autor: Gruby » 2019-10-20, 18:00
IV OLSZTYŃSKI MINI ZLOT BORYSADOWY
Halo, poniżej krótka relacja z IV Mini Zlotu Olsztyńskiego.
W piątek w mojej i Kasi skromne progi przybyli Gruba, Borys i Nevrast po długiej podróży przez toksyczne bagna, opary amoniaku i
stada dzików. Rozgościli się,
wypiliśmy trochę wcale nie mieszając,
zagraliśmy w Poszukiwanie Skarbów (knury dobrze szukają trufli) i
zadzwoniliśmy do paru wybranych osób, które nie mogły niestety być z nami: Jaszczura (który był zapewniany, że wcale nie jesteśmy smutni z powodu jego braku i wcale nie był wyzywany), Marka i Markizy (odebrała Markiza i próbowała wciskać kity, że Mark jest zajęty, ale jak krul zażądał widzenia ze swoim szambelanem, to uczynnie przekazała połączenie), Chromym (kazał nam pić) i Świerzakiem (przyjął rozkaz sprowadzenia Jaszczura na kolejny zlot. Próbowaliśmy również
przywołać Buba z pomocą kaktusa, ale niestety, rytuał się nie udał. Wieczór minął nam miło, dzięki wspaniałej i bardzo zdrowej wodzie mineralnej VYATUTAS, zaledwie 2 złote za litr, to nie jest reklama, polecam serdecznie. Niestety,
Gruba wzgardziła shotem z WODY MINERALNEJ VYATUTAS i wódki i ONA JEGO ROZLEJA, ale na szczęście do gardła Kasi, więc się nie zmarnowała. Kasia jak przystało na dobrą gospodynię przygotowała japko dla Kurowej, która miała przyjść następnego dnia.
Po długim, odżywczym śnie, obudziliśmy się rano by tradycyjnie w rytm muzyki klasycznej zjeść jajeczniczkę i wyjść po naszą Kurową. Gdy odebraliśmy ją promieniejącą z wybitnego obiektu architektonicznego jakim bez wątpienia jest olsztyński dworzec, ruszyliśmy aby nieco
poskakać w Parku Trampolin.
Wzięliśmy sobie godzinę, a po 10 minutach byliśmy już zdechli. Skakaliśmy, rzucaliśmy do kosza piłki, graliśmy w zbijaka, walczyliśmy rozgrzanymi do czerwoności penisami Grubej i przepływaliśmy przez basen z pianek. Krul się zakopywał w piankach jak rekin. A Kasia była naszym fotografem. Po zabawie poszliśmy odnieść rzeczy do domu i
ruszyliśmy na Escape Roomy.
Z pomocą niezawodnego "Morok, dzik i wszyscy" wybraliśmy dwa teamy:
- Gruby, Kurowa, Gruba
- Kasia, Borys, Nevrast
Team GKG musiał rozwiązać zagadkę morderstwa w Leśniczówce, a team KBN wchodził jakiejś małej dziewczynce na chatę. Ostatecznie, jako że kiszenie się z babami zawsze motywuje do działania, to teamowi Kurowej udało się wyjść w 34 minuty, a team Kura wyrobił się w ostatniej chwili. Podczas poszukiwań doszło do rany w postaci drzazgi pod paznokciem Grubego - Gruba mimo wykształcenia weterynaryjnego nie wiedziała jak poradzić sobie ze świniakiem, ale na szczęście Kasia wiedziała, że nie ma się co pierdolić i uratowała knura od niewątpliwej śmierci.
Potem
podreptaliśmy na hamburgerka do Handmade,
odwiedziliśmy Flying Tigera (Borys kupił wspaniały dodatek do stroju cowieka-maupy w postaci rękawiczek) i
poszliśmy do King Konga na bilaaard. Dołączył do nas też Mefju, który zaimponował kobietom swoją dorodną brodą z rączkami, która oszukiwała w trakcie gry w bilaard. Grało się bardzo przyjemnie, chociaż pod koniec stół przy którym grali Kurowa, Krul i Gruby już był nieco zdesperowany po próbach wbicia ostatniej czarnej bili (ostatecznie zatryumfowała Kurowa).
