Harrowport

Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni. Archiwum sesji zakończonej.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Harrowport

Post autor: Ygrek »

A oto koń barwy ognia,
a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój
by się wzajemnie ludzie zabijali -
i dano mu wielki miecz.


Poprzedni temat
Słońce rzucało na zatokę miedziane światło popołudnia. Sunęli powoli przez szereg statków i fortyfikacji, patrząc na zbliżający się okrąg portu. Jego ogrom był niespotykany.

Przepłynęli przez kordon ochronny bez problemu. Port był nim otoczony w celach głównie prewencyjny i zwiadowczy; faktyczna kontrola statków odbywała się znacznie bliżej lądu. Tam jednak też nie byli zatrzymywani. Bliźniacze okręty zadokowały i załoga poczęła je opuszczać bez zbędnego przechodzenia przez strefę kontroli i kompleksowych badań. Być może ludzie działający pod Inkwizycją byli pewni zarówno wystarczalności swoich własnych metod zachowania bezpieczeństwa na pokładzie, jak i tego że od zarazy chronią ich względy Boga - czuwające nad nimi jak latarnia nad tym rozległym, portowym miastem.
Gdy tylko okręty zacumowały, pasażerowie mogli w końcu usłyszeć odgłosy cywilizacji. Nie zaznali ich od tak dawna że mogły wydać się bardziej odległe niż w rzeczywistości. Tyle ludzi! I żaden nie chce ich zeżreć. Podróżnicy, handlarze, żołnierze, żebracy, gazeciarze, nawiedzeni wieszczowie zagłady, dziwki i kapłani...
Rozbitkami zainteresowano się dopiero po dłuższym czasie rozładunku. Wyszedł do nich sam komodor.
- W porządku, panowie, skoro już jesteśmy na miejscu... za jakiś czas załoga dokończy formalności i będziemy mogli się zająć naszym dobrym interesem. Powiedziałbym, abyście spakowali rzeczy i poszli za mną, no ale... sami wiecie. Nasz wspólny przyszły przyjaciel powinien czekać w nieco porządniejszej dzielnicy, więc muszę zaprosić was na mały spacer. Za mną.
Gavrant skinął ręką na dwóch żołnierzy po drugiej stronie statku, przywołując ich do siebie. Z tą eskortą poprowadził rozbitków ze statku na molo. Gdzieś na nim mogli zobaczyć czekającego już Drwala i karczmarkę ze Stockton; jeśli ktoś wątpił w ich przeżycie spalenia wyspy to mógł zaraz osobiście zapytać.

- Szerokiej drogi, panowie! - zawołał do schodzących z pokładu Val, opierając się o burtę. W wolnej dłoni trzymał przesadnie długą, kopcącą się fajkę. - Skupujcie złoto, wątpcie we wszystko i nie pijcie rtęci.

Komodor zdał czekającemu na lądzie oficerowi jakiś świstek i obejrzał się za swoimi "więźniami", uprzednio posyłając stojącemu na statku góralowi nieprzychylne spojrzenie.
- Mniemam, że to o tej dwójce ocalonych mówiliście - zaczął, gdy powoli maszerowali. - Co prawda nie wiem co można zrobić z tą kobietą, ale nie ja będę o tym decydować.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

-Widzę, że rzeczywiście wam się udało wyjść z tego cało - stwierdził Iwan widząc Drwala i Marthę - Szanowny pan komodor umówił nas na spotkanie z osobą, dla której będziemy być może wkrótce pracować. Sądzę, że Drwal również idealnie nadawałby się do najemniczego rzemiosła. Oczywiście o ile masz taką chęć druhu.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Harrowport

Post autor: Borys »

Wasyl szedł milcząc. Podziwiał miasto, widoki i rozważał, kim mógłby być jego nowy pracodawca. Kto wie? Może fucha i zarobki będą interesujące i wtedy wcale nie będzie musiał rozwalić mu łba i uciec z jego kosztownościami gdzieś na drugi koniec świata, gdzie mógłby się napić?
A może to nawet będzie... bohater?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Harrowport

Post autor: Ranjir »

Morski ciągle nie czuł się komfortowo w zatłoczonych miastach ludzi. Uczucie dyskomfortu potęgował brak broni i "eskorta". Jednakże chcąc nie chcąc szedł wraz z całą grupą.
Sporym zaskoczeniem była dla niego obecność drwala i karczmarki. Nie dając po sobie tego poznać skinął głową na powitanie. O ile Azhim podzielał zdanie Iwana o Drwalu, to nie miał pojęcia po co komodor prowadzi do "tajemniczego pracodawcy" kobietę.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

- Słyszałem o Szefie, cóż... cześć jego pamięci - Drwal uśmiechnał się słabo na powitanie. - Prawdę mówiąc ja i pani karczmarka nie jesteśmy częścią żadnej umowy, no ale... i tak przyda się poszukać jakiejś roboty. Sądzę że prędzej zatrudnię się do pracy z drewnem dla firmy tego faceta niż wrócę do ganiania za trupami, ale zobaczymy.

Sam komodor podszedł do dwójki oczekujących, nanosząc na twarz beznamiętny uśmieszek.
- Ach, pani Zalman i pan Siekiera. Jak raczył pan słusznie zauważyć, do was nie mam interesu, ale kto wie? Może nasz wspólny partner biznesowy potrzebuje kuchty na domu. Chyba, że chce pani dołączyć do grupy szturmowej dzierżąc patelnię i chochlę?

Jak już było wspomniane - Henry Gavrant był dupkiem.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

Szczerze mówiąc Iwana nie obchodziło co do powiedzenia mają towarzysz Siekiera i towarzyszka Chochla, ale po powrocie do cywilizacji pragnął zachować pozory empatycznego i bystrego człowieka.
-Komandorze kochany my tu gadu gadu, a pana przyjaciel się na pewno zaczyna niecierpliwić. Nie chciałbym wywrzeć na nim złego wrażenia spóźniając się na pierwszą rozmowę o pracę jeżeli można to tak nazwać. Więc nie chciałbym być niegrzeczny, ale jak to mówią wiatr w żagle i do przodu na pohybel skurwysynom.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Harrowport

Post autor: Ranjir »

- Prawda. Nie ma co zwlekać. Im szybciej gdzieś się zaczepimy, tym lepiej.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

Komodor wzruszył ramionami, kontynuując marsz w poprzednim tempie.
- Podejrzewam że już wiedzą iż tu jesteśmy. Co najwyżej wystygnie nam herbatka... i temperamenty.

