autor: Ygrek » 2014-05-03, 16:24
Sesję mógłbym zrobić.
To tego, ogólnikowy temat żeby obadać czy ktoś chciałby grać.
1. Realia: późnawe fantasy, coś jakby renesans. Mało magii, więcej rozwoju. Postacie graczy raczej przyziemne, jacyś najemnicy, pielgrzymi, podróżnicy, handlarze, łowcy nagród, piraci etc.
Magowie - tylko walnięci NPCowie i szuje/szare eminencje. Nie dla graczy.
2. Świat: wielki ocean pełen rozmaitych wysp, wysepek, archipelagów i małych kontynencików.
- Rasą dominującą są ludzie. Jedna wielka frakcja, nazwijmy ją Cytadelą, próbuje zaprowadzić porządek, a'la Imperium Brytyjskie - ale niezależnych miejsc jest mnóstwo, plus piraci i tak dalej. Jeszcze są do grania:
- krasnoludy z wulkanicznej, wielgachnej wyspy na północy, częściej zwane po prostu "górskimi klanami" niż krasnoludami; zamykają się u siebie, nie przepadają jak ktokolwiek się pakuje, ale część lubi pływać wszędzie i badać jakieś ruiny i inne gówno. Generalnie technokraci, badacze i Cejrowscy. Nie tacy niscy jak w większości uniwersów.
- Orkowie z tropikalnych archipelagów na równiku. "Morskie klany". Są na wymarciu bo coś tam się wydarzyło kiedyś (będą gracze i dział to będę opisywać takie rzeczy). Naturalne koksy, ale nie są przygłupami, wyglądają całkiem ludzko. Zawsze łyse głowy, ciemnoszara skóra i masa tatuaży. Zazwyczaj korsarze/piraci/najemnicy/antyludzcy partyzanci u siebie.
- Coś a'la elfy było bardzo dawno temu, i dawno temu wszyscy wyginęli. Zostały tylko ruiny na dnie oceanu jak Atlantyda. Nie wiadomo w sumie czy nawet mieli spiczaste uszy i gęby jak Legolas.
Wszystkie rasy wyglądowo są dość ludzkie, jakby pochodziły od jednego przodka.
GENERALNIE 90% TO LUDZIE, WIĘC RACZEJ ROBICIE POSTACIE LUDZI. Świat będzie z grubsza określony, ale tylko rejon gry - poza tym w sumie możecie tworzyć co chcecie, bo wysp i krainek są tysiące więc wiadomo, przypłynęliście z odległego czegośtam i tak dalej. Tylko magów niet.
- Wierzenia mogą być rozmaite jeśli chodzi o "pierwotne" na setkach tych wszystkich wysp, ale tam gdzie sięga cywilizowany świat generalnie wierzy się w jedno bóstwo - które zowie się Bóg Wszystkich Mórz, ale zazwyczaj po prostu mówią "Bóg", "o Boże" i tak dalej. Oczywiście jest to kult bardzo "wodny", z chrzestami etc.
Uznaje się że zadaniem kapłanów jest zanosić jego kult nawet tam gdzie może nie sięga (czyli nawracać tubylców wysp). Jego symbolem jest zwyczajny okrąg. O takich pierdołach będzie więcej w dziale.
3. SYTUACJA
- "Apokalipsa zombie" zaczęła się niedawno. Gdzieś na obrzeżach cywilizacji wybuchła epidemia pozornie zwyczajnej zarazy, morowego powietrza. Palono ofiary na stosach i nic się nie działo; ale na którychś z wysp ktoś zaniedbał ten obowiązek albo zwyczajnie nie zdołał tego dokonać, i niespaleni zmarli po zgonie wstali jako żywe trupy.
Zanim cywilizacja w ogóle poznała sytuację i zaczęła reagować na większą skalę, zaraza rozniosła się na kolejne wyspy, przez pirackie i skradzione statki, dryfujące wraki, zarażone od jedzenia trupów mewy, szczury na pokładach i tak dalej. Cytadela zaczęła spalać całe wyspy, porty i miasta, ale zaczęto te operacje za późno i teraz na wielu lądach jest więcej trupów niż żywych.
Powołano nawet coś na kształt inkwizycji, pływającej wielką armadą i rozwalającą całe wyspy na których pojawiały się rzekome ogniska zarazy. Ku niezadowoleniu i buntowi ich populacji (jeśli jeszcze nie czuli się zombiakami).