Następnie
wydaliśmy kupę kasy na gry hazardowe i wygraliśmy wystarczającą ilość kuponów na kupno jednego piwa. Łowiliśmy ryby, rzucaliśmy piłką koszykową i udowadnialiśmy naszą męskość niby Męskotury kopiąc agona. Po czym
ruszyliśmy do Cyber Machiny, gdzie wypiliśmy alkohol,
pograliśmy w Tajniaków i, co najważniejsze,
wprowadziliśmy Mefja w bycie Mężczyzną.
Przez cały zlot towarzyszył nam oczywiście nasz wspaniały przyjaciel Krzysztof Kononowicz, a poza nim Major i Zbigniew Stonoga.
Po powrocie do domu
Mefju otrzymał prezent urodzinowy (w postaci piersiówki z logiem Borysady), a Nevrast otrzymał instrument, który trudniej będzie zepsuć (trójkąt).
Pograliśmy w konkurs wiedzy o Disneyu (Kurowa i Krul nas zmasakrowali),
potańczyliśmy do Just Dance i poszliśmy spać.
Rano
Gruba narobiła nam naleśników, które spałaszowaliśmy ze smakiem. Potem
zagraliśmy w Colt Express (zatryumfował Borys) i
poszliśmy się tłuc na dwór na miecze. Trzeba przyznać, że poziom zdecydowanie rośnie i widać postępy u wszystkich zawodników.
Po tym Kurowa, Krul i Nevrast odjechali wsiną w dal. Gruba, Mefju i Kasia pooglądali jeszcze nieco memów, spróbowali rozkminić Terraformację Marsza (nieskutecznie), a potem
zagraliśmy całą czwórką w Genuę - najlepszym kupcem okazała się Gruba. A potem wszyscy się rozjechali i się skończył IV Olsztyński Zlot Borysadowy.
[b]IV OLSZTYŃSKI MINI ZLOT BORYSADOWY[/b]
Halo, poniżej krótka relacja z IV Mini Zlotu Olsztyńskiego.
W piątek w mojej i Kasi skromne progi przybyli Gruba, Borys i Nevrast po długiej podróży przez toksyczne bagna, opary amoniaku i [url=https://knowyourmeme.com/memes/30-50-feral-hogs]stada dzików[/url]. Rozgościli się, [b]wypiliśmy [/b]trochę wcale nie mieszając, [b]zagraliśmy w Poszukiwanie Skarbów[/b] (knury dobrze szukają trufli) i [b]zadzwoniliśmy do paru wybranych osób[/b], które nie mogły niestety być z nami: Jaszczura (który był zapewniany, że wcale nie jesteśmy smutni z powodu jego braku i wcale nie był wyzywany), Marka i Markizy (odebrała Markiza i próbowała wciskać kity, że Mark jest zajęty, ale jak krul zażądał widzenia ze swoim szambelanem, to uczynnie przekazała połączenie), Chromym (kazał nam pić) i Świerzakiem (przyjął rozkaz sprowadzenia Jaszczura na kolejny zlot. Próbowaliśmy również [b]przywołać Buba z pomocą kaktusa[/b], ale niestety, rytuał się nie udał. Wieczór minął nam miło, dzięki wspaniałej i bardzo zdrowej wodzie mineralnej VYATUTAS, zaledwie 2 złote za litr, to nie jest reklama, polecam serdecznie. Niestety, [b]Gruba wzgardziła shotem[/b] z WODY MINERALNEJ VYATUTAS i wódki i ONA JEGO ROZLEJA, ale na szczęście do gardła Kasi, więc się nie zmarnowała. Kasia jak przystało na dobrą gospodynię przygotowała japko dla Kurowej, która miała przyjść następnego dnia.
Po długim, odżywczym śnie, obudziliśmy się rano by tradycyjnie w rytm muzyki klasycznej zjeść jajeczniczkę i wyjść po naszą Kurową. Gdy odebraliśmy ją promieniejącą z wybitnego obiektu architektonicznego jakim bez wątpienia jest olsztyński dworzec, ruszyliśmy aby nieco [b]poskakać w Parku Trampolin[/b].