Tak więc, najwyraźniej bez żadnych ważniejszych dyskusji, podążyli dalej.

Port wydawał się odcięty od horroru codzienności, jaki jeszcze do nie dawna znali. Pomijając już nawet samą skalę jego wielkości i poziomu rozwoju - było tu zwyczajnie dziwnie żywo. Może jednak po prostu dawno nie byli w środku cywilizacji i zdążyli się odzwyczaić.
Panorama zatoki stanowiła imponujący widok; kordony statków oczekujących w oddali przepuszczenia przez strefy kontroli nawet nie psuły tego uroku. Wszystko wydawało się jedną wielką całością - miasto, port, fortyfikacje i morze.
Grzechem jednak było by nazwać Harrowport zaledwie miastem - była to gigantyczna aglomeracja, ciągnąca się od samego portu kilometrami to gęstszych, to rzadszych skupisk zabudowań. Osiadała wokół linii brzegu w kształcie wklęsłego półksiężyca, który swymi końcami wskazuje na strzegący wejścia, osaczony przez wodę fort wraz z latarnią. Miasto zaś z lekka unosiło się im dalej było od brzegu. Wyrazista, pompatyczna nieco zabudowa dobrze komponowała się z tą zmianą wysokości - szpeciły ją jednak nieco wszędobylskie, naprędce zbudowane drewniane rusztowania i kolejne to budowle na czasy zarazy oraz kontroli. Bez nich byłoby tu bardzo malowniczo; tak pozostawał mdły posmak kolorowego, ale wciąż suchego militaryzmu.
Zajęło im dobre piętnaście minut, nim wzeszli na wyższe poziomy portu i zostawili w tyle swoje okręty. W otoczeniu było już trochę mniej żołnierzy, jednak pewnie nigdzie nie można było umknąć spojrzeniu wszechwidzącej doktryny Cytadeli. Zmieniła się za to jakość lokali i częstotliwość przekleństw w powietrzu - musieli się więc zbliżać.
Oto wyszli na szerszą, brukowaną ulicę będącą częścią starówki; budynki stały tylko prawej, z lewej ciągnął się taras z widokiem na zatokę. Żołnierze eskortujący rozbitków w końcu stanęli pod jednym z imponujących gmachów. Wyglądał na względnie renomowaną restaurację; pod wejściem, otoczonym rzeźbionymi kolumnami, skłonił się ktoś ze służby.
- Jaśnie komodor, jak mniemam - gładko ogolony mężczyzna rzucił po grupce stopniowo mniej służalczym wzrokiem - i jego... towarzysze. Pan Trinity zarezerwował dla was cały kompleks, ale jeszcze czymś się zajmuje. Prosił abyście poczekali w środku.
- Ma rozmach, sk...ubaniec. Czyli jak widzę bez zmian - parsknął bez pardonu komodor. - Chodźcie.

Kamerdyner otworzył przed nimi drzwi i wprowadził do obszernej recepcji.
Była to pokaźna restauracja, choć ilość złota wydawała się całkiem skromna. Przy wejściu stało tylko paru strażników, obsługi było mało i nikt nie pracował w zamkniętej szatni. Wszystko wyglądało tak jakby lokal był zamknięty i tylko ze względu na wpływ pana "Trinity" zrobiono wyjątek. Zresztą - krocząc po wypolerowanej posadzce korytarza zauważyli, że miejsce to w subtelny sposób podzielone jest na kilka "jadalni" i w żadnej jaką mijali nie było ani zastawionych stołów, ani gości. Kamerdyner poprowadził ich do ostatniej, znajdującej się w głębi budowli i zostawił samych.
- Wchodźcie, rozgośćcie się i czekajcie. Możliwe że inni goście już tam są, niemniej polecono załodze restauracji nie wchodzić bez zawołania i nie przeszkadzać. Sprawy państwowe i tak dalej rozumie się...
Mamrotał coś jeszcze, przytrzymał dla nich drzwi i wrócił do wyjścia. Eskorta towarzysząca im od portu została po drzwiami, weszli więc do sali z samy tylko komodorem.
Sala była zaś zdecydowanie kameralna. Nawet pomimo wykwintnych przystawek, złotych świeczników i trunków zdobiących rząd paru połączonych stołów widać było, że nie jest przeznaczona na kolację, a raczej konferencję. Zza wysokich okien wlewało się przyćmione światło, które wspierać musiały świece na błyszczących żyrandolach. Wszystko było wyczyszczone na błysk.
I poza nimi nie było tu nikogo poza jakimś młodzieniaszkiem, który - rozwaliwszy się przy lewym krańcu stołu - wystawił buciory na blat i bezczelnie gapił się na nich. W jednej z dłoni trzymał nonszalancko kielich, w drugiej zaś jakiś pokaźny świstek zwinięty w rulon. Blady dzieciak o owalnej buźce, podkrążonych oczach i kędzierzawych włosach wyglądał jak jakiś absurdalny obiekt posadzony przy stole dla hecy. Jednak jego strój i godło - białe pole przekreślone czarnym krzyżem - świadczył, że się tu nie zgubił. Ostatnia Legia, zwana potocznie "cudzoziemską" słynęła z rekrutowania największych dziwolągów pod słońcem, nie mogło więc w szeregach ogólnoświatowej policji zabraknąć kogoś o wątpliwej pełnoletności.

