autor: Borys » 2021-09-02, 01:18
Minął ponad miesiąc, a więc czas napisać relację ze zlotu
Na zlot z Kurową dojechaliśmy z Żywca, z miasta, które akurat zwiedzaliśmy. Resztę ekipy zgarnęliśmy w pociągu, choć Gruba została w tyle, bo niby jechała samochodem, a w rzeczywistości dewastowała kibel w wagonie numer 13 i aresztowała plecak 12-letniej Zuzi. Na peronie w Milówce dorwaliśmy Stasia, którego sparaliżował strach na widok bandy zjebów wysiadającej z pociągu i nie zdążył się wycofać. Chociaż myśleliśmy, że nas strollował i wcale nie czekał na peronie, tylko śmiał się z rozpuku przed monitorem
Nie zostało nic innego jak ruszyć w drogę. Na miejscu dowiedzieliśmy się od opiekunki rezydencji, że poprzednia grupa, jakieś "dziwne dzieci" połamały kwiatek i zepsuły stół do ping ponga (który chyba Bub naprawił po 10 minutach zaklęciem
vingardium leviononaprawsiękurwa). Patrząc na luksusy w willi byłem przekonany, że nie dotrwa w tym stanie do końca zlotu. Nie myliłem się
Podpisaliśmy regulamin i rozpoczęliśmy rubaszną zabawę
zamówiliśmy jedzenie, a Gruby przyniósł świerszcze - najważniejsze.
Kasia zrobiła co mogła, by spróbować chociaż jednego (na przykład założyła się z Alex, że psznie zje całą pizzę niczym Major albo zje robaka). Potem jednak zaczęła się wymigiwać, chociaż podejrzewam, że to po prostu nie był jej ulubiony smak.
Po posiłku z Chromym, Jaszczurem i Mefyem położyliśmy dzieci spać, coby dorośli mogli zacząć zabawę. Zagraliśmy w PING KURWA PINGA, aby wydać certyfikat stołowi. Mając alkohol i papier toaletowy uzyskaliśmy odpowiednie kombo do stworzenia MUMII, GORSETÓW oraz innych zacnych UBRANEK TUR. Przy okazji próbowaliśmy zabarykadować drzwi Grubowych. Udało się, ponoć Gruby zrywał zasieki 46 minut. W pewnym momencie na schodach pojawiła się Kurowa i widząc, co się odpierdala, powiedziała tylko: "żałuję, że tu zeszłam".
A propos schodzenia. Przed północą chcieliśmy zwijać imprezę, ale musieliśmy wiedzieć czy w piwnicy jest potwór. Tak trafiliśmy do sali kinowej. Impreza natychmiast się tam przeniosła, Jaszczur przyniósł kule dyskotekowe i skakaliśmy po kanapach jak koziorożce pirenejskie czy coś. Kurowa czując, że zaraz coś się spierdoli zeszła na dół, chwilę z nami posiedziała i ku naszemu wielkiemu zadowoleniu przyniosła dwa piwa, które z ukontentowaniem spożyliśmy, a następnie położyliśmy się.
Następnego dnia czekało najgorsze... zakupy. W tym roku jednak przechytrzyliśmy system. Nie było kiszenia z babami, a podwójna randka. Podczas gdy Kurowa z Grubą kupowały jakieś tam żarcie, my z Matim zajęliśmy się najważniejszym - przygotowywaliśmy zapasy alkoholu. Po zajebaniu wózka piwami udaliśmy się do kas. Po drodze coś jednak przyciągnęło naszą uwagę. Oczojebna, zjebana, gumowa piłka, którą można było kopać jak agona. Dziewczyny widząc, co się święci, od razy krzyknęły: "ODŁÓŻCIE TO CHŁOPAKI". Uśmiechnęliśmy się z Matim triumfalnie i wrzuciliśmy nasz łup do wózka. Asterka boża z trudem, lecz ruszyła, a po drodze kupiliśmy torcik dla Stasia (miał urodziny) i mogliśmy pomachać maszerującym ku nam Eldadowi, Markowi i Shalvanowi, których prowadzili Jaszczur i Stasio (wyszli już godzinę wcześniej, lecz wrócili, bo oczywiście PKP i spóźnienia
).
