albo nasłuchiwaniem i wartą, albo snem jak co niektórzy upici młodzieńcy, albo ładowaniem rzeczy na barkę i mocowaniem. Daleko za wrakiem, właśnie od tej strony, w którą udali się wcześniej Azhim i Kornel - a więc od strony domniemanej "chaty rybaka" - z gąszczy i ciemnych drzew wyłoniły sie kształty.

Kilka. Cztery. Osiem. Dziesięć. Dwadzieścia sylwetek wyłaziło powoli z zasłony ciemnego horyzontu i nikt, kto nie był ślepy, nie miał wątpliwości, czym są te czarne plamy przybliżające się z każdą minutą.
Umarli nadchodzili - i to wcale nie od strony portu, w którym obudzili ich wcześniej Iwan i Wasyl.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Mark Subintabulat »

-Alarm! Alarm! Plugastwa atakują! Pełna gotowość! - zawołał głośno Iwan podchodząc do bliższego ogniska i roztrącając drwa kopniakiem. Następnie przez skórzane rękawice zaczął chwytać palące się kawałki drewna (oczywiście starał się trzymać za te części drwa, które ogień jeszcze nie objął) i rzucać w stronę wraku (celując w jego podstawę, gdzie znajdowały się wióry i inna "podpałka"). Wszystko to powinno zabrać mu co najwyżej kilkadziesiąt sekund.
-Dobra teraz tratwa! - Iwan pobiegł w jej stronę rozglądając się co w tym czasie robią pozostali. Gdy już się przy niej znalazł zaczął odpychać ją na głębszą wodę
-Tyczka! Niech ktoś weźmie weźmie tyczkę z brzegu, wejdzie na tą pierdoloną barkę i zacznie płynąć w stronę portu! - mówiąc to wracał już w podskokach na brzeg do reszty i do drugiego z ognisk, skąd wyciągnął dłuższą palącą się gałąź.
-Te plugastwa bardzo dobrze się palą! Niech każdy weźmie bo palącym się kawałku! Chyżo panowie! Na drugą stronę statku!

Obrazek
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

- Dobra, widzimy. Nie biegną przecież do nas. - Ork był lekko poddenerwowany, lecz z prędkości poruszania się umarłych wywnioskował, że mają jeszcze trochę czasu. Nie zmieniało to jednak faktu, że należało się pośpieszyć.
Azhim ruszył ku tratwie z ułamanym kawałkiem rei, który miał mu służyć za tykę do sterowania. Po drodze trącił nogą Kornela, by upewnić się, że ten nie śpi.
Będąc już na tratwie mężczyzna przyglądał się rozwojowi sytuacji na brzegu. Miał na sobie swój skórzany pancerz jak również doradzoną przez Iwana chustę. W razie konieczności miał zamiar rzucić do wody spory kamulec robiący za prowizoryczną kotwicę, a następnie wspomóc kompanów w walce z wrogiem. Mając chwilę czasu połączył się jeszcze najdłuższym kawałkiem liny z tratwą, na wypadek gdyby kotwica okazała się niewystarczająca.
Awatar użytkownika
Barnej
Posty: 63
Rejestracja: 2013-05-29, 11:55

Re: Rozbitkowie

Post autor: Barnej »

Kornel nie spał. Wrzaski Iwana skutecznie wyrwały go z krainy nocnych mar i sprowadziły na ziemię. Sprowadziły boleśnie, bowiem głowa pękała mu przy każdym odgłosie. A mężczyzna wykrzykiwał wniebogłosy. Panicz był tak skupiony na łupaniu w czerepie, że nawet nie zwrócił uwagi na kopiącego go Orka.
Zwrócił jednak uwagę na nadciągające sylwetki. I wytrzeźwiał w momencie. Martwe twarze, powolny chód. Wróciły wspomnienia z wyspy. Kornel zerwał się na równe nogi, upewnił się, że ma przy sobie szabelkę i pistolet, a potem popędził za Orkiem na tratwę.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl splunął i na polecenie Iwana chwycił za coś, co mogło posłużyć jako prowizoryczne krzesiwo. Nie sądził jednak, że mógłby jakimś drewienkiem podpalić martwe ciało. Dlatego zwolnił drugą rękę z trzymania butelki z życiodajnym płynem i sięgnął po stary, wysłużony buzdygan. Jeśli wrak nie zatrzyma tego cholerstwa, to być może ponownie trzeba będzie zrobić z niego użytek i porozbijać parę łbów. Szkoda tylko, że martwych.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