- Regius Trent - wycedził na powitanie komodor.
- Witam serdecznie Waszą Ekscelencję wraz z szóstką jeńców. - młodzian niemrawo pomachał kieliszkiem w koślawym geście. - Facet, z którym chce pan załatwiać interesy poszedł załatwiać jakieś najwyraźniej ważniejsze. Ale, o ile jeszcze nie oślepłem, przyprowadziłeś... Wasyla Dimitrowa?
Trent uniósł drugą z dłoni, rozwijając rulon i prezentując rozbitkom list gończy z kiepsko wykreśloną podobizną kogoś, kto mógł być Wasylem. Jego nazwisko widniało tam jak byk; legionista uniósł brwi i spojrzał pytająco na domniemanego "poszukiwanego".
To samo uczynił komodor, wyglądając przy tym o wiele poważniej.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Harrowport

Post autor: Borys »

Wasyl był szczerze zdziwiony. Odkąd... przeszedł na emeryturę minęło sporo czasu, a po skończeniu służby nie popełnił żadnej zbrodni, by sobie na to zasłużyć. Kto więc miał interes w tym, by wystawić za nim list gończy?
Niemniej, Dimitrow starał się zachować spokój i zimną krew.
- Być może i przyprowadził... skąd to masz? - spytał bez pardonu, gładząc zarośnięty podbródek. Poza tym nie będzie takiego gówniarza tytułował per "pan".
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

Trent sunął list na blat, tak, by można było go zobaczyć. Niestety wyglądał na autentyczny. "Wasyl Dimitrow, poszukiwany żywy. Za bandytyzm, morderstwo, tortury, konspirację i zbrodnie w nieprawej służbie. Nagroda - tysiąc marek." Pod wszystkim widniały pieczęcie carskiego Rostogrodu i podpis jakiegoś księcia, który z pewnością nie był Olegiem. Za tyle pieniędzy można było kupić sobie połowę jakiejś znośnej, małej łajby.

- Stąd, że jakiś czas temu wpłynęły do Legii z prośbą o rozpatrzenie. - Młokos łyknął nieco szampana, ale zaraz skrzywił się i odkaszlnął. - Cała sprawa polega na tym, że prosili o to wysłannicy nowej głowy Rostogrodu, gdyż jego księcia obalono w rewolcie połowy dworu przeciw drugiej. Pewnie chcieliby się z panem rozmówić, ale jeszcze nikt nie uznał ich praworządności. Legia z chęcią odsunęłaby tą sprawę na sam dół priorytetów tak długo aż autorzy listu sami okazaliby się nielegalną władzą... jeśli pański nowy przełożony coś by nam załatwił. Nie jest pan przecież jakimś piratem, racja?
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Harrowport

Post autor: Borys »

- Oszczerstwa - burknął Wasyl. No, przynajmniej część z zarzutów. Jaka znowu konspiracja? Jedynym plusem tej sytuacji była chyba nagroda. 1000 marek za takiego włóczęgę to całkiem duża kwota. Tylko czekać na tych wszystkich, którzy spróbują ją zdobyć...
- A kiedy zjawi się tutaj ów jegomość pan... John? - spytał Wasyl. Może uda się uniknąć stryczka. Nie spieszyło mu się do Rostogrodu.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Harrowport

Post autor: Ranjir »

Azhim ze spokojem słuchał rozmowy. Mało go obchodziło, że jakieś ludzkie książątko wysłało list gończy za Wasylem. Znacznie ważniejsze było to, że człowiek sprawdził się podczas u cieczki z wyspy i bez niego szanse na przeżycie rozbitków byłby znacznie mniejsze.
- Skoro wiem jak się nazywasz, to i ty poznaj moje imię. Azhim Nautius. Nie muszę chyba mówić skąd pochodzę? - Po przedstawieniu się morski usiadł przy stole i zaczął szukać wzrokiem jakiegoś mięsa. - Czego Legia nie może zrobić sama, że potrzebuje najemników? Najprawdopodobniej wszyscy zgodzimy się pracować dla tajemniczego znajomego pana komodora, a on zrobi to o co poprosi Legia, więc to prawie jakbyśmy pracowali na zlecenie Legii.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

Młody uniósł dłonie w obronnym geście.
- Absolutnie nie, drogi panie! Ja jestem tu tylko po to, by dobić targu z waszym nowym pracodawcą. On zgodzi się podarować mi pewne towary, a ja zadbam o to by ani Legia, ani żadne organy ścigania nie czepiały się pana Wasyla i was. Nic nas nie będzie łączyć.
Regius nie skomentował słów odnośnie tego, czy legioniści faktycznie potrzebują pomocy losowych najemników. Być może była w tym jakaś prawda. Sięgnął tylko po winogrona na jednej z tacy...

- Zabieraj nogi z mojego stołu, mały szczurze! Ręce zresztą też.

Drzwi do sali rozchyliły się z jękiem, gdy do środka nonszalancko wkroczył wyczekiwany przez wszystkich jegomość. Wskazywał na młodego legionistę karcącym gestem, ale na jego obliczu widniał zawadiacki uśmiech. "Pan Trinity" był wysokim facetem ubranym w elegancki płaszcz, luźno zarzucony na skórzane odzienie. Nie stronił od ozdób i złota wprawionego w elementy ubioru. Trudno było odgadnąć, co kierowało nim bardziej - bogactwo i styl czy ochrona przed ewentualnymi zamachami. Gruby kołnierz okrywał całą szyję.
Nie mogła umknąć ich uwadze twarz tego człowieka. Pociągła, o silnych rysach twarzy, wyrażająca pewność siebie i z pewnością arogancję. Poza kozią bródką był gładko ogolony i doskonale zadbany; ciemne włosy z przebłyskami popiołu zaczesał na lewo. Elegancję burzyła tylko wielka blizna na czole - dwie przecinające się krechy, zupełnie jak na jakiejś banderze. Omiótł zebranych w sali żywym błyskiem zielonych oczu.