- Zaraza ma dwie postacie: nosiciele bezobjawowi, którzy zamienią się w zombie po zgonie (nawet po latach), ale mogą żyć w miarę normalnie (niczym z HIV-em); oraz zarażeni objawowo, cierpiący na morowe powietrze i umierający powoli, aby później wstać z grobu.
Tych drugich jest znacznie, znacznie więcej.
Ci pierwsi najczęściej zarażają się przez ukąszenie zombie lub trupi jad. Nie mają większych objawów poza osłabieniem układu odpornościowego i charakterystycznych, czarnych paznokci i opuszków palców. Ich ugryzienie może, ale nie musi przenosić zarazy. Prawie zawsze zostają piratami albo szaleńcami.
Ci drudzy zarażają się tak jak normalnie w średniowieczu. Zaraza gdzieś uderza i tyle. Przebieg choroby jest okrutny i gwałtowny. Najlepszym lekarstwem jest spalenie wszystkiego w cholerę.
Jak zombie was dziabnie to jest większa szansa, że dostaniecie zarazy bezobjawowej niż objawowej.
- WASZA SYTUACJA: Płynęliście jednym ze statków ewakuacyjnych zorganizowanych przez Cytadelę, który zabierał mieszkańców z niezarażonych jeszcze rejonów w obawie przed tym, że w okolicy w przeciągu miesiąca może wybuchnąć epidemia - bo donoszono o rozbiciu się zarażonej floty pirackiej.
Statek ewakuacyjny kierował się do centrum zdrowego, cywilizowanego świata, ale OCZYWIŚCIE PRZYSZEDŁ KOLOSALNY SZTORM, ZBOCZYLIŚCIE Z KURSU I ROZWALILIŚCIE SIĘ NIEWIADOMO GDZIE.
Jesteście rozbitkami na jakiejś wyspie. Przeżyli tylko pasażerowie, załoga padła.
* * * *
Ktoś chętny? Nie będę nagabywać o odpisy. Styl mixowy, gadajcie dużo między sobą i tak dalej.
Sesję mógłbym zrobić.
To tego, ogólnikowy temat żeby obadać czy ktoś chciałby grać.
[b]1. Realia:[/b] późnawe fantasy, coś jakby renesans. Mało magii, więcej rozwoju. Postacie graczy raczej przyziemne, jacyś najemnicy, pielgrzymi, podróżnicy, handlarze, łowcy nagród, piraci etc.
Magowie - tylko walnięci NPCowie i szuje/szare eminencje. Nie dla graczy.
[b]2. Świat:[/b] wielki ocean pełen rozmaitych wysp, wysepek, archipelagów i małych kontynencików.
- Rasą dominującą są ludzie. Jedna wielka frakcja, nazwijmy ją Cytadelą, próbuje zaprowadzić porządek, a'la Imperium Brytyjskie - ale niezależnych miejsc jest mnóstwo, plus piraci i tak dalej. Jeszcze są do grania:
- krasnoludy z wulkanicznej, wielgachnej wyspy na północy, częściej zwane po prostu "górskimi klanami" niż krasnoludami; zamykają się u siebie, nie przepadają jak ktokolwiek się pakuje, ale część lubi pływać wszędzie i badać jakieś ruiny i inne gówno. Generalnie technokraci, badacze i Cejrowscy. Nie tacy niscy jak w większości uniwersów.
- Orkowie z tropikalnych archipelagów na równiku. "Morskie klany". Są na wymarciu bo coś tam się wydarzyło kiedyś (będą gracze i dział to będę opisywać takie rzeczy). Naturalne koksy, ale nie są przygłupami, wyglądają całkiem ludzko. Zawsze łyse głowy, ciemnoszara skóra i masa tatuaży. Zazwyczaj korsarze/piraci/najemnicy/antyludzcy partyzanci u siebie.
- Coś a'la elfy było bardzo dawno temu, i dawno temu wszyscy wyginęli. Zostały tylko ruiny na dnie oceanu jak Atlantyda. Nie wiadomo w sumie czy nawet mieli spiczaste uszy i gęby jak Legolas.
Wszystkie rasy wyglądowo są dość ludzkie, jakby pochodziły od jednego przodka.