Widząc Kornela pędzącego ku tratwie ork porzucił przywiązywanie się do niej i ponownie skoczył do wody. - Niech cię tylko nie zniesie za bardzo.
Zostawiając zapasy pod opieką młodego szlachcica ork podbiegł do mężczyzn na plaży. Ze sobą miał jeden z toporów. Drugi zostawił na barce.
- Przesrane z tą wyspą. Tam umarlaki, tu umarlaki. Ciekaw jestem, czy jest tu jakieś bezpieczne miejsce. Co robimy? Sieczemy je, czy uciekamy?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Mark Subintabulat »

-Na razie oddalmy się nieco i poczekajmy aż Kornel zrówna się z nami. Liczę na to, że część plugastwa zwabiona krwią Chrisa wejdzie do wraku i spłonie. Raczej na pewno nie uda nam się jednak całkowicie uniknąć walki. No chyba, że decydujemy się porzuć tratwę z zapasami, co według mnie w dalszej perspektywie oznacza śmierć z głodu i pragnienia.
Z plugastwem sprawa wygląda tak, że dopóki nie odetniemy lub bardzo uszkodzimy im głowy będą nieustannie na nas napierać.
Mówiąc to i cały czas spokojnie wycofując się do odległości przynajmniej 150-200 metrów od wraku Iwan gorączkowo rozmyślał nad ich obecną sytuacją. Wpatrywał się zarówno w okolice wraku tylko czekając kiedy wróg wreszcie go minie, lecz również kierował swój wzrok w stronę osady portowej do której postanowili się udać.
-Istnieje taka możliwość - dodał po chwili - że ta grupa, która nas atakuje to nie ta sama, którą spotkaliśmy z Wasylem w wiosce. Tym bardziej jeżeli się z nimi teraz nie rozprawimy do końca, możemy być w jeszcze gorszych tarapatach.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Ogień zatańczył pod ogniskami i skupiskami drewna, pulsami światła odsłaniając zbliżające się sylwetki. Choć umarli byli jeszcze dość daleko, zbliżali się konsekwentnie i im bliżej znajdowali się statku, tym żwawiej przebierali swymi koślawymi kończynami. Pomarańczowa łuna płomieni ukazała ich oblicza. Posiniaczona skóra pełna pęknięć i krwiaków, a na głowach brudne strąki włosów, chusty lub kapelusze. Jedni mieli na sobie skórzany rynsztunek, pasy z pochwami na miecze czy nawet jakieś uzbrojenie z czasów życia. Inni nosili obdarte szmaty, proste ubrania i rolnicze łachmany. Wieśniacy, mieszczanie, jacyś żeglarze i być może piraci. Wszyscy szli razem, niby bez ładu i składu, a jednak zgodnie - niczym bulgocząca masa prowadzona wspólnym instynktem.