- Witam wszystkich serdecznie w chwilowo moich progach, panowie... i pani. - skłonił się lekko, zamaszystym krokiem obchodząc stół i rozsiadając się naprzeciw gości. - A, i nie John, mów mi Jack. Union Jack. Co mówiłem o nogach, młody?
Trent nadął policzki, ale zabrał buty ze stołu, jednocześnie wstając od niego i podając Jackowi list gończy Wasyla.
- Widzę, widzę. Tak jak się umawialiśmy, wszystko czeka w dokach razem z kwatermistrzem. Możesz zjeżdżać w podskokach. Sio - mężczyzna odgonił chłopaka ruchem rąk. Ten posłał mu krzywe spojrzenie i wyszedł z sali, zerkając jeszcze ukradkiem na Wasyla.

Jack nalał sobie szampana, polecając zrobić to samo gościom.
- Wybaczcie, że musieliście na mnie czekać w towarzystwie tego gryzonia na posyłki. Nie będzie już nam przeszkadzać. Co tak stoisz, komodorze? Siadaj, napijmy się wszyscy. Chcę poznać moich mężnych trupobójców. Niesławny - najwyraźniej - Wasyl, niezatapialny Azhim, facet z tartaku, zaginiony żołnierz, towarzysz Łysy i pani domu pilnująca tej zgrai? Wiecie, że tylko w jednym na sto przypadków udaje się wyjść cało tak jak wy to zrobiliście? Tak słyszałem. Może precelka?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

obrazek


-No, faktycznie daliśmy im popalić huehue - odrzekł Iwan - I mógłbym pokusić się za odpowiednim wynagrodzeniem zrobić to jeszcze raz, ale proszę bez żadnych narwanych paniczyków ani trefnisiów. Mieliśmy już do czynienia z takimi, przepraszam za język, skurwolami, przez których omal nie zginęliśmy.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Harrowport

Post autor: Pupu pan Panda »

Thomas chodził jak zombie, było mu cały czas wszystko jedno. Szedł za stadem baranów korzystając z chwili spokoju, która może się w każdej chwili skończyć. Dopiero na wspomnienie o nagrodzie powoli odwrócił głowę w kierunku Wasyla, zmrużył oczy.
-Tysiąc... marek? - patrzył na niego przez chwilę, po czym odchylił się do tyłu, przeciągnął, uśmiechnął lekko.
-Żartowałem.
Żartował. Chyba?
Na propozycję picia ostrożnie kiwnął głową, nalał sobie.
-Po służbie można... Żołnierzem jestem. Za tamto małe, nieulepione gówno nie ma nagrody przypadkiem? - wkurwiony Tomuś witam konsumenta był zdegustowany zachowaniem młodego człowieka.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

- Nic nie możemy poradzić na tego małego gnojka, poruczniku. W końcu się kiedyś i tak doigra... sami wiecie jak to jest - wymamrotał Jack zagryzając rzeczonego precla. - Zostawić ludzi na takiej wyspie i jeśli są słabi to wychodzi z nich najgorsze. A głupie dzieciaki ze strachu robią różne rzeczy. Ale wy się za to nie pozabijaliście, co jest kolejną wysoką kwalifikacją.

Chociaż gospodarz nie spieszył się z niczym i powoli sobie podjadał, komodor Gavrant znacząco odchrząknął po odstawieniu kielicha. Wyglądał na zniecierpliwionego.
- Przejdźmy do konkretów. Będziecie jeszcze mieć czas na pogadanki. - powiedział, robiąc jedną z tych swoich arcypoważnych min mających wymusić uwagę i szacunek. Na Jacka chyba nie zadziałało.
- Litości, wszyscy są dzisiaj tacy wielce pośpieszni. Boisz się na chwilę zluzować i pić na mój koszt, komodorze? - mężczyzna leniwie wydobył zza pazuchy okazały dokument. - Wszystko jest bardzo proste, proszę państwa. Na mocy tego kontraktu moja korporacja udzieli komodorowi znaczącej i długotrwałej promocji na uzbrojenie, oraz podaruje sporo najnowszych zabawek. W zamian za to on uwolni was spod swego jarzma i przekaże pod moją opiekę jako najemników. Oczywiście pozostajecie wolni, ale uwierzcie że obficie wynagradzam wierną służbę. To dlatego, że jestem cholernie bogaty. Z kolei wy jesteście właściwie spłukani, więc spadam wam z nieba. Nawet, jeśli ktoś z was nie odnajdzie się w... specjalnych zadaniach, do jakich potrzeba mi odpowiednich ludzi, to i tak coś wymyślimy. Chociaż to nie na sprzątaniu, a na ryzykowaniu życia zbijecie kokosy i zrobicie u mnie karierę. Co tu jeszcze... Przekazuję jednostce komodora trzydzieści sztuk Asortymentu Specjalnego, pełną zbrojownię i kontrakt rabatowy na okres pięciu lat, bla bla bla... A dla was kontrakt oznacza na wstępie dwa miesiące. No, samo się nie podpisze!

"Union Jack" przesunął dokument po stole w ich kierunku. Treść z grubsza pokrywała się z tym, co powiedział, nie pomijając też - i znacznie sobie chwaląc - możliwość przedłużenia kontraktu i tak dalej. Nad wszystkim górował napis: S. P. SOLARIO - JACK TRINITY. Towarzyszyła mu niewyraźna, fantazyjna pieczęć która zdawała się być jakąś odwróconą piramidą, płomieniami czy czymś takim. Puste miejsca na końcu dokumentu czekały.
Komodor wysunął ukryty między butelkami kałamarz, wydobył z niego pióro i po chwili namysłu złożył swój zamaszysty podpis. Przesunął narzędzia w stronę swoich - jeszcze - jeńców, wbijając spojrzenie gdzieś w żyrandol.
Pan Trinity złożył ręce w piramidkę, wygodnie wyciągnął się na krześle i czekał. Choć spoglądał na gości z uśmiechem, jego wzrok nie wyrażał niczego zidentyfikowanego.
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Harrowport

Post autor: Borys »