Wypiliśmy toast, pograliśmy w Podaj Dalej (patrz punkt 1 niżej), zjedliśmy spaghetti ze smakiem niczym Major (aby Stasioman przywykł w końcu do tego widoku), a potem przyszła pora na odpakowanie koszulek, wręczanie prezentów, lewackie pierdolenie. Nie mogło zabraknąć pamiątkowych zdjęć (14 ludzi na zlocie, rekord). Gruby rozjebał Grubej auto, wykradł śrubokręt, kronikę PIZDU robioną na wariata przed zlotem oraz tacki do grilla.
Po posiłku podzieliliśmy się na grupy. Część poszła grać w Haka Onnę, z kolei Chromy, Eldad, Mark, Shalvan i Stasio rozpoczęli wielogodzinną sesję w Grę o Tron (którą zdaje się wygrał, po wymordowaniu opozycyjnych Żygan, Chromy). Ja, Alex, Bub i Mefyou popykaliśmy w Hanabi, chyba w Fantastyczne Światy, a potem ruszyliśmy szukać miejsca do siatki, którą Bub targał przez całą Polskę. W okolicy nie było nic wartościowego, ale lokalny tubylec posłał nas do krainy mlekiem i miodem płynącej. Spaniały, okuratny teren zielony boży, z miejscem na siatkę, z koszami, idealny na piknik. Była też arena do recytowania wierszy. Wróciliśmy ze zwiadu i graliśmy jeszcze w jakieś gry (tajniaków borysadowych?) i poszliśmy wcześniej spać, z nastawieniem, że jak będzie ładna pogoda to wstajemy o 4 i idziemy oglądać wschód słońca.
No cóż, nie wyszło. Ale Shalvan zaproponował inną trasę i wkrótce, nie licząc Grubej i Kasi, które, aby dekalogowi Moroka stało się zadość, pozostały na miejscu, aby bronić willi przed napadem Wizygotów i przygotować nam wspaniałą strawę, hasaliśmy wesoło po górach, rozmawialiśmy o życiu i śmierci, podziwialiśmy widoki. Bardzo zacna wycieczka. Czy coś muszę dodawać?
Wieczorem zagraliśmy w "Nie powinieneś" (patrz punkt 4... punkt 4?), uratowaliśmy dwukrotnie świat przed Xaalem i kolejny raz impreza przeniosła się do sali kinowej. Chlejąc wódę z gwinta do późna balowaliśmy. Kiedy wystarczająco się upiliśmy, pewne hasło padło na podatny grunt...
- ZDEJMUJEMY SPODNIE?
Po chwili Chromy, Eldad i Jaszczur paradowali na gaciach. W tym stanie Eldad podniósł chłopaków jak zdobycze wojenne, jak jakieś branki. A potem wymusili na mnie, że jak Mark też się obnaży, to ja również będę musiał. Pomyślałem: "nie no, Mark nie wleci tu na gaciach". Po czym nie minęła chwila...
- UUU! - krzyknął Mark wbiegając do sali i rzucając spodenki w kąt. Sięgnąłem po wódkę i już wiedziałem, że będę musiał udać się na górę. Nastał czas...
ale póki co jeszcze się bawiliśmy. W pewnym momencie ktoś rzucił hasło:
- Idziemy budzić Matiego.
I pobiegli z wódką. Nie zdążyłem ich powstrzymać, kiedy Jaszczur już wchodził do środka... lecz potężny kop Matiego w drzwi go zatrzymał! Szok spowodował, że napastnicy się rozeszli. Na korytarz wyszła Kurowa i zagadała mnie:
- Musisz iść do nich na dół. Jesteś z nich najtrzeźwiejszy i jako jedyny masz spodnie.