Rzeczywiście część trupów podążyła do wraku, zwabiona świeżą, intensywną wonią młodej krwi wołającej przez powietrze. I faktycznie wrak statku zajął się całkowicie, a te zwłoki które udały się do niego na ucztę - a raczej rzuciły szaleńczo, tratując tych którzy dotarli do ciała barda wcześniej - z pewnością pochłonął ogień. Nie było tego dokładnie widać, gdyż spalający się okręt począł się zawalać, zakrywając i dogniatając tych, którzy nie spalili się do końca.
Nie wszyscy umarli jednak dali się zwabić. Prawdę mówiąc co najmniej tuzin ominął płonący wrak, gdy ten już całkiem zmienił się w wielkie ognisko; pokracznie ominęli go i przyspieszyli chodu, podążając dalej. Rozbitkowie wiedzieli, że patrzą w ich stronę, węszą surową woń ich życia i nie ustąpią. Gdy Kornel na tratwie zrównał się z resztą, umarli docierali już w zasięg celnych strzałów. Iwan nie widział jeszcze tak "żywo" truchtających trupów - ale wiedział że i z gwałtowniejszymi przypadkami przychodziło się spotykać na świecie.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan pokazał gestem Kornelowi aby kontynuował odpychanie tratwy, a do otaczających go mężczyzn rzekł:
-Powinniśmy trzymać się w kupie. Rozdzieleni zostaniemy zaatakowani ze wszystkich stron. Razem będziemy mieć przynajmniej bezpieczne plecy. Sądzę, że to dobra okazja aby wykorzystać pistolety. Tylko musicie mieć pewność, że traficie w łeb.
Jeżeli reszta przystanie na taki plan to Morozw zajmie pozycje pomiędzy Wasylem a Azhimem i weźmie sobie za cel jednego z pędzących w ich stronę plugastw, w miarę w możliwości pozbawionego hełmu. Celował oczywiście w głowę, a za cyngiel kuszy nacisnął dopiero gdy wiedział, że szansa na spudłowanie jest ograniczona do minimum. Bez względu na to czy trafił i z jakim skutkiem, Iwan jeżeli miał jeszcze czas zamierzał kontynuować ostrzał, dopóki plugstwa nie będą już tylko kilkanaście metrów od nich. Wówczas rzuciłby kuszę, wyszarpnął jeden z pistoletów i oddał strzał z bliska w kolejnego umarlaka. Swoją obronę zamierzał oprzeć na puklerzu przymocowanym do lewego przedramienia, na który zamierzał przyjmować ciosy i którym mógł odpychać tych którzy znajdowaliby się zbyt blisko. W walce w zwarciu Morozow zamierzał eliminować wrogów poprzez pchnięcia mieczem w ich głowy lub cięcia prowadzone na ich szyję. Jeżeli w wirze walki najemnik straciłby swoją broń to wciąż miał za pasem dwa pistolety oraz sztylet wyśmienicie nadający się do silnego pchnięcia w oczodoły nieprzyjaciela. Oczywiście na ile będzie to możliwe to Iwan będzie starał się unikać bezpośredniego kontaktu z ciałami wrogów czy to poprzez uniki czy przyjmowanie ataków na metalowe elementy pancerza (przypominam, że ma także hełm, w którym od biedy może przywalić z główki przeciwnikowi gdyby został np. obalony). Ludzie rzeczywiście dali się zaskoczyć zarazie, ale teraz wiedzieli przynajmniej jak mogą skutecznie walczyć z jej skutkami.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