Wasyl natychmiast sięgnął po alkohol i jednym duszkiem wypił zawartość kielicha. Sięgnąłby po jeszcze, ale nie wypadało. A jak dobrze pójdzie to będzie miał tego pod dostatkiem...
Dimitrow sięgnął po dokument i pióra, spoglądając na komodora z politowaniem. Złożył nienaganny podpis, których to już uczynił wiele pod wszelakimi książęcymi dekretami. Nie zastanawiał się nad tym długo. No bo co mu zostało?
- Patrząc na pana możliwości, panie Jack, nie ukrywam lekkiego zakłopotania - powiedział grzecznie, chociaż nie było po nim widać, by był "zakłopotany". - Z pewnością stać pana na zatrudnienie najlepszych najemników i żołnierzy, tymczasem pan stawia na grupę uciekinierów?
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Pupu pan Panda
Posty: 821
Rejestracja: 2013-08-19, 14:26
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Re: Harrowport

Post autor: Pupu pan Panda »

-Po...ruczniku? - Thomas zmrużył oczy i przyjrzał się podejrzliwie Jackowi z miną "Kim ty w ogóle kurwa jesteś, pajacu?". Następnie również się podpisał. Jak mu się spodoba to zostanie, jak nie to spierdoli. Na razie zostanie, może dowie się, skąd Jack wie o jego przeszłości? Albo nie? Nie? No ok.
Ygrek pisze:Jeden z drugim wyciągacie ręce
A trzeci loot łapie i chwyta
Ja widzę tylko niestety
A chuj nie legendar bo kasa i strzykwa
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

- Daj spokój, czemu to zawsze musi być akurat to pytanie? - Jack przekrzywił głowę do tyłu w geście czegoś, co mogło być znudzeniem lub lekką irytacją. Nie odpowiedział na spojrzenie Thomasa, ale nie mówił też jakimś aroganckim tonem. - Stać mnie na zatrudnienie najlepszych najemników, ale wy też jesteście chyba najemnikami, nie? Jestem pewien że to nie pierwsze spotkanie - i rąbanie się - z trupami przynajmniej kilku z was. Tłuczenie żywszych celów też nie jest dla was nowością. Musicie też wiedzieć o rzeczy, o której mówi się w... pewnych środowiskach: zakłada się że kolejne zetknięcia z zarażonymi hartują. Zwiększają odporność na całe to cholerstwo. Zatem sami widzicie, że jesteście całkiem sporo warci. Poza tym - w tym mieście panuje bój o pracowników i czasem ciężko o największych z twardzieli. Nie pogardzę więc takimi, którzy nie mają jak odmówić z powodu braku kasy i dachu nad głową. No i po trzecie - wypada wyręczyć pana komodora z zajmowania się więźniami, bo przychylność Cytadeli przyda się moim interesom. I tak dalej.

Komodor burknął tylko pod nosem jakieś "phi".
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan nie odpowiedział nic. Wziął tylko od Thomasa kontrakt i podpisał go.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Liadan
Posty: 1018
Rejestracja: 2013-03-01, 18:06
Tytuł: Matka Gąska

Re: Harrowport

Post autor: Liadan »

Martha do tej pory zdawała się biernie podporządkowywać okolicznościom. Nawet na zaczepkę komodora na nabrzeżu nie odpowiedziała, tylko obrzuciła go spojrzeniem zarezerwowanym zwykle dla marynarzy, którzy chcieli w jej karczmie pić na kredyt.
Jako, że dotychczas nie opuszczała rodzinnego Stockton, przez całą drogę z miną wieśniaczki ( którą była) gapiła się na miasto, podziwiała jego ogrom, wspaniałą architekturę i tłumy tak odmiennie odzianych ludzi. Co prawda marynarze opowiadali o wielkich miastach, ale stąpająca twardo po ziemi karczmarka nie do końca dawała wiarę ich opowieściom, uważając je za mocno podkolorowane. A to, co zobaczyła było znacznie większe i wspanialsze od wszystkich zasłyszanych bajań...
Wielkie wrażenie zrobił na niej lokal pana Trinity. Już zaczęła marzyć o prowadzeniu takiej luksusowej restauracji, gdy błogi nastrój przerwało spotkanie z kolejnym "dupkiem". Bo czy miała ochotę co chwilę natykać się na ludzi tego pokroju?...
Jej rozważania przerwało przybycie gospodarza. Ten na szczęście okazał się zupełnie innym człowiekiem. Widać, że przywykł robić różne interesy, to i z ludźmi postępować umiał. Na ukłon pana Trinity odpowiedziała ukłonem przystojnym matronie. Może nie było w nim tyle wdzięku, co w ukłonie mężczyzny, bo i nie często miała okazję maniery okazać, ale widać było, że zachować się w każdym towarzystwie potrafi. Zachęcona przez gospodarza skosztowała "tego osławionego" szampana i odezwała się, chyba po raz pierwszy tego dnia:
- Na winogronach on pędzony, ale i nasz miejscowy cydr ze Stockton nie gorszy, z tą tylko różnicą, że na jabłkach go pędzimy, to i za egzotyk nie uchodzi. Ale jeśli chcecie prawdziwego trunku zakosztować, to powinniście, panie, jałowcówki mojego nieboszczyka męża popróbować. Ta to dopiero ma moc!
W dalszą rozmowę też się na razie nie mieszała, aż do czasu, gdy przyszła jej kolej, by kontrakt podpisać. W przeciwieństwie do mężczyzn nie złożyła jednak od razu swojego podpisu na dokumencie, a wzięła go do ręki, podeszła z nim do okna i dokładnie przeczytała raz, potem drugi, a do niektórych akapitów wróciła po raz trzeci.
- Panie Trinity, ja możliwości współpracy z panem nie odrzucam, ale ten kontrakt nijak ma się do sytuacji mojej i jego (wskazała na Drwala). Bo to , wie pan, my jako obywatele terytoriów zależnych jeńcami komodora być nie możemy, tym bardziej, że nie na jego statku tu przypłynęliśmy. No i sam ten kontrakt.... jakiś taki on dziwaczny. Niby wszystko w nim jest, a tak po prawdzie nic w nim nie ma poza informacją, że obowiązywać ma dwa miesiące z możliwością przedłużenia. Nie wynika z niego, jakie byłyby konkretne obowiązki, ani zapłata. Mówi pan, że płaci dobrze, ale ile to jest to "dobrze". Co z mieszkaniem, wyżywieniem i przyodziewą? Bo musi pan wiedzieć, że Inkwizycja pozbawiła nas wszystkiego, za co zgodnie z prawem należy się nam odszkodowanie. No, ale zbaczam z tematu, bo o kontrakcie mamy rozmawiać. Nie ma w nim tego, ale mówił pan o zabijaniu, więc i to musi pan wiedzieć, że ja zabijać nie będę. Ja KARCZMARKĄ jestem, nie jakowąś zabójczynią, czy też inną najemniczką!
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan milcząco obserwował komodora, zastanawiając się jak ten skomentuje słowa Marty.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Harrowport

Post autor: Ranjir »

Azhim odczekał, aż kontrakt znajdzie się w jego zasięgu, po czym przejrzał go pobieżnie. Nie zastanawiając się długo podpisał papier i przesunął go w kierunku Drwala. Morski wątpił by mężczyzna zgadzał się z tym co powiedziała karczmarka (sam jej nie słuchał czytając kontrakt).
Względnie zadowolony z perspektywy zarobku Azhim uznał, że może już spokojnie poczęstować się jedzeniem i alkoholem ze stołu.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

Na długi wywód Marthy pierwszy obruszył się Komodor, nerwowo unosząc brwi.
- Wolnego, droga pani. To prawda, że wasza dwójka nie jest niczyim więźniem, więc podpisywać nic nie musicie bo kontrakt was nie uwzględnia. Ale żadnego gadania, że należy się wam od Cytadeli jakieś odszkodowanie! Procedury służą zatrzymywaniu zarazy, a nie ratowaniu gospodyń i ich szynków. Zgodnie z prawem to ja mogłem was puścić z dymem bez ostrzeżenia i gdyby nie ten mięczak z Huzara to zapewne...

- Hola, komodorze, wystarczy - Jack wciął mu się w słowo, stawiając kielich na blacie ze stukiem. - Łaskawa pani raczy się nie unosić jak co niektórzy. Oczywiście ani pani, ani pan Siekiera nie jesteście przedmiotem tego kontraktu, ale jeśli zechcecie możemy się później dogadać co do jakiejś robótki. Przyda mi się pod ręką doświadczony drwal i stolarz, który mógłby dopilnować bezpieczeństwa materiału na odległych faktoriach. A pani, cóż... może naszym dzielnym wojom przyda się ktoś, kto by ich wykarmił, opatrzył i utrzymał porządek na pokładzie. Albo może po prostu znajdę etat dla zwyczajnej gosposi, no co? Ile można żreć kawior? Coś wymyślę i coś podpiszemy, a jeśli nawet nie to nalegam na skorzystanie z chwili gościny w tym obcym mieście.
Drwal wzruszył ramionami i podjął kontrakt, po chwili składając mało finezyjny podpis.
- Nie wiem, co innego miałbym robić w życiu, panie Trinity, więc chyba się dogadaliśmy.
- No i załatwione. - Jack klasnął w dłonie, a z jego twarzy znikł pojawiający się od jakiegoś czasu wyraz znużenia. - Oczywiście płacę mnóstwo, pani Martho, oczywiście w zależności od wykonywanej pracy. Ale nie muszę oszczędzać nawet na praczkach, bo mnie na to stać - ze mną nikt z was nie musi się bać o brak dachu nad głową, pełnej miski i drogiego alkoholu. Dobra! Poszedł stąd, monsieur commodore, raz dwa! Ha... oczywiście, uszanowanie, zawsze przyjemność robić interesy z szacowną elitą Cytadeli. Serwisant dopełni z panem szczegółów.

Gospodarz wskazał nonszalanckim gestem kierunek wyjścia panu komodorowi, a ten zabrał pergamin i z oburzeniem na twarzy wyszedł głośno tupiąc.
- Nareszcie, co za dupek... Proponuję wznieść toast za to, by zaraza dopadła go przy najbliższej okazji. Wystarczy mi już dziś formalności, ale oficjalnie witam pod skrzydłami Solario. Oczywiście zajmujemy się uzbrojeniem i... innymi drobiazgami, a z powodu naszego potencjału często zazdrośni rywale robią nam problemy. Pierwsze zadanie czeka nas jeszcze w tym mieście. Trzeba by was dozbroić, ale nie będziemy od razu przechodzić do roboty, co? Na razie proponuję nocleg w tym zacnym gmachu. Chyba go sobie kupię.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan jadł i pił, korzystając z hojności gospodarza.
-Jak kupować to najlepiej z kucharzem. Naprawdę niezłe to wszystko co zaserwował. Piwniczka z winami też zdała egzamin.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Borys
Krul
Posty: 5516
Rejestracja: 2013-02-16, 17:21
Tytuł: Wielki Chan Borysady
Has thanked: 46 times
Been thanked: 43 times

Re: Harrowport

Post autor: Borys »

Wasyl ochoczo wzniósł toast w intencji pana komodora, a następnie bez skrępowania jadł i pił. Oczywiście miał parę pytań do Jacka, ale nie spieszyło mu się. Dowie się wszystkiego w swoim czasie, a poza tym... wolał działać.
- Panie Trinity, czy będziemy mogli liczyć na zmianę garderoby? Nie wiem co prawda, jakie dokładnie zadania postawi pan przed nami, ale dla pana reputacji na pewno będzie lepiej, jeśli pozbędziemy się tych łachmanów.
Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault?
Wilhelm: No.
Jack: I'll pay you a million dollars.
Wilhelm: Okay.
Awatar użytkownika
Ranjir
Posty: 620
Rejestracja: 2013-05-08, 21:41

Re: Harrowport

Post autor: Ranjir »

Azhim był ciągle nieco zdezorientowany wylewnością gospodarza, a zwłaszcza jego ostatnimi słowami. Bez słowa przyłączył się do toastu. Wiedział, że nie ma nic za darmo, więc posilał się ostrożnie, choć bez zbędnego poszczenia.
Gdy Wasyl zadał swe pytanie morski skierował wzrok na pracodawcę, ciekawy co ten odpowie.
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

- E, jak dla mnie wyglądacie na całkiem przyzwoitych, wysłużonych zabijaków. Ale tak, jasne, że dostaniecie - i wdzianka, i sprzęt. Wszystko firmowe i do wyboru. Póki co proponuję odpocząć po wspaniałej gościnności komodora dziura-w-dupie zanim zaczniemy obwieszać was żelastwem. Jak już zjecie i się schlejecie to na górze czekają apartamenty. Możemy, właśnie, o zadaniu...

Jack dyskretnym ruchem dłoni wziął coś na łyżeczkę i, zdaje się, zamieszał nią sobie w kielichu trunku. Dobrze byłoby założyć, że nie słodził whisky, ale z drugiej strony - czy odurzanie się czymś było lepsze? Wypił miksturę bez cienia grymasu.

- Jestem właścicielem kilku faktorii będących całkiem daleko od siebie, mówiąc ściślej - ośrodki naszej korporacji są rozrzucone po świecie. Często powstawały w wyniku wchłaniania lokalnych przedsiębiorstw, no i jak wiadomo - pobierają różne... surowce i materiały z nie zawsze bezpiecznych miejsc. Z pewnością będziecie musieli eskortować konwoje czy sprawdzać zakłady, z którymi straciliśmy kontakt. Na razie skupimy się na sprawach okolicznych; pewien miejscowy alchemik dostarcza mi bardzo cennych materiałów drogą, która przecina się wielokrotnie z... zagrożeniami cywilizacyjnymi. Służby oczywiście w czasach chodzących zwłok nie wyrabiają się w walce z rosnącą przestępczością. Harrowport to piękne i wysokie miasto z masą gówna u stóp błyszczących iglic - a większość mieszkańców właśnie tam żyje. Czasem sam muszę zadbać o bezpieczeństwo partnerów, a towary którymi handluję są dobrym kąskiem dla bandytów i ludzi, którzy mnie nie lubią. Będziecie musieli więc zajrzeć do gościa i jego laboratorium oraz dopilnować sprowadzenia rzeczy z obrzeży miasta. I zanim znowu zapytacie, czemu potrzebuję do tego nowej bandy: nie będę zawracać głowy taką posyłką wysłużonym - i obecnie będącym daleko - grupom, a was mogę na początek tym sprawdzić. A secundo - wciąż czekam na wieści z jednego z odleglejszych, wyspiarskich ośrodków; jeśli przez najbliższy czas niczego się nie dowiem to was wyślę. Do tego czasu uprzątniemy sprawy tutaj. Jeszcze jakieś pytania?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Harrowport

Post autor: Mark Subintabulat »

Iwan milczał. Chciał jak najszybciej udać się do sypialni z butelką alkoholu i jakąś zakąską. Jutro czekał go pracowity dzień.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Ygrek
Posty: 291
Rejestracja: 2013-10-22, 23:08
Tytuł: Wiecie kim jestem
Has thanked: 3 times
Been thanked: 9 times

Re: Harrowport

Post autor: Ygrek »

- Rozumiem że nie, doskonale. Czyli widzimy się jutro rano; do tego czasu pijcie i wypoczywajcie. Wasze pokoje są na górze, macie do dyspozycji łaźnie, salkę na piętrze i tak dalej, bla bla bla... kamerdyner was pokieruje. - Jack klasnął w dłonie, podniósł się leniwie i skierował ku wyjściu. - Liczę że nie schlejecie się na umór. Dobranoc.

Gospodarz - a wkrótce zapewne też i właściciel tego lokum - wyszedł z sali zawadiackim krokiem, ciągle się z lekka uśmiechając. Nie wyjaśnił im wiele więcej, ale czy bogactwo spoczywające przed nimi na stole mogło kłamać? "Union" Jack musiał być nie tylko ich bramą do wyjścia z bankructwa i bezdomności, ale i do jakiejś kariery. W tych łaknących awanturników i straceńców czasach.
Nie musieli też sobie oszczędzać na przyjemnościach, jakkolwiek inaczej nie wykorzystali pozostałego im czasu. Gdy już wszyscy napoili i nażarli się do syta, obsługa zgodnie z wytycznymi poprowadziła ich na piętro. Wreszcie dostali własne, pojedyncze pokoje, w których mogli spocząć zaraz po umyciu się w prawdziwej łaźni. Na szerokich łóżkach czekały czyste szaty i miejskie wdzianka. Ci, którzy poszperali więcej po swoich zacnych sypialniach zauważyli, że w szufladach i na nocnych szafkach obok standardowych, nudnych książek i wycinków z modlitewników leżały biuletyny Solario i wizytówki.
Bezpieczeństwo dla twojego gospodarstwa - innowacyjna technika na miarę nowej ery. Strzelba łamana zasilana rusznikarskim cudem naboju błyskawicznie ładowanego. Muszkiet dalekosiężny gwintowany. Trzylufowy pistolet odłamkowy. Działo ręczne rozproszone, pogromca martwych zastępów. Nie mogło umknąć uwadze, że biuletyny reklamowały też broń białą, pancerze, lunety, czasomierze i inne akcesoria, usługi ochronne, transportowe czy w końcu... odtrutki zapobiegawcze rzekomo chroniące przed zarazą. Solario - wschód Oświecenia w ciemnych czasach.
* * *
Obudził ich łagodnie rosnący ruch za oknem, blask coraz silniejszego słońca i krzątanina w okolicy, delikatnie przebijająca się przez ściany. W końcu o ustalonej porze - bardziej przed południem niż rano - do pokojów Thomasa, Wasyla, Azhima oraz Iwana zapukała obsługa. Marthy nie niepokojono, a Drwal już wcześniej gdzieś zniknął. Zapewne w sprawie pracy drwala.
Na dole ktoś młodszy z załogi lokalu zaoferował, że zaprowadzi ich do "hurtowni", w której miał czekać na nich Jack. Ponoć nie było to daleko, ale czy mogli znać drogę w obcym mieście? Chłopak w milczeniu przeprowadził ich więc przez brukowane uliczki, w gęstwinę starych i dostojnych zabudowań Harrowport. Podróż trwała może piętnaście minut.

Miejsce docelowe z początku wyglądało na gorzelnię postawioną tuż nad krawędzią wzniesienia. Biegła stąd stroma, bezpośrednia droga do portu; sam budynek - stary i wyraźnie zabarwiony przez pędzel czasu - pomimo swej masywności nie rzucał się w oczy. Stał na uboczu i schowany wśród sąsiadów zarazem. Nie panował tu zresztą duży ruch, na okoliczne budynki składał się głównie jakiś zakład szewski, kilka ledwo zamieszkanych kamienic i zaplecze kuźni z następnej ulicy.
Nawet zabytkowa tablica na gorzelni nie była zmieniona. Młody przewodnik poprowadził ich do bocznych drzwi i zadudnił klamką trzy razy. Po paru tupnięciach po drugiej stronie i szczęknięciu mechanizmów drzwi powoli rozchyliły się same. Trwało to chwilę i wydało przy tym dźwięk stojący gdzieś między mruczeniem kota a ciągnięciem łańcuchów po bruku.
Chłopak pożegnał się i zostawił rozbitków samych. Nie mając się nad czym zastanawiać weszli do byłej gorzelni, przechodząc najpierw przez dziwne drzwi i wzbudzający klaustrofobię tunel pełen jakiegoś żelastwa.

- W samą porę. Syćcie oczy - powitał ich w wielkim holu sam Jack. Masywny budynek przerobiono na jakąś zbrojownię, pozostawiając przy tym konstrukcje i mostki pod dachem z czasów pędzenia tu alkoholu; parę osób krzątało się na wysokościach coś nosząc i sprawdzając. Stare kadzie zmieniono w sejfy, a pod kolumnami i w nawach piętrzyły się skrzynie. Właściciel stał pośrodku tej katedry przemysłu, a za jego rozłożonymi gościnnie ramionami dumnie rosły stosy uzbrojenia.
Broń i pancerze nie były tu z pewnością jedynym przechowywanym asortymentem, ale to one przykrywały zastępy skrzyń i pakunków. Jedne sortowano do wozów lub znoszono do podziemi tak jakby były ziemniakami w workach, inne z namaszczeniem ustawiano w stojaki i kontrolowano. Jack zaprosił do siebie gości, biorąc ich jakoby pod swe ochronne skrzydło i prowadząc powoli po holu.
- Jak dobrze rozumiem, straciliście całe swoje uzbrojenie i ruchomości na rzecz fanatyzmu zakompleksionego komodora, ale zaraz to naprawimy. Nie będę wam zawracał głowy najdziwniejszymi wynalazkami, ale musicie wiedzieć że sporo tych rzeczy nie jest jeszcze powszechnych nawet w armii Cytadeli. Musicie wyglądać groźnie, bo wiecie - nie chodzi mi tylko o to, byście chronili mojego klienta i jego towar, ale też o to aby bandyci i przeciwnicy wiedzieli z kim mają do czynienia. Mają się was bać. Bierzcie więc co lubicie. Tu mamy muszkiety i pistolety, tam są miecze i inne ostrza, no i... o, patrzcie na to. Pancerna blacha z prastali, nie do przebicia niczym. Ale ta akurat świeci się jak diabli, więc weźcie coś normalniejszego. Nie ma co błyszczeć jak na paradzie.

Gęba pana Trinity nie przestawała się uśmiechać i promienieć dumą; przechwalał się asortymentem, ale było przecież czym. Bowiem poza standardowym, acz doskonale wykonanym - a było tu właściwie wszystko - wyposażeniem znanym już rozbitkom, gdzieś za nim, stały cuda najnowszej techniki. Te z biuletynów i jeszcze więcej. Najdziwniejsze i najbardziej skomplikowane strzelby, dziwaczne muszkiety, młoty bojowe usprawnione o dziwaczne mechanizmy, kusze i łuki zrobione z jakichś kół zamachowych - nie sposób było określić ich sposoby działania i przewagę nad "zwykłym" uzbrojeniem. Nie brakowało pancerzy o zaskakujących kształtach, nadzwyczajnie surowych i ostrych jak brzytwa mieczy, rozkładających się tarcz oraz innych eleganckich ustrojstw.
Wszystko to musiało być technologią dorównującą rozmachem tej z Vaderhaimu, ale jednocześnie zachowującą jakiś inny, stonowany i smukły charakter. Oczywiście powyższych cudów kunsztu zbrojeniowego było mało, stanowiły one tło dla bardziej regularnego towaru; ale nawet jeśli były to dopiero testowane prototypy, to i tak dobitnie świadczyło to o charakterze Solario. W tej hurtowni nawet najprostszy miecz miał w sobie nutę czegoś kunsztownego i odmiennego. Nie była to broń dla zastępów żołnierzy, a dla konkretnych zawodowców.

- ...oczywiście to, co weźmiecie będzie wasze, ale upraszam abyście o to dbali. Macie tu wszystko do wyboru, od pistoletu dla karła po czteroręczny topór. Chciałbym tego nie mówić, ale całkiem możliwe że będziecie musieli z nich w pełni skorzystać.

Nie było to teraz nic dziwnego. Sami widzieli dlaczego; korporacja o tak nowoczesnym zapędzie i możliwościach nie może obejść się bez żadnych wrogów. Zwłaszcza dzisiaj, gdy państwa desperacko próbują opanować zarazę i anarchię - a wybitne jednostki mogą zbić na ich desperacji fortunę...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zombiesada”