Wtedy Gruba zaczęła się śmiać i wyszedł do nas Mati, a chwilę potem z kąpieli wyszedł Bub. Wszyscy oczekiwali wyjaśnień tego, co się odpierdala, ale... no nie dało się tego wytłumaczyć. Jedyne co można było zrobić to dołączyć! Tak jak Mefyou. Chromy z Markiem wrócili na górę i ten pierwszy wyjaśnił, że "idą obudzić Mefya, bo on potrzebuje wódki. Ja to wiem, że potrzebuje". Kurowa jeszcze do nich krzyczała, żeby nie wlewali mu wódki do gardła na śpiocha, ale to nie było konieczne. Mefyou już nie spał (pytanie czy ktokolwiek spał) i zaskoczył swoich oponentów głośnym krzykiem, a potem na gaciach zszedł na dół wyjaśniając: "no kurwa, zwerbowali mnie". Założyłem więc galowe gacie z
i po chwili dołączyłem do imprezy, gdzie zastałem rozpromienionego Grubego leżącego na materacu i obserwującego czwórkę zwierząt na gaciach robiących m.in. "but" do Ganacciego. Nadmuchaliśmy balony i okazała się, że
aktualny zlot to L zlot Borysady. Kiedy robiło się jasno zeszliśmy jeszcze do sali do gry w ping ponga, gdzie zrobiliśmy kompletny rozpierdol. Przed snem poczuliśmy głód. Kierując się mądrą radą Chromego przygotowaliśmy ZUPĘ ZUP. 5 ZUPEK CHIŃSKICH RÓŻNYCH SMAKÓW NARAZ. Wspaniały posiłek. Nasyceni mogliśmy się kłaść.
Środa to był dzień na... flanki! Po przełamaniu oporu części Borysadowiczów: "ojej, tam się troszkę za dużo i za szybko spożywa alkohol" (potem i tak nikt nie trafiał tym kartoflem i piło się wolniej niż na imprezie
) rozegraliśmy w końcu mecz. Ze zwycięstwa cieszyli się Bub, Eldad, Gruba, Mark i Mefyou. Ich technika rzutu ziemniakiem oraz wlewania piwa do gardła była tego dnia doskonalsza. Przegrani - ja, Alex, Gruby, Jaszczur, Stasio też się cieszyli uguem, w końcu drugie miejsce, a tamci byli ledwo przedostatni. Po ojebaniu pierogów z omastą...
- JAK TO JEST MÓJ KURWA WCZORAJSZY OBIAD
- JUŻ PÓŁ GARA OPIERDOLIŁ WIEPRZ
... nadszedł w końcu moment, aby moje zarwane dwie nocki nie poszły na marne. Po wgraniu na laptopa Grubej apki i wirusa, mogliśmy rozegrać pojedynek w Familiadę. Obozy Białych i Czarnych podczas gry nie miały dla siebie litości i w pewnym momencie bałem się, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Koniec końców o kilkadziesiąt punktów (na 1800 łącznie do zdobycia) rzutem na taśmę wygrali Biali w składzie Alex, Gruby, Jaszczur, Kasia, Shalvan, Stasioman. Był grill...
... a potem rozpoczęliśmy karaoke, ale nie wyszło specjalnie dalej poza darcie mordy, więc sięgnęliśmy po alko i zaczęliśmy napierdalać do Muminków. Wkrótce trzeba było odciągać najebanego Grubego od śmietników i lodówki, bo szukał więcej wódki. Choć Gruby otwierał lodówkę, to nie zauważył, że wódeczka sobie tam legitnie stoi i się chłodzi. Ale to dobrze, bo pomógł mi nosić odkurz...
sprzęt do walki z duchami i odegraliśmy Ghost Busters. Potem poszliśmy spać, kiedy było już bezpieczniej.