- Ja tam nie lubię z nich strzelać. - Ork naciągnął chustę na twarz dając znać, że rozmowa nie jest już potrzebna. Ujął oburącz swój topór i czekał na wroga. Planował zaatakował umarlaka najbliżej morza. W walce z następnymi miał zamiar polegać na unikach, odskokach i piruetach, a w ostateczności blokowaniu ataków za pomocą przedramion okrytych grubymi rękawicami. Celem oczywiście były głowy trupów ścinane ostrzem, bądź roztrzaskiwane drugą stroną topora.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Cóż, Wasyl nie był tak słusznej postury jak jego towarzysze, nie posiadał też tak solidnego opancerzenia. Z tego powodu postanowił trzymać się nieco na uboczu i przede wszystkim wspierać Iwana i Azhima, kiedy braliby na siebie główny ciężar walk. A robiłby to oczywiście poprzez roztrzaskiwanie gnijących, zajętych walką głów swoim starym, dobrym buzdyganem.
Na samym jednak początku nie korzysta z broni białej, a robi użytek ze swoich dwóch pistoletów, kiedy przeciwnicy podejdą w miarę blisko, a jednocześnie na tyle daleko, że zdążyłby sięgnąć po buzdygan i zrobić nim zamach.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Umarli zbliżali się coraz bardziej - i w końcu, gdy przekroczyli pewną innę, jatkę rozpoczęła pieśń cięciwy zwalniającej bełt z kuszy Iwana.
Pocisk poszybował w kierunku trupa na czele martwego orszaku. Ze zgrzytem pękającej czaszki i mlaskiem tkanki wbił się w jego głowę z impetem; zwłoki zachwiały się od strzału, w spazmie unosząc dłonie do rozszarpanej przez bełt głowy - z której sterczała już tylko lotka. Drgając jak paralityk i tracąc równowagę, przewrócił się do tyłu aby upaść na ziemię. Kolejni jednak ominęli jego truchło i podążali dalej. Nim zdołali dobiec, kusza carskiego najemnika zdążyła zostać załadowaną i wystrzelić jeszcze raz. Bełt wbił się w pochylonego trupa poprzez szczękę do jego barku, wytrącając go z biegu, ale nie zabijając. Zwalił się na ziemię pokracznie i został podeptany przez idącą za nim resztę; dalej czołgał się nieporadnie gdzieś za nimi. Na ową resztę jednak czekał już ołów.
Huk pistoletów wypełnił cichą od dni plażę, zawył echem przez las i poruszył jego liście. Ich wystrzał zabrzmiał potężnie i pełnie niczym kotły w operze, rozrywając martwą, wszechobecną ciszę. Świst kul zgrał się z mlaskiem penetrowanych przez nie pokracznych głów. Impetu nie zatrzymały żadne kapelusze, czapy ni popękane resztki hełmów; po pierwszej salwie dwóch umarłych - już właściwie biegnących na czele orszaku - zakręciło się i poleciało do tyłu, niby dzikie zwierzęta wijące się w agonalnych spazmach. Kule rozszarpały ich wysuszone czaszki i powaliły pod nogi następnych. Jedni z nich przewrócili się, a inni zwolnili i ominęli, dając tym samym jednak czas na drugą salwę.
Wystrzały z drugich pistoletów nie były już tak celne, gdyż trupy były już bardzo blisko, chwiejąc się i nie dając miejsca w tym zamieszaniu na dobre wymierzenie. Kula Wasyla sięgnęła jednego z nich gdzieś w kark, sprawiąc że umarły wychylił się groteskowo do tyłu, prawie padając pod własnym ciężarem. Zatrzymał się w takiej pozycji na dłuższą chwilę, by odzyskać równowagę. Zaraz potem dopadł go strzał Iwana, uderzając w martwy tors i obalając gwałtownie na ziemię. Może i nie został zniszczony, ale zawsze dawało to rozbitkom trochę czasu - nim trup wstanie i nim następni skończą się o niego potykać.