GENERALNIE 90% TO LUDZIE, WIĘC RACZEJ ROBICIE POSTACIE LUDZI. Świat będzie z grubsza określony, ale tylko rejon gry - poza tym w sumie możecie tworzyć co chcecie, bo wysp i krainek są tysiące więc wiadomo, przypłynęliście z odległego czegośtam i tak dalej. Tylko magów niet.
- Wierzenia mogą być rozmaite jeśli chodzi o "pierwotne" na setkach tych wszystkich wysp, ale tam gdzie sięga cywilizowany świat generalnie wierzy się w jedno bóstwo - które zowie się Bóg Wszystkich Mórz, ale zazwyczaj po prostu mówią "Bóg", "o Boże" i tak dalej. Oczywiście jest to kult bardzo "wodny", z chrzestami etc.
Uznaje się że zadaniem kapłanów jest zanosić jego kult nawet tam gdzie może nie sięga (czyli nawracać tubylców wysp). Jego symbolem jest zwyczajny okrąg. O takich pierdołach będzie więcej w dziale.
[b]3. SYTUACJA[/b]
- "Apokalipsa zombie" zaczęła się niedawno. Gdzieś na obrzeżach cywilizacji wybuchła epidemia pozornie zwyczajnej zarazy, morowego powietrza. Palono ofiary na stosach i nic się nie działo; ale na którychś z wysp ktoś zaniedbał ten obowiązek albo zwyczajnie nie zdołał tego dokonać, i niespaleni zmarli po zgonie wstali jako żywe trupy.
Zanim cywilizacja w ogóle poznała sytuację i zaczęła reagować na większą skalę, zaraza rozniosła się na kolejne wyspy, przez pirackie i skradzione statki, dryfujące wraki, zarażone od jedzenia trupów mewy, szczury na pokładach i tak dalej. Cytadela zaczęła spalać całe wyspy, porty i miasta, ale zaczęto te operacje za późno i teraz na wielu lądach jest więcej trupów niż żywych.
Powołano nawet coś na kształt inkwizycji, pływającej wielką armadą i rozwalającą całe wyspy na których pojawiały się rzekome ogniska zarazy. Ku niezadowoleniu i buntowi ich populacji (jeśli jeszcze nie czuli się zombiakami).
- Zaraza ma dwie postacie: nosiciele bezobjawowi, którzy zamienią się w zombie po zgonie (nawet po latach), ale mogą żyć w miarę normalnie (niczym z HIV-em); oraz zarażeni objawowo, cierpiący na morowe powietrze i umierający powoli, aby później wstać z grobu.
Tych drugich jest znacznie, znacznie więcej.
Ci pierwsi najczęściej zarażają się przez ukąszenie zombie lub trupi jad. Nie mają większych objawów poza osłabieniem układu odpornościowego i charakterystycznych, czarnych paznokci i opuszków palców. Ich ugryzienie może, ale nie musi przenosić zarazy. Prawie zawsze zostają piratami albo szaleńcami.
Ci drudzy zarażają się tak jak normalnie w średniowieczu. Zaraza gdzieś uderza i tyle. Przebieg choroby jest okrutny i gwałtowny. Najlepszym lekarstwem jest spalenie wszystkiego w cholerę.
Jak zombie was dziabnie to jest większa szansa, że dostaniecie zarazy bezobjawowej niż objawowej.
-[b] WASZA SYTUACJA:[/b] Płynęliście jednym ze statków ewakuacyjnych zorganizowanych przez Cytadelę, który zabierał mieszkańców z niezarażonych jeszcze rejonów w obawie przed tym, że w okolicy w przeciągu miesiąca może wybuchnąć epidemia - bo donoszono o rozbiciu się zarażonej floty pirackiej.
Statek ewakuacyjny kierował się do centrum zdrowego, cywilizowanego świata, ale OCZYWIŚCIE PRZYSZEDŁ KOLOSALNY SZTORM, ZBOCZYLIŚCIE Z KURSU I ROZWALILIŚCIE SIĘ NIEWIADOMO GDZIE.
Jesteście rozbitkami na jakiejś wyspie. Przeżyli tylko pasażerowie, załoga padła.
* * * *
Ktoś chętny? Nie będę nagabywać o odpisy. Styl mixowy, gadajcie dużo między sobą i tak dalej.