Czwartek. Chromy, Jaszczur, Mati i Shalvan poszli w góry, a reszta ekipy, z mniejszymi lub większymi turbulencjami (Kasia łamiąca Grubą kołem), pojechała do Żywca na krótką wycieczkę. Zwiedziliśmy Muzeum Browaru Żywieckiego, gdzie panował bardzo ścisły reżim sanitarny, a do tego następna grupa robiła speedrun i pędziła na złamanie karku dalej, a że obsługa pilnowała, aby jedna grupa tylko była w sali, popędzali i nas. Nie dane nam więc było poznać dogłębnie ekspozycji... ale mimo wszystko dobrze wspominam to muzeum, był hologram, było małe piwko na koniec, żyć nie umierać
Następnie zjedliśmy obiadek na mieście i wracaliśmy do Milówki, bo chłopaki wrócili z gór i zachciało im się srać, a nie mieli kluczy
Po otrzymaniu zapewnień od Grubego, że "zaraz wróci z ekipą"
razem z Alex, Bubem i Markiem udaliśmy się na siatę i kosza. Szkoda, że reszta nie wpadła z piwkiem i grami na mały piknik, teraz był bardzo fajny pod to. O ile oczywiście nie idzie się skrótem przez ogrodzony teren. Jedną bramę Bub otworzył zaklęciem
Alohomonotwórzsiękurwa, ale potem przeskakiwanie płotu nas przerosło XD
Po powrocie zagraliśmy w zbalansowaną i dopieszczoną Borysada Party. Pompki, brzuszki, Mefyou znów mógł siać zniszczenie na planszy brodą, Stasioman trollował zakazami picia alkoholu, Chromy i tak pił (i jadł) bez umiarkowania, graliśmy w to zjebane onse madonse (jest chujowe, wcale nie dlatego, że przegrałem, po prostu nie rozumiem tej gry, jest nielogiczna, bezsensowna, oszukiwaliście troszkę)
Koniec końców wygrałem w teamie z Chromym, Eldadem i Shalvanem. Padło parę bezsensownych uwag, że trzeba będzie zbalansować grę, a potem zaczęliśmy grać w RAZ DWA TRZY BABA JAGA PATRZY. Co to była za gra to ja nawet nie, ileż emocji, ile werwy... rozbudzeni udaliśmy się, a jakże, do sali kinowej, gdzie rozkręciła się impreza. Były balony, wóda z gwinta, papier toaletowy, kompot (herbata), WESELNY PYTON, a na koniec: zupa zup, ale tym razem... ze wszystkimi owadami, jakie miał Gruby. Pycha!
Potem Mark w masce jaszczura zaczął jeszcze grać z Chromym w szachy (5 rano), więc stwierdziłem, że chyba czas spać.
Piątek był smutnym dniem. Wstaliśmy wcześnie (11
), by po partyjkach w Navalona pożegnać się z Bubem, Markiem i Mefyem... mimo to dzień wykorzystaliśmy jak mogliśmy. Były po raz kolejny flanki, po raz kolejny zagraliśmy w piłkę rzucankę, ale tym razem już ścierwem agona (tym co zostało z naszej piłki), które latało jak dysk i ścinało całe drzewa. Wieczorem zasiedliśmy do Colt Expressu (wielki triumf Shalviego Shamesa), potem jeszcze z Alex i Chromym próbowaliśmy uciec z posiadłości, w której straszył duch małej dziewczynki Jaszczurki, lecz polegliśmy... większy jednak smutek nastąpił kolejnego dnia, gdy trzeba było się żegnać i zlot się zakończył
1. "Podaj dalej" pozostanie mi w pamięci z kilku powodów:
- Antarktyda - Arktyka - Antarktyka - Arktyka - Artanktyda
- PIZD kwintesencja (jak to się stało seksem od tyłu?)
- WYTRYSK WIEWIÓRKI
2. Graliśmy w Banga kilkukrotnie, ale nie pamiętam konkretnie kiedy.
3. Było trochę ping ponga.
4. "Nie powinieneś"
- co się mówi, gdy ktoś kicha?
- RYJ
- co można powiedzieć dziewczynie, ale nie psu?
- jak już nie możesz, to dam psu
- co można powiedzieć podczas jedzenia i podczas seksu?
- nie mam już siły, niech pies dokończy
Minął ponad miesiąc, a więc czas napisać relację ze zlotu Kappa
Na zlot z Kurową dojechaliśmy z Żywca, z miasta, które akurat zwiedzaliśmy. Resztę ekipy zgarnęliśmy w pociągu, choć Gruba została w tyle, bo niby jechała samochodem, a w rzeczywistości dewastowała kibel w wagonie numer 13 i aresztowała plecak 12-letniej Zuzi. Na peronie w Milówce dorwaliśmy Stasia, którego sparaliżował strach na widok bandy zjebów wysiadającej z pociągu i nie zdążył się wycofać. Chociaż myśleliśmy, że nas strollował i wcale nie czekał na peronie, tylko śmiał się z rozpuku przed monitorem Kappa
Nie zostało nic innego jak ruszyć w drogę. Na miejscu dowiedzieliśmy się od opiekunki rezydencji, że poprzednia grupa, jakieś "dziwne dzieci" połamały kwiatek i zepsuły stół do ping ponga (który chyba Bub naprawił po 10 minutach zaklęciem [i]vingardium leviononaprawsiękurwa[/i]). Patrząc na luksusy w willi byłem przekonany, że nie dotrwa w tym stanie do końca zlotu. Nie myliłem się ;>
Podpisaliśmy regulamin i rozpoczęliśmy rubaszną zabawę :-*-| zamówiliśmy jedzenie, a Gruby przyniósł świerszcze - najważniejsze.
[yt=FhlIFIEbnHE][/yt]
Kasia zrobiła co mogła, by spróbować chociaż jednego (na przykład założyła się z Alex, że psznie zje całą pizzę niczym Major albo zje robaka). Potem jednak zaczęła się wymigiwać, chociaż podejrzewam, że to po prostu nie był jej ulubiony smak.
Po posiłku z Chromym, Jaszczurem i Mefyem położyliśmy dzieci spać, coby dorośli mogli zacząć zabawę. Zagraliśmy w PING KURWA PINGA, aby wydać certyfikat stołowi. Mając alkohol i papier toaletowy uzyskaliśmy odpowiednie kombo do stworzenia MUMII, GORSETÓW oraz innych zacnych UBRANEK TUR. Przy okazji próbowaliśmy zabarykadować drzwi Grubowych. Udało się, ponoć Gruby zrywał zasieki 46 minut. W pewnym momencie na schodach pojawiła się Kurowa i widząc, co się odpierdala, powiedziała tylko: "żałuję, że tu zeszłam".
A propos schodzenia. Przed północą chcieliśmy zwijać imprezę, ale musieliśmy wiedzieć czy w piwnicy jest potwór. Tak trafiliśmy do sali kinowej. Impreza natychmiast się tam przeniosła, Jaszczur przyniósł kule dyskotekowe i skakaliśmy po kanapach jak koziorożce pirenejskie czy coś. Kurowa czując, że zaraz coś się spierdoli zeszła na dół, chwilę z nami posiedziała i ku naszemu wielkiemu zadowoleniu przyniosła dwa piwa, które z ukontentowaniem spożyliśmy, a następnie położyliśmy się.
Następnego dnia czekało najgorsze... zakupy. W tym roku jednak przechytrzyliśmy system. Nie było kiszenia z babami, a podwójna randka. Podczas gdy Kurowa z Grubą kupowały jakieś tam żarcie, my z Matim zajęliśmy się najważniejszym - przygotowywaliśmy zapasy alkoholu. Po zajebaniu wózka piwami udaliśmy się do kas. Po drodze coś jednak przyciągnęło naszą uwagę. Oczojebna, zjebana, gumowa piłka, którą można było kopać jak agona. Dziewczyny widząc, co się święci, od razy krzyknęły: "ODŁÓŻCIE TO CHŁOPAKI". Uśmiechnęliśmy się z Matim triumfalnie i wrzuciliśmy nasz łup do wózka. Asterka boża z trudem, lecz ruszyła, a po drodze kupiliśmy torcik dla Stasia (miał urodziny) i mogliśmy pomachać maszerującym ku nam Eldadowi, Markowi i Shalvanowi, których prowadzili Jaszczur i Stasio (wyszli już godzinę wcześniej, lecz wrócili, bo oczywiście PKP i spóźnienia Kappa).