Jednak pierwsi z nich dotarli już na wyciągnięcie ręki. Rozpoczął się kocioł walki wręcz, który otworzyło bezceremonialne rozpłatanie najszybszego z umarłych; Azhim rozciął go toporem od szyi po pas. Jego głowa oderwała się od reszty tkanki i pofrunęła do tyłu, a nogi razem z ramionami i piersią zwaliły na ziemię niby jabłka z potrząśniętego drzewa. Dwójka następnych gwałtownie doskoczyła do Iwana, lecz ten zasłaniając się ramieniem z puklerzem odparł ich zwierzęcy atak, odepchnął i odrąbał łeb najbliższemu. Umarli w zwarciu byli gwałtowni, ale raz wytrąceni z równowagi tracili na chwilę impet i przez ułamek chwili znów byli otępiali. I ten moment wystarczył by najemnik dopadł także drugiego z nich, wbijając mu ostrze w głowę i wyciągając je; martwa czaszka rozerwała się na strzępy, a jej właściciel opadł na glebę, niby sflaczały i nagle pozbawiony szkieletu.
Nadal zostało ich jednak całkiem sporo i nadal nadchodzili. Kolejna fala dopadła Azhima, choć ten tańczył z toporem i rąbał nadchodzące zwłoki; padły pierwsze, padły i drugie, lecz w końcu trzy wyrwały się w jego stronę naraz. Sprowadziły orka do parteru, zmuszając go do zasłonięcia się bronią i obalając na ziemię swym naporem. Mimo swej postury, sam nie zdołał odepchać i powstać spod zmasowanego ataku.
Leżał więc, blokując napór martwych rąk trzonkiem swego topora. Umarli pochylali się nad nim, niby lwy chcące dogryźć się do ofiary - gdy głowa jednego z nich łupnęła do tyłu i roztrzaskała się na fragmenty. Trup odleciał bezwładnie na bok; cios buzdygana Wasyla obalił go natychmiast. To wystarczyło, by Azhim oswobodził się nieco, zdzielił drugiego z przygniatających go trupów płazem topora, którego następnie wykończył kolejny cios buzdyganu. Głowę trzeciego z nich ściął zaś miecz Iwana, kładąc koniec zapędom na morskie mięso.

Ta fala padła, ale nadchodziła kolejna - tych, którzy się przewrócili, potykali o zniszczone trupy i czołgali pokracznie po ziemi. Wlekli się wolniej niż poprzednicy; było ich już tylko czterech. Powietrze wypełniał gorzki, ciężki zapach starej, stężonej krwi, smród zgnilizny, duchota pyłu i potu. W piachu leżały głowy, odłamki czaszek i mózgów, skrawek trzewi. Umarli przeprawiali się przez to wszystko, by unieść ramiona i rzucić się do ataku na żywych, którzy dopiero co odparli poprzednią falę.
Azhim właśnie wstawał z ziemi przy pomocy Wasyla, a Iwan podnosił miecz po ostatnim, dekapitującym ciosie, gdy czwórka trupów rzuciła się na nich jednym, wspólnym atakiem. Trzech naskakiwało na najemników, a jeden - wciąż się czołgający - chwycił kurczowo za nogę Iwana.
Awatar użytkownika
Sfragistyk Komorient
Posty: 7
Rejestracja: 2014-06-30, 10:46

Re: Rozbitkowie

Post autor: Sfragistyk Komorient »

Iwan nawet nie próbował wyszarpywać nogi. Zamiast tego zaparł się z całych sił pragnąc przyjąć na puklerz impet atakującego wroga, a później odepchnąć go na czołgającego się u jego stóp zarażonego. Następnie zamiast sięgać po miecz zamierzał szybkimi pchnięciami sztyletu przebić głowę wrogów w najbardziej podatnym miejscu jakim były ich oczy. Gdyby atak plugastwa go powalił zamierzał uczynić podobnie, jedynie z nieco gorszej pozycji.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

Azhim za pomoc podziękował tylko szybkim skinieniem głowy i ponownie rzucił się w wir walki. Ork uskoczył w bok z zamiarem ucięcia głowy najbliższemu trupowi ciosem z półobrotu zadanym w kark. O reszcie jeszcze nie myślał - liczyła się dana chwila. Na pozostałe zwłoki przyjdzie czas za moment.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl najpierw pozwolił wykonać ruchy Azhimowi i Iwanowi, a następnie ocenił, gdzie jego pomoc będzie najprzydatniejsza i ruszył do ataku. O ile oczywiście nie został zmuszony wcześniej do walki z umarłym - stara się wtedy trzymać dystans.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Barnej
Posty: 63
Rejestracja: 2013-05-29, 11:55

Re: Rozbitkowie

Post autor: Barnej »

Kornel cały czas przemieszczał się na tratwie i z bezpiecznej odległości oglądał całe zajście. I wtedy, kiedy dostrzegł sytuację, w jakiej znalazła się pozostała trójka, w tym Iwan, w głowie zaświtała mu myśl. Mógł teraz niepostrzeżenie zemścić się na mężczyźnie, który wcześniej tak go zrugał. Udowodnić, że nikt nie krzyczy na Zlotewitcha.
Wyszarpnął zza paska pistolet i upewnił się, że jest nabity. A potem wycelował. Prosto w tors mężczyzny.
Jeżeli trafi, wyłga się brakiem umiejętności. Smutna mina i zapewnienie, że to był wypadek, z pewnością załatwią sprawę. Jeżeli nie trafi - no cóż, wtedy problemu nie będzie wcale.
Uśmiechnął się do własnych myśli, wziął głęboki oddech i powoli nacisnął spust.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Zarażony wydał z siebie obrzydliwy charkot, gdy Iwan zdzielił go puklerzem w twarz. Zwalił się do tyłu i potknął o umarłego trzymającego się nogi człowieka; oba trupy przez chwilę zamotały się o siebie, zdezorientowane. Ta chwila wystarczyła, by żywi znaleźli trochę miejsca do działania i wykończyli resztę zwłok. Ciosy topora, buzdyganu i dźgnięcia sztyletu w oczy poszatkowały umarłych zdecydowanie łatwiej niż podczas ich poprzedniego natarcia. Jatka trwała jeszcze przez chwilę, ale to już ludzie w niej przewodzili.
Rozbitkowie właśnie pozbywali się ostatnich dwóch trupów, gdy świat ponownie rozerwał wystrzał pistoletu. W wirze walki kula sięgnęła lewego ramienia... Wasyla, nie zaś Iwana jak chciał tego Kornel. Nie wbiła się w ciało, a raczej poważnie "drasnęła" i pofrunęła dalej, powodując efekt bliższy głębokiemu cięciu.
Może i chłopak przymierzył się całkiem dobrze, ale odległość nie była znikoma, a młodzieniaszek nie miał doświadczenia w strzelaniu. Pistolet miał spory odrzut jak na jego drobne ręce - a cel był w ciągłym ruchu, tańcząc między innymi sylwetkami.

Tak więc gdy kłęby walki opadły, ostatni trup spoczął zwalając się z łoskotem na ziemię, a adrenalina spadła - Wasyl poczuł, że jego ramię strasznie boli i krwawi; rozcinała je szrama. Teraz przypomniał sobie, że podczas sieczki słyszał strzał. W pobliżu nie było już widać umarłych, a nawet jeśli, to żaden nie byłby w stanie trzymać broni.
Morze zaszumiało głośniej, wysyłając chlupoczącą, małą falę ku brzegowi.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

- Uhh. - Ork wsparł się na toporze i ściągnął chustę z twarzy. - Zadziwiająco ciężko się z tymi trupami walczy. Niby takie zeschnięte, a silne bydlaki. Co to za strzał był? Mieliście jeszcze jakieś załadowane pistolety? - Mówiąc to Azhim szedł już w stronę morza chcąc obmyć się po walce. Zdjął pancerz i zanurzył się w wodzie. Następnie wyczyścił swój topór i resztę ekwipunku. - Dobra, ja mogę iść dalej.
Awatar użytkownika
Sfragistyk Komorient
Posty: 7
Rejestracja: 2014-06-30, 10:46

Re: Rozbitkowie

Post autor: Sfragistyk Komorient »

Iwan rozejrzał się dookoła pragnąc upewnić się, że to już na pewno koniec. Postrzał? Morozow sprawdził tkwiące za pasem pistolety, ale żadna z luf nie pachniała charakterystycznym zapachem po wystrzale. Mężczyzna również zaczął zdejmować i czyścić swój ekwipunek jak i własne ciało, sprawdzając przy okazji czy nie został ranny. Przydałoby się suche ubranie. Nagle Iwana coś tknęło. Spojrzał w kierunku tratwy:
-Hej ty - powiedział do Kornela - strzelałeś ze swej broni?
.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ygrek »

Z grubsza nikt nie był ranny. Poza zmęczeniem i jakimiś otarciami wyszli z walki bez szwanku.
Nie dotyczyło to jednak Wasyla. Jego ramię było solidnie nacięte przez kulę i powoli krwawiło. Nie tak, by stanowiło to zagrożenie, ale rana była dość głęboka i z biegiem czasu zapewne się pogorszy. Sam ból nie robił na nim wrażenia, ale był niemiłą niespodzianką. Wszak wydawało się, że odparli umarłych bez żadnego problemu.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl spojrzał na swoje ramię i szybko ocenił, że rana powstała w wyniku oddania strzału. Zerknął to na Azhima, to na Iwana, ale żaden z nich z pewnością w tym bałaganie nie używał pistoletów. Z kolei ich gnijący przeciwnicy z całkowitą pewnością nie potrafili posługiwać się bronią palną, a więc...
Dimitrow zerknął groźnie na Kornela. Co prawda kierował się raczej ku zdaniu, że młokos chciał wesprzeć walczących towarzyszy oddając do umarlaków strzał ze sporej odległości... ale na litość! Nie powinien tego robić w takim chaosie i z tak daleka! To był błąd dawać gówniarzowi broń do ręki, jeśli nawet nie wie, KIEDY robić z niej użytek.
- Mamy do pogadania - powiedział do Kornela, ruchem głowy dając mu znać, że chce go zaraz widzieć na brzegu. Trzeba skarcić bachora.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Barnej
Posty: 63
Rejestracja: 2013-05-29, 11:55

Re: Rozbitkowie

Post autor: Barnej »

Kornel przeraził się tym, co zrobił. Jeszcze większa panika ogarnęła go, kiedy Wasyl groźnie zasugerował, że ma zamiar dać mu nauczkę.
- Nie podpłynę! - krzyknął. - Nie pobijesz mnie!
Awatar użytkownika
Sfragistyk Komorient
Posty: 7
Rejestracja: 2014-06-30, 10:46

Re: Rozbitkowie

Post autor: Sfragistyk Komorient »

Iwan powiódł oczami w górę i opuścił ręce w geście bezradność, wreszcie pokręcił głową i wyjąkał cicho:
-Panie za co?
Był wyczerpany walką, chciał się ubrać w suche ubranie i napić czegoś mocniejszego przed dalszą wędrówką, której nie dało się uniknąć. Przemówił do Kornela głośnym pretensjonalnym tonem, gestykulując żywo lewą ręką wyciągniętą w jego kierunku
-Kuuurwaa mać czy ja naprawdę proszę o tak wiele? Miałeś pilnować jebanej tratwy. Odjebało Ci i strzeliłeś. W porządku. Było to niezmiernie poronione działanie i teraz Wasyl jest ranny. Będziesz mu musiał to jakoś wynagrodzić. Ale klnę się na Boga, że jak nie przypłyniesz teraz do brzegu to osobiście wydupcze Cię tym płonącym kijem tak, że będziesz ryczał za każdym razem jak zbierze Ci się na sranie.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Rozbitkowie

Post autor: Ranjir »

Azhim nie miał zamiaru mieszać się do zaistniałej sytuacji. To Wasyl został postrzelony i od niego zależało, czy odpuści młokosowi, czy wywrze zemstę. Ork siedział na piasku zastanawiając się co z tego będzie. W ostateczności ściągnie się tratwę, a młokosa zostawi. Byli w zbyt ciężkiej sytuacji by tracić czas na takie zabawy.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Rozbitkowie

Post autor: Borys »

Wasyl spojrzał na Iwana, jakby aprobując jego słowa. Z drugiej jednak strony nie był aż tak wściekły jak Morozow. Jego słowa nie były tak agresywne, ale były stanowcze i kto wie czy odmowa Kornela nie rozjuszy Dimitrowa.
- Boisz się? Nie mamy czasu ani na twoje tchórzostwo ani na pranie cię po pysku, więc jeśli naprawdę nie chcesz dostać po łbie od Iwana - tu wskazał głową na wściekłego Morozowa - to ruszaj się.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zombiesada”