Wzięliśmy sobie godzinę, a po 10 minutach byliśmy już zdechli. Skakaliśmy, rzucaliśmy do kosza piłki, graliśmy w zbijaka, walczyliśmy rozgrzanymi do czerwoności penisami Grubej i przepływaliśmy przez basen z pianek. Krul się zakopywał w piankach jak rekin. A Kasia była naszym fotografem. Po zabawie poszliśmy odnieść rzeczy do domu i [b]ruszyliśmy na Escape Roomy[/b].
Z pomocą niezawodnego "Morok, dzik i wszyscy" wybraliśmy dwa teamy:
- Gruby, Kurowa, Gruba
- Kasia, Borys, Nevrast
Team GKG musiał rozwiązać zagadkę morderstwa w Leśniczówce, a team KBN wchodził jakiejś małej dziewczynce na chatę. Ostatecznie, jako że kiszenie się z babami zawsze motywuje do działania, to teamowi Kurowej udało się wyjść w 34 minuty, a team Kura wyrobił się w ostatniej chwili. Podczas poszukiwań doszło do rany w postaci drzazgi pod paznokciem Grubego - Gruba mimo wykształcenia weterynaryjnego nie wiedziała jak poradzić sobie ze świniakiem, ale na szczęście Kasia wiedziała, że nie ma się co pierdolić i uratowała knura od niewątpliwej śmierci.
Potem [b]podreptaliśmy na hamburgerka do Handmade[/b], [b]odwiedziliśmy Flying Tigera[/b] (Borys kupił wspaniały dodatek do stroju cowieka-maupy w postaci rękawiczek) i [b]poszliśmy do King Konga na bilaaard[/b]. Dołączył do nas też Mefju, który zaimponował kobietom swoją dorodną brodą z rączkami, która oszukiwała w trakcie gry w bilaard. Grało się bardzo przyjemnie, chociaż pod koniec stół przy którym grali Kurowa, Krul i Gruby już był nieco zdesperowany po próbach wbicia ostatniej czarnej bili (ostatecznie zatryumfowała Kurowa).
Następnie [b]wydaliśmy kupę kasy na gry hazardowe[/b] i wygraliśmy wystarczającą ilość kuponów na kupno jednego piwa. Łowiliśmy ryby, rzucaliśmy piłką koszykową i udowadnialiśmy naszą męskość niby Męskotury kopiąc agona. Po czym [b]ruszyliśmy do Cyber Machiny[/b], gdzie wypiliśmy alkohol, [b]pograliśmy w Tajniaków[/b] i, co najważniejsze, [b]wprowadziliśmy Mefja w bycie Mężczyzną[/b].
Przez cały zlot towarzyszył nam oczywiście nasz wspaniały przyjaciel Krzysztof Kononowicz, a poza nim Major i Zbigniew Stonoga.
Po powrocie do domu [b]Mefju otrzymał prezent urodzinowy[/b] (w postaci piersiówki z logiem Borysady), a Nevrast otrzymał instrument, który trudniej będzie zepsuć (trójkąt). [b]Pograliśmy w konkurs wiedzy o Disneyu[/b] (Kurowa i Krul nas zmasakrowali), [b]potańczyliśmy do Just Dance[/b] i poszliśmy spać.
Rano [b]Gruba narobiła nam naleśników[/b], które spałaszowaliśmy ze smakiem. Potem [b]zagraliśmy w Colt Express[/b] (zatryumfował Borys) i [b]poszliśmy się tłuc na dwór na miecze[/b]. Trzeba przyznać, że poziom zdecydowanie rośnie i widać postępy u wszystkich zawodników.
Po tym Kurowa, Krul i Nevrast odjechali wsiną w dal. Gruba, Mefju i Kasia pooglądali jeszcze nieco memów, spróbowali rozkminić Terraformację Marsza (nieskutecznie), a potem [b]zagraliśmy całą czwórką w Genuę[/b] - najlepszym kupcem okazała się Gruba. A potem wszyscy się rozjechali i się skończył IV Olsztyński Zlot Borysadowy.