Wśród trzech krokodyli, teraz pozostało dwóch, którzy z pewnością przeżyli właśnie głębokie załamanie pewności siebie. Zupełnie jakby zapadli się pod ziemie. Ich chwiejna postawa ujawniła ich prawdziwe oblicze – mimo groźby, którą reprezentowali, były to po prostu młode gnojki, których pewność siebie wynikała z tego, że należeli do silnego gangu. Stary krokodyl po prostu usunął się po prostu na ziemie, wylewając z siebie kałuże krwi.
Ale klucze? Gdzie są kurwa klucze? Mogła zadawać sobie to pytanie Andżela, której dłonie spoczywały na samochodowym działku. To pytanie rozbrzmiewało w ich umysłach, podczas gdy cała sytuacja stawała się coraz bardziej niepewna. Jednak w tym chaosie i strachu, nagle, niczym cud, klucze pojawiły się na betonowym chodniku. Butch i Andżela spojrzeli na siebie przez ułamek sekundy, zanim zrozumieli, co się stało. W oka mgnieniu zrozumieli, że klucze wypadły z ręki starego krokodyla, którego przed chwilą rozwalił Butch.
Dźwięk wystrzałów sprawił, że powietrze w hostelu nagle zastygło w milczeniu. Każdy ruch został wstrzymany, gwar i śmiechy ustały, a ludzie zamarli w miejscu, przestraszeni i zaniepokojeni tym, co się dzieje. Trwało to chwilę, bo w środku zaczął się ruch.
_______________________
Jane wsiadła do samochodu, delikatnie zamykając drzwi za sobą. Zmarszczyła brwi, słysząc głośną muzykę z radia, która z pewnością nie pomagała Hieronimowi. Bez wahania sięgnęła z tylnego siedzenia po gałkę i ściszyła dźwięk, po czym odwróciła się do Boba i Richarda, którzy już zajęli miejsca w pojeździe.
- Dzięki za informację, Bob - powiedziała Jane, starając się zachować spokój. - Ale może moglibyśmy trochę ograniczyć tę muzykę? - dodała, spoglądając na Donalda, który wyraźnie lubił sobie pozwolić na odrobinę hałasu w samochodzie.
Donald, Bob i Jane zatrzymali się swoim Camaro na rozdrożu przy klifie. Pierwsza część trasy była dość prosta, choć usiana wielkimi dziurami w betonie, jednak ogólnie jazda przebiegała płynnie. Jednak gdy wjechali na rozdroże, Camaro zaczęło rżnąć, jadąc pod górę, sygnalizując trudności maszyny w pokonywaniu tego odcinka.
Jane spojrzała na Boba i Donalda z lekkim zaniepokojeniem. Ich wyprawa wydawała się być bardziej wymagająca, niż początkowo przypuszczali. Z jednej strony mogli kontynuować jazdę przez wymarłe jezioro, które obiecywało być mniej wyboistą drogą, ale jednocześnie mniej przewidywalną ze względu na warunki terenowe. Z drugiej zaś mieli opcję podążenia pod klifem, co mogło być bardziej ryzykowne, ale potencjalnie szybsze.
Jezioro miało swój specyficzny urok. Kiedyś było oazą życia, teraz jednak zamieniło się w bezduszny, wyschnięty płaskowyż, na którym ziściły się najciemniejsze wizje pustkowi. Dziś po jeziorze krążyły jedynie niespokojne duchy przeszłości, a strzępy mgły unoszące się nad nim tworzyły widmo grozy.
Z drugiej strony, pod klifem, droga prowadziła wąskim wąwozem, gdzie skały zdawały się przygniatać wszystko wokół swoją niezmierzoną potęgą. Czasami było to jedyny sposób na dostanie się do bardziej odległych części miasta, ale również znany z licznych zasadzek i kryjówek bandytów, którzy zawsze czekali na łatwy łup.
Misja: Znajdź lekarza dla Hieronima
Udało się przejechać 1,0 milę:
Green – wymarłe jezioro
Blue – pod masywem skalnymStatystyki: autor: Chromy — 2024-02-27, 23:10
]]>