Wypiliśmy toast, pograliśmy w Podaj Dalej (patrz punkt 1 niżej), zjedliśmy spaghetti ze smakiem niczym Major (aby Stasioman przywykł w końcu do tego widoku), a potem przyszła pora na odpakowanie koszulek, wręczanie prezentów, lewackie pierdolenie. Nie mogło zabraknąć pamiątkowych zdjęć (14 ludzi na zlocie, rekord). Gruby rozjebał Grubej auto, wykradł śrubokręt, kronikę PIZDU robioną na wariata przed zlotem oraz tacki do grilla.
Po posiłku podzieliliśmy się na grupy. Część poszła grać w Haka Onnę, z kolei Chromy, Eldad, Mark, Shalvan i Stasio rozpoczęli wielogodzinną sesję w Grę o Tron (którą zdaje się wygrał, po wymordowaniu opozycyjnych Żygan, Chromy). Ja, Alex, Bub i Mefyou popykaliśmy w Hanabi, chyba w Fantastyczne Światy, a potem ruszyliśmy szukać miejsca do siatki, którą Bub targał przez całą Polskę. W okolicy nie było nic wartościowego, ale lokalny tubylec posłał nas do krainy mlekiem i miodem płynącej. Spaniały, okuratny teren zielony boży, z miejscem na siatkę, z koszami, idealny na piknik. Była też arena do recytowania wierszy. Wróciliśmy ze zwiadu i graliśmy jeszcze w jakieś gry (tajniaków borysadowych?) i poszliśmy wcześniej spać, z nastawieniem, że jak będzie ładna pogoda to wstajemy o 4 i idziemy oglądać wschód słońca.
No cóż, nie wyszło. Ale Shalvan zaproponował inną trasę i wkrótce, nie licząc Grubej i Kasi, które, aby dekalogowi Moroka stało się zadość, pozostały na miejscu, aby bronić willi przed napadem Wizygotów i przygotować nam wspaniałą strawę, hasaliśmy wesoło po górach, rozmawialiśmy o życiu i śmierci, podziwialiśmy widoki. Bardzo zacna wycieczka. Czy coś muszę dodawać?
Wieczorem zagraliśmy w "Nie powinieneś" (patrz punkt 4... punkt 4?), uratowaliśmy dwukrotnie świat przed Xaalem i kolejny raz impreza przeniosła się do sali kinowej. Chlejąc wódę z gwinta do późna balowaliśmy. Kiedy wystarczająco się upiliśmy, pewne hasło padło na podatny grunt...
- ZDEJMUJEMY SPODNIE?
Po chwili Chromy, Eldad i Jaszczur paradowali na gaciach. W tym stanie Eldad podniósł chłopaków jak zdobycze wojenne, jak jakieś branki. A potem wymusili na mnie, że jak Mark też się obnaży, to ja również będę musiał. Pomyślałem: "nie no, Mark nie wleci tu na gaciach". Po czym nie minęła chwila...
- UUU! - krzyknął Mark wbiegając do sali i rzucając spodenki w kąt. Sięgnąłem po wódkę i już wiedziałem, że będę musiał udać się na górę. Nastał czas... Kappa ale póki co jeszcze się bawiliśmy. W pewnym momencie ktoś rzucił hasło:
- Idziemy budzić Matiego.
I pobiegli z wódką. Nie zdążyłem ich powstrzymać, kiedy Jaszczur już wchodził do środka... lecz potężny kop Matiego w drzwi go zatrzymał! Szok spowodował, że napastnicy się rozeszli. Na korytarz wyszła Kurowa i zagadała mnie:
- Musisz iść do nich na dół. Jesteś z nich najtrzeźwiejszy i jako jedyny masz spodnie.
Wtedy Gruba zaczęła się śmiać i wyszedł do nas Mati, a chwilę potem z kąpieli wyszedł Bub. Wszyscy oczekiwali wyjaśnień tego, co się odpierdala, ale... no nie dało się tego wytłumaczyć. Jedyne co można było zrobić to dołączyć! Tak jak Mefyou. Chromy z Markiem wrócili na górę i ten pierwszy wyjaśnił, że "idą obudzić Mefya, bo on potrzebuje wódki. Ja to wiem, że potrzebuje". Kurowa jeszcze do nich krzyczała, żeby nie wlewali mu wódki do gardła na śpiocha, ale to nie było konieczne. Mefyou już nie spał (pytanie czy ktokolwiek spał) i zaskoczył swoich oponentów głośnym krzykiem, a potem na gaciach zszedł na dół wyjaśniając: "no kurwa, zwerbowali mnie". Założyłem więc galowe gacie z :konon: i po chwili dołączyłem do imprezy, gdzie zastałem rozpromienionego Grubego leżącego na materacu i obserwującego czwórkę zwierząt na gaciach robiących m.in. "but" do Ganacciego. Nadmuchaliśmy balony i okazała się, że [url=https://youtu.be/MkfQTH01h5M?t=50]aktualny zlot to L zlot Borysady[/url]. Kiedy robiło się jasno zeszliśmy jeszcze do sali do gry w ping ponga, gdzie zrobiliśmy kompletny rozpierdol. Przed snem poczuliśmy głód. Kierując się mądrą radą Chromego przygotowaliśmy ZUPĘ ZUP. 5 ZUPEK CHIŃSKICH RÓŻNYCH SMAKÓW NARAZ. Wspaniały posiłek. Nasyceni mogliśmy się kłaść.
[mimg]https://i.imgur.com/88fpn27.jpg[/mimg]
Środa to był dzień na... flanki! Po przełamaniu oporu części Borysadowiczów: "ojej, tam się troszkę za dużo i za szybko spożywa alkohol" (potem i tak nikt nie trafiał tym kartoflem i piło się wolniej niż na imprezie Kappa) rozegraliśmy w końcu mecz. Ze zwycięstwa cieszyli się Bub, Eldad, Gruba, Mark i Mefyou. Ich technika rzutu ziemniakiem oraz wlewania piwa do gardła była tego dnia doskonalsza. Przegrani - ja, Alex, Gruby, Jaszczur, Stasio też się cieszyli uguem, w końcu drugie miejsce, a tamci byli ledwo przedostatni. Po ojebaniu pierogów z omastą...
- JAK TO JEST MÓJ KURWA WCZORAJSZY OBIAD
- JUŻ PÓŁ GARA OPIERDOLIŁ WIEPRZ
... nadszedł w końcu moment, aby moje zarwane dwie nocki nie poszły na marne. Po wgraniu na laptopa Grubej apki i wirusa, mogliśmy rozegrać pojedynek w Familiadę. Obozy Białych i Czarnych podczas gry nie miały dla siebie litości i w pewnym momencie bałem się, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Koniec końców o kilkadziesiąt punktów (na 1800 łącznie do zdobycia) rzutem na taśmę wygrali Biali w składzie Alex, Gruby, Jaszczur, Kasia, Shalvan, Stasioman. Był grill...
[mimg]https://c.tenor.com/DL118HU84tYAAAAd/chdw-konon-kononowicz-major-hiacynta-grilling.gif[/mimg]
... a potem rozpoczęliśmy karaoke, ale nie wyszło specjalnie dalej poza darcie mordy, więc sięgnęliśmy po alko i zaczęliśmy napierdalać do Muminków. Wkrótce trzeba było odciągać najebanego Grubego od śmietników i lodówki, bo szukał więcej wódki. Choć Gruby otwierał lodówkę, to nie zauważył, że wódeczka sobie tam legitnie stoi i się chłodzi. Ale to dobrze, bo pomógł mi nosić odkurz... [url=https://www.youtube.com/watch?v=m9We2XsVZfc]sprzęt do walki z duchami i odegraliśmy Ghost Busters[/url]. Potem poszliśmy spać, kiedy było już bezpieczniej.
Czwartek. Chromy, Jaszczur, Mati i Shalvan poszli w góry, a reszta ekipy, z mniejszymi lub większymi turbulencjami (Kasia łamiąca Grubą kołem), pojechała do Żywca na krótką wycieczkę. Zwiedziliśmy Muzeum Browaru Żywieckiego, gdzie panował bardzo ścisły reżim sanitarny, a do tego następna grupa robiła speedrun i pędziła na złamanie karku dalej, a że obsługa pilnowała, aby jedna grupa tylko była w sali, popędzali i nas. Nie dane nam więc było poznać dogłębnie ekspozycji... ale mimo wszystko dobrze wspominam to muzeum, był hologram, było małe piwko na koniec, żyć nie umierać Kappa
Następnie zjedliśmy obiadek na mieście i wracaliśmy do Milówki, bo chłopaki wrócili z gór i zachciało im się srać, a nie mieli kluczy Kappa
Po otrzymaniu zapewnień od Grubego, że "zaraz wróci z ekipą" :-) razem z Alex, Bubem i Markiem udaliśmy się na siatę i kosza. Szkoda, że reszta nie wpadła z piwkiem i grami na mały piknik, teraz był bardzo fajny pod to. O ile oczywiście nie idzie się skrótem przez ogrodzony teren. Jedną bramę Bub otworzył zaklęciem [i]Alohomonotwórzsiękurwa[/i], ale potem przeskakiwanie płotu nas przerosło XD
Po powrocie zagraliśmy w zbalansowaną i dopieszczoną Borysada Party. Pompki, brzuszki, Mefyou znów mógł siać zniszczenie na planszy brodą, Stasioman trollował zakazami picia alkoholu, Chromy i tak pił (i jadł) bez umiarkowania, graliśmy w to zjebane onse madonse (jest chujowe, wcale nie dlatego, że przegrałem, po prostu nie rozumiem tej gry, jest nielogiczna, bezsensowna, oszukiwaliście troszkę)
[mimg]https://i.imgur.com/S0Nwz9n.jpg[/mimg]
Koniec końców wygrałem w teamie z Chromym, Eldadem i Shalvanem. Padło parę bezsensownych uwag, że trzeba będzie zbalansować grę, a potem zaczęliśmy grać w RAZ DWA TRZY BABA JAGA PATRZY. Co to była za gra to ja nawet nie, ileż emocji, ile werwy... rozbudzeni udaliśmy się, a jakże, do sali kinowej, gdzie rozkręciła się impreza. Były balony, wóda z gwinta, papier toaletowy, kompot (herbata), WESELNY PYTON, a na koniec: zupa zup, ale tym razem... ze wszystkimi owadami, jakie miał Gruby. Pycha!
[mimg]https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_rlF68xuTLHtaMefeoFzSDw4yiEslFotv.gif[/mimg]
Potem Mark w masce jaszczura zaczął jeszcze grać z Chromym w szachy (5 rano), więc stwierdziłem, że chyba czas spać.
Piątek był smutnym dniem. Wstaliśmy wcześnie (11 Kappa), by po partyjkach w Navalona pożegnać się z Bubem, Markiem i Mefyem... mimo to dzień wykorzystaliśmy jak mogliśmy. Były po raz kolejny flanki, po raz kolejny zagraliśmy w piłkę rzucankę, ale tym razem już ścierwem agona (tym co zostało z naszej piłki), które latało jak dysk i ścinało całe drzewa. Wieczorem zasiedliśmy do Colt Expressu (wielki triumf Shalviego Shamesa), potem jeszcze z Alex i Chromym próbowaliśmy uciec z posiadłości, w której straszył duch małej dziewczynki Jaszczurki, lecz polegliśmy... większy jednak smutek nastąpił kolejnego dnia, gdy trzeba było się żegnać i zlot się zakończył :-(
1. "Podaj dalej" pozostanie mi w pamięci z kilku powodów:
- Antarktyda - Arktyka - Antarktyka - Arktyka - Artanktyda
- PIZD kwintesencja (jak to się stało seksem od tyłu?)
- WYTRYSK WIEWIÓRKI
2. Graliśmy w Banga kilkukrotnie, ale nie pamiętam konkretnie kiedy.
3. Było trochę ping ponga.
4. "Nie powinieneś" Kappa
- co się mówi, gdy ktoś kicha?
- RYJ
- co można powiedzieć dziewczynie, ale nie psu?
- jak już nie możesz, to dam psu
- co można powiedzieć podczas jedzenia i podczas seksu?
- nie mam już siły, niech pies